Czytasz wypowiedzi znalezione dla zapytania: staroostwo Powiatowe





Temat: Alarm bombowy


Witam!

Chyba jeszcze nie było:
http://www.wm.pl/index.php?ct=home&id=656139

Policjanci ewakuowali 300 pasażerów z pociągu Intercity

Przez trzy godziny policyjni pirotechnicy szukali na dworcu Iława-Miasto
bomby w
pociągu Intercity relacji Gdynia - Przemyśl. Z wagonów ewakuowano ok. 300
pasażerów. Alarm na szczęście był fałszywy.

O bombie podłożonej w pociągu Intercity jadącym z Gdyni do Przemyśla policję
w
Nowym Dworze Gdańskim poinformował anonimowy informator. Dyżurny policji
natychmiast powiadomił o tym komendy w Iławie i Olsztynie. Policja
zdecydowała
się zatrzymać pociąg.

Panika na peronach
- Uznaliśmy, że najlepszym na to miejscem będzie niezamieszkana stacja
Iława-Miasto - mówi Bożena Przyborowska z zespołu prasowego Komendy
Wojewódzkiej
Policji w Olsztynie. - Do akcji pierwsi ruszyli policjanci z Iławy.
Zabezpieczyli teren i rozpoczęli ewakuację około 300 pasażerów.
Na miejscu pojawił się także Ryszard Zabłotny, starosta powiatu iławskiego.
Załatwił trzy autobusy miejskie, które szybko zabrały przerażonych pasażerów
na
główny dworzec. Tutaj czekał na nich inny pociąg relacji Kołobrzeg -
Warszawa.

To był szok
Pasażerowie byli zaskoczeni i spanikowani.
- Na początku nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Potem kazano nam zabrać
wszystkie
rzeczy wraz z bagażem i opuścić pociąg. Jak się dowiedzieliśmy, że w wagonach
może być bomba, sparaliżowało nas - mówi Tomasz Koleda z Gdyni. - Niektórzy z
nas przez tę sytuację nie dojadą na święta. Wiem, że jeden z pasażerów miał
lecieć samolotem i chyba się spóźni.
W tym czasie z Olsztyna i Elbląga jechali policyjni pirotechnicy.
- Ich zadaniem było przeszukanie dziewięciu wagonów pociągu - mówi Bożena
Przyborowska. - Wykorzystano do tego również psa tropiącego.
W pewnym momencie pies wskazał jedno z siedzeń. Okazało się jednak, że
wcześniej
siedział na nim uzbrojony sokista.
Policjanci przez trzy godziny skrupulatnie przetrząsali cały pociąg. Bomby
jednak nie znaleźli.

Jeszcze trzy inne
Jak udało nam się dowiedzieć, anonimowy informator - prawdopodobnie ten sam -
powiadomił o podłożonych bombach jeszcze w trzech pociągach Intercity w
innych
częściach Polski. Dzwonił z telefonu komórkowego. Wszystkie składy zostały
zatrzymane i sprawdzone. Alarmy były fałszywe. Ale takich informacji -
policjanci przypominają tu zamachy w Madrycie - bagatelizować nie wolno.

--
Pozdrawiam!

Henio
Olsztyn <====Trójmiasto

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


Jeszcze trzy inne
Jak udało nam się dowiedzieć, anonimowy informator - prawdopodobnie ten sam -
powiadomił o podłożonych bombach jeszcze w trzech pociągach Intercity w innych
częściach Polski. Dzwonił z telefonu komórkowego. Wszystkie składy zostały
zatrzymane i sprawdzone. Alarmy były fałszywe. Ale takich informacji -
policjanci przypominają tu zamachy w Madrycie - bagatelizować nie wolno.

BZDURA ,,chyba''

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Nysa i Brzeg chcą do Dolnośląskiego
http://miasta.gazeta.pl/opole/1,35086,3162046.html

Opolszczyzna może stracić zachodnie powiaty? Nysa nie chce już być w
województwie opolskim? W poniedziałek tamtejsi radni stwierdzili, że miasto
jest ewidentnie dyskryminowane przez władze regionu, więc nie można tego
wykluczyć

Chociaż przewodniczący rady miejskiej w Nysie Zbigniew Szlempo zapewnia, że
sprawa odłączenia się powiatu od Opolszczyzny nie była przewidziana w
dyskusji i wypłynęła na sesji przypadkowo, to on sam wcale nie uważa tego
pomysłu za zły.

- Preferowanie przez władze województwa jednej tylko części regionu jest
ewidentne - mówi. - Może Wrocław bardziej by nas docenił, bo Opole wciąż
stawia Nysę na drugim planie. Ot, choćby ostatnio znów decyzja, że od Rady
Sportu nasi siatkarze nie dostaną ani grosza. Szlempo nie przewiduje
jednak, by kiedykolwiek sprawa odłączenia się Nysy od Opolszczyzny stanęła
oficjalnie na sesji.

Zdaniem radnego Janusza Sanockiego, lidera Ligi Nyskiej, nie można
wykluczyć, że na przyszłej sesji taki wniosek stanie. I on go na pewno
poprze. - Jakie mamy korzyści z przynależności do Opolszczyzny? - pyta. I
odpowiada: - Urząd marszałkowski poprosił nas, byśmy dobrowolnie
zrezygnowali z części pieniędzy przyznanych z funduszy na rozwój
regionalny. Czarę goryczy przelało, że Rada Sportu nie dała ani złotówki
siatkarzom w Nysie - dodaje Sanocki.

Zbysław Wróbel, wiceburmistrz Nysy, jest przekonany o dyskryminacji swojego
miasta i pomysł separacji od Opolszczyzny nie wydaje mu się absurdalny. - W
ostatnich latach odebrano nam urząd celny, urząd statystyczny, ograniczono
działalność sanepidu - wylicza. - Wyraźnie preferuje się połowę regionu,
może więc trzeba go podzielić wzdłuż Odry na prawo- i lewobrzeżny i gminy
takie jak Grodków, Nysa, Głuchołazy, Brzeg powinny się zjednoczyć i walczyć
o swoje? Nie chcemy być wciąż marginalizowani.

Wróbel dodał, że burmistrz Nysy Marian Smutkiewicz, który wysłuchał
niezobowiązującej na razie dyskusji radnych, zgodził się z ich opinią, że
Nysa jest dyskryminowana.

Starosta powiatu nyskiego Zbigniew Majka o dyskusji nyskich rajców
dowiedział się z radia. - Zapewne są i plusy, i minusy, gdy chodzi o nasze
miejsce w województwie. Trzeba pamiętać, że sama Nysa dostała kilkanaście
milionów euro na wodociągi i forty. Sprawę oddzielenia się od województwa
trzeba by było gruntownie przemyśleć, na pewno bez pośpiechu.

W Brzegu jest komitet

Nysa nie jest sama w swych narzekaniach. W Brzegu pod koniec ub. roku kilku
radnych powiatowych domagało się odłączenia od Opolszczyzny. Inicjator
Janusz Jakubów, prawicowy radny powiatowy, wnioskował o rozpisanie
referendum, czy mieszkańcy chcą przyłączyć się do Dolnego Śląska. -
Wystarczy popatrzeć, co się dzieje w Oławie, jak się rozwija, by wiedzieć,
że tam będzie nam lepiej - argumentował.

Teraz powołał w tym celu Komitet Społeczny Inicjatywa Dolnośląska, w którym
są samorządowcy różnych gmin i brzeskiego powiatu. - Na pewno będziemy
kontaktować się z Nysą i namawiać do współpracy - zapowiada.

dla gazety

Grzegorz Kubat, marszałek województwa: - Nysa jest przecież na siódmym
miejscu (na jedenaście), jeśli chodzi o przyznawanie pieniędzy na różne
projekty. Tylko że teraz zrobiło się już tak: dacie na chodnik - zostajemy,
nie dacie - odchodzimy. To straszenie odejściem stało się wyświechtanym
argumentem. A to niepoważne stawianie sprawy. Jak chcemy się rozwijać, mieć
inwestorów, to musimy współpracować i myśleć czasem trochę szerzej niż
własna piaskownica.

Pytam też, kogo straszą? Komu, odchodząc, na złość zrobią? Niech zapytają w
Wałbrzychu, czy tak świetnie jest im pod Wrocławiem. Zwyczajnie rozpoczęła
się już kampania wyborcza do samorządu i co niektórzy chcą się pokazać.

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: [W-M] Ścieżka rowerowa zamiast torów
Witam

Szykuje się kolejny zamach na nieczynną linię - tym razem Iława - Tama
Brodzka. O rozbiórce mówi się od jakiegoś czasu, mówiło się też o
reaktywacji - a teraz...:

http://ww3.wm.pl/wmpl.php?main=17&c=145,3,17904,,4581

<Cytat
Na nasypie nieczynnej linii kolejowej z Iławy do Tamy Brodzkiej mogłaby
powstać atrakcyjna ścieżka rowerowa. Pomysł taki jest "strzałem w
dziesiątkę" - uważa Adam Kopiczyński, animator turystyki rowerowej z
Nowego Miasta.

Licząca prawie 41 kilometrów linia kolejowa łącząca Iławę, Nowe Miasto
oraz Tamę Brodzką koło Brodnicy, została uznana za nierentowną i na
początku kwietnia 2000 roku zawieszona. Potem wielokrotnie podejmowano
inicjatywy reanimacji ruchu. W celach promocyjnych trasą przejechał
nawet szynobus. Jednak wszelkie starania czynione przez samorządy gminne
oraz powiat nowomiejski skończyły się na wspólnym zdjęciu mieszkańców na
tle szynobusu.

Linia wykreślona
Nieużywane torowisko z biegiem lat zarosło okazałymi brzozami i sosnami,
a część śrub mocujących szyny oraz inne stalowe elementy skradziono i
zapewne trafiły one do skupów złomu.

Stanisław Czajka, starosta powiatu nowomiejskiego wyjaśnia, że w
ubiegłym roku linia kolejowa Iława-Nowe Miasto Lubawskie-Tama Brodzka
została wykreślona z rejestrów ministerstwa transportu. Alternatywą dla
zlikwidowanej linii jest utworzenie nań ścieżki rowerowej, tym bardziej,
że odcinek ten łączy atrakcyjne turystycznie tereny pojezierzy
iławskiego i brodnickiego. Dawna trasa pociągów biegła malowniczą doliną
Drwęcy, co jest również niemałym atutem podnoszącym atrakcyjność pomysłu.

- Na zorganizowanych spotkaniach rozmawiałem o pomyśle wybudowania
ścieżki rowerowej z przedstawicielami gmin nowomiejskich oraz
gospodarzami powiatów iławskiego i brodnickiego. Wszyscy są zdania, że
pomocne w tym projekcie mogą być pieniądze pozyskane z programów
unijnych - mówi starosta Czajka.

Wyborny pomysł
Z entuzjazmem pierwsze przymiarki zmierzające do powstania traktu
rowerowego przyjęli członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi
Nowomiejskiej, które skupia grupę aktywnych cyklistów.

Zdaniem Adama Kopiczyńskiego z sekcji rowerowej TMZN pomysł
wykorzystania nasypu pod ścieżkę dla rowerów jest wręcz wyborny.

- Grunty pod torami są utwardzone, więc nie trzeba ogromnych nakładów,
aby zbudować nawierzchnię dla rowerów. Nie wolno utracić unikalnej,
historycznej szansy na sensowne i atrakcyjne zagospodarowanie tego
terenu po torowiskach na naszej Ziemi Lubawskiej - uważa Adam Kopiczyński.

Wprowadzenie projektu w życie to sporo pracy na najbliższe lata.

- Po zdemontowaniu torowiska przez kolej, poszczególne samorządy powinny
przejąć nasypy. Od tego należy rozpocząć wspólne działania - dodaje
Stanisław Czajka.

</Cytat

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Iława-Tama Brodzka . KONIEC??!!
Na nasypie nieczynnej linii kolejowej z Iławy do Tamy Brodzkiej mogłaby powstać
atrakcyjna ścieżka rowerowa. Pomysł taki jest "strzałem w dziesiątkę" - uważa
Adam Kopiczyński, animator turystyki rowerowej z Nowego Miasta.

Licząca prawie 41 kilometrów linia kolejowa łącząca Iławę, Nowe Miasto oraz Tamę
Brodzką koło Brodnicy, została uznana za nierentowną i na początku kwietnia 2000
roku zawieszona. Potem wielokrotnie podejmowano inicjatywy reanimacji ruchu. W
celach promocyjnych trasą przejechał nawet szynobus. Jednak wszelkie starania
czynione przez samorządy gminne oraz powiat nowomiejski skończyły się na
wspólnym zdjęciu mieszkańców na tle szynobusu.

Linia wykreślona
Nieużywane torowisko z biegiem lat zarosło okazałymi brzozami i sosnami, a część
śrub mocujących szyny oraz inne stalowe elementy skradziono i zapewne trafiły
one do skupów złomu.

Stanisław Czajka, starosta powiatu nowomiejskiego wyjaśnia, że w ubiegłym roku
linia kolejowa Iława-Nowe Miasto Lubawskie-Tama Brodzka została wykreślona z
rejestrów ministerstwa transportu. Alternatywą dla zlikwidowanej linii jest
utworzenie nań ścieżki rowerowej, tym bardziej, że odcinek ten łączy atrakcyjne
turystycznie tereny pojezierzy iławskiego i brodnickiego. Dawna trasa pociągów
biegła malowniczą doliną Drwęcy, co jest również niemałym atutem podnoszącym
atrakcyjność pomysłu.

- Na zorganizowanych spotkaniach rozmawiałem o pomyśle wybudowania ścieżki
rowerowej z przedstawicielami gmin nowomiejskich oraz gospodarzami powiatów
iławskiego i brodnickiego. Wszyscy są zdania, że pomocne w tym projekcie mogą
być pieniądze pozyskane z programów unijnych - mówi starosta Czajka.

Wyborny pomysł
Z entuzjazmem pierwsze przymiarki zmierzające do powstania traktu rowerowego
przyjęli członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Nowomiejskiej, które skupia
grupę aktywnych cyklistów.

Zdaniem Adama Kopiczyńskiego z sekcji rowerowej TMZN pomysł wykorzystania nasypu
pod ścieżkę dla rowerów jest wręcz wyborny.

- Grunty pod torami są utwardzone, więc nie trzeba ogromnych nakładów, aby
zbudować nawierzchnię dla rowerów. Nie wolno utracić unikalnej, historycznej
szansy na sensowne i atrakcyjne zagospodarowanie tego terenu po torowiskach na
naszej Ziemi Lubawskiej - uważa Adam Kopiczyński.

Wprowadzenie projektu w życie to sporo pracy na najbliższe lata.

- Po zdemontowaniu torowiska przez kolej, poszczególne samorządy powinny przejąć
nasypy. Od tego należy rozpocząć wspólne działania - dodaje Stanisław Czajka.

Stanisław R. Ulatowski

Przecież to największy bezsens !! To samo zrobili z Jabłonowo Pomorskie-Prabuty
ścieżki rowerowej nie widać , tylko dziury po podkładach i nasypy rozjeżdzone
przez rolników.  
Linia jest w dobrym stanie , miejscami brak śrób , ale szyny leżą , semafory nie
połamane, pędnie nie rozkradzione wszystko jest.  
Pozatym jest planowana modernizacja E65 więc objazd na odcinku Działdowo-Iława
tą linią byłby jak znalazł.

Jakie jest wasze zdanie??

Pozdrawiam wszystkich

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Iława-Tama Brodzka . KONIEC??!!
Błażej <blazko1WYTNI@op.plnapisał(a):


Na nasypie nieczynnej linii kolejowej z Iławy do Tamy Brodzkiej mogłaby powstać
atrakcyjna ścieżka rowerowa. Pomysł taki jest "strzałem w dziesiątkę" - uważa
Adam Kopiczyński, animator turystyki rowerowej z Nowego Miasta.

Licząca prawie 41 kilometrów linia kolejowa łącząca Iławę, Nowe Miasto oraz Tam
ę
Brodzką koło Brodnicy, została uznana za nierentowną i na początku kwietnia 200
0
roku zawieszona. Potem wielokrotnie podejmowano inicjatywy reanimacji ruchu. W
celach promocyjnych trasą przejechał nawet szynobus. Jednak wszelkie starania
czynione przez samorządy gminne oraz powiat nowomiejski skończyły się na
wspólnym zdjęciu mieszkańców na tle szynobusu.

Linia wykreślona
Nieużywane torowisko z biegiem lat zarosło okazałymi brzozami i sosnami, a częś
ć
śrub mocujących szyny oraz inne stalowe elementy skradziono i zapewne trafiły
one do skupów złomu.

Stanisław Czajka, starosta powiatu nowomiejskiego wyjaśnia, że w ubiegłym roku
linia kolejowa Iława-Nowe Miasto Lubawskie-Tama Brodzka została wykreślona z
rejestrów ministerstwa transportu. Alternatywą dla zlikwidowanej linii jest
utworzenie nań ścieżki rowerowej, tym bardziej, że odcinek ten łączy atrakcyjne
turystycznie tereny pojezierzy iławskiego i brodnickiego. Dawna trasa pociągów
biegła malowniczą doliną Drwęcy, co jest również niemałym atutem podnoszącym
atrakcyjność pomysłu.

- Na zorganizowanych spotkaniach rozmawiałem o pomyśle wybudowania ścieżki
rowerowej z przedstawicielami gmin nowomiejskich oraz gospodarzami powiatów
iławskiego i brodnickiego. Wszyscy są zdania, że pomocne w tym projekcie mogą
być pieniądze pozyskane z programów unijnych - mówi starosta Czajka.

Wyborny pomysł
Z entuzjazmem pierwsze przymiarki zmierzające do powstania traktu rowerowego
przyjęli członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Nowomiejskiej, które skupia
grupę aktywnych cyklistów.

Zdaniem Adama Kopiczyńskiego z sekcji rowerowej TMZN pomysł wykorzystania nasyp
u
pod ścieżkę dla rowerów jest wręcz wyborny.

- Grunty pod torami są utwardzone, więc nie trzeba ogromnych nakładów, aby
zbudować nawierzchnię dla rowerów. Nie wolno utracić unikalnej, historycznej
szansy na sensowne i atrakcyjne zagospodarowanie tego terenu po torowiskach na
naszej Ziemi Lubawskiej - uważa Adam Kopiczyński.

Wprowadzenie projektu w życie to sporo pracy na najbliższe lata.

- Po zdemontowaniu torowiska przez kolej, poszczególne samorządy powinny przeją
ć
nasypy. Od tego należy rozpocząć wspólne działania - dodaje Stanisław Czajka.

Stanisław R. Ulatowski

Przecież to największy bezsens !! To samo zrobili z Jabłonowo Pomorskie-Prabuty
ścieżki rowerowej nie widać , tylko dziury po podkładach i nasypy rozjeżdzone
przez rolników.  
Linia jest w dobrym stanie , miejscami brak śrób , ale szyny leżą , semafory ni
e
połamane, pędnie nie rozkradzione wszystko jest.  
Pozatym jest planowana modernizacja E65 więc objazd na odcinku Działdowo-Iława
tą linią byłby jak znalazł.

Jakie jest wasze zdanie??

Pozdrawiam wszystkich


Podzielam zdanie i zyczylbym sobie rewitalizacji tej linii ale w Polsce
samorzady kochaja rowerzystow (przynajmniej w deklaracjach slownych) i ciagle
 powielane sa pomysly na takie zagospodarowanie majatku PKP. W innych krajach
sciezki rowerowe buduje sie wzdluz szosy, oddalone ca 10 m od jej krawedzi.
Ciekawe czy ktos z samorzadowcow wyliczyl ile kosztuje wybudowanie i
pozniejsze utrzymanie sciezki rowerowej na nasypie kolejowym ?    

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: PR Bydgoszcz uparcie reklamuje PKS i busy

Fikander napisał(a):


Trudno, żeby _w zaistniałej sytuacji_ dyrektor proponował mieszkańcom
Sierpca łażenie na piechotę. Niektórym to już żółć oczy zalewa na sam widok
nazwy PKP PR.


Trudno, ale w tej chwili to nie interes dyrektora, a taką wypowiedź
uznałbym za normalną, gdyby wygłosił ją np. marszałek
województwa lub starosta powiatu. W interesie PKP jako firmy jest
jeżdżenie na tej trasie oczywiście przy pokryciu deficytu. Dla tego
też dyrektor tej firmy powinien również w mediach prezentować
postawę pro-kolejową. Dla mnie normalną byłaby wypowiedź, która
zawierałaby stwierdzenia:
- pociągi przestają kursować ze względu na brak dofinansowania
przez UM (tutaj nastąpiłaby na pewno riposta ze strony UM czemu tak
się dzieje, może dotkliwa dla jego firmy, ale cóż)
- PKP PR bardzo chce dalej prowadzić przewozy na tej linii, ponieważ
liczba potencjalnych pasażerów i rola jaką odgrywa ta linia w życiu
mieszkańców daje podstawy aby twierdzić, iż dotowanie tych
przewozów jest słuszne.
- powinien zostać przedłożony UM i upubliczniony projekt rozkładu,
który w znacznym stopniu polepszyłby ofertę na tej linii. Gdyby UM
odrzucił tą ofertę stałoby się jasne dla opinii publicznej kto
jest ten "zły", a kto "dobry".
UWAGA, ja nie jestem pro-PKP PR, wręcz przeciwnie, tylko napisałem
jak powinien się zachować dyrektor-menadżer dbający o interesy
swojej firmy.

Poza tym coś mi nie pasuje w samej kwocie dotacji. Województwo
wielkopolskie, prawie dwa razy większe od kujawsko-pomorskiego będzie
jeździć z o wiele lepszą ofertą na liniach (chociażby sama
aglomeracja poznańska w takcie 0,5-1h.) za 63 mln. zł, a kuj-pom
płaci 50 mln. zł. i zamyka się linie? Mało tego, lecą jeszcze 3
pociągi, a kilku innym okraja się terminy oraz relacje!

Historia dotacji AD 2007:
Zacznijmy od początku. Przychodzi nowy marszałek, bez wielkich
negocjacji wykłada 50 mln. zł na dotacje dla PKP PR. Dyrektor Cichosz
jest wielce zadowolony, 6 grudnia mówi: "- Doszliśmy do porozumienia
z marszałkiem Piotrem Całbeckim. Dzięki temu w nowym rozkładzie
jazdy, który wchodzi w życie 10 grudnia, nie_odwołujemy praktycznie
żadnych pociągów. Przewidujemy, że umowa zostania podpisana w
styczniu. W tym czasie będziemy jeszcze pracować nad ofertą - dodaje
dyrektor." Widać przyzwyczajony do wielkich walk z Urzędem
Marszałkowskim pan Cichosz nie może spać po nocach, "pracuje nad
ofertą". Wypracował ofertę taką, że w styczniu pojawia się
informacja, że lecą Toruń - Sierpc i Działdowo - Brodnica, na
koniec dowiadujemy się jeszcze, że ograniczenie kursowania dotknie
także pociągi wewnątrz województwa.
Przecież to są jakieś jaja. Jak popatrzeć na tą historię, to
dochodzi się do wniosku, że dyrektor Cichorz widząc, że nowy
marszałek bez zająknięcia daje 50 mln. zł. (przy ubiegłorocznych
40, gdzie za te pieniądze mógł jeździć i Sierpc i Działdowo),
przyzwyczajony do wielkich negocjacji z byłym marszałkiem
(Achramowiczem, który był kolejarzem i widział w co te ciężkie
pieniądze pakuje) wpadł w jakąś konsternację, czym on będzie się
zajmował, w czasie gdy powinien jak nakazuje tradycja walczyć z
marszałkiem o dodatkowe pieniądze. Przy "pracowaniu nad ofertą",
być może w Nowy Rok, pan dyrektor powziął postanowienie noworoczne,
że wyciśnie jeszcze troche kasy od hojnego marszałka. Niestety,
pieniędzy chyba nie dostał, ale co tam, zamknie się Sierpc i
Działdowo to i tak kasy się zaoszczędzi, w Warszawie będzie czym
się pochwalić. Jednak dyrektorowi los pasażerów leży na sercu, no
to proponuje na łamach prasy przejście do PKSów lub samochodów
prywatnych.
Sorry, ale tak to dla mnie wygląda, kiedyś miałem inne zdanie nt.
K-PZPR, jednak ostatnie wydarzenia chyba pozbawiły mnie złudzeń.

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: praca dla młodszgo ratownika??


| W ubiegłym roku wyszkolony przeze mnie młodszy ratownik WOPR, bez
| doswiadczenia (choćby dzięki pracy w drużynie), został zatrudniony na
kolonii
| w pewnym ośrodku jako ratownik.

nie wierze... podaj prosze adres placowki


Ja w to wierze i powiem jeszcze więcej, nie jest to jedyny przypadek o
ktorym slyszalem. Pracujac od 10 lat na Wybrzezy Rewalskim,  spotykam sie z
takimi rzeczami bardzo czesto! IMHO, wine za to wszystko ponosza nie tylko
ratownicy (ktorzy bardzo czesto nie zdajac sobie sprawy z konsekwencji
prawnych zatrudniaja sie dla paru groszy i dla mozliwosci przebywania na
swiezym powietrzu np. nad morzem) ale rowniesz organizatorzy a dokladnie
kierownicy koloni, obozow i osrodkow organizujacych wypoczynek, ktorzy w 90%
nie znaja norm zatrudnienia i jakichkolwiek przepisow regulujacych ten
temat. Czasami zdarza sie rowniez, co znam z doswiadczenia, ze wlasciciele
osrodkow zatrudniaja mlodszych ratownikow z oszczednosci! Moge tutaj podac
konkretny przyklad bezmyslnosci,  (uprzedzam ze niektorzy z Was moga się
"nogami przezegnac" jak to uslysza. Otoz jest sobie duzy osrodek
wypoczynkowy, polozony nad samym morzem. Osrodek ten przyjmuje co sezon 4
turnusy kolonijne z Polski (po ok 200osob/ turnus) i 4 turnusy obozowe z
Niemiec ( po ok. 100 osob na turnus) dodatkowo przebywa na nim ok 300
wczasowiczowalbo i wiecej. Na terenie tego osrodka sa 2 baseny, z ktorych
moga korzystac zarowno kolonie jak i wczasowicze.Kolonie moga rowniez
korzystac z kapieli morskich. I teraz najlepsze, na tym osrodku
zatrudnionych jest 3 ratownikow!! W zeszlym sezonie bylo to 2 ratownikow
mlodszych oraz jeden wodny, natomiast w tym sezonie bylo to 3 mlodszych
ratownikow. Nalezy tu dodac ze kolonie przyjezdzaja bez ratownikow. To jest
skandal!! Tym bardziej ze wlasciciel obiektu nie jest osoba biedna i
doskonale wie jakie sa normy zatrudnienia. Ale poniewaz ma "weza w kieszeni"
woli zalatwic ratownictwo minimalnym kosztem. Ratownicy Ci pracuja bez
zadnego sprzetu asekuracyjnego!! Nie mowiac juz o apteczkach itd. Praca ich
wyglada tak, ze jeden ratownik na jednym basenie drugi na drugim a trzeci na
plazy kapie kolonie. To wszystko dlatego ze wlasciciel kpi sobie z prawa bo
jest wice starosta powiatu. To jest skandal!


MLODSZY RATOWNIK NIE MA PRAWA PRACOWAC SAMODZIELNIE !! ON SAM POWINIEN TO
WIEDZIEC!!


Niestety bardzo czesto instruktorzy prowadza kursy kladac nacisk na rozne
rzeczy. jeden kladzie nacisk na technike inny na prawo i przepisy a jeszcze
inny na I pomoc. Bardzo czesto zdarza sie tez, ze instruktor jest na kursie
sporadycznie a praktycznie caly kurs prowadza asystenci - co jest bezprawne.
Pozatym nalezalo by tu wspomniec rowniez o tym, iz poziom wyszkolenia kadry
instruktorskiej niestety tez pozostawia wiele do czynienia. Nie chce tu
nikogo obrazic ale chcialbym podac pewien przyklad. Jak to mozliwe, aby
instruktorem zostala osoba, ktora nigdy nie pracowala na kapielisku morskim,
a jedynie spelnila smieszne wymogi przepracowujac kilkaset godzin na
koloniach nad morzem. Jak taka osoba moze pozniej szkolic ratownikow i
przygotowywac ich do zawodu?? Wedlug mnie powinno sie zmienic wymogi
dotyczace naboru, oraz zweryfikowac kadre instruktorska a szczegolnie tych
pseudo instruktorow dorobkiewiczow, ktorzy wkroczyli w szeregi WOPRU aby sie
czegos dorobic.( np zostaja Prezesami miejskich oddzialow a ich zony
skarbnikami i wiecej chyba nie musze tlumaczyc ) to jest poprostu smieszne,
ale jak wszystko w tym kraju niestety..

Pozdrawiam
Krzy$

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: [pr] Bitwa o tramwaj
za: http://bedzin.naszemiasto.pl/wydarzenia/583241.html

Bitwa o tramwaj

 O utrzymanie linii tramwajowej nr 25 walczyli wczoraj samorządowcy z
Będzina i Wojkowic. Ale przedstawiciele KZK GOP oraz Tramwajów
Śląskich najpierw przez półtorej godziny nie zabierali głosu, a
przyparci do muru, mówili krótko i tylko to, co wiedzieli już wszyscy.

- Ciśnienie mi po prostu skacze - mówił Marek Bugajski, będziński
radny, który od wtorku głoduje w ramach protestu przeciw likwidacji
linii tramwajowej nr 25.

W starostwie radny Marek Bugajski odczytał swój protest, w którym
uzasadniał swoją tak radykalną decyzję.

- Zarząd KZK GOP nie udostępnił nam konkretnych wyliczeń. Ponadto,
mimo deklaracji gminy Będzin, że jest gotowa dołożyć pieniądze,
Tramwaje Śląskie nie wykazały żadnego zainteresowania rozmowami, a
podobno są w takiej złej kondycji finansowej - mówił zdenerwowany
radny.

Zasugerował nawet, że Tramwaje chcą zlikwidować tę linie po prostu...
dla zasady.

Raz zlikwidowanej linii nie odzyskamy. Złomiarze już dzielą się
poszczególnymi odcinkami szyn - mówił radny.

Koniec swojego protestu uzależnił od zawieszenia przez KZK GOP
dotychczasowej decyzji. W przeciwnym razie od dziś miał ograniczyć
ilość przyjmowanych płynów, a w poniedziałek w ogóle z nich
zrezygnować.

Radnego po kolei popierali koledzy zarówno z rady będzińskiej i
wojkowickiej.

- Cały czas jesteśmy zaskakiwani decyzjami administracyjnymi - zwrócił
uwagę Antoni Marcinkiewicz.

Adam Lazar, wiceprzewodniczący powiatu zwrócił uwagę na to, że Skarb
Państwa nie zrobił nic, aby poprawić kondycję Tramwajów a cały problem
"zwala" na samorządy.

Obaj włodarze gmin, prezydent Baran i burmistrz Cembrzyński
przedstawili swoje stanowisko w sprawie, podkreślając, iż są przeciwni
likwidacji. Witold Gdesz, jako przedstawiciel mieszkańców Grodźca
oznajmił, że w ciągu czterech dni zebrano listę z podpisami
mieszkańców przeciwnych likwidacji linii. Podobne listy zebrano w
Wojkowicach.

Konkretne pytania w gronie padających głosów, sformułowała Bożena
Respondek, starosta powiatu.

- Czy KZK GOP jest w stanie zmienić swoją decyzję, choćby ze względu
na młodzież szkolną i dopuścić do użytkowania tramwaj jeszcze do końca
roku szkolnego? W tym czasie mógłby już jeździć proponowany autobus,
przeprowadzono by kompletną analizę ekonomiczną - wyliczała pani
starosta.

Zdziwienie wszystkich wzbudzał brak ochoty do wystąpienia
przedstawicieli KZK GOP i Tramwajów Śląskich. Obaj zabrali głosy
dopiero na wyraźne sugestie radnych.

Mieczysław Bladowski, przedstawiciel KZK GOP powiedział to, o czym
wiedziano już wcześniej, czyli przedstawił okoliczności podjęcia
takiej decyzji, nie odpowiedział na pytanie starosty.

Marek Kilijański, główny specjalista ds. ruchu Tramwajów Śląskich S.
A. także mówił krótko, decyzje tłumacząc m.in. tym, iż Tramwaje jako
spółka Skarbu Państwa są w bardzo trudnej kondycji finansowej, również
ze względu na koszty związane z utrzymaniem infrastruktury.

Na tym spotkaniu ważkich decyzji nie podjęto. Rozmowy, tym razem z
dyrektorem KZK GOP Ryszardem Urbańczykiem i to, czy dojdzie do
ewentualnego zawieszeniu dotychczasowej decyzji, przełożono na inny
termin.

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Volomin Dress Airport City
Port lotniczy Wołomin

Już w grudniu okaże się, gdzie powstanie nowe lotnisko dla Warszawy

Czy w przyszłości zamiast z Okęcia będziemy latać w świat z Wołomina?
Starostwo tego powiatu oficjalnie zgłosiło nowy projekt lokalizacji
międzynarodowego portu lotniczego. Jest już nawet projekt nowego portu
lotniczego. Od roku 2015 miałby obsługiwać ponad 30 mln pasażerów. Z płyty
lotniska koło Wołomina startowałoby i lądowało 400 tys. samolotów rocznie.
Byłoby ono zlokalizowany w pobliżu Wołomina i Radzymina. Tylko 30 km od
Warszawy!

Nie można sobie wyobrazić lepszej lokalizacji. Ta byłaby idealna dla
warszawiaków, którzy będą stanowić ponad 90 proc. pasażerów nowego lotniska.

Autorem koncepcji nowego portu jest inż. Marian Kurzyp, szef spółki
Polconsult projektującej porty lotnicze. Zdaniem Kurzypa, ta lokalizacja
wygrywa z innymi propozycjami. - To idea optymalna z kilku powodów. Po
pierwsze, bliskie położenie w stosunku do stolicy. Po drugie, niemal
doskonałe skomunikowanie z Warszawą, przez drogę niezłej jakości i wygodną
linię kolejową - wylicza inż. Kurzyp. - Okolica jest mało zurbanizowana, ale
stosunkowo dobrze uzbrojona infrastrukturalnie (dostęp do energii). Ziemia
należy głównie do samorządu powiatu wołomińskiego i skarbu państwa, co
ogranicza liczbę koniecznych do wykupu działek. Same plusy - przekonuje
projektant. Wczoraj starosta powiatu wołomińskiego Konrad Rytel dostarczył
projekt oraz niezbędną dokumentację zespołowi powołanemu przez ministra
infrastruktury Marka Pola, który ma wskazać, gdzie powstanie drugi centralny
port lotniczy.

Dlaczego Wołomin zdecydował się tak późno? - To przemyślana decyzja.
Mogliśmy dokumentację złożyć już wcześniej, czy jednak w wakacje ktoś
interesowałby się kolejną lokalizacją? - mówi starosta Rytel. - Cały czas
jest mowa o 6-8 lokalizacjach i ani jedna nie leży na wschód od Warszawy. To
błąd. Zdaniem prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, lokalizacja wołomińska
jest jedną z najbardziej trafionych propozycji. - Zależy nam, aby drugie
lotnisko powstało poza stolicą, ale w przystępnej odległości. Jeśli rząd
uzna, że to dobry wariant, nie widzimy przeszkód, by budować międzynarodowy
port lotniczy w okolicy Wołomina - mówi Kaczyński.
Władze powiatu wołomińskiego postanowiły swoim pomysłem zainteresować także
warszawskich posłów. Jeśli rząd zdecydowałby o budowie drugiego lotniska
koło Wołomina, co najmniej do 2070 roku mielibyśmy z głowy problem zatkanych
lotnisk w okolicach Warszawy. Kurzyp opiera się na szacunkowych prognozach
ruchu lotniczego. Oficjalna decyzja rządu w sprawie lokalizacji nowego portu
ma zapaść pod koniec grudnia.

Data: 2003-10-23

MARCIN HADAJ, JUSTYNA WĘCEK

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Jak tu uciec z Wołomina?
Jak tu uciec z Wołomina?
Dalej i gorzej Od tamtej pory mieszkańcy Marek załatwiają swoje sprawy w
Wołominie. - Mało, że do Wołomina mamy dwa razy dalej, to jeszcze dojazd jest o
wiele gorszy - mówi Grzegorz Fijałkowski, właściciel sklepu spożywczego w
Markach. - Na przyłączeniu do Wołomina tylko straciliśmy. - Trzy lata
doświadczeń wskazały, że nasze oczekiwania nie ziściły się. Na naszym terenie
inwestycje powiatowe są w stanie szczątkowym, komunikacja z Wołominem nie
poprawiła się i nadal jest fatalna - wylicza burmistrz Marek Janusz Werczyński.
Radni gminy razem z mieszkańcami powołali stowarzyszenie Marki w Powiecie
Warszawskim i za cel postawili sobie odłączenie Marek od powiatu wołomińskiego
i przyłączenie do warszawskiego. - Determinacja społeczności jest bardzo duża.
Rada miasta w 100 proc. popiera nasze dążenia do zmiany przynależności
powiatowej - wyjaśnia burmistrz Werczyński. - Czujemy się częścią stolicy.
Czujemy, że jesteśmy stolicy potrzebni. Jak chcą, niech odejdą! Starosta
powiatu wołomińskiego nie dziwi się dążeniom mieszkańców Marek. - Miasta, które
bezpośrednio przylegały do Warszawy, np. Marki, nie chciały być w naszym
powiecie. Nic dziwnego, mieszkają tuż przy rogatkach stolicy, a własne sprawy
muszą załatwiać w Wołominie - mówi starosta wołomiński Konrad Rytel. - Do
ewentualnej zmiany przynależności podchodzimy spokojnie i w niczym nie będziemy
przeszkadzać. Także starosta powiatu warszawskiego nie widzi przeszkód, by
powiat warszawski zmienił swoje granice i przyjął Marki. - Proces rozrostu
powiatu warszawskiego już się zaczął i jest nieunikniony - twierdzi starosta
warszawski Edmund Ambroziak. - Zresztą coraz więcej ludzi popiera ideę większej
i szerszej Warszawy. Mieszkańcy stolicy coraz chętniej ją opuszczają i
przeprowadzają się poza jej granice. Np. w 1994 r. w Śródmieściu mieszkało 156
tys. osób, teraz mieszka tu 138 tys. osób. A jednak warszawiacy - Jednak ci,
którzy mieszkają poza miastem nadal czują się warszawiakami. Tu pracują i tu
też chcą załatwiać swoje sprawy - mówi starosta Ambroziak. Mieszkańcy Marek
coraz bardziej się niecierpliwią. - Sulejówek i Wesoła będą w powiecie
warszawskim już od 1 stycznia 2002 roku. A kiedy przyjdzie na nas kolej? -
zastanawia się Grzegorz Nowacki. - I tak straciliśmy już trzy lata. Ile stracą
nasi bezrobotni, którzy nie mogą znaleźć pracy w Wołominie? Burmistrz
Werczyński uspokaja jednak niecierpliwych. - Procedura zmiany przynależności
powiatowej jest dość skomplikowana. Musimy działać bardzo spokojnie, by nie
popełnić błędu, który uniemożliwiałby nam przystąpienie do powiatu
warszawskiego - mówi burmistrz Werczyński. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Ile zarabiają politycy i urzędnicy w Polsce
Ile zarabiają politycy i urzędnicy w Polsce
Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski zarabia miesięcznie prawie 19 tysięcy
złotych. Na tę sumę składa się pensja zasadnicza (11 561 złotych), dodatek
funkcyjny (4955 złotych) i dodatek za wysługę lat (2312 złotych) Posłowie
oraz senatorowie otrzymują uposażenie i dietę. Do tego pierwszego mają prawo
tylko parlamentarzyści zawodowi. Uposażenie to ok. 9,5 tysiąca złotych, a
dieta 2381 złotych. Parlamentarzyści często „dorabiają” poza Sejmem np. na
prawach autorskich, prowadzeniu wykładów czy własnych przedsiębiorstwach. Np.
poseł SLD Jerzy Jaskiernia z tytułu zajęć dydaktycznych i publikacji
naukowych zarobił w 2004 roku ponad 63 tysiące złotych. Szef rządu otrzymuje
13,9 tysiąca złotych pensji zasadniczej razem z dodatkiem funkcyjnym.
Marszałkowie Sejmu i Senatu także dostają po 13,9 tysiąca złotych
miesięcznie. Wicepremierzy – tak jak Izabela Jaruga-Nowacka oraz
wicemarszałkowie Sejmu i Senatu – np. Tomasz Nałęcz czy Kazimierz Ujazdowski,
zarabiają 12,3 tysiąca złotych pensji podstawowej z dodatkiem funkcyjnym.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Mirosław Sekuła ma taką samą pensję
podstawową i dodatek funkcyjny jak wicepremier, czyli 12,3 tysiąca złotych.
Ministrowie dostają 12 tysięcy złotych. Składa się na to pensja podstawowa i
dodatek funkcyjny. Oprócz tego dostają oni w zależności od stażu pracy
dodatek za wysługę lat. Szef Kancelarii Prezydenta i rzecznik praw
obywatelskich także otrzymują po 12 tysięcy złotych. Szef Kancelarii Sejmu,
Senatu i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zarabiają miesięcznie 10,7 tysiąca
złotych (pensja zasadnicza plus dodatek funkcyjny). Prezes IPN,
przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, rzecznik praw dziecka,
wiceprezes NIK, prezes Polskiej Akademii Nauk i każdy wojewoda także
otrzymują po 10,7 tysiąca złotych. Zastępcy: szefa Kancelarii Prezydenta,
szefa Kancelarii Sejmu i Senatu, rzecznika praw obywatelskich i członkowie
KRRiT zarabiają 10,3 tysiąca złotych (z dodatkiem funkcyjnym). Zastępcy:
kierownika urzędu centralnego, głównego inspektora pracy, wicewojewodzi oraz
rzecznik ubezpieczonych dostają po 8,8 tysiąca złotych (z dodatkiem
funkcyjnym). Prezes Trybunału Konstytucyjnego Marek Safjan razem z dodatkiem
funkcyjny zarabia 12,9 tysiąca złotych. A jego zastępcy o 700 złotych mniej.
Prezes NBP Leszek Balcerowicz zarabia 13,9 tysiąca złotych (pensja zasadnicza
to 10,5 tysiąca złotych). Dodatkowo ma też inne źródła dochodów – z
warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej, gdzie jest profesorem, oraz tantiemy
za publikacje naukowe. Jego pierwszy zastępca dostaje 12,3 tysiąca złotych, a
wiceprezesi NBP 12 tysięcy złotych. Funkcje partyjne takie jak przewodniczący
czy sekretarz zwykle pełnione są społecznie. Choć politycy dostają do
dyspozycji samochód i ryczałt na telefon komórkowy. Samorządowcy sami
ustalają swoje zarobki. Dlatego różnią się one w rożnych częściach kraju.
Ogranicza ich jednak tak zwana ustawa kominowa. Osoby na kierowniczych
stanowiskach nie mogą zarabiać więcej niż 11 tysięcy złotych. Przepisy
zostały wprowadzone po tym, jak władze samorządowe zarabiały więcej niż
premier czy minister. Prezydent Warszawy Lech Kaczyński zarabia ok. 11
tysięcy złotych. Jego zastępcy dostają ok. tysiąca złotych mniej. Burmistrz
dzielnicy może liczyć na 9 tysięcy złotych pensji. Ponad dwa razy więcej niż
szeregowy urzędnik. Warszawski radny dostaje ok. dwóch tysięcy złotych diet.
W pozostałych częściach kraju te sumy są trochę niższe: Np. prezydent
Olsztyna otrzymuje – 10, 2 tysiąca złotych, prezydent Płocka – 8,4 tysiąca
złotych, wiceprezydent Płocka – 7,6 tysiąca złotych, starosta powiatu
strzelecko-drezdeneckiego – 7,6 tysiąca złotych, przewodniczący Rady Miasta w
Suwałkach – 1913 złotych, przewodniczący Rady Miasta w Bydgoszczy – 1,2
tysiąca złotych, starosta powiatu strzelecko -drezdeneckiego – 7,6 tysięca
złotych.

www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_a_ListNews1&news_cat_id=1030&news_id=65449

Poslactwo wysrubowalo sobie do maksimum place za nierobstwo i glupote -
lacznie z dietami prawie 12 tys. zl,a wiec wiecej wiecej niz np. Kaczor jako
prezydent Warszawy i tyle samo ile wynosi placa ministrow ! Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Giertych: potrzebne rozmowy o nowym premierze
Parcie na szmal Klanu Marcinkiewiczów..
Midas z Gorzowa - 1000 proc. zysku w ciągu roku!
Państwo zresztą też tego geniusza znają - to brat byłego premiera
Kazimierza Marcinkiewicza, Arkadiusz.
Kazimierz to był gość, yes! yes! yes! Był... a Arkadiusz ciągle
jest. Jest wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gorzowa Wielkopolskiego
i szefem tamtejszego PiS, czyli gorzowskim Kaczyńskim. No, wiedzą
Państwo - sprawiedliwa Polska, odnowa moralna, tanie państwo i tym
podobne pierdoły. Że Arkadiusz ma łeb nie tylko do polityki, ale i
do interesów. Kupił kino z działką, a potem to sprzedał i zarobił.
Właśnie te wspomniane 450 proc. Jednak nie tylko kino w mieście
kupił. Kupił także hektary na obrzeżach. I to był ten kosmiczny,
1000-proc. interes.

(…)Z Gorzowem graniczy Santocko. Kiedyś, kiedy nasza zachodnia
granica była „granicą pokoju“, był tam poligon. W 2002 r. Agencja
Mienia Wojskowego postanowiła przekazać ten teren gminie Kłodowa na
budowę mieszkań. Gmina zapłaciła za prawie 25 ha 50 tys. zł, bo taka
była wtedy polityka -żeby państwowa ziemia szła na potrzeby
społeczeństwa. Gmina natychmiast opyliła ponad połowę za 3,5 mln zł.
Złoty interes, nieprawdaż? Co z resztą? „Kawałek“ tej reszty, 5
hektarów, wpadł w oko naszemu znajomemu Arkadiuszowi, bratu premiera
tysiąclecia. Trochę to trwało, ale ostatecznie wójt Kłodowy, dziś
starosta powiatu gorzowskiego rządzonego przez koalicję prawicy z
ludowcami, opylił Marcinkiewiczowi tę działkę. Wcześniej za nieco
ponad milion złotych z pieniędzy gminych i unijnych środków
strukturalnych do nieruchomości doprowadzono kanalizację i
utwardzoną drogę. Za działkę wartą na rynku ok. 2 mln zł brat b.
premiera zapłacił 325 tys.. Wychodzi po 6,5 złotego za metr
kwadratowy. W połowie ub. roku, gdy transakcję finalizowano, metr
kosztował ok. 40 zł. Dziś kosztuje już ok. 60 złotych. A będzie
jeszcze drożej, bo, cholerka, trzeba trafu, że akurat radni gminni
dokonali zmian w planach porzestrzennego zagospodarowania i
uradzili, że w tym miejscu, gdzie są pana Arkadiusza hektary
powstanie osiedle domków jednorodzinnych i co tam takim domkom
potrzeba - mówiąc fachowo: odpowiednia infrastruktura. I bardzo
dobrze, bo Gorzów już się przecież dusi i ludzie uciekają za miasto.
Czy można się dziwić, że cena działek rośnie z miesiąca na miesiąc?
Jasne, że jak się komuś wiedzie - na przykład panu Arkadiuszowi - to
znajdą się natychmiast zawistnicy, którzy doniosą komu trzeba. Tak
było i teraz - o tym fantastycznym interesie doniesiono do
prokuratury. Wyjaśnienie zarzutów o przekręt powierzono
prokuratorowi Jarockiemu z Prokuratury Rejonowej w Gorzowie. Jego
koledzy w Warszawie, Łodzi czy Katowicach, przy podobnych
podejrzeniach wsadzają delikwentów na długie miesiące
do „wydobywczego aresztu“. Widać jednak „nowe“ do Gorzowa jeszcze
nie dotarło, w każdym razie prok. Jarocki sprawę umorzył. Pytany
przez nas na jakiej podstawie powiedział, że nie pamięta. Widocznie
nie dopatrzył się nieprawidłowości w zbyciu ziemi z 10-krotną stratą
dla majątku gminy.(…)Trybuna 07.08.07
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Jutro akt oskarżenia w sprawie "układu warszaws...
Pisowcy bronią swoich krętaczy..
1000 proc. zysku w ciągu roku! Midias z Gorzowa.
Państwo zresztą też tego geniusza znają - to brat byłego premiera
Kazimierza Marcinkiewicza, Arkadiusz.
Kazimierz to był gość, yes! yes! yes! Był... a Arkadiusz ciągle
jest. Jest wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gorzowa Wielkopolskiego
i szefem tamtejszego PiS, czyli gorzowskim Kaczyńskim. No, wiedzą
Państwo - sprawiedliwa Polska, odnowa moralna, tanie państwo i tym
podobne pierdoły. Że Arkadiusz ma łeb nie tylko do polityki, ale i
do interesów. Kupił kino z działką, a potem to sprzedał i zarobił.
Właśnie te wspomniane 450 proc. Jednak nie tylko kino w mieście
kupił. Kupił także hektary na obrzeżach. I to był ten kosmiczny,
1000-proc. interes.

(…)Z Gorzowem graniczy Santocko. Kiedyś, kiedy nasza zachodnia
granica była „granicą pokoju“, był tam poligon. W 2002 r. Agencja
Mienia Wojskowego postanowiła przekazać ten teren gminie Kłodowa na
budowę mieszkań. Gmina zapłaciła za prawie 25 ha 50 tys. zł, bo taka
była wtedy polityka -żeby państwowa ziemia szła na potrzeby
społeczeństwa. Gmina natychmiast opyliła ponad połowę za 3,5 mln zł.
Złoty interes, nieprawdaż? Co z resztą? „Kawałek“ tej reszty, 5
hektarów, wpadł w oko naszemu znajomemu Arkadiuszowi, bratu premiera
tysiąclecia. Trochę to trwało, ale ostatecznie wójt Kłodowy, dziś
starosta powiatu gorzowskiego rządzonego przez koalicję prawicy z
ludowcami, opylił Marcinkiewiczowi tę działkę. Wcześniej za nieco
ponad milion złotych z pieniędzy gminych i unijnych środków
strukturalnych do nieruchomości doprowadzono kanalizację i
utwardzoną drogę. Za działkę wartą na rynku ok. 2 mln zł brat b.
premiera zapłacił 325 tys.. Wychodzi po 6,5 złotego za metr
kwadratowy. W połowie ub. roku, gdy transakcję finalizowano, metr
kosztował ok. 40 zł. Dziś kosztuje już ok. 60 złotych. A będzie
jeszcze drożej, bo, cholerka, trzeba trafu, że akurat radni gminni
dokonali zmian w planach porzestrzennego zagospodarowania i
uradzili, że w tym miejscu, gdzie są pana Arkadiusza hektary
powstanie osiedle domków jednorodzinnych i co tam takim domkom
potrzeba - mówiąc fachowo: odpowiednia infrastruktura. I bardzo
dobrze, bo Gorzów już się przecież dusi i ludzie uciekają za miasto.
Czy można się dziwić, że cena działek rośnie z miesiąca na miesiąc?
Jasne, że jak się komuś wiedzie - na przykład panu Arkadiuszowi - to
znajdą się natychmiast zawistnicy, którzy doniosą komu trzeba. Tak
było i teraz - o tym fantastycznym interesie doniesiono do
prokuratury. Wyjaśnienie zarzutów o przekręt powierzono
prokuratorowi Jarockiemu z Prokuratury Rejonowej w Gorzowie. Jego
koledzy w Warszawie, Łodzi czy Katowicach, przy podobnych
podejrzeniach wsadzają delikwentów na długie miesiące
do „wydobywczego aresztu“. Widać jednak „nowe“ do Gorzowa jeszcze
nie dotarło, w każdym razie prok. Jarocki sprawę umorzył. Pytany
przez nas na jakiej podstawie powiedział, że nie pamięta. Widocznie
nie dopatrzył się nieprawidłowości w zbyciu ziemi z 10-krotną stratą
dla majątku gminy.(…)Trybuna, 07.08.07
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Jutro akt oskarżenia w sprawie "układu warszaws...
CBA milczy w sprawie Klanu Marcinkiewiczów
Midis w Gorzowa-Trybuna, 07.08.07
Państwo zresztą też tego geniusza znają - to brat byłego premiera
Kazimierza Marcinkiewicza, Arkadiusz.
Kazimierz to był gość, yes! yes! yes! Był... a Arkadiusz ciągle
jest. Jest wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gorzowa Wielkopolskiego
i szefem tamtejszego PiS, czyli gorzowskim Kaczyńskim. No, wiedzą
Państwo - sprawiedliwa Polska, odnowa moralna, tanie państwo i tym
podobne pierdoły. Że Arkadiusz ma łeb nie tylko do polityki, ale i
do interesów. Kupił kino z działką, a potem to sprzedał i zarobił.
Właśnie te wspomniane 450 proc. Jednak nie tylko kino w mieście
kupił. Kupił także hektary na obrzeżach. I to był ten kosmiczny,
1000-proc. interes.

(…)Z Gorzowem graniczy Santocko. Kiedyś, kiedy nasza zachodnia
granica była „granicą pokoju“, był tam poligon. W 2002 r. Agencja
Mienia Wojskowego postanowiła przekazać ten teren gminie Kłodowa na
budowę mieszkań. Gmina zapłaciła za prawie 25 ha 50 tys. zł, bo taka
była wtedy polityka -żeby państwowa ziemia szła na potrzeby
społeczeństwa. Gmina natychmiast opyliła ponad połowę za 3,5 mln zł.
Złoty interes, nieprawdaż? Co z resztą? „Kawałek“ tej reszty, 5
hektarów, wpadł w oko naszemu znajomemu Arkadiuszowi, bratu premiera
tysiąclecia. Trochę to trwało, ale ostatecznie wójt Kłodowy, dziś
starosta powiatu gorzowskiego rządzonego przez koalicję prawicy z
ludowcami, opylił Marcinkiewiczowi tę działkę. Wcześniej za nieco
ponad milion złotych z pieniędzy gminych i unijnych środków
strukturalnych do nieruchomości doprowadzono kanalizację i
utwardzoną drogę. Za działkę wartą na rynku ok. 2 mln zł brat b.
premiera zapłacił 325 tys.. Wychodzi po 6,5 złotego za metr
kwadratowy. W połowie ub. roku, gdy transakcję finalizowano, metr
kosztował ok. 40 zł. Dziś kosztuje już ok. 60 złotych. A będzie
jeszcze drożej, bo, cholerka, trzeba trafu, że akurat radni gminni
dokonali zmian w planach porzestrzennego zagospodarowania i
uradzili, że w tym miejscu, gdzie są pana Arkadiusza hektary
powstanie osiedle domków jednorodzinnych i co tam takim domkom
potrzeba - mówiąc fachowo: odpowiednia infrastruktura. I bardzo
dobrze, bo Gorzów już się przecież dusi i ludzie uciekają za miasto.
Czy można się dziwić, że cena działek rośnie z miesiąca na miesiąc?
Jasne, że jak się komuś wiedzie - na przykład panu Arkadiuszowi - to
znajdą się natychmiast zawistnicy, którzy doniosą komu trzeba. Tak
było i teraz - o tym fantastycznym interesie doniesiono do
prokuratury. Wyjaśnienie zarzutów o przekręt powierzono
prokuratorowi Jarockiemu z Prokuratury Rejonowej w Gorzowie. Jego
koledzy w Warszawie, Łodzi czy Katowicach, przy podobnych
podejrzeniach wsadzają delikwentów na długie miesiące
do „wydobywczego aresztu“. Widać jednak „nowe“ do Gorzowa jeszcze
nie dotarło, w każdym razie prok. Jarocki sprawę umorzył. Pytany
przez nas na jakiej podstawie powiedział, że nie pamięta. Widocznie
nie dopatrzył się nieprawidłowości w zbyciu ziemi z 10-krotną stratą
dla majątku gminy.(…)
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Jak centrum pomocy rodzinie wykańcza rodzinny d...
Rodzinny dom dziecka nie podoba się urzędnikom
Znam dość dobrze prezentowane przez dyrektorkę PCPR w Pruszkowie
stanowisko wobec tworzenia rodzinnych domów dziecka, zawodowych
rodzin zastępczych oraz jej stosunek do Rodziny Berlińskich.
Fundacja utworzona w czerwcu 2006 r. przez rodziców zastępczych od
stycznia 2007 roku prowadziła korespondencję z Zarządem, Radą i
Starostą Powiatu Pruszkowskiego w sprawach związanych z tworzeniem
zawodowych, rodzinnych form opieki nad dziećmi pozbawionymi opieki
rodzicielskiej. Z tej korespondencji łatwo można wyczytać opór
Powiatu w stosunku do zadań tworzenia rodzinnych, zawodowych form
opieki zastępczej. Determinacja Państwa Berlińskich doprowadziła w
końcu do ustanowienia Ich zawodową rodzią zastepczą a następnie do
powołania w Ich własnym domu rodzinnego domu dziecka. Ten fakt
bardzo musiał nie podobać się Dyrektorce PCPR - bo oto został
powołany Pan Berliński na stanowisko dyrektora rodzinnego domu
dziecka, które jest stanowiskiem równorzednym z jej stanowiskiem. Z
taką sytuacją, prawdopodobnie ze względów amicjonalnych, nie może
pogodzić się pani Anna Jaworska - dyrektorka PCPR. Z korespondencji
prowadzonej między Państwem Berlińskimi a PCPR wyraźnie daje się
zauważyć arogancja, przekraczanie swoich kompetencji, podejmowanie
działań bez podstawy prawnej, kierowanie się swoimi ambicjami,
wydawanie nakazów, kierowanie nieuzasadnionych żadań przez
dyrektorkę PCPR. Powoływanie się w pismach na dobro dzieci w moim
odczuciu jest poważnym nadużyciem. W rzeczywistości wyraźnie brakuje
tej pani prawdziwego zainteresowania dobrem dzieci. Nie zauważyłam
nigdzie chęci współpracy z Rodziną Berlińskich. Pani dyrektor jest
ponad to. Chcąc pokazać "kto tu rzadzi" nasyła bez podstaw prawnych
kilkuosobowe kontrole. Chęć odwetu (tylko za co?) jest ważniejsza
niż spokój i bezpieczeństwo dzieci. Nie mogę uwierzyć, że pani
dyrektor nie zdaje sobie sprawy z krzywdy jaką "funduje"
dzieciakom, które bardzo poranione przez los, z licznymi deficytami,
z poważnymi zaburzeniami miały w domu Berlińskich zapewnione
bezpieczeństwo, uwagę, zrozumienie i zaspokojenie potrzeb.
Wydaje się, że jej misją (chyba nawet życiową ) jest doprowadzenie
do zniszczenia wspaniałej Rodziny i nie jest ważne jaką cenę zapłacą
za to zarówno Dzieci jak i dorośli Opiekunowie. Dziwi mnie ogromnie,
że do tej pory pani Jaworska ciagle jeszcze zajmuje stanowisko
Dyrektora PCPR, że nikt z jej zwierzchników nie reaguje na jej
karygodne postępowanie.
Rodzinę Berlińskich znam już prawie 3 lata. Wielokrotnie bywałam u
Nich w domu, uczestniczyłam w szkoleniach prowadzonych przez Marię.
Berlińscy uczestniczyli wraz z dziecmi w spotkaniach integracyjnych
i okolicznościowych. Rodziny współpracujące z Mazowiecką Fundacją
Rodzin Zastępczych bardzo cenią tę Rodzinę, Jej kompetencje i wyniki
pracy z dziećmi. Rodzina ta stawiana jest za wzór.
Jeżeli pani Jaworska pozostanie na stanowisku po tym co uczyniła
Dzieciom i Rodzinie Berlińskich, będzie dla mnie jasne, że
deklaracje o kierowaniu się dobrem rodziny i dzieci oraz niesieniu
im pomocy między bajki można włożyć. I będzie to kolejny dowód na
to,że urzędnicy nie muszą przestrzegać prawa, mogą bezkarnie
dopuszczać się skandalicznego traktowania ludzi, którzy podejmują
się tak ogromnie trudnego i jak widać niebezpiecznego zajęcia jakim
jest pomoc dzieciom pozbawionym opieki rodzicielskiej.
Joanna Gruszczyńska Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Sawa Wola - problem z developerem
Witam, w załączeniu przesyłam rozwinięcie tematu nieprawidłowości
przy zakupie przez SAWA APARTMENST działki. Artykuł pochodzi z
dziejszej Rzeczpospolitej strona A27.


Oskarżeni za przekręt przy Łosiowych Błotach (Rzeczpospolita,
19.02.2008)

Urzędnicy złamali prawo podczas przekazania 20-hektarowej działki
przy rezerwacie Łosiowe Błota z Ministerstwa Obrony do Agencji
Mienia Wojskowego ustaliła Prokuratura Okręgowa. Śledztwo w sprawie
nieprawidłowości przy zbyciu działki wszczęto po publikacji w Rz.Akt
oskarżenia objął sześciu członków komisji, która zajmowała się
przekazaniem nieruchomości. Przed sądem staną trzy osoby ze
Stołecznego Zarządu Infrastruktury (działa w imieniu MON), jedna z
Wojskowej Agencji Koszar oraz dwie z Agencji Mienia Wojskowego.
Prokurator zarzuca im poświadczenie nieprawdy w protokole zdawczo-
odbiorczym. Grozi im do trzech lat więzienia.

Pod koniec 2002 r. podejrzani sporządzali m.in. wycenę powojskowego
majątku. Śledczy odkryli, że niektórzy, choć podpisali się pod
dokumentem, nie widzieli nawet terenu. W czasie opisywania działki
pominęli też fakt, że w jej skład wchodzi 7,6 ha lasu.

Nieruchomość na granicy Bemowa i Starych Babic, wciśnięta w rezerwat
przyrody Łosiowe Błota, do końca lat 90. należała do Skarbu Państwa.
Przez kilkadziesiąt lat znajdowała się tam tajna baza rakietowa. Do
dzisiaj zostało 20 bunkrów.

W 2002 r. minister obrony przekazał ją Agencji Mienia Wojskowego
(tego dotyczą zarzuty prokuratury). Wartość nieruchomości oszacowano
na ok. 8 mln zł.

W listopadzie 2004 r. ówczesny prezes AMW Jerzy Rasilewicz wniósł
teren aportem do spółki Ramwar. Ramwar tworzyli Otto Cymerman (był
wiceszefem AMW, a od niedawna jest szefem rady nadzorczej AMW) oraz
Stanisław Prykowski (z biura prawnego agencji). Wartość działki
biegły wyliczył na 852 tys. zł, a więc sumę niemal dziesięciokrotnie
mniejszą niż dwa lata wcześniej.

Trzy tygodnie po przejęciu terenu spółka sprzedała ją za 960 tys. zł
MARIANOWI i STANISŁAWOWI OKRĘGLICKIM. Ten pierwszy jest właścicielem
spółki SAWA APARTMENTS i chce przy Łosiowych Błotach wybudować
ekskluzywne centrum hotelarsko-gastronomiczne. Przeciwko tym planom
protestują mieszkańcy oraz samorządowcy. Uważają, że teren ten
powinien być zalesiony. Do dzisiaj deweloper nie otrzymał zgody na
budowę.Kilka dni temu wójt gminy Stare Babice wystąpił do ministra
środowiska o objęcie działki programem Natura 2000.

Prokuratura oraz CBA badają inny wątek sprawy. Po tekście w Rz
starosta powiatu Warszawa Zachód Jan Żychliński złożył zawiadomienie
o możliwości popełnienia przestępstwa. Jego zdaniem śledczy powinni
sprawdzić, czy Ramwar nie naruszył interesu Skarbu Państwa, gdy
sprzedawał nieruchomość, oraz czy nie został ustawiony przetarg.
Zdaniem przedstawicieli gminy Stare Babice najpierw podpisano akt
notarialny, a potem w prasie ukazało się ogłoszenie o przetargu.

Na razie w tym śledztwie zarzut nakłaniania świadka do składania
fałszywych zeznań postawiono Pawłowi J. z AMW.

Wójt wystąpił do ministra środowiska o objęcie tego terenu programem
Natura 2000. Chce chronić rzadkie ptaki.


Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Swarzędz- warto się tym zainteresować??
KOMISJA NADZORU FINANSOWEGO
Raport bieżący nr 25 / 2007
Data sporządzenia: 2007-02-14
Skrócona nazwa emitenta
SWARZĘDZ MEBLE SA
Temat
Zawarcie umowy dostawy i montażu przez spółkę zależną
Podstawa prawna
Art. 56 ust. 1 pkt 2 Ustawy o ofercie - informacje bieżące i okresowe

Treść raportu:
Zarząd Swarzędz Meble S.A., zgodnie z § 5 ust. 1 pkt 3 i § 8 Rozporządzenia
Ministra Finansów z dnia 19.10.2005 r. podaje do wiadomości, że w dniu
14.02.2007 r. otrzymał informację o podpisaniu z tym dniu umowy dostawy i
montażu przez spółkę Swarzędz Centrum Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (
spółka zależna ) z firmą Domaene Hagen Wolf z siedzibą w Bodenheim Przedmiotem
umowy są dostawy i montaż mebli oraz innych artykułów wyposażenia wnętrz, jakie
okażą się konieczne do wyposażenia hotelu International Airport Hotel w Cork w
Irlandii. Dostawy będą realizowane partiami. Pierwsza dostawa i montaż nastąpi
w terminie do 17.03.2007 r., pod warunkiem dostarczenia ostatecznej
dokumentacji i dokonania uzgodnień do 15.02.2007 r. oraz dostarczenia
materiałów do dnia 21.02.2007 r. Szacunkowa wartość dostaw realizowana w 2007
r. wyniesie około 280.000 EURO. Tytułem zadatku Zamawiający wpłaci w 10 %
szacunkowej wartości umowy w terminie 3 dni od jej podpisania, a w terminie 21
dni od podpisania umowy 20 % jako zaliczkę na poczet wykonania zamówienia. Po
zgloszeniu przez Wykonawcę gotowości do transportu określonej partii produktów,
Zamawiajcy zapłaci 50 % wartości dostaw przed załadunkiem, a pozostałą część
wterminie 14 dni od zakończenia montażu danej partii. Jako kryterium uznania
umowy za znaczącą przyjęto wartość kapitałów własnych emitenta.



KOMISJA NADZORU FINANSOWEGO
Raport bieżący nr 23 / 2007
Data sporządzenia: 2007-02-14
Skrócona nazwa emitenta
SWARZĘDZ MEBLE SA
Temat
Podpisanie listu intencyjnego
Podstawa prawna
Art. 56 ust. 1 pkt 1 Ustawy o ofercie - informacje poufne

Treść raportu:
Zarząd Swarzędz Meble S.A. podaje do wiadomości, iż w dniu 14.02.2007 r. Spółka
podpisała list intencyjny z Burmistrzem Miasta Kościana, Starostą Powiatu
Kościańskiego i Wójtem Gminy Kościan.
Strony listu intencyjnego postanowiły podjąć wspólne działania, których celem
jest :
- umożliwienie i stworzenie warunków dla funkcjonowania, kontynuowania i
rozwoju działalności produkcyjnej spółki Swarzędz Meble S.A. na terenie Gminy
Kościan oraz trwałego i efektywnego tworzenia nowych miejsc pracy dla
mieszkańców Kościana i okolicy poprzez pomoc w pozyskaniu przez Spółkę gruntów
o odpowiednim statusie prawnym,
- wykorzystanie tradycji zwłaszcza branży meblarskiej, intelektualnego i
gospodarczego kapitału Kościana i okolic oraz dobrze rozwiniętej sieci usług i
handlu do tworzenia innowacyjnych podstaw rozwoju spółki Swarzędz Meble S.A.
oraz kreowania społeczno - gospodarczego rozwoju lokalnego,
- efektywne wykorzystanie atrybutów inwestycyjnych regionu, zwłaszcza w
zakresie możliwości rozwoju Spółki w oparciu o kościańskie naturalne złoża gazu
ziemnego ( na terenie gminy znajduje się kopalnia gazu ziemnego ), co pozwoli
na ograniczenie kosztów eksploatacyjnych oraz wdrożenie nowoczesnych i
ekonomicznych technologii ogrzewania czy produkcji,
- właściwe, zgodne z perspektywicznymi potrzebami miasta i mieszkańców,
zagospodarowanie dotychczas zajmowanych przez Spółkę gruntów i obiektów na
terenie Kościana,
- przygotowanie odpowiednio wykwalifikowanej kadry, zgodnie z profilem
działalności Spółki oraz pomoc ze środków Funduszu Pracy w zakresie
zatrudniania pracowników o statusie osób bezrobotnych.
List intencyjny stanowi podstawę do podejmowania dalszych decyzji i działań
ukierunkowanych na realizację przyjętych w nim celów.

fiu fiu, jest superaśnie.



Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: powiat łosicki przyjazny dla biznesu
powiat łosicki przyjazny dla biznesu
za www.tygodnik.siedlce.pl

Starosta łosicki Ryszard Chomiuk faworyzuje interesy PKS-u w Łosicach, nie
mając ku temu żadnych podstaw, a społeczeństwo nawet nie wie, że mogłaby
powstać nowa linia komunikacyjna - twierdzi Jarosław S. z Mordów zajmujący
się przewozami osób już od paru lat.
- Do tej pory moje autobusy jeździły jedynie na trasie Siedlce-Mordy.
Postanowiłem rozszerzyć swoją działalność i uruchomić linię komunikacyjną
Mordy-Łosice-Siedlce. Niestety, starosta powiatu łosickiego wyraził negatywną
opinię - mówi Jarosław S.
Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Siedlcach, po zapoznaniu się z aktami
sprawy oraz zażaleniem Jarosława S., postanowiło uchylić decyzję Ryszarda
Chomiuka i przekazać sprawę do kolejnego rozpatrzenia. Według Kolegium,
starosta naruszył ogólne zasady postępowania administracyjnego, nie
przeprowadzając postępowania wyjaśniającego oraz analizy zebranych dowodów -
planowanego rozkładu jazdy. Kolegium stwierdziło, że wydając negatywną
opinię, starosta naruszył także zasadę swobody wykonywania działalności
gospodarczej. Być może właśnie wprowadzenie konkurencji w sferze usług
przewozowych byłoby korzystne dla mieszkańców tego terenu. Jednak, mimo
orzeczenia Kolegium, starosta Ryszard Chomiuk po raz kolejny nie zgodził się
na uruchomienie linii komunikacyjnej Mordy-Łosice-Siedlce.
Rozkład jazdy, do którego miał obiekcje starosta, został pozytywnie
zaopiniowany przez Delegaturę Urzędu Marszałkowskiego w Siedlcach. Poza tym
pan Jarosław S. uzyskał pozwolenie od Mazowieckiego Zarządu Dróg Wojewódzkich
z siedzibą w Węgrowie na korzystanie z przystanków PKS na trasie Mordy-Łosice-
Siedlce. Jednakby rozpocząć działalność, potrzebne jest, zgodnie z artykułem
ustawy o wykonywaniu przewozów, zezwolenie wydane przez starostę.
- Chciałbym znać prawdziwe przyczyny utrudniania mi wykonywania przewozów.
Argumenty, jakimi posługuje się starosta Ryszard Chomiuk, są bardzo
ogólnikowe. Proponowany przeze mnie rozkład jazdy nie koliduje z rozkładem
jazdy PKS. Zostało to sprawdzone i potwierdzone. Nie zgadzam się z opinią, że
zabierałbym potencjalnych klientów PKS. Zresztą każdy z nas chyba ma prawo
wyboru.
- Uważam, że nie ma potrzeby tworzenia dodatkowych linii komunikacyjnych. Jak
do tej pory nie wpłynęło do mnie żadne pismo od mieszkańców Łosic w tej
właśnie sprawie. Chciałbym jeszcze zauważyć, że ów przewoźnik wybrał tylko tę
trasę, która przyniosłaby mu zyski. Nie wziął pod uwagę mniej rentownych
linii komunikacyjnych - mówi starosta, Ryszard Chomiuk. - Proponując tańsze
bilety, nie pomyślał, że w razie upadku PKS, pracę straciliby jego
pracownicy, a co za tym idzie, straciliby zarobki. Dla mnie ważniejsze jest
to, że ludzie mają gdzie pracować, a nie fakt, że mieszkańcy zaoszczędziliby
3 złote na bilecie.

Przepisy o transporcie drogowym nie mówią, jakimi kryteriami i przesłankami
winien kierować się starosta podejmujący decyzję. Ustawodawca pozwala tu na
własną ocenę, jednak decyzja winna być przekonująco uzasadniona. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Szkolisz się - stracisz ubezpieczenie, czyli..
Szkolisz się - stracisz ubezpieczenie, czyli..
...polskich absurdów prawnych ciąg dalszy.

serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34317,3282386.html
Jesteś bez pracy i żeby znaleźć zajęcie, podnosisz na prywatnym szkoleniu
swoje kwalifikacje? Za karę Urząd Pracy może zabrać ci status bezrobotnego.
Takie jest prawo i wytyczne resortu pracy

Brygida Dynisiuk, drobna dziewczyna, absolwentka etnologii, stoi w wynajętym
mieszkaniu na warszawskiej Pradze i rozkłada ręce. Właśnie straciła status
bezrobotnego i prawo do ubezpieczenia. Poszła bowiem na szkolenie
organizowane za pieniądze Unii Europejskiej przez Warszawskie Centrum Kobiet
(WCK). Jej dwie koleżanki z grupy spotkał ten sam los.

- Jestem karana za to, że sama znalazłam sobie szkolenie i podnoszę
kwalifikacje. Za to nie mam dziś ubezpieczenia - mówi Brygida.

Prawa do zasiłku i tak nie miała, bo nigdy nie pracowała na umowę o pracę.
Ale to nie znaczy, że się obijała. Przed rokiem wystarała się o zajęcie -
wolontariat przy opiece nad dziećmi biednych imigrantów w Genui we Włoszech.
Po powrocie pracowała na zlecenia. Należy do trzech stowarzyszeń
wolontariuszy. Na kurs poszła, bo marzy o pracy w organizacjach pozarządowych.

Warszawskie Centrum Kobiet uczy bezrobotne absolwentki, jak pisać projekty
unijne, tworzyć strony internetowe itd. Szkolenie trwa trzy miesiące, ma
wyciągać z bezrobocia zwłaszcza absolwentów kierunków humanistycznych. Pracy
nie ma kilkadziesiąt procent z nich!

- Byłyśmy zaskoczone, że nasze trzy uczestniczki wykreślono z rejestru
bezrobotnych za udział w szkoleniu. Te decyzje nie mają sensu - mówi Anna
Damentko, dyrektor WCK.

W uzasadnieniu decyzji pozbawienia statusu bezrobotnej starosta powiatu
wołomińskiego, gdzie Brygida Dynisiuk była zarejestrowana, napisał: "z
posiadanych dokumentów wynika, że nie jest Pani zdolna lub gotowa do podjęcia
zatrudnienia w pełnym wymiarze czasu pracy".

- W urzędzie powiedziano mi, że kiedy jestem na kursie, nie mogę pracować.
Ale przecież gdybym znalazła pracę, to jasne, że zrezygnuję z kursu, który
mnie do pracy przygotowuje! - mówi Brygida.

Podobny problem ma przynajmniej kilkanaście tysięcy bezrobotnych w Polsce,
którzy chodzą na szkolenia finansowane z Europejskiego Funduszu Społecznego,
a prowadzone przez firmy i organizacje pozarządowe. Takich szkoleń jest w
całym kraju ponad 250, w każdym bierze udział od 20 osób do nawet 3 tys. osób.

Nic dziwnego, że z części szkoleń bezrobotni chcą uciec, a unijne pieniądze
leżą. Mimo że dzięki szkoleniom za pieniądze EFS od maja 2004 r. pracę
znalazła ponad połowa z 420 tys. Polaków, którzy brali w nich udział. W sumie
projekty z EFS opiewają na razie na blisko 3,5 mld zł.

- To paranoja. Ludzie, których szkolę, drżą, że urząd zabierze im status
bezrobotnego - mówi Andrzej Kania, szef firmy szkoleniowej Polbi z Warszawy.
Prowadzi kurs wart 600 tys. zł - "Powrót do księgowości" - przeznaczony dla
długotrwale bezrobotnych. - Niektórzy są bez pracy znacznie dłużej niż pięć
lat. Dla nich status bezrobotnego jest bardzo ważny - mówi Kania.

Dlaczego status bezrobotnego można odebrać?

Wyjaśnia to pismo departamentu rynku pracy Ministerstwa Pracy z 16 lutego
rozesłane do wszystkich Urzędów Pracy. Departament żąda, by pozbawiać praw
bezrobotnego tych, którzy szkolą się bez skierowania z Urzędu Pracy.
Powód: "Osoba taka nie jest zdolna do podjęcia pracy lub uzyskuje miesięcznie
przychód w wysokości przekraczającej połowę minimalnego wynagrodzenia za
pracę".

Dyr. Beata Czajka z tego departamentu twierdzi, że ten, kto szkoli się
prywatnie, nie jest gotów do podjęcia pracy. Dlaczego? Bo gros czasu zabiera
mu szkolenie.

Natomiast osoba, którą szkoli państwo, jest podjąć pracę gotowa. Jak to? Bo
tak stanowi ustawa o promocji zatrudnienia.

Ustawa precyzuje: osobą bezrobotną jest ten, kto jest zdolny i gotów do
podjęcia zatrudnienia. Tak więc ci, którzy się szkolą bez skierowania Urzędu
Pracy - jako niegotowi do podjęcia zatrudnienia - muszą stracić status
bezrobotnego.

Firmy szkoleniowe próbują sobie z tym radzić. Zabiegają, by skierowania na
szkolenia wystawiały Urzędy Pracy. Wtedy statusu się nie traci.

Większość Urzędów rozumie, że przepisy są absurdalne, więc wystawia
skierowania od ręki. Ale to zależy od dyrektora.

Brygida Dynisiuk zapewnia, że skończy kurs w Warszawskim Centrum Kobiet.
Jeśli zachoruje, będzie musiała zapłacić za lekarza. Nadal szuka pracy, jak
tylko może.
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Mniejszosc Niemiecka w Polsce
Opolscy Niemcy chcą wprowadzenia tablic informacyjnych w" swoim języku"

Postamt, czyli poczta

Przed referendum unijnym na budynku urzędu w Lasowicach Małych pojawiły się
tablice w języku niemieckim

Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców stara się, aby urzędy, szkoły i
instytucje na Opolszczyźnie zostały oznaczone tablicami w języku niemieckim.
Jeżeli działaczom się to uda, będzie to pierwszy przypadek w Polsce, kiedy
stosowane są dwujęzyczne nazwy instytucji publicznych.


- Działamy w granicach prawa wyznaczonego przez rozporządzenie ministra spraw
wewnętrznych i standardy Unii Europejskiej - uważa wiceprzewodniczący
TSKN "Niemiec"Bruno Kosak.

Pierwszy krok zrobiły władze gminy Lasowice Wielkie. Przed referendum unijnym
na budynku urzędu pojawiły się czerwone tablice z białymi napisami w języku
niemieckim. - W sąsiedztwie oficjalnych tablic informujących o siedzibie Urzędu
i Rady Gminy powiesiliśmy tłumaczenia nazw tych instytucji. Nikt nie robił
problemu - opowiada odpowiedzialny za promocję gminy"Niemiec" G?nter Jendrsczok
(jeszcze niedawno Jędruszczak,jak sadze). - Dopiero wojewoda zwrócił nam uwagę,
że powinny różnić się od urzędowych, więc w jednym z rogów daliśmy paseczki w
kolorach naszej gminy i poinformowaliśmy wojewodę. Teraz wszystko jest w
porządku.

Innego zdania jest dyrektor gabinetu wojewody opolskiego Przemysław
Nijakowski. - Rozporządzenie przewiduje zamieszczanie dodatkowych tablic w
języku mniejszości na terenach zamieszkanych przez jej zwarte skupiska. Mowa
jednak o tablicach informacyjnych, które powinny wyraźnie różnić się od
urzędowych wzorów. Sprawa Lasowic jest badana przez naszych prawników. Nie
wiem, czy dokonane przez gminę zmiany są wystarczające. Zachęcamy tych, którzy
chcą skorzystać z rozporządzenia, by kontaktowali się z nami w celu
skonsultowania projektów tablic. Pomoże to w uniknięciu naruszenia przepisów -
tłumaczy Nijakowski.

Do akcji w skali regionu przygotowują się organizacje żyjących na
Opolszczyźnie "Niemców". - Mamy już uzgodnione tłumaczenia nazw urzędów i
instytucji. Przygotowujemy jednolite wzory tablic z tłem w kolorze unijnym lub
niemieckich barw narodowych. Na początek myślimy głównie o urzędach, ale
dlaczego napisów nie zamieszczać chociażby na dworcach kolejowych, szkołach,
bibliotekach, urzędach pocztowych lub innych miejscach mających charakter
obiektów publicznych? - zastanawia się"Niemiec" Bruno Kosak, kierujący klubem
radnych "Mniejszość Niemiecka" w sejmiku województwa.

Pisma TSKN powinny trafić do wszystkich samorządów w regionie, gdyż -
zdaniem "Niemca" Kosaka - województwo należy potraktować jako całość, w którym
według różnych źródeł od 15 do 30 proc. ludności stanowią osoby narodowości
niemieckiej.

"Niemiec" Kosak jest w bledzie mowiac,ze 30% ludnosci wojewodztwa to Niemcy
wedlug ostatniego spisu Niemcow jest 107 tys czyli okolo 10% ludnosci
wojewodztwa,co i tak jest liczba zawyzona ,bo tak naprawde Niemcow tam nie ma
nawet 1%.

W wielu gminach regionu Niemcy są jednak w zdecydowanej mniejszości, a na razie
żaden przepis nie tłumaczy jasno, jak należy rozumieć pojęcie "zwarte
skupisko". - Wszystko będzie zależało od samorządu. Wiele spraw powinna
wyjaśnić ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych. W każdym razie my
obecnie nie rozważamy umieszczania niemieckiego napisu obok nazwy naszego
urzędu - informuje Przemysław Nijakowski, dyrektor gabinetu wojewody.

Ostrożnie na temat propozycji TSKN wypowiada się starosta powiatu
namysłowskiego Andrzej Spór. - Jeżeli otrzymamy oficjalny wniosek, poddamy go
pod dyskusję rady i to ona podejmie ostateczną decyzję. Prywatnie nie widzę
takiej potrzeby - mówi.

Jeżeli działaczom TSKN uda się wprowadzić dwujęzyczne nazwy, to będą
pionierami. Podobne pomysły pojawiały się co prawda w niektórych gminach na
Podlasiu - gdzie mieszka wiele osób pochodzenia białoruskiego - jednak do tej
pory podwójnego nazewnictwa tam nie wprowadzono.

Marek Szczepanik
www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_031113/kraj/kraj_a_15.html
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: zaproszenie na konferencję
zaproszenie na konferencję
Serdecznie zapraszamy Państwa do wzięcia udziału w

I OGÓLNOPOLSKIEJ KONFERENCJI

osób działających na rzecz ochrony dziedzictwa kultury żydowskiej

w Polsce

pro memoria Ireneusz Ślipek

15-16 września 2008



Swoją obecność zapowiedzieli:



-Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich

-Wojciech Rychlik Starosta Powiatu Zduńskowolskiego

-Jan Jagielski z Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie,

który zaprezentuje wykład "Żydowskie nasze cmentarze"



-Menachem Daum - reżyser i producent filmowy z Nowego Yorku, który będzie
filmował całą konferencję
-Albert Stankowski Muzeum Historii Żydów Polskich

-prof. Aleks Bartnik PJCRP



oraz

wiele osób z całej Polski, które starają się zachować pamięć o żydowskiej
społeczności Polski:



1. Józef Ślipek - Warta

2.Agnieszka Ilwicka - Dzierżoniów

3.Tamara Wlodarczyk - Kłodzko

4.Grzegorz Kamiński - Wielowieś, Toszek

5.Dariusz Walerjański - Zabrze

6.Marcin Dudek - Mogilno, Pakość, Barcin

7.Agnieszka Piśkiewicz - Szczekociny

8.Artur Cyruk - Narew, Narewka (ATLANTYDA)

9.Michał i Adam Lorenc (SPOTKANIE RYMANÓW)

10.Szymon Modrzejewski (MAGURYCZ)

11.Elżbieta Bartsch (ZW 1984-2000 r. )

12. Kamila Klauzińska (YACHAD od 2000 r.)

13.Paweł Turlejski - Mińsk Mazowiecki

PROGRAM KONFERENCYJNY:



15 WRZESIEŃ 2008

10:00 - rejestracja

11:00 - otwarcie konferencji, przemówienia zaproszonych gości

12:00 - prezentacja filmu "Starsi bracia" o Ireneuszu Ślipku, społecznym
opiekunie cmentarza żydowskiego w Warcie

12:20 - spotkanie z Józefem Ślipkiem, bratem Ireneusza. Prezentacja prac na
cmentarzu żydowskim w Warcie

12:45 - wykład wygłosi Jan Jagielski "Żydowskie nasze cmentarze"



Po wykładzie zaprezentują swoje działania wolontariusze z całego kraju:



1.Tamara Włodarczyk

2. Agnieszka Piśkiewicz

3. Grzegorz Kamiński



(podsumowanie, dyskusja)

(przerwa kawowa)



4. Dariusz Walerjański

5.Marcin Dudek

6. Artur Cyruk



(podsumowanie, dyskusja)

(przerwa kawowa)



6. Szymon Modrzejewski

7. Agnieszka Ilwicka

8. Michał i Adam Lorenc

(podsumowanie, dyskusja)



16 WRZESIEŃ 2008

Rozpoczynamy o godzinie 9:00



1. Elżbieta Bartsch

2. Kamila Klauzińska

3. Paweł Turlejski

Zakończenie prezentacji osób indywidualnych i stowarzyszeń

4. Prof. Aleks Bartnik (PJCRP)

5. Albert Stankowski (MHŻP)

6. Komisja Rabiniczna ds. Cmentarzy Żydowskich) (brak potwierdzenia)

7. Podsumowanie/dyskusja oraz oficjalne zakończenie części
"teoretycznej" konferencji

8. Otwarcie wystawy STRAŻNICY PAMIĘCI przygotowanej przez studentów
YACHADu /ul. Sieradzka 6

9. Zwiedzanie cmentarza żydowskiego w Zduńskiej Woli

Będziemy zaszczyceni jeśli zechcecie Państwo również wziąć udział w
organizowanej przez nas konferencji.

Serdecznie dziękujemy

Z wyrazami szacunku

Kamila Klauzińska

R.S.V.P. office@yachad.pl

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kamila Klauzińska
Towarzystwo Historyczne YACHAD
YACHAD Historical Society;
web site: www.yachad.pl
e-mail: office@yachad.pl

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Wojewoda Małopolski z Ruczaju :)
Wojewoda Małopolski z Ruczaju :)
kto wie, kto wie :)

miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,3553886.html
"Witold Kochan od wczoraj nie jest już wojewodą małopolskim. Jego obowiązki pełni dotychczasowy zastępca Andrzej Mucha, który ma największe szanse zostać nowym wojewodą. Pierwszym wicewojewodą ma być człowiek Samoobrony.
Formalności dopełnił wczoraj premier Jarosław Kaczyński, który przyjął dymisję Witolda Kochana i odwołał go ze stanowiska. Przypomnijmy, że małopolski wojewoda złożył dymisję w lipcu, po powołaniu Rady Ministrów z nowym szefem. Premier Kaczyński podkreślał wtedy, że "przyjrzy się" dotychczasowym pracom konkretnych resortów i przedstawicielom rządu w terenie. Przekonywał, że zostaną tylko ci, którzy będą najenergiczniej realizować program koalicji.

Dlaczego stanowisko stracił Witold Kochan? - Brakowało mu właśnie energii. Witek był urzędnikiem, a nie politykiem. Premier przed wyborami samorządowymi potrzebuje w terenie wyraźniejszych postaci - przyznał w rozmowie z nami jeden z działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Wicemarszałek małopolski z PiS Zbysław Owczarski chwalił Kochana za dobre administrowanie, ale przyznawał, że dla Jarosława Kaczyńskiego to za mało.

Nieoficjalnie słyszymy, że wojewoda nie dość mocno włączył się w krytykę Platformy Obywatelskiej, a nawet odnowił swoją znajomość z marszałkiem Januszem Sepiołem (obaj mieszkali w Gorlicach).

To jednak nie są jedyne powody przyjęcia dymisji wojewody. Wiadomo też o konflikcie między wojewodą a jego zastępcą Andrzejem Muchą (również z PiS), który pod nieobecność szefa małopolskich struktur tej partii Zbigniewa Ziobro stał się jego nieformalnym zastępcą (właśnie Andrzejowi Musze przypisuje się aktywność nadzoru budowlanego walczącego z samowolami w Krakowie). Znany jest też dystans byłego już wojewody do koalicji PiS z Samoobroną, której przedstawiciele prawdopodobnie niedługo zasiądą w urzędzie wojewódzkim.

- Nie chcę komentować tego odwołania, choć jego uzasadnienia nie znam - powiedział nam wczoraj Witold Kochan.

- Czy zostanie Pan w PiS? - zapytaliśmy.

- Myślę o swojej przyszłości, ale nie jestem zwolennikiem zmian partii - uciął.

Witold Kochan jest magistrem socjologii, byłym starostą powiatu gorlickiego. Wojewodą został w grudniu ubiegłego roku, zastąpił wtedy Jerzego Adamika (SLD). Andrzej Mucha w urzędzie wojewódzkim pracował jeszcze w czasach Adamika. Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, był dyrektorem Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw w Krakowie. - I ma największe szanse na zastąpienie poprzednika. Choć decyzję podejmie premier - zaznacza nasz rozmówca z PiS.

Czy zmiany w urzędzie wojewódzkim oznaczają stanowiska dla koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości? Partia braci Kaczyńskich nie chce jeszcze o tym mówić. Andrzej Mucha nie odbierał wczoraj telefonu. Małopolska Samoobrona nie ma wątpliwości, że przypadnie jej fotel zwolniony przez pierwszego wicewojewodę. Nazwisko kandydata z ramienia partii Andrzeja Leppera trzymane jest jednak w tajemnicy. - W teczce z Warszawy nikt go nam nie przywiezie. Mogę zdradzić, że będzie to fachowiec związany z Krakowem, wykształcony, z doświadczeniem - twierdzi nasz informator z Samoobrony."

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Co zrobię dla miasta po wyborach
Hmmmm, niechęć niektórych uczestników forum, a wręcz nienawiść do mojej osoby
mnie zaczyna juz bawić. To tak na początku.

Co do innych wątków.
Fakt, wiele obietnic padło, więc wiele będzie do zrobienia.
Platforma Obywatelska ma mało do powiedzenia zarówno w samym Józefowie, jak i
całym Powiecie Otwockim. Na najbliższe 4 lata przypadła nam w przeciwieństwie do
wielu innych miast i powiatów rola recenzenta z pozycji opozycji (
konstruktywnej oczywiście ).
Obietnice będą musieli spełniać głównie pan Kruszewski i Prawo i Sprawiedliwość.
Ciekawi mnie przyszła współpraca między radnymi tych dwóch obozów, oraz relacje
burmistrza Kruszewskiego z przyszłym Starostą Powiatu z PiS-u ( a może i
prezydentem Otwocka również z PiS-u ).

Ciekawe czy zwycięstwo obozu obecnego burmistrza nie okaże się purynowe. O
fundusze unijne nie będzie już tak łatwo - szczególnie że na Mazowszu szykuje
się koalicja PO-PSL, więc kasa unijna będzie płynąć szerokim strumieniem tam
gdzie będą te dwa ugrupowania miały swoje wpływy i obietnice do realizacji. W
powiecie zaś ziejący nienawiścią do Kruszewskiego PiS też raczej kasa nie sypnie
Np. na drogi powiatowe na terenie Józefowa.

Widzicie państwo, wygrywać wybory w jednym mieście to jedno, ale współpracować z
wyższymi szczeblami samorządowymi to drugie, a bez tego można pogrążyć się w
politycznej izolacji, która na pewno nie przyniesie naszemu miastu wiele
dobrego. Niejeden burmistrz / prezydent czy wójt się o tym w Polsce przekonał.
Nasz burmistrz tez do nich należy, gdyby nie fakt że za fundusze unijne w
ustępującym zarządzie województwa odpowiadał członek PO ( nie PiS-u ), nie
cieszylibyśmy się dziś takim dobrym stanem pracy wodociągowo-kanalizacyjnych (
aż strach pomyśleć co by było gdyby tym działem kierował jakiś PiS-owiec
sterowany odpowiednio przez radna sejmiku Sikorę, dbająca o odpowiednio niski
poziom sukcesów obecnego burmistrza ).

Polityka jest obecna na wszystkich szczeblach władzy, tylko inaczej się nazywa.
Jest więc polityka lokalna, polityka regionalna i polityka centralna. Każda ma
swoje własne reguły, ale każda także ma wiele wspólnych cech, o których można by
nie jedną pracę naukowa napisać ( w zasadzie to ja chce o tym pisać w mojej
pracy magisterskiej )

Nic tylko życzyć wszystkim radnym zdrowia, rozsądku, a panu burmistrzowi wiele
cierpliwości i umiejętności dyplomatycznych, bo mu się w tym całym lawirowaniu
przydadzą.
Z ciekawością sam będę się przyglądał tej lokalnej grze z pozycji zwykłego
mieszkańca naszego miasteczka.

Ps. Widać że niektórzy mało wiedzą o mojej osobie, albo nie czytali zbytnio
uważnie moich danych na stronie / ulotce. Zapewniam was że sam siebie karcić ani
uciszać nie będę. W pełni odpowiadam za swoje słowa i jestem świadomy ich wpływu
na nasza rodzima PO, w końcu jestem sekretarzem struktur powiatowych formacji.
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Edukacja samorządowa
W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się w jaki sposób samorząd
powiatowy czerpie środki na realizację swoich zadań. Dziś dowiemy
się na co je wydaje.
Jednym z podstawowych zadań powiatu jest

Budowa i utrzymanie dróg powiatowych

Jeżdżąc po drogach w konkretnym mieście rzadko zdajemy sobie sprawę
z tego, że należą one do różnych właścicieli. Pokonując 3 przecznice
możemy minąć po kolei drogi krajowe, wojewódzkie, powiatowe i
wreszcie gminne. Na terenie gminy Radzymin występuje kilkanaście
dróg powiatowych:
w Radzyminie – ulice: Korczaka, Kardynała Wyszyńskiego,
Wróblewskiego, Weteranów, Norwida, Polna, Leśna, Mokra i POW.
w Słupnie – ulice: Żeromskiego, Szkolna oraz droga do Jankowa
w Sierakowie – ulica Sienkiewicza oraz do droga do DK 631
w Nadmie – ulica Stara
droga Wolica – Załubice – Opole
drogi z Załubic do Arciechowa i Radzymina
drogi w Rżyskach, Wiktorowie oraz Łąkach
drogi z Radzymina do Mokrego, Łosia oraz Zawad
droga Emilianów - Zwierzyniec

Warto zwrócić uwagę na to, że np. budowa chodnika przy takiej drodze
nie należy więc do gminy, lecz powiatu. Wpadając w dziurę podczas
jazdy samochodem ulicą Norwida powinniśmy kierować skargę nie do
urzędu miasta (mimo, że droga znajduje się na terenie Radzymina)
lecz właśnie do starostwa powiatu.
Jednak kompetencje powiatu z zakresie dróg to nie tylko ich budowa i
utrzymanie. Jeżeli chcielibyśmy umieścić w pasie drogowym tablicę
reklamową, wybudować lub przebudować zjazd z drogi, lub rozpocząć
działalność polegającą na przewozie osób – pozwolenie w tej sprawie
wydawać będzie również starostwo.

Edukacja

Powiat odpowiada także za prowadzenie szkół ponadgimnazjalnych,
specjalnych oraz poradni psychologiczno-pedagogicznych. Na terenie
gminy występują 2 takie placówki: Zespół Szkół Terenów Zieleni oraz
LO im. Cypriana Kamila Norwida. Mimo że szkoły te znajdują się na
terenie miasta, za ich utrzymanie, a więc, remonty, naprawy, budowę
boisk, ale także wynagrodzenia dla kadry pedagogicznej odpowiada
powiat. Często jednak zdarza się, że gmina również partycypuje w
kosztach, co miało miejsce np. w przypadku wykupu terenu na którym
znajduje się Zespół Szkół Terenów Zieleni, ale wynikało to jedynie
z „dobrej woli” gminy.
Ponadto samorząd powiatowy odpowiada za skierowanie dzieci do szkół
specjalnych, prowadzenie ewidencji szkół niepublicznych oraz
nadawanie im statusu szkoły publicznej.

Ochrona zdrowia

Powiat zobowiązany jest także do prowadzenia szpitali rejonowych. W
naszym powiecie zlokalizowany jest on w Wołominie, przy ul.
Gdyńskiej. Szpital może być prowadzony także przez gminy, co ma
miejsce np. w Radzyminie. Rożnica polega jednak na tym, że gmina
jedynie może prowadzić szpital, a powiat musi. Do zakresu
kompetencji powiatu należy także wydawanie orzeczeń o
niepełnosprawności i jej stopniu.

CDN...

Pytanie konkursowe: Kto był pierwszym starostą powiatu wołomińskiego?

Odpowiedzi proszę wysyłać mailowo na adres: konkurs@radzymin.net lub
listem na adres: Stowarzyszenie „Radzymińskie Forum”, Radzymin, ul.
Weteranów 47.

Do formularza z odpowiedzią proszę dołączyć dane (imię, nazwisko,
adres oraz numer telefonu).

Dp wygrania (do wyboru)
karnet na fitness, siłownię, basen
podwójne zaproszenie do kina
podwójne zaproszenie do teatru

Na prawidłowe odpowiedzi czekamy do: 17 maja 2009 roku (włącznie)

Prawidłowa odpowiedź na pytanie z zeszłego tygodnia:
W Radzie Powiatu Wołomińskiego zasiada 3 radnych wybranych z terenu
Gminy Radzymin.

Zwycięzcą z zeszłego tygodnia jest – p. Artur Waś.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aircar.opx.pl



  • Strona 3 z 4 • Znaleziono 199 rezultatów • 1, 2, 3, 4