Czytasz wypowiedzi znalezione dla zapytania: stare studnie





Temat: 17 na 14
Nie proponowalam zadawania pytan ze slowem ?gdyby". I Ching okresla sytuacje w ktorej aktualnie sie
znajdujemy z uwzglednieniem naszej pozycji w stosunku do naszego partnera (jesli sie o to pytamy) i
to jest punkt wyjscia. Nie ma w tych odpowiedziach zadnych przypuszczen, odpowiedz ta jasno mowi:
jestes w takiej i takiej sytuacji i na takiej i takiej pozycji w chwili obecnej, tu i teraz. Znajomosc jezyka
I Chingu, chinskiej filozofii przyrody pozwala nam ocenic czy nasze ?Tu i teraz" jest korzystne, czy tez
nie i czy nasza obecna pozycja dobrze nam wrozy na przyszlosc. Od nas samych zalezy co zrobimy z
dana sytuacja, mamy wolny wybor czy chcemy siebie zmieniac, czy tez nie. Na przyklad: komus moze
wypasc pierwsza linia zmienna z hexagramu 48. CING. STUDNIA ?Ze studni nie pije sie blota. Do starej
studni nie przychodzi zadne zwierze." z komentarzem: ? Gdy ktos wloczy sie po bagnistych nizinach,
jego zycie pograza sie w blocie. Dla innych taki czlowiek traci znaczenie. Jezeli ktos sam sie poniza,
rowniez inni do niego nie przychodza, az wreszczie nikt sie nim nie przejmuje". Odpowiedz taka moze
otrzymac osoba, ktora trwa w upakarzajacym ja zwiazku, np kobieta, ktora sama sie poleca
mezczyznie. W chinskiej filozofii nie bylo piekla; z powodu naszych bledow, zejscia z wlasciwej sciezki
odczuwamy zal, upokorzenie i wstyd i to wystarczy zeby chciec cos zmienic w naszym zyciu. Co ma
zrobic osoba, ktorej wypadla pierwsza linia zmienna z hexagramu STUDNIA? Oczywiscie, ze ma wolny
wybor: moze trwac w upakarzajacych ja sytuacjach skazujac sie na zapomnienie i samotnosc, ale moze
rownie dobrze zmienic swoje postawy stajac sie z czasem STUDNIA pelna czystej zrodlanej wody,
STUDNIA ktora beda odwiedzaly tlumy spragnionych.

I Ching odwoluje sie do tego, co w nas najglebsze i najbardziej wartosciowe, do glosu naszego serca,
do pierwiastka niebianskiego w naszym sercu. To tez ?Pojscie za tym, co dobre" jestem sklonna
interpretowac jako pojscie za glosem serca. Jest w tym pewna elastycznosc, bo jak wiemy z innego
tekstu w I Chingu (hexagram 18. KU. NAPRAWA ?Sztywne upieranie sie przy tradycji skutkuje
zepsuciem".
pozdrawiam
AC Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: PONY
Mój pies uwielbia jabłka i marchewki :)))
Czasami czeszę do na kolanach, ale mi się zsuwa, więc najwygodniejszym miejscem
do czesania stała sie stara studnia przed domem - czeszemy na jej betonowej
pokrywie. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Biała sukienka - oglądaliście?
W roli glownej gral Franciszek Pieczka a film byl jakis taki
nostalgiczno-mistyczny. Akcja dziala sie na osamotnionym gospodarstwie,
w starej studni mieszkal czort co nie lubial twarogu tylko chcial
Black Pudding, byla smierc z kosa i karlica co pod pociag rzucic sie chciala. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Pompy jak fabryki
Pompy jak fabryki
Starą studnię podwórkową można zobaczyć jeszcze na ulicy Wschodniej:
fotozinnejbeczki.blox.pl/2008/07/Studnia.html

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Fontanny dla Łodzi
Fontanna bardzo mi się podoba. Ze starej studni pozostałł właściwie tylko
kształt. Całość jest świetnie zaaranżowana. Ciekawe jak będzie wyglądała
wieczorem - jest podświetlona. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Chcesz mieć psa - płać, ale i wymagaj!
Żeby była jasność: nie mam zamiaru bronić nikogo, jeśli jego pies nie ma
chociażby podstawowego nawyku zejścia na trawnik. Sporo czasu mieszkałem przy
Wyszyńskiego i przejście przez tą ulicę przypominało nawigowanie przez pole
minowe. Tam ludzie mają nawyk wypuszczania psa z domu, bo zwykle ich brama jest
otwarta na oścież, a pies i tak kiedyś wróci. Jak nie, to problem z bani. Mnie
akurat ten problem już nie dotyczy, bo przeprowadziłem się na obrzeża, gdzie
jeszcze jest sporo terenów zielonych i w zasadzie problemem są ci, którzy
wyprowadzają sąsiadom psa pod okna. Tu nie zgodzę się, że są to ci sami ludzie,
którzy wywalają śmieci w kanał, na pole, przez płot czy do starej studni. Pod
oknem można wyprowadzać nawet medalowego yorka, bo to przecież malutki piesek
zostawiający maluteńki problemik, co nie? No nie.

Nie wpadałbym od razu w skrajne nastroje, nazywając miasto "totalnie zasranym".
Najwyraźniej nie byliście np. w Bukareszcie. Tam to jest dopiero syf i malaria.
Daleko nam do Berlina, Stuttgartu, Paryża czy Barcelony, ale jesteśmy na dobrej
drodze. Jakkolwiek należy pamiętać, że to odpowiednie służby miejskie nazywają
się gospodarzem miasta, a to w ich gestii leży podejmowanie takich działań, aby
miasto było czyste. Nie zwalam tu teraz obowiązku sprzątania po psiarzach na
władze, ale rozwiązaniem w kierunku utrzymania czystości jest wyznaczenie
miejsca, gdzie pies może się załatwić. Niewielka zagroda, w której albo
sprzątają właściciele, albo robią to odpowiednie służby. Wtedy ten, kto wstydzi
się szyderczego wzroku chama, który po psią kupę by się nie schylił, może bez
stresu zająć się sprzątaniem. To jest możliwe rozwiązanie, a nie stawianie
kubłów na psie odchody, które nie rozwiązują nic, bo zwykle są postawione w
głupim miejscu, a poza tym dają przyzwolenie na załatwianie psa na trawnikach.
Zagroda wyznacza miejsce, gdzie pies MOŻE się załatwić i dopiero to nakłoni
osoby chętne do sprzątania do zmiany swoich zachowań.

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Chcemy remontów ulic, a nie budowy ratusza
Chcemy nowego ratusza w Dzielnicy Zawarcie
Czy móżdżki kaczek z PiS-u i kaczorów z PO są aż tak ptasie, że nie
mogą pojąć iż budowa gorzowskiego ratusza w Dzielnicy Zawarcie wcale
na pierwszym miejscu stawia poprawę warunków pracy i funkcjonowania
Urzędu Miejskiego w Gorzowie ? Jasne urząd będzie nowoczesny, lepiej
skomunikowany, wszystkie wydziały znajdą się w jednym miejscu lepsza
obsługa niepełnosprawnych, więcej miejsc parkingowych, a śródmieście
Gorzowa będzie odkorkowane, przejezdne i swobodniejsze przestrzennie.

Ale wcale nie jest to celem naczelnym tej inwestycji. Co jest celem ?

Wyobraźmy sobie, że rolnik pobudował nowoczesny wspaniały dom, nowe
magazyny i budynki gospodarskie, uprawia nowoczesne plantacje i pole
ale ... Ale ? Na środku jego posiadłości dalej znajduje się podwórze
stare i zapuszczone od lat, na środku stara studnia z przedpotopowym
zepsutym żurawiem i rozbite koryto, wokół po majdanie biegają kurki,
kaczki i świnki pstrząc to wszystko wkoło odchodami. Tak właśnie to
wygląda znajdująca się w środku Gorzowa Dzielnica Zawarcie. Zamiast
być centralną wizytówką miasta, zapuszczone i zaniedbane od wieków,
źle skanalizowane i zmeliorowane, martwa schorowana tkanka Gorzowa.

Posadowienie tam nowoczesnego Ratusza z nową infrastrukturą wodno-
kanalizacyjną, komunikacyjną i otoczeniem instytucji finansowych,
gospodarczych i kulturalnych przywróciłoby nam tę martwą dzielnicę
wreszcie do życia. Nadałoby jej nowy charakter i perspektywy rozwoju
i rozbudowy, ściągnęło coraz nowe inicjatywy i inwestycje budowlane,
ściągnęło i zachęciło nowych inwestorów finansowych, gospodarczych i
budowlanych. Centrum przeniosłoby się w nowy rejon oddziaływania i
miasto zaczynałoby nabierać charakter nowoczesnej metropolii, a nie
zapuszczonego zaniedbanego zaścianka trzeciorzędnego województwa ...

Ale żeby taką potrzebę dojrzeć, rzeczywiście trzeba być wizjonerem ?

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Chcemy budowy Ratusza w Dzielnicy Zawarcie.
Czy móżdżki kaczek z PiS-u i kaczorów z PO są aż tak ptasie, że nie
mogą pojąć iż budowa gorzowskiego ratusza w Dzielnicy Zawarcie wcale
na pierwszym miejscu stawia poprawę warunków pracy i funkcjonowania
Urzędu Miejskiego w Gorzowie ? Jasne urząd będzie nowoczesny, lepiej
skomunikowany, wszystkie wydziały znajdą się w jednym miejscu lepsza
obsługa niepełnosprawnych, więcej miejsc parkingowych, a śródmieście
Gorzowa będzie odkorkowane, przejezdne i swobodniejsze przestrzennie.

Ale wcale nie jest to celem naczelnym tej inwestycji. Co jest celem ?

Wyobraźmy sobie, że rolnik pobudował nowoczesny wspaniały dom, nowe
magazyny i budynki gospodarskie, uprawia nowoczesne plantacje i pole
ale ... Ale ? Na środku jego posiadłości dalej znajduje się podwórze
stare i zapuszczone od lat, na środku stara studnia z przedpotopowym
zepsutym żurawiem i rozbite koryto, wokół po majdanie biegają kurki,
kaczki i świnki pstrząc to wszystko wkoło odchodami. Tak właśnie to
wygląda znajdująca się w środku Gorzowa Dzielnica Zawarcie. Zamiast
być centralną wizytówką miasta, zapuszczone i zaniedbane od wieków,
źle skanalizowane i zmeliorowane, martwa schorowana tkanka Gorzowa.

Posadowienie tam nowoczesnego Ratusza z nową infrastrukturą wodno-
kanalizacyjną, komunikacyjną i otoczeniem instytucji finansowych,
gospodarczych i kulturalnych przywróciłoby nam tę martwą dzielnicę
wreszcie do życia. Nadałoby jej nowy charakter i perspektywy rozwoju
i rozbudowy, ściągnęło coraz nowe inicjatywy i inwestycje budowlane,
ściągnęło i zachęciło nowych inwestorów finansowych, gospodarczych i
budowlanych. Centrum przeniosłoby się w nowy rejon oddziaływania i
miasto zaczynałoby nabierać charakter nowoczesnej metropolii, a nie
zapuszczonego zaniedbanego zaścianka trzeciorzędnego województwa ...

Ale żeby taką potrzebę dojrzeć, rzeczywiście trzeba być wizjonerem ?
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Nieszczelne szamba
Co z gospodarstwami które jednocześnie mają wodociąg i stare
studnie? Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Kłopoty z wodą
Nie sposób odmówić Ci logiki. Jest tylko jeden problem. W wielu studniach woda
nie nadaje się do picia a nawet do prania. Ironia polega na tym, że u mnie woda
w mojej starej studni jest lepsza niż w wodociagu.
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Zabili i odcięli głowę
"W starej studni znalazł je 17-letni przechodzień"-ludzie nie zaglądają ot tak
sobie do jakiejś studni... heh... Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: zabytki klasy zero
Miałem kłopoty techniczne, uzupełniam poprzednią informację.

Utarło się przekonanie, że wciąż istnieją klasy zabytków. Powszechnie uważa się, że np. Wawel, albo Łazienki są
zabytkami klasy zerowej, a - powiedzmy - stuletnia fabryka na warszawskiej Pradze - zabytkiem klasy drugiej. Nic
bardziej błędnego. Klasyfikację anulowano przed laty, by nie różnicować zabytków na lepsze i gorsze. No bo według
jakich kryteriów porównać wartość starej studni z wartością zespołu pałacowo-parkowego. Nie ta skala, a przecież i
jedno i drugie jest cenne, każde - oczywiście - na swój sposób. I każde jest w równym stopniu chronione prawem.
Za zabytki ?trochę gorsze? uważa się obiekty nie wpisane do rejestru, ale umieszczone w prowadzonej przez
wojewódzkiego konserwatora zabytków ?ewidencji obiektów pod ochroną konserwatorską? (są one za mało cenne,
by znaleźć się w rejestrze, albo są cenne, lecz jeszcze czekają na wpis). Każda zmiana ich wyglądu, poważniejsza
przebudowa, przeróbka itp. wymaga pozytywnej opinii konserwatora. W przypadku zabytków rejestrowych jest
inaczej: bez zgody konserwatora nie można ich tknąć.
Gdyby kiedyś powróciły klasy zabytków, co - jak uważam - nie miałoby sensu, najwyższe noty uzyskałoby zapewne
Stare Miasto z Zamkiem Królewskim, ponieważ jako jedyny historyczny zespół w Warszawie jest ono wpisane na
listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nie mniej cenne są Łazienki Królewskie, zespół pałacowo-parkowy w
Wilanowe i Trakt Królewski ze swymi wspaniałymi kościołami, pałacami i kamienicami. Tylko jak zakwalifikowany byłby
wtedy stuletni słup ogłoszeniowy z pl. Unii Lubelskiej? Czy jako zabytek trzeciej, albo czwartej klasy, byłby w ogóle
chroniony? Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: brak wody wieczorami
W Ząbkach Północnych, w domku jednorodzinnym, koło 22.00 też potrafi być fatalne ciśnienie wody. Nie mam pojęcia kto niby o tej porze ogródek podlewa. Szczególnie, że wiele osób do podlewania ogrodu wykorzystuje stare studnie głębinowe.

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Papieska woda z Wadowic
Papieska woda z Wadowic
Papieska woda z Wadowic a co z wodą groszowicką ?

Wieść o uzdrawiającej mocy źródełka bijącego u stóp wadowickiego pomnika Jana
Pawła II przyciąga tłumy pielgrzymów. Nabieranie „cudownej” wody przybrało
takie rozmiary, że miasto planuje zamontować w tym miejscu specjalny kran –
pisze dziennik „Metro”.

Od miesiąca codziennie na rynku w Wadowicach przed spiżowym pomnikiem Jana
Pawła II stoją grupy turystów. To miejsce przed bazyliką przyciąga też
mieszkańców. Wielu obmywa ręce i twarz w wodzie, która wytryska spod
papieskiego pastorału i ścieka po granitowym cokole. Niektórzy zadają sobie
wiele trudu, by dłońmi nabrać ją do butelek.

Z ust do ust niesie się wieść o uzdrawiających właściwościach „papieskiego
źródła”. Wzmożone zainteresowanie pielgrzymów dostrzegają też duchowni.

„Mamy tu do czynienia z symbolicznym znaczeniem wody, bo tylko takie
znaczenie jej przypisujemy” – komentuje ks. prałat Jakub Gil, proboszcz
bazyliki Ofiarowania Najświętszej Marii Panny w Wadowicach. „Nie ma nic złego
w tym, że ludzie dotykając tej wody, chcą na przykład zmienić swoje życie na
lepsze. Pomnik Jana Pawła II jest przypomnieniem tego proroka naszych czasów.
Sam mówił, że »tu się wszystko zaczęło«. Więc i ludzie mają nadzieję, na
odmianę swojego losu” – opisuje duchowny.

Tymczasem na rynku w ofercie okolicznych sprzedawców dewocjonaliów pojawiły
się już nawet plastikowe butelki w kształcie Maryi, po 3 zł sztuka, które
pielgrzymi kupują, by zabrać „papieską wodę” ze sobą i podzielić się z
rodziną. Boom na „cudowne źródło” zaskoczył wadowickich urzędników, którzy
wpadli na pomysł, by uruchomić starą studnię.

„Odkryliśmy ją przypadkiem podczas renowacji rynku” – opowiada Stanisław
Kotarba, rzecznik samorządu z Wadowic. Postanowiono studnię oczyścić i
źródlankę doprowadzić przewiertem do pomnika. Źródło jest bardzo wydajne,
całe 10 metrów sześciennych wody na godzinę. I do tego krystalicznie czyste.
Od kiedy pobieranie wody stało się tak popularne, sanepid codziennie
monitoruje jej jakość”.




Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Poplakalam sie ze smiechu...
A kto powie, że nasz Tunio
nie będzie zaraz zdrów jak ryba
temu wnet pod starą studnią
w łeb się wbije ostra szyba
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: mały mesjasz
"JK"


| ogród zakwitł, wiatr listkami poruszał zielonymi.
| pszczoły miodne szeleściły w rozległych pasiekach
| brzęcząc, dobywały małe nutki pieśni o kwiatach.

| mchem porósł zmurszały płot, ten przy leszczynach
| pośród źdźbeł pokrzyw co znaczą granice, czas i miejsce,
| dróg rozstaje, w które hen minione lata temu odszedłeś.

| w siną dal, trakt, rozdroże, przy którym stał wesoły
| strach na wróble, którego żadne wróble się nie bały.
| lekturą opowieści o królu arturze i rycerzach okrągłego stołu

| uprzyjemniam czas, czekam na twe przyjście.

| stopy bose w ostrogach biegną na rubież, zielony szaniec
| wiśniowych drzew, co zakwitły bielą śnieżnych płatków.
| cudem jutrzni o brzasku, zmartwychwstając tym którzy równi bogu.

| cierpki smak wiśni, słodyczą jest subtelną.
Prosze bardzo-
szeleszczą czy brzęczą?


dziękuje, jednak brzęcząc szeleściły, jedno z drugim dwa w jednym :)
szelest przeradza się w miarowy rytm skrzydeł owadów, na początku
słyszę szelest, a następnie po czasie czterech kwadransów szelest
przeradza się w brzęczenie za uchem ;). czytanie książki pod gruszą
wtenczas bywa uciążliwe pośród wielu uli- czas na ucieczkę,
no i nutki pieśni o kwiatach można byłoby podciągnąć pod nieprawdziwe.
cóż wrażeniowość rzeczą jest zgoła indywidualną, nie biję się
dziecko po łapkach za odczucia rzeczywistości jakie ma choćby
wtenczas gdy ubarwia.;-)


w drugiej ten, to znaczy 'któren' mech czy płot?
| mchem porósł zmurszały płot, ten przy leszczynach


mech przy leszczynach to mało logiczne, raczej zmurszały płot, ten
przy leszczynach stojący. wydało mi się logiczne to słowo 'stojący'
jako w domyśle, to jest rzecz dość częsta na wsiach że płot jest w
pobliżu leszczyn przy starych zabudowaniach.
-zazwyczaj mech rośnie na zmurszałych drewnianych sztachetach płotu
lub cembrowinach starych studni;) chodziło mi o podkreślenie funkcji czasu
który upływa. oczywiście mogłem lepiej zaakcentować rytmicznie, cóż
wystarczy mi że wieśniak zrozumie, a miastowe łyko no cóż nie musi.
to jest wiersz elitarny, zwracam się nim do elity narodu czyli
rolników. przepraszam za wąski mój gardziel... :)


dróg roztaje zamieniają się w trzeciej trakt-rozdroże, a gdzie skrzyżowanie


(żart oczywiście)

no wiesz te wiejskie drogi prowadzą w siną dal jako szlak komunikacji,
trakt tzw. gościniec jest daleko za ogrodem jest rozdroże dróg a wieś
to nie miasto. biorąc kijek i tobołek można poczuć się błogo.
skrzyżowanie i tabuny wygłodniałych miejskich omnibusów bez liścia na
głowie

Człowiek z liściem ( słowa - Jakub Sienkiewicz)

wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie
nikt go nie poratuje nikt mu nic nie powie
tylko się każdy gapi    tylko się każdy gapi i nic

siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
o liściu w swych rzadkich włosach nieprędko się dowie
tylko się w okno gapi    tylko się w okno gapi i nic

uważaj to nie chmury     to pałac kultury
liście lecą z drzew     liście lecą z drzew

siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
nikt go nie poratuje nikt mu nic nie powie
tylko się każdy gapi     tylko się każdy gapi i nic

wsiadł drugi podobny   nad człowiekiem się zlitował
tamten się pogłaskał w główkę   liścia sobie schował
bo ja mówi jestem z lasu    bo ja mówi jestem z lasu i już

uważaj to nie chmury    to pałac kultury
liście lecą z drzew    liście lecą z drzew


to tyle w pierwszym czytaniu, pozdrawiam.
Jacek.


pozdrawiam również Adaś Niezgódka :)

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Moje wiersze - prosze o moÂżliwie jak najszerszÂą ocenĂŞ. Z góry dziĂŞkujĂŞ i pozdrawiam - PaweÂł Banachowicz.
merry fun all over the stage:


hm. wlasnie to czytam i jezeli dobrze rozumiem to fragment nie
pochodzi z wiersza Staffa tylko jest to fragment jakiejs z
pierwszych poetyckich prob Tuwima.


MAM!  Znalazłem jakieś wiersze Staffa cytowane przez Tuwima w kwiatach
polskich.  Ale zanim podam namiar, to najpierw wysłuchaj mrocznej
tajemnicy mojej rodziny.

Otóż dla znalezienia tych tuwimowych cytatów ze Staffa sięgnąłem na
nigdy nie odwiedzany kawałek półki, wyjąłem stamtąd nigdy nie
wyjmowane tomiki Staffa odziedziczone po Mamie, nigdy przeze mnie nie
przejrzane i okazało się, że:
 -- najstarszy z nich został wydany w 1933, a więc jest w mojej
    rodzinie o wiele dłużej niż ja,
 -- MA NIEROZCIĘTE KARTKI!
Wyjaśnienie dla młodzieży: dawniej książki drukowano na wielkich
płachtach po kilkanaście stron na płachcie, potem te płachty składano,
potem oprawiano, a dopiero potem rozcinano na oddzielne kartki albo i
nie; każdy miłośnik książek miał na biurku specjalny nóż, którym sam
sobie w miarę lektury rozcinał niedocięte kartki.  Nierozcięte kartki
w książce świadczyły o tym, że książka
NIE BYŁA
ANI RAZU
CZYTANA!
Ani razu od 1933 roku!
Wstydzę się za moją rodzinę.  Być może się jej wyprę, jeszcze się
zastanowię.  Ale najgorzej, że nie wiem, jak postąpić z tomikami
wierszy Staffa.

Najpierw poszedłem do kuchni po zwyczajny nóż, bo żadnego specjalnego
nie mam, żeby to kompromitujące nierozcięcie czym prędzej zlikwidować.
Wróciłem i już miałem zaatakować nim książki, kiedy nagle uderzyło
mnie, że nierozcięcie trwa tak długo, że z wolna samo stało się
zabytkiem.  Teraz, po ponad 70 latach, NIE WOLNO mi już rozciąć
kartek.  Przeciwnie, powinienem pilnować, żeby same nie rozpadły się
ze starości.

I oto trwam w konflikcie: dopóki nie rozetnę, to nie mogę wygodnie
przeczytać.  A jeśli rozetnę, to zniszczę część rodzinnej świadomości
historycznej, której integralną częścią jest, jak właśnie się okazało,
demonstracyjne nieczytanie Staffa.

CO MAM ROBIĆ?!

Uff.
No dobra, jak szukać cytatów, to oczywiście nie w nierozciętych
tomikach, tylko w Internecie.  Te cytaty Tuwima ze Staffa udało mi się
znaleźć:

,,Poezja starych studni'' oraz
,,księga, gdzie [...] niezapominajka drzemie'' oraz
,,były dzieciństwu memu lasem
  czarów... Zbierałem zardzewiałe [...] klucze''
Leopold Staff ,,Dzieciństwo''
http://carre.agrowczasy.pl/wiersze/menu.jsp?aut_id=79&wie_id=9105

,,Lecz gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni,
  Stary żal moim jest dzwonnikiem.''
Leopold Staff ,,Radość i smutek szczęścia chwili'', cz.X
http://carre.agrowczasy.pl/wiersze/menu.jsp?aut_id=79&wie_id=9201

A tego najważniejszego, który ja też w wierszu Tuwima przytoczyłem
,,Jakże ci powiem o miłości,
  jeżeli więcej kocham ciebie!...''
-- tego nie znalazłem.

merry fun all over the stage:


pytanie tylko czy Staff rzeczywiscie z czegos kpil czy tez tylko
Tuwim czuje jego kpiny w  powietrzu widzac marnosc swojego wiersza.


Tremę, nie marność.  Już w dzieciństwie chciał dorównać mistrzowi.  A
Staff pewnie nie wiedział o jego istnieniu, zanim Tuwim stał się
znanym poetą...  Ale tego nie wiem, tylko tak zgaduję.

 - Stefan

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Co to za szabla?
In article <14kfjf4s0ot91$.16b3yo86pljat$.@40tude.net,
backt@lycos.nl says...


na 100% maxymalnie 19 mm, a co? nie zgadza się?


Troche cienka ta szabla jak na moj gust...


Została znaleziona w Moterzewie około Czaplinka (pomorze zachodnie, okolice
Wałcza) na terenie pałacu Golców podczas przerabiania starej studni na
szambo. Tyle wiem, nie było mnie przy tym.
Kto tam widzi jakąś datę? Ja nie. Moim zdaniem jest tam jakaś waga i duża
literka "S".


Tutaj rzeczywiscie mozna sie dopatrzec 1757 a wlasciwie 17?7, jak
sadzisz? Tylko ja sie mocno zasugerowalem tym, co kolega tam zauwazyl,
nie wiem jak ty to ocenisz na wlasne oczy.

http://strony.aster.pl/mierkiewicz/pages/zoom.htm

W kazdym razie jest to bardzo smutny okres w historii Rzeczypospolitej -
panowanie krola-elektora Augusta III. Mowili na niego krol-budyn, wiec
latwo wyobrazic sobie jak wladal Rzeczpospolita i swoja Saska domena.
Interesowal sie tylko interesem Saksonii Rzeczpospolita traktujac jako
dojna krowe na zbytki dworskie i wydatki wojenne. Ciezko mi cos
konkretnego znalezc, bo jest to okres takiego zametu na ziemiach
poslkich, przewalajacych sie wojsk rosyjskich z jednej, toczacych sie
wojen prusko-austriackich z drugiej strony, do tego kazdy magnat w tym
czasie rzadzil sie w zasadzie sam sobie.

Dokladnie w 1757 roku zdarzyla sie jedna (chyba) duza bitwa w,
powiedzmy, wzglednej bliskosci Pomorza Zachodniego. Trwala wtedy wojna
siedmioletnia 1756-1763 - w  5 grudnia roku 1757 odbyla sie bitwa pod
Lutynia (Leuthen) - sa to okolice Rawicza, wlasciwie mniej wiecej polowa
drogi miedzy Legnica (Leignitz) a Rawiczem w linii prostej.

Nic blizszego nie udalo mi sie znalezc, ale moze jezeli udaloby ci sie
jednoznacznie zidentyfikowac te date, to warto byloby zapytac na
pl.historia. Jak juz pisalem wydaje mi sie, ze te 19mm to jest szabla o
dosc waskiej glowni. Pewnie jest tez lekka, nie wazy czasem cos kolo
650-750 g? Moze to byl pierwszy orez jakiegos golowasa, ktory pod
Lutynia po raz pierwszy powachal prochu? Ale jest to calkowita fantazja
z mojej strony, ciekawe co uda ci sie ustalic, bo na stwierdzeniu, ze
najprawdopodobniej jest to szabla wegiersko-polska konczy sie moja, jak
to ktos zlosliwie zauwazyl. "ekpierdzka" wiedza.

W kazdym razie masz fajne znalezisko i fascynujace wywzwanie odkrycia
jego historii. Sprawdz przede wszystkim te inskrypcje, jezeli okaze sie,
ze to 1757 to sprawdz losy tego majatku z pierwszej polowy XVIII wieku.
Byc moze wlasciciel tego oreza bral udzial w wojnie siedmioletniej po
stronie Prus?

Sugerowalbym wyslanie zdjecia i wymiarow do jakiegos platnerza - na
przyklad do:

http://platnerstwo.pl/index.html   mailto:platners@platnerstwo.pl

Zapytaj czy jest to standardowa szerokosc glowni, bo mi sie wydaje, ze
celowo jest tak cienka i ze byla to bron jakiegos mlodzieniaszka.

A jakbys jeszcze za jakis czas wrzucil wyniki tego sledztwa
przypominajacego fabule Szatana z 7 klasy :) to bylbym bardzo wdzieczny.
Bardzo jestem ciekaw czy chociaz odrobine zblizylem sie do prawdy.

p.s. na wzmocnienie zainteresowania bronia biala wrzucam taka oto
inskrypcje z szabli polskiej:

Niech w księgach wiedzy szpera rabin
Nauka to jest wymysł dyabli,
Mądro cią moją jest karabin
I klinga ukochanej szabli.

Nie dbam o szarżę ni o gwiazdki,
Co kiedy  mi przystroją kołnierz,
Wy piszcie klechdy i powiastki,
Ja biję się jak każdy żołnierz.

Nie pnę się do zaszczytów drabin
I generała biorą dyabli!
Podporą moją jest karabin
I klinga ukochanej szabli.

Nie tęsknię do kawiarni gwaru,
Gdzie mieszka banda dziwolągów,
Gardzę zapachem buduaru,
Gdzie Amor psoci w ród szezlongów.

Nie nęcą mnie zalety babin,
Kobieta zdradna, bierz ją dyabli!
Kochanką moją jest karabin
I klinga ukochanej szabli.

Niejeden wróg miał na mnie chrapkę,
A teraz jęczy w piekle na dnie,
Ze  miercią igram w ciuciubabkę,
Więc wkrótce może mnie dopadnie.

Ksiądz mię niech grzebie albo rabin,
żołnierza się nie czepią dyabli!
Lecz w grób połóżcie mi karabin
I klingę ukochanej szabli

Sierpień 1914.
Inskrypcja na szabli malarza Henryka Szczyglińskiego, szeregowego 2. Pułku
Ułanów Legionów Polskich.

pozdrawiam serdecznie :)

A.

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Mój Cieszyn. Jaki był, jaki będzie?
Mój Cieszyn. Jaki był, jaki będzie?
Mariusz Makowski

Cienie wiekowych murów kładą się w poprzek bruku. Z otwartych bram ujętych w kamienne portale wieje chłodem. Wąska ulica wije się i opada stromo. Odgłos kroków głucho skanduje w łukach podcieni. Wciśnięta w zaułek żeliwna altana strzeże kamiennej studni Trzech Braci. Tu się wszystko rozpoczęło. W półmroku niknie wyblakła inskrypcja: "Roku 810 wiaropodobne założenie miasta Cieszyna...". Życie, które rozegrało się w tym miejscu, odeszło. Pozostały kamienne domostwa i spokój, jaki niosą ze sobą rzeczy dokonane.

Kamienne piastowskie orły na gotyckiej wieży od setek lat wznoszą się nad miastem. Delikatne tony wiedeńskiego walca przebrzmiewają gdzieś obok filigranowego teatru jak dalekie echo. Ulotny zapach kadzidła i miarowy dźwięk procesyjnych dzwonków ociera się o omszałe kościelne mury. Nad rynkiem rozbrzmiewa hejnał i obiega miasto tęskną melodią beskidzkiej piosenki. Ukośne promienie gasnącego słońca niezmiennie od lat rzucają te same cienie. Każde miejsce mówi tutaj o przeszłości.

Prostokąt rynku otoczony nierównymi kamieniczkami, z podcieniami wspartymi na masywnych skarpach. Pośrodku stara studnia z figurą Świętego Floriana wsłuchanego w bicie zegarów z ratuszowej wieży. Brunatny jeleń z hotelowej fasady spogląda w jar gwarnej i tłumnej ulicy Głębokiej i dalej, ponad hełmami kościołów, dachami wiekowych kamienic zagubionych w plątaninie placów i uliczek starówki.
Tam, w chłodnym cieniu drzew zamkowego wzgórza, spowita ciszą, stoi prastara grodowa rotunda i wyniosła piastowska wieża. Z jej szczytu ukazuje się zamglony widok srebrzystej wstęgi Olzy. Ku niebu wznosi się miasto ze strzelistą sylwetą ewangelickiej świątyni na tle dalekich sinych Beskidów. Życie płynie tu innym, tysiącletnim rytmem.

Mój Cieszyn - w taki sposób jawił mi się od zawsze, od dziecinnych lat - piękny, stary, zamyślony Trochę zakurzony, pełny niezwykłych miejsc i pamiątek. Z zaułkami, w sumie prozaicznymi i nieciekawymi, lecz pełnymi magicznej atmosfery. Z chłodnymi półmrocznymi sieniami kamieniczek z ukrzyżowanym Chrystusem oświetlonym nikłym blaskiem wiecznej lampki. Z mansardowymi dachami, ciężkimi od wielu warstw papy, poukładanymi jak słoje starego dębu. Z uliczkami prowadzącymi donikąd i zadziwiającym Czarnym Chodnikiem, którym prowadzono skazańców na kaźń.

Mój Cieszyn - to trochę miasto wspomnień, rzeczy i osób, które już dawno temu przeminęły. Tam, gdzie jest teatr, był miejski kościół, gdzie boisko szkolne - była synagoga, gdzie park - był stary cmentarz, gdzie parking - stał klasztor, gdzie pusty plac - był zajazd Pod Modrą Gwiazdą. Z otwartych okien zaspanej kamieniczki, z których dopływają ostre dźwięk rapu, jeszcze nie tak dawno w niedzielne popołudnia słychać było fortepian pani Monné, a w innej zza koronkowych firan spoglądały na przechodnia portrety przodków zacnej rodziny Niedobów. Teraz na ścianach wiszą jakieś plakaty.

Tak, Cieszyn to miasto, w którym wszystko było. Odeszli ludzie, z nimi ich mieszkania i rzeczy. Z bram kamienic zniknęły błyszczące od tysięcy dotknięć stare klamki zastąpione domofonami. Z wilgotnej sieni ktoś ukradł cierpiącego na krzyżu Zbawiciela, by wyczyszczonego i pozłoconego sprzedać za judaszowe srebrniki. Został po nim tylko jaśniejszy ślad na ścianie. Buldożer ostrymi zębami zwalił kolumny portyku prowadzącego do dworku architekta Floriana Jilga, który 200 lat temu wystawił go opodal Cieszyna dla własnej i rodziny rozrywki. Teraz tysiące ludzi będzie w tym miejscu szukać rozrywki w kolejnym centrum handlowym. Jeszcze stoi pierwsze kino w Cieszynie, które pamięta przerażenie widzów na widok pędzącej z celuloidowej taśmy lokomotywy. Może pozostanie ruiną, a może stanie się miejscem czegoś nowego i niezwykłego, jak wtedy, przed stu laty?

Czas zmienia ludzi, a ludzie zmieniają swój świat. To naturalne, tak jak nieuchronny proces entropii, rozpadu i zanikania. A może odrodzenia, budowy, tworzenia, inicjatywy i aktywności? Nie ma już synagogi, starego cmentarza, krzyża w starej sieni, dworku Floriana Jilga, Modrej Gwiazdy, lecz w ich miejscu powstały dziesiątki nowych obiektów, idei, ludzkich losów.

Cieszyn to miasto, w którym wszystko było? A może to miasto, w którym wszystko będzie? Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: A może zegar na rondzie?
Witam!
Już poprzedni Twój wpis Jasfinks w sprawie zegara i kamery odebrałem
jako swoite wezwanie do odpowiedzi. Lecz jak to mam w zwyczaju
(wiem, że to zły zwyczaj) odkładałem to na bardziej odpowiedni dla
mnie moment. Dzisiaj, to już czuję się ponaglony niemal żółtą
kartką, więc nie czekając na czerwoną pozwalam sobie na
napisanie kilku zdań w przedmiotowym temacie. Temat koloru kartek
jest "śliski" (zwłaszcza w rozmowie z Tobą), więc uprzedzam, nie mam
na myśli nic innego, oprócz samego koloru kartek i to w dodatku w
odniesieniu do znaczenia ich koloru stosowanym przez sędziego na
boisku piłkarskim
Łatwo się zorientować (nawet średnio rozgarniętemu forumowiczowi),
że temat zegara na rondzie bardzo, ale to bardzo Ci podpasował
Podoba mi się Twoje zaangażowanie, ponieważ poczułem w tej
wypowiedzi olbrzymią pasję i niesamowitą dawkę energii z jaką byś
prowadził dalsze działania związane z tematem kamery i zegara. Wiem
coś na ten temat. Sam miałem w swoim życiu kilka cennych inicjatyw,
które udało mi się zrealizować właśnie dzięki olbrzymiemiu
przekonaniu w ich sens. Niektóre, Wieeelkie pomysły zostały mi
ukradzione i zrealizowane prze kogoś innego. Wybaczam, ponieważ
ważne, że zostały wogóle zrealizowane. Może nie wszystkim, ale
większości ludzi, od których zależą kolejne decyzje w danej sprawie
podoba się współpraca z działaczami, pasjonatami. Mają oni jakiś
rodzaj pozytywnej energii, która niekiedy udziela się decydentom.
Jednym słowem, pasjonaci mogą znacznie więcej.
Łatwo zauważyć jak temat Cię pochłania. Zaczyna się od słów poparcia
dla Pookafki za inicjatywę w sprawie zegara, natępny wpis już
rozszerza temat o ukazywanie temperatury ziemi i powietrza,
(napięcie się potęguje) i następny wpis już mówi o kamerze. W tym
właśnie miejscu dostrzegam, że Twoja propozycja jest bardziej
kaprysem mającym ukazywać życie miasta w jego centrum, niż służyć
poprawie bezpieczeństwa mieszkańców. Przyznajesz chyba, że w tym
momencie miałem prawo tak pomyśleć, więc wyraziłem swoje myśli
odpowiednim wpisem. Uznałem, że mój głos w tej sprawie jest głosem
rozsądnym, przy czym nie każdy musi się ze mną zgadzać. Oczywiście
Ty, po zapoznaniu się z napisaną przeze mnie opinią o zegarze z
kamerą, musiałeś wplątać w to moją propozycję w sprawie fontanny.
Odniosłem wrażenie, że chcesz się trochę, co prawda z przymróżeniem
oka, ale pokłócić Przecież te dwie sprawy zasadniczo się od
siebie różnią. Obie są godne poświęcenia uwagi, ale licytowanie się
który pomysł jest lepszy albo mądrzejszy, nie powinno mieć tutaj
zastosowania. Gdybyś odrazu w swojej wypowiedzi nawiązał do
konieczności zabudowania w mieście kamer monitorującyc miejsca
szczególnie niebezpieczne, mój komentarz do tego byłby zupełnie
inny. Ja również jestem zdania, że monitorowanie chociaż kilku
miejsc jest konieczne. Powiem więcej, prędzej czy później doczekamy
się takiego monitoringu w naszym mieście. Takie działania wymusi na
naszych władzach życie. Odpowiednie czynniki powinny już się tym
zająć, ale o ile dobrze pamiętam, to temat monitorowania niektórych
miejsc w JL był na naszym forum wałkowany. Nie chce mi się teraz
szukać, ale jestem pewny, że miejsca te były już przez nas określane.
Usiłując pozostać przy swoim powiem, że w JL są inne, bardziej
niebezpieczne miejsca, w których monitoring powinien być
zainstalowany w pierwszej kolejności. Wracając do fontanny, to
zapewniam Cię, że nie jest dla mnie istotne kto na jaki pomysł
wpada, kto jakich działań jest inicjatorem. Dla mnie jest ważne, aby
inicjatywy te służyły rozwojowi naszego MiG oraz jej upiększaniu i
promocji. Tylko taki cel jest dla mnie jasny i zrozumiały, więc
usiłowanie ukazania mnie jako zazdrośnika o jakieś tam pomysły jest
z Twoje strony lekką przesadą. Ostatnie słowo o fontannie i studni.
Nie masz pojęcia jak mnie ucieszyły napisane przez www88www słowa,
że chyba kiedyś zaglądaliśmy do tej samej studni. Te słowa
potwierdziły, że piszę prawdę. Dlatego Ty załatwiaj zegar z kamerą,
a ja będę lobbował na rzecz odbudowy starej studni w centrum JL.
A może Tobie Jasfinks nie było dane zaglądać do tej głębokiej
studni, więc nie czujesz tematu, tak jak go czują inni rdzenni
Laskowiczanie? nie czujesz miejsca? nie czujesz radości z
możliwości posiadania takich wspomnień? Teraz, po latach mogę
spokojnie napisać, że studnia i usytuowane wokół niej ruiny były
magicznym miejscem dzieciństwa wielu mieszkańców JL. Ale to już
niestety jest historią.
POZDRAWIAM. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Oszczędzajmy wodę
Oszczędzajmy wodę
Kilka dobrych rad.
Polska jest jednym z najuboższych w wodę krajów Europy. Zasoby wód
powierzchniowych Polski szacuje się na około 187 mld m3, co w przeliczeniu na
jednego mieszkańca daje 1800 m3 rocznie, (22 miejsce w Europie). W połączeniu
z dużym zaludnieniem naszego kraju, oznacza to, że przeciętny Polak ma do
dyspozycji mniej wody niż mieszkaniec Sahary Zachodniej. To zobowiązuje.
Nauczmy się zatem oszczędzać wodę, będąc jej konsumentami.

Jak oszczędzać wodę?

- Dokręcajmy kran i wymieniajmy uszczelki! Straty spowodowane ciągłym
kapaniem wody z kranu mogą wynieść nawet 90l tygodniowo!
- Mycie zębów pod bieżącą wodą może spowodować straty sięgające nawet 9l na
minutę, w skali całego kraju daje to zawrotną ilość 132 mld litrów wody
rocznie (47 tys. basenów olimpijskich).
- Nastawiajmy pranie tylko przy w pełni załadowanej pralce. Przeciętne pranie
zużywa nawet 95l wody. Ładując "do pełna" możemy mieć pewność, że woda ta nie
została zmarnowana.
- Za każdym razem, gdy gotujemy jajka, schłodzoną wodę możemy wykorzystać do
podlania kwiatków. Substancje uwolnione ze skorupek podczas gotowania dobrze
zrobią naszym kwiatkom!
- Montujmy w naszych toaletach spłuczki z tzw. dwutaktem. Korzystajmy z
wody "według potrzeby". Pomoże nam to zaoszczędzić do 3l na jednym
spuszczeniu.
- Postarajmy się o własny wodomierz. To pozwoli nam kontrolować zużycie wody
oraz wydatki z nim związane.
- Zamiast kąpieli, korzystajmy z prysznica. Jest bardziej higieniczny i
pozwala zaoszczędzić do 400l tygodniowo!
-Nie mocz ulicy, podjazdu i chodnika. Ustaw zraszacz tak, aby podlewać tylko
trawnik i kwiaty, a nie miejsca wybetonowane.
- Nie podlewajmy trawników w środku gorącego dnia. Lepiej zrobić to
wieczorem, kiedy parowanie jest znacznie mniejsze. Nawet w najgorętszą pogodę
wystarczy nasz trawnik podlać raz w tygodniu.
- Używaj najbardziej ekonomicznego zraszacza.
- Podnieść ostrza kosiarki co najmniej o 3 cm . Nóż usytuowany wyżej
powoduje, że trawa jest lepiej ukorzeniona i lepiej utrzymuje wilgotność niż
trawnik krótko przystrzyżony.
- Unikaj zbyt dużej ilości nawozów, bo zwiększają zapotrzebowanie trawy na
wodę. Stosuj te, które zawierają wolno uwalniające się nierozpuszczalne w
wodzie formy azotu.
- Okrywaj ziemię korą dla zachowania wilgotności. To pomaga kontrolować
chwasty, które konkurują z roślinami o wodę.
- Kupujmy wodooszczędny sprzęt: zmywarki, pralki.

Spróbujmy wypracować własne metody oszczędzania wody.
Nauczmy się także chronić czystość wód, z których korzystamy. Oceany będą tak
czyste, jak czysta jest najmniejsza rzeczka płynąca przez nasz kraj. Nie
myjmy więc samochodów nad rzekami i jeziorami, a jeśli zauważymy, ze ktoś to
robi, zwróćmy mu grzecznie uwagę i poprośmy o bardziej ekologiczne zachowanie!

W Polsce pijemy najczęściej wody gruntowe. Zadbajmy także o ich czystość! Nie
pozwólmy, aby "dzikie wysypiska" zaśmiecały krajobraz i zanieczyszczały wodę.
Z punktu widzenia czystości wód gruntowych tragedią jest składowanie odpadów
w starych studniach i używanie nieszczelnych szamb. Nie dopuszczajmy do tego!


źródło: www.wiazowna.pl Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: już nic mnie nie zdziwi
Cały artykuł
Papieska woda z Wadowic ma moc uzdrawiania?

Dariusz Brzostek 03-08-2006, ostatnia aktualizacja 03-08-2006 08:52

Od miesiąca codziennie na rynku w Wadowicach przed spiżowym pomnikiem Jana
Pawła II stoją grupy turystów. To miejsce przed bazyliką przyciąga też
mieszkańców. Wielu obmywa ręce i twarz w wodzie, która wytryska spod
papieskiego pastorału i ścieka po granitowym cokole. Niektórzy zadają sobie
wiele trudu, by dłońmi nabrać ją do butelek.

Z ust do ust niesie się wieść o uzdrawiających właściwościach "papieskiego
źródła". - Słyszałem, jak ludzie tak o tej wodzie opowiadają - mówi Kazimierz
Czarny, właściciel pobliskiej karczmy Paradise. - Już całe miasto o tym wie -
dodaje.

Wzmożone zainteresowanie pielgrzymów dostrzegają też duchowni. - Mamy tu do
czynienia z symbolicznym znaczeniem wody, bo tylko takie znaczenie jej
przypisujemy - komentuje ks. prałat Jakub Gil, proboszcz bazyliki Ofiarowania
Najświętszej Marii Panny w Wadowicach. - Nie ma nic złego w tym, że ludzie
dotykając tej wody, chcą na przykład zmienić swoje życie na lepsze. Pomnik Jana
Pawła II jest przypomnieniem tego proroka naszych czasów. Sam mówił, że "tu się
wszystko zaczęło". Więc i ludzie mają nadzieję, na odmianę swojego losu -
opisuje.

Tymczasem na rynku w ofercie okolicznych sprzedawców dewocjonaliów pojawiły się
już nawet plastikowe butelki w kształcie Maryi, po 3 zł sztuka, które
pielgrzymi kupują, by zabrać "papieską wodę" ze sobą i podzielić się z rodziną.
Boom na "cudowne źródło" zaskoczył wadowickich urzędników, którzy wpadli na
pomysł, by uruchomić starą studnię. - Odkryliśmy ją przypadkiem podczas
renowacji rynku - opowiada Stanisław Kotarba, rzecznik samorządu z Wadowic.
Postanowili studnię oczyścić i źródlankę doprowadzić przewiertem do pomnika.
Źródło jest bardzo wydajne, całe 10 metrów sześciennych wody na godzinę. I do
tego krystalicznie czyste. Od kiedy pobieranie wody stało się tak popularne,
sanepid codziennie monitoruje jej jakość. Urzędnicy z wadowickiego ratusza
myślą teraz, jak usprawnić pobieranie wody. - Już zgłaszają się ludzie z prośbą
o zamontowanie kraniku. Dla ich wygody zrobimy taki. Będą mogli napełniać
butelki - obiecuje Kotarba.

=======================================
Wkleiłem cały artykuł. A najfajniejsze jest to, że ta woda nie wytrysnęła tam
w "cudowny" sposób, samoistnie, tylko po prostu uruchomiono starą studnię. A
gawiedź się cieszy i nabiera wpsaniałą wodę dżej pi tu do butelek. Po co
badania na embrionach? Po co rozwój medycyny? Woda dżej pi tu nas wyleczy! A
jak nie wyleczy, to bóg tak chciał!
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: nowa budowla na Ogrodowej?
nowa budowla na Ogrodowej?
Podziemne przejście na Ogrodowej

kielczanin..., gość
Wkoncu dobry pomysł na rozładowanie i korków i poprawę bezpieczeństwa.
Zastanawiam się kto wpadł na ten pomysł pierwszy; mieszkańcy Kielc czy
biurokraci z MZD??

ck, gość
To dobry pomysl ..proponuje takie rozwiazanie na al. Solidarnosci...bo tam
mieli by lepiej piesi..ale Ci nasi drogowcy...sa nienormalni w ogole nie
mysla...tylko zwezaja pasy no przeciez trzeba byc nienormalnym!!!zamiast
rozluznic ruch w miescie to oni dla pieszych zweazja drogi i robia wysepki a
kierowca niech sie sciska...!!!!!drogi w ogole sa fatalne w miescie juz nie
mowie jak wyjezdza sie za miasto.......

figa, gość
Chory pomysł. Tunel będzie często zalany wodą . To jest najniższy punkt
rejonu. W czasie ulewy woda w Silnicy sięga przęsła mostu. Chyba, że będzie
to przejście kilkucentymetrowe dla mrówek.

KATAPULTANT, gość
a ja ustawiłbym tam katapulte !!! Taką dwuosobową!!!. Mam nawet
projekt .Można zrobić albo z siedziska z wyciągu krzesełkowego /można takie
np. zaje..ć w Szczyrku jedno lub w Karpaczu-to dla spec grupy z UM-gdyby taką
powołano i wydelegowano do zaje..nia siedziska na potrzeby miasta/.Albo w
ostateczności z ławki parkowej zrobić, ale to już byłaby czteroosobowa.
Potrzebne sa dwa duże resory najlepiej z autobusu MZK/które chyba będą
niebawem wysprzedawane-więc nie trza nic zaje...wać/.Jakaś korba z
kołowrotkiem np.od starej studni/gdzieś toto na mieście widziałem i zapadka -
do mechanizmu zwolnicowego,może być z mosiadzu lub brązu-np.z laski
Karskiego,lub trąbki tego muzyka co pod KCKiem stoi sobie.Jeśli tam już nie
bedzie tych elementów to na złomie kolorowym u Jamrożego-Rożka znajdzie się
albo to,albo coś z cmentarza starego.Katapulte ustawić od strony parku i
przerzucać pieszych w stronę skwerka Szarych Szerszeni!! Przy okazji lądowań
pracę mogą znaleźć lekarze co uciekli od pana Gera-łdy ze szpitala ,bo nie
każdy wyląduje na cztery łapy/jak np.pewien synalek pewnego p.sbaran-owca./.
UWAGA!! w drugim kierunku nie zalecam montowania katapulty z prostego powodu.
Otóż idą wakacje i katapulta wykorzystywana byłaby najcześciej przez
małolatów do zabaw /tak jak windy inwalidzkie przy kładce na źródłowej/ bo
skakaliby sobie do parkowej sadzawki-płosząc jednakowoż miejskie łabędzie.Co
z kolei nie jest w zgodzie z ochroną przyrody. A i niebezpieczeństwo też
mogłoby wzrosnąć ,bo anorektyczni malcy mogliby lądować w okolicy źródełka
Biruty,którego wielkość nie stwarzałaby minimum bezpieczeństwa w trakcie
ladowań,w przeciwieństwie do projektowanych lampasów startowych w
podmiejskich Opicach. W razie budowy urządzenia moge zostac inspektorem
nadzoru jak np.inspektor nadzorujacy budowe drogi w podzamczu Checiańskym.
Prace ta moge wykonywac społecznie ,bez wynagrodzen jak miejscy
rajcy.Dołaczajac w ten sposób do grona keleckich filantropów i wolontaryuszy.
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Grekokatolicy w Rzeszowie
ciąg dlaszy wędrówki
Dziękuję Radku za Lutowiską opowieśc. Tak - Pan Hugo Bader obok Pawła
Smoleńskiego to reporterży którzy jak mi się wydaję potrafili w sposób prawie
doskonały /i bardzo wyważony/ opowiadać o powikłanych galicyjskich losach . i
im pewnie zawdzięczam to że właczyłem się w tą dyskusję.
mam nadzieję że ta cytowana przez Ciebie opowieść zachęci Cię do odwiedzenia
Bieszczad - a w okolicach Lutowisk - w Smolniku, Hoszowie, Chmielu,Michniowcu,
A trochę i wyżej - w Bystrem,Rabem,Żołobku - zachowało się cerkiewki ,
przydrożne kamienne kapliczki a i szczątki bojkowskich cmentarzyków. A właśnie
cerkiew w Bystrem jest bliżniaczką cerkwi lutowiekiej.
Ale wracam do mego przewodnika
jadąc z Sieniawy na płd- wsch w stronę Jarosławia mija się bardzo malownicze
tereny, jak chociażby Leżachów z zachowaną drewnianą cerkiewką a i wielką
nowobogocką rezydencją własciciela fabryki krzeseł :),
Tereny o tragicznej historii niesamowicie krwawych braterskich walk, o historii
walk o każdą wieś pomiedzy polską partyzantką, Upa i miejscowych Ukraińców.
Teren całkowicie zniszczonej kultury ludowej Ukraińców dliny dolnego sanu, Z
tego co wiem kompletnie nie opisanej w żrodłach etnograficznych.
Ale może o tym jeszcze kiedy napiszę.
Bo przed nami Jarosław i piękne panorama miasta z ogromną cerkwią /a idąc z
rynku ulicą sobieskjego widać Ją przeopięknie zamykającą perspektywę tej ulicy -
nie mówiąc już o niesamowitej konstrukcji ulicznej pompy - gdzieś z koća Xix
wieku tuż obok bramy cerkiewnej/, Xvii wieczne opactwo w starych murach
obronnych z basztami i bramami srodze obronnymi/coś jak Paczkow na Dln ślasku/,
wyniosłe wieże kościołow i ratusza. A w mieśćie - same perły - bo i cudowny
Rynek, z ratuszem,kosciołem farnym /z pięknym dziedzinćem ozdobinym galierią
rzeż świetych / coś jak u św. Piotra i Pawła w krakowie na grodzkiej/, starą
studnią z kołowrotem , podziemiami udostepnianymi do zwiedzania no i opisywane
kiedyś przeze mnie cerkiew ale i kościół Dominikanów obwarowany murami
obronnymi, kaplicą ze żródłem /pono cudownym/ i Pietą wyrzeżbiną z lipowego
kloca.A i też muzeum miejskie w starej kamienicy kupców włoskich /Orsettich/. A
zapomnialbym o bóznocy żydowskiej - na planie 25 m na 25 m - jednej z większych
w tej częsci Polski - dziś chyba Biblioteka miejska, pozostałosciach obronnych
murów miejskich .
A potem Radku głowną drogą trzeba by ruszyc prosto na Przemyśl mięzynarodową
trasą .
Będę wdzięczny Ci za opis preferowanych przez Ciebie tras podlaskich. Własnie
ukompletowałem z Wyborczej całkim zgrabny atlas samochodowy - będzie mi pomocny
w śledzeniu Twoich propozycji.

Pozdrawiam Serdecznie jeszcze raz dziękując za posty :)))

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Wydajność studni


Błąd w metodzie
Po pierwsze różdżkarz nie wykrywa wody a miejsca styku odmiennych struktur.
Woda będzie więc wykrywana w terenie bezwodnym jako zmiana struktury.
W miejscach gdzie warstwa wodonośna jest równomiernie rozłożona moze nie być
żadnych wskazań dla różdżkarza bo nie ma warunku odmienności struktury
Można wykrywać przejścia podziemne, kanały czym szerszy tym łatwiej i to do
głębokości ponad 30 m, niektóre instalacje o małych przekrojach lecz nie w
każdym gruncie
Wszelkie sprawdziany z rurą pod podłogą są bez sensu.


To rzeczywiscie jakies nowe teorie; zmiana struktury. Zapewne sypniesz
przykladami jak z rekawa. Ale ciekaw bylbym na jakiej podstawie rozdzkarz
wykrywa wode migrujaca w utworach czwartorzedowych polozonych na fliszu
podkarpackim lub wrecz na pokladach ilu o miazszosci kiluset metrow,
przechodzacego glebiej w utwory kredowe. Wydaje mi sie ze woda plynie tam
niejako w nieckach i dolinach utworzonych przez te
nieprzepuszczalne "struktury". Czyli nie ma zadnych zmian struktury, dziala
tylko normalna hudraulika czyli, ze woda zawsze plynie w dol. No ale mozna
ludziom wmawiac rozne teorie, szczegolnie teraz gdy poziom nauki w szkolach
drastycznie spadl na pysk.
Powiadasz, ze prawdopodobinstwo trafienia wynosi 50 procent... Wiec napisz
wprost, ze na dwoje babka wrozy. W rejonach gdzie woda w podlozu jest nie
potrzeba rozdzkarza a tam gdzie rzeczywiscie plynie ona podziemnymi, niejako
uprzywilejowanymi strugami, rozdzkarzowi moze sie udac raz na sto i wowczas
fakt ten przekazuje sie z pokolenia na pokolenie a nawet pisze ksiazki.
Identycznie jak z cudownymi uzdrawiaczami i innymi cudami.


| A elektrooporami, sejsmika i innymi metodami mnie nie strasz gdyz akurat
| tym
| sie rowniez zajmowalem i cos nie cos na ten temat wiem.

Jeśłi się zajmowałeś to wiesz, że 50% trafności tych ekspertyz wg ciebie
naukowych  to dobry wynik


 To bardzo zly wynik i kazdy nawet po podstawowce Ci to powie.
Po prostu znowu na dwoje babka wrozy, z czego wniosek, ze metody
elektrooporowe do poszukiwan wody sie nie nadaja.


| W okolicach Garwolina, nie mowiac o Warszawie raczej baardzo trudno jest
| znalesc miejsce, w ktorym wody gruntowej nie ma.
Mówimy o wodzie podskórnej czy do studni - bo się chyba zgubiłeś i nawet nie
zorientowałeś o czym i z kim dyskutujesz. W okolicach Garwolina trafiają się
miejsca suche do 120 -200 m gdy tuż obok sa samowypływy z odwiertów


 Byc moze, nie znam dokladnie geologii tych terenow ale z tego co piszesz
wynika potrzeba budowy czy eksploatacji studni obslugujacych kilka czy
kilkadziesiat domow, tak jak zrobniono to w mojej rodzinnej wsi. Polecam.
Zamiast wydawac ciezko zarobione pieniadze na poszukiwania, wiercenia,
hydrofory itp. taniej jest polozyc rury PCV i za niewielka oplata wykorzystac
te "samowyplywy". Co prawda fachowcy twierdza, ze sa to wody artezyjskie lub
subartezyjskie, ale nie Ci bedzie.
Z moich prac badawczych wynika, ze duza role w powstawaniu cisnien
hydrostatycznych w wodach gruntowych odgrywaja tzw. potencjaly samoistne lub
inaczej, napiecia elektryczne pojawiajace sie na styku dwu rodzajow gruntow w
obecnosci wody. Ale to sprawa dosc zlozona by w kilku zdaniach ja tu
przedkladac.

| Pogadaj z wykonawczami metra
| to dowiesz sie co to jest kurzawka, zdechly piasek i po co trzeba zamrazac
| grunt aby wykopac w nim wieksza dziure.

Nie musze z nimi rozmawiac tak się złożyło że to studniarze korzystają z
książek które napisałem a opisałem tam i porównałem wszystkie znane metody
poszukiwania wody, metody ratowania studni które tracą wydajność, dobór
rodzaju studni do warstwy i najczęściej stosowane w Polsce podnośniki wody,
Od roku 1981 nikt więcej odemnie w Polsce nie napisał na temat studni, metod
poszukiwania wody,  rodzajów studni, sposobów ich wykonywania - także  w
kurzawce - ot tak jakoś się złożyło.
SJS


Lol nie wiedzialem, nie mialem wrecz zielonego pojecia, ze ze zaszczycil mnie
swa konstruktywna oczywiscie niewatpliwie krytyka, autor ksiazek! Naleza Ci
sie slowa pochwaly i wielkiego uznania. Malo jest ludzi zajmujacych sie tymi
problemami. Moglbys zapodac tytul najlepszej, jak bede latem w Polsce to sobie
ja zaraz kupie bo tez mam problem ze studnia.
Jesli mozesz mi doradzic to napisz czy woda w mojej baaardzo starej studni na
glebokosci 6-7 metrow to jest woda studzienna czy zaskorna a moze nawet
podskorna gdyz wystepuje w utworach lessowych i jej poziom waha sie w
zaleznosci od poru roku i tego, czy rok jest suchy czy deszczowy. Problem
polega na tym, ze pochodzi ona glownie z opadow atmosferycznych: ona, ta
deszczowka w ten pyl kwarcowy wnika, nim laminarnie doplywa do mojej studni a
potem dalej sobie plynie do niewielkiej rzeczulki.
Ponadto ciekaw jestem, czy do lokalizacji warstw i rejonow wodonosnych ktos
stosowal metody elektryczne wykorzystujace duza wartosc stalej dielektrycznej
epsilon wody?
Pomimo tego nie przekonales mnie do rozdzkarstwa i nadal jestem zwolennikiem
metod opartych na normalnych analizach terenu w oparciu o lokalizacje
istniejacych studni i odwiertow, czyli opracowywania map hydrogeologicznych.
Tu w Usa, gdzie chwilowo jeszcze siedze, takie mapki sa dostepne w
kazdym "magistracie". Natomiast istnieje tu inny, powazniejszy problem; woda w
wiekszosci studni glebinowych nie nadaje sie do picia z powodu zelazo, mangan
czasem zwiazki ropopochodne i metale ciezkie. Ale to juz historia z innej
bajki.
 PZDR.

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: [pr] Tym razem pojedziemy trójka
http://www.glos.com/index.php?&art=40-11&enc=win&dz=gp

Najkrótszy żelazny szlak miasta

Na linii numer 3 kursują jakby mogło być inaczej trzy tramwaje. Wszystkie z
demobilu. Dzisiaj w naszej ,,Jeździe z nagrodami'' zapraszamy do
przejażdżki ,,trójką''. To nie potrwa długo.

Fot. - ZVIAD GLONTI

  BARTOSZ TRZEBIATOWSKI

Motorniczowie zasiadający za sterami tramwaju numer 3 należą do
rekordzistów. Fakt, że kursują najkrótszym żelaznym szlakiem Poznania,
sprawia, że wykonują rekordową liczbę okrążeń.

Ruszamy z Wilczaka. W niepozornym budynku przy pętli dyżuruje dyspozytor
MPK. Akurat ta końcówka należy do najspokojniejszych i najnudniejszych w
Poznaniu. Wiele się nie dzieje. Chyba że zdarzy się dzień pod znakiem
spóźnień, awarii, wykolejeń lub skarg pasażerów.

,,Trójka'' do skrzyżowania z ulicą Murawa ma całe torowisko wyłącznie dla
siebie. Tą trasą nie jeździ żaden inny tramwaj, a linia cieszy się
umiarkowanym powodzeniem.

W związku z małym obciążeniem były nawet zakusy, żeby zlikwidować tory do
Wilczaka mówi Jan Firlik, wiceprezes MPK od komunikacji tramwajowej.

Ostatecznie zwyciężyła opcja, żeby pozostawić tę linię dla uczniów Zespołu
Szkół Łączności, mieszkańców starej części Winograd i osiedla Pod Lipami
oraz fanów rugby. Właśnie ,,trójką'' najłatwiej dotrzeć na stadion
rugbistów Posnanii. Poza tym istnieją plany, żeby przedłużyć linię
tramwajową w kierunku osiedla Batorego (od ulicy Połabskiej), a wówczas
trasa na Wilczak stanowiłaby idealną rezerwę.

Nasza ,,holenderska'' bimba niemiłosiernie skrzypi i kolebie się na
przeznaczonym do remontu torowisku. Nic dziwnego, średni wiek
amsterdamskich wozów to 45 lat! I nadal jeżdżą bez zarzutu. Docieramy pod
gmach ,,łącznościowców''. Z prawej strony warto zobaczyć, jak kiedyś
wyglądały wszystkie przystanki MPK. Zamiast wiat, przed deszczem można się
było schronić jedynie pod eternitowym daszkiem opartym na dwóch słupkach.
Przed zacinającym wiatrem chroniła tylko własna kurtka.

Na skrzyżowaniu z ulicą Murawa, spoglądamy w prawo. Widok na pudełkowate
wieżowce na osiedlu Wichrowe Wzgórze. Wjeżdżając w historyczną, najstarszą
część Winograd, warto wiedzieć, że ta sypialnia powstała na terenie dawnej
wsi Winiary, włączonej w granice Poznania w 1925 roku. W okresie
międzywojennym wyrosły domy jednorodzinne w rejonie ulicy Winogrady, a w
latach 50. ubiegłego wieku powstały akademiki i nieduże osiedle
mieszkaniowe. Era betonu rozpoczęła się w 1969 roku. Wówczas mieszkańcy
wprowadzili się do pierwszego bloku na osiedlu Wielkiego Października.
Nazwa sławiąca bolszewicką rewolucję została wyrzucona do lamusa po polskim
przełomie roku 1989. Dzisiaj to osiedle Pod Lipami. Budowę ostatniego z
pięciu winogradzkich osiedli Zwycięstwa zakończono w 1985 roku.

A że Winogrady są nieco starsze, niż ogromne blokowisko, możemy dowiedzieć
się nie zaglądając do książek. Jadąc tramwajem wystarczy rzucić okiem na
dom przy ulicy Winogrady 20. Tabliczka pokazuje rok 1937.

Wysiadając przy ulicy Żniwnej musimy bardzo uważać. W tym miejscu od lat
dochodzi do wielu potrąceń pasażerów (niektóre kończyły się tragicznie),
gdyż dojście do przystanku przedziela ruchliwa ulica Winogrady. W tym roku
będzie gotowy projekt przebudowy ulicy, którego priorytetem będzie
bezpieczeństwo.

Mijając pękaty gmach hotelu Vivaldi, docieramy do skrzyżowania z ulicą
księcia Mieszka I. Po lewej stronie widać perspektywę ulicy Armii Poznań z
równo przystrzyżonymi drzewami. Warto też spojrzeć na charakterystyczną
okrągłą budowlę na rogu. To stara studnia przy Cytadeli.

Jesteśmy już na ulicy Pułaskiego. Torowisko, którym pędzi nasz skrzypiący
,,holender'' ukończono dokładnie 31 października 1957 roku. Powstało
wówczas tramwajowe połączenie od alei Wielkopolskiej na Winogrady. Do ulicy
Pszennej trasa była dwutorowa, a dalej, do końcówki przy ulicy Pasieka
pojazdy poruszały się tylko jednym torem. Od 1 listopada 1957 roku
mieszkańcy Winograd mogli korzystać z tramwajów linii 15 i 16. 8 stycznia
1964 roku przedłużono obie linie od ulicy Kmiecej, do nowej pętli przy
skrzyżowaniu z ulicą Wilczak. Trasa ,,trójki'' często się zmieniała.
Jeszcze w 1991 roku tramwaj 3 łączył Junikowo z Dębcem. A na obecnej trasie
,,trójka'' jeździ od 2000 roku.

,,Trójka'' była tradycyjnym tramwajem kursującym na Dębiec, korzystali z
niej głównie robotnicy z zakładów HCP mówi J. Firlik. O skróceniu, a
później o zmianie trasy przesądziła mniejsza liczba pasażerów z HCP.

Po prawej stronie mijamy aleję Wielkopolską i za moment widzimy jedno z
najmniej lubianych miejsc przez poznańskich kierowców. To słynne Biuro
Strefy Parkowania, do którego codziennie maszeruje wielu zmotoryzowanych
dyskutować dlaczego dostali 50 złotych kary. Przecież wrzucili bilon do
parkomatu...

Bimba wjeżdża pod wiadukty (kolejowy i Poznańskiego Szybkiego Tramwaju) i
już jesteśmy na ulicy Roosevelta, wzdłuż której podziwiamy piękne secesyjne
kamienice. Z obsmarowanego bazgrołami mostu Teatralnego rozciąga się
malowniczy widok na śródmieście z dominującą kopułą Collegium Maius UAM i
strzelistą wieżą kościoła Zbawiciela. Stojąc na przystanku przy ulicy
Fredry spójrzmy na odnowione ściany Zamku. Na szlachetnym tynku o kremowej
barwie gdzieniegdzie czają się płaskorzeźby z prężącym się smokiem.

Ulica Gwarna. Jesteśmy w sercu śródmieścia. Nad arkadami widać zepsute i
już od dawna nieczynne neony, a my zakręcamy na ulicę Święty Marcin.
Wracając na Wilczak warto jeszcze rzucić okiem z mostu Uniwersyteckiego w
kierunku MTP. Choć to nie świat Tolkiena, widzimy... dwie wieże

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Ornitologiczny Pruszków
W przypadku ale od razu na początku przyjmijmy że tylko w przypadku gdyby nie
zasypywali tych " zbiorników retencyjnych" na gąsinie i pozwolili by zasiedlać
tam się różnym gatunkom ptaków to była by i szansa na to że całkim przypadkowo
za niedługo zasiedliłyby się u nas i kormorany.Nie wiem czy byłoby tak fajnie
jak sobie przypomnę te hordy wron wędrujące na wysypisko śmieci z przystankiem w
parku sokoła (nie potrzebny tam żaden "sztuczny kogut" niech skończą
rekultywację) to odechciewa mi się widoku spalonych drzew jakie widziałem w
Kątach Rybackich Tam robią wrażenie ale tylko tam.Za to Orły hmmmmm Sarny,
zające,sowy i wieczorem oświetlone kombajny w polu. Ehhhhh gdyby tylko nie ta
dętka kumpla i te wcześniejsze wyprawy rowerowe do Błonia i z powrotem...No
ale dziś nie spotkaliśmy Orląt za to warto było i tak bo znalazłem starą studnię
która prwadopodobnie zaopatrywała wojaków okopowych w wodę i kolosalnie wielki
odciąg do jakiegoś wielkiego słupa. Mam chyba już wystarczające dowody na to iż
w okolicy pruszkowa są miejsca gdzie się trzeba udawać w razie pogorszenia
sytuacji z Białorusią ->Okopy!...ależ odbiegam od tematu :) Wyprawka słowem
udana ale bardziej udana by była gdybym nie zapomniał zapalniczki tak oto
przeszliśmy spory kwadrat pól z pięknymi widokami
postmoderngieseskoindustrialnymi w 4 godzinki a zrobiliśmy 10 km bez
papierosów,na piechotę i nie spotkaliśmy orła za to pana w samochodzie jadącego
przez rżysko (on też nie miał zapałek),póżniej spotkaliśmy koziołka sarny wraz z
szanowną maużonką na skraju pola,póżniej wszystko zepsuła akcja dętka!Była
zapasowa i pąpka też była ale nie było czym odkręcić koła! snake oczywiście
klucze do kół zostawił w domu z myślą - co będę drzwigał? Przeciez dziś już
przejechałem 33 kilosy to pojedziemy tylko na chwilę.Napijemy się (colusi)
zapalimy po papierosku i wracamy.Nie drzwigam!. Ale zachwilę pomyślał snake: -a
jak się komuś cos stanie? E! dętkę zostawię (miałem przygodę z bratem pod
Dulagiem)Ktoś napewno będzie miał pompkę! to zostawiam jeszcze łatki i łyżki do
zdejmowania opony oraz klej do łatek.Biorę lornetkę i pomimo iż nogi napażają
mnie jak stopięćdziesiąt ruszam w trasę a jedzie nas trzech! i tak to oto
uznająć lornetkę za najwazniejszą wydedukowałem że zapomnę zapalniczki wcale o
niej nie myśląc. Nagle!: - Czy ja wziołęm swój kombajniasty scyzoryk? macam po
boku paska -Jest! Ruszamy. Jak się okazało z ogniem daliśmy sobie radę po
przedarciu się przez krzaki sięgające do brody, spowrotem. Od pana w samochodzie
na środku pól do cywilizowanego przybytku jakim jest leszowa droga a tuż przy
niej ostoja ogniowa-Cmentarz! Po długich konwersacjach na temat zabobonów że od
cmetarnej świeczki papierosów się nie przypala doszliśmy do wniosku ze
przypalając drzazgę a od drzazgi papierosa i schylając głowe przy grobie
nieznanej nam osoby nie zbeszcześcimy niczyjego spokoju ani nikogo z nas piorun
pechowy nie czaśnie!.Jak uradziliśmy tak zrobiliśmy.Zaraz po tym zrodził się
pomysł by przejechać centralnie przez środek pól paląc papierosy na zmianę(
ostatni niedopałek zgasł za jakieś 10 minut).Nie paliliśmy nic przez cała drogę
ale mało tego.Tuż po eksplozji żalu za ostatnią kroplą źródła ognia naszym oczom
ukazuje się wspomniana para sarenek i w oddali (tak dalekiej że nawet moja
lorneta nie dała takiego zbliżenia),usłyszeliśmy piekny pisk,śpiew,płacz? Orła!
Niestety nie uzyskaliśmy dostatecznego zbliżenia by usatysfakcjonowało to
kolegów ale za to dalsze losy potoczyły się w takim tepie że dziękowali mi
kumple za odrobinę przygody.Podziwiali. Nie mogąc sie nasycić widokiem, co raz
to nerwowo wyrywając sobie lornetkę na wzajem: A to elektrownię w zachodzie
słońca a to kombajny pracujące w polu z nocnym oświetleniem.Jedziemy sobie na
luziku (po mimo braku ognia-kudłaty jara dwie ramy dziennie) aż tu
nagle!:-Jeba..a mać!-Klnie Dymszon- mam gumę!Środek pól.Istny dramat! -Mam dętkę
-wali snake!
-Mam pompkę -dodaje Dymszon
-A macie czym odkręcić koło?- Pyta kudłaty
-Mam! tego nie zapomniałem!-błyska snake-Mam swój kombajniasty scyzoryk z
kombinerkami!
I tak to teraz z jednego scyzoryka mam dwa a śrób nie udało się odkręcić i
natępne 6 km (chyba?.Zapomniałem sprawdzić licznik), dymaliśmy na
piechotkę.Przed blokiem spotkaliśmy pana w samych slipach narombanego tak że
nawet nie wiedział gdzie jest ulica na którą zmierza. Ba! w pierwszym momecie
nawet nie wiedział jak ta ulica się nazywa!Do nas nagle zaczoł mieć pretensję że
my nie wiemy do kąd on idzie.Nie wiedział nawet jak się nazywa ale po mimo tego
że był w sanych slipach i skarpetkach na jego ręku nawet wisiał
zegarek!.Podyskutował z nami 5 min albo i dłużej... Doszedł w koncu do wniosku
że jednak przez Powstańców w kierunku Helenowa do Komorowskiej nie dojdzie!.Nie
pytaliśmy skąd idzie bo capiło od niego jak ze zwałki pruszkowskiej.Wskazyliśmy
mu drogę na wschód i ruszył po następnych pięciu minutach namowy.Długo się
zastanawiałem jak mógłbym mu pomódz ale jednak wyszło na to że: - Gość mógłby
poszukać sobie innego hobby niż chlanie do rozpuchu.Po za tym kolska ponoc teraz
taka droga...E! nikt mu " cykora lidlaka" nie zakosi.I tak to pragnę was
serdecznie przeprosić za takie zawalenie postu tematami na nietemat i podziwiam
tych którzy to przeczytają i zgłoszą się do mnie na skrzynkę pocztową.Warunek
jest jeden: Karzdy kto chce wziąc udział w takiej wyprawie musi mieć rower,
zapasową dętkę (z łatkami za długo się schodzi i łyżki trzeba
drzwigać),KOMBINERKI nie scyzoryk z kombinerkami i lornetkę bądź aparat
fotograficzny.Bez żadnych badziewnych kombinezonów,kasków i innych tych
duperszwancy z tv szopów.Rękawiczki zalecane,coś do picia,tolerancję,
zamiłowanie do przyrody i kupę chęci oraz sprawność myślenia zespołowego.Ower
Przeczytaj więcej odpowiedzi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aircar.opx.pl



  • Strona 2 z 2 • Znaleziono 113 rezultatów • 1, 2