Czytasz wypowiedzi znalezione dla zapytania: stare ryciny
Temat: Kiedy podac żółtko?
KARMIENIE ósmy miesiąc - UWAGI PRAKTYCZNE
mleko mamy jest nadal podstawą żywienia, do końca pierwszego roku stanowi
przynajmniej 2/3 jadłospisu można eksperymentować i wprowadzać stopniowo
kolejne produkty do jadłospisu:
łyżeczkę oliwy lub masła do zupki
kaszkę kukurydzianą lub gryczaną
gotowane żółtko jaja (1-2 razy w tygodniu)
ew. mięso indyka lub królika (ugotowane i drobno posiekane)
nieznane dotychczas owoce i warzywa
Zasada podawania jest taka sama jak miesiąc temu. Podajemy produkty bezmleczne
i bezglutenowe. Jeden produkt przez 3-5 dni. Zaczynamy od 1 łyżeczki,
codziennie zwiększamy ilość o 1-3 łyżeczki. Ostatniego dnia testu dajemy
dziecku potrawę do syta. Jeśli przez te dni nie zaobserwujemy żadnych objawów
nietolerancji dany produkt może zostać w diecie.
Nową umiejętnością, którą warto wykorzystać jest jedzenie rzeczy podanych do
rączki. Mogą to być: chrupki kukurydziane, banan, biszkopty bezglutenowe,
gotowane warzywa np. kalafior, marchewka, brokuły, ziemniak, fasolka
szparagowa, dojrzała gruszka, morela. Jedzenie rączką sprawia malcowi ogromną
radość. Warto dawać jeden nieduży kawałek do łapki lub kilka małych na
plastikowy talerzyk. Zbyt duża chrupka, po kilku gryzach szybko wyląduje na
ziemi. Talerzyk też ma taką szansę, więc kładźmy nań niewiele. Są na rynku
talerzyki na przyssawkę!
Uwaga! Do rączki nie podajemy twardszych owoców, czy warzyw, które nie
rozpływają się w ustach, bo dopóki dziecko nie potrafi żuć, twardy, odgryziony
przypadkowo kawałek, może wpaść do tchawicy.
Aby uniknąć dławienia trzeba asystować dziecku przy jedzeniu, choćby być w
pobliżu. Nie wolno dawać jedzenia w samochodzie, na huśtawce itp.
Jeśli dziecko zacznie się dławić, trzeba szybko przełożyć je przez rękę lub
kolano, głową w dół. Można poklepać po plecach. Jeśli to nie daje efektu,
trzeba włożyć dwa palce do gardła i wyjąć nieszczęsny kawałek. Nie należy
chwytać za nóżki i wieszać do góry nogami, jak na starych rycinach. Można
dziecku zrobić krzywdę i bardzo wystraszyć.
Dziecko w tym wieku nie musi pić soków, bo pije mleko z piersi. Ale jeśli mama
wychodzi do pracy, musi zostawiać płyny do picia. Soczki z podstawowych owoców
i odciągany pokarm. Można teraz spróbować użyć kubeczka z dzióbkiem zamiast
łyżeczki lub butelki ze smoczkiem.
Magdalena Nehring-Gugulska
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: 8m nie chce piersi pomocy!!!!!!!!!!!
KARMIENIE dziewiąty miesiąc - UWAGI PRAKTYCZNE
mleko mamy jest nadal podstawą żywienia, do końca pierwszego roku stanowi
przynajmniej 2/3 jadłospisu można eksperymentować i wprowadzać stopniowo
kolejne produkty do jadłospisu:
łyżeczkę oliwy lub masła do zupki
kaszkę kukurydzianą lub gryczaną
gotowane żółtko jaja (1-2 razy w tygodniu)
ew. mięso indyka lub królika (ugotowane i drobno posiekane)
nieznane dotychczas owoce i warzywa
Zasada podawania jest taka sama jak miesiąc temu. Podajemy produkty bezmleczne
i bezglutenowe. Jeden produkt przez 3-5 dni. Zaczynamy od 1 łyżeczki,
codziennie zwiększamy ilość o 1-3 łyżeczki. Ostatniego dnia testu dajemy
dziecku potrawę do syta. Jeśli przez te dni nie zaobserwujemy żadnych objawów
nietolerancji dany produkt może zostać w diecie.
Nową umiejętnością, którą warto wykorzystać jest jedzenie rzeczy podanych do
rączki. Mogą to być: chrupki kukurydziane, banan, biszkopty bezglutenowe,
gotowane warzywa np. kalafior, marchewka, brokuły, ziemniak, fasolka
szparagowa, dojrzała gruszka, morela. Jedzenie rączką sprawia malcowi ogromną
radość. Warto dawać jeden nieduży kawałek do łapki lub kilka małych na
plastikowy talerzyk. Zbyt duża chrupka, po kilku gryzach szybko wyląduje na
ziemi. Talerzyk też ma taką szansę, więc kładźmy nań niewiele. Są na rynku
talerzyki na przyssawkę!
Uwaga! Do rączki nie podajemy twardszych owoców, czy warzyw, które nie
rozpływają się w ustach, bo dopóki dziecko nie potrafi żuć, twardy, odgryziony
przypadkowo kawałek, może wpaść do tchawicy.
Aby uniknąć dławienia trzeba asystować dziecku przy jedzeniu, choćby być w
pobliżu. Nie wolno dawać jedzenia w samochodzie, na huśtawce itp.
Jeśli dziecko zacznie się dławić, trzeba szybko przełożyć je przez rękę lub
kolano, głową w dół. Można poklepać po plecach. Jeśli to nie daje efektu,
trzeba włożyć dwa palce do gardła i wyjąć nieszczęsny kawałek. Nie należy
chwytać za nóżki i wieszać do góry nogami, jak na starych rycinach. Można
dziecku zrobić krzywdę i bardzo wystraszyć.
Dziecko w tym wieku nie musi pić soków, bo pije mleko z piersi. Ale jeśli mama
wychodzi do pracy, musi zostawiać płyny do picia. Soczki z podstawowych owoców
i odciągany pokarm. Można teraz spróbować użyć kubeczka z dzióbkiem zamiast
łyżeczki lub butelki ze smoczkiem.
Magdalena Nehring-Gugulska
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Ciekaw jestem...
| wykonana porawnie,starannie - ale tu mowie tylko o stronie głównej
poniewaz
| podstrony juz gorzej. Dlaczego rozciaga te niby deseczki jak na nie
najade
To akurat efekt zamierzony. Gdybym chciał go usunąć wystarczyłoby,
zmienić definicę stylów, albo ustawić deseczkom długość "na sztywno".
Rozciągają się z podobnych powodów dla których w menu,
na innych stronach coś się rusza, świeci itp. po najechaniu na link.
| na podstronach, kolorystyka scrolla mnie przeraziła
Dobrana do kolorystyki loga oddziału.
| i tło tez do bani.
Siermiężne jak na średniowiecze przystało,
nie utrudnia czytania tekstów.
Czego sam byś tu użył?
| Jak
| chodzi o merytoryke ok ale pierwsze co rzuciło mi sie w oczy (pisze o
| głównej) to podobienstwo do HoM&M (tam bylo cos a'la kuznia gdzie mozna
bylo
| artefakty kupic i wygladalo bardzo ale to bardzo podobnie)
Nie ukrywam, iż inspiracją koncepcji, były interface z gier, gdzie
poświetlane
rupiecie są całkiem popularne, chociaż sam pomysł powstał chyba w wyniku
grania
w Age of Empires I i II (Hirołsów zobaczyłem dopiero dużo później).
Jeśli chodzi o sam układ strony głównej, wzorowałem się raczej na starych
rycinach,
przedstawiających średniowieczne pracownie. Na niektórych z nich są nawet
tematycznie pogrupowane przedmioty z numerkami i odnośnikami w tekście,
rodzaj rzutowania też nawiązuje do stylu rysowania z tamtej epoki.
| wiec pomysł fajny szkoda ze nie Twoj.
Nie przypisuję tu sobie autorstwa tego typu interface, podobnie jak
używając rozwijanego menu, nie twierdzę, że ja je wynalazłem.
Chciałem srobić WWW trochę inne od standardu,
nic więcej i nic mniej.
| Intro flashowe wygladalo jak z jakiejs skinheadowskiej stronki.
Jeśli chodzi o surowość, to herb jest współczesnym projektem,
opartym na średniowiecznych zasadach heraldyki.
Tak się wtedy rysowało - proste 2D, kontury i wypełnienia.
Intro miało być też możliwie małe (kilka kB),
bo pod nim ładuje się strna główna.
Co osobiście proponowałbyś w tym miejscu?
--
DRACO
ps. dzięki za opinie
moim zamiarem nie było broń Boże urazić Ciebie - tylko napisałem co wpadło
mi do głowy na pierwszy rzut oka i w moim przekonaniu było to najbardziej
prawdziwe - jeżeli odebrałeś to jakos inaczej to sorka.
Co do scrolla to nawiazuje on do herbu - kolorystycznie - ale widziałbym
bardziej go w kolorze popielatym - zeby bardziej do tła nawiazywał
pozdrawiam
Popi
Temat: Jak sie stala 'Ciemnosc'
Jak sie stala 'Ciemnosc'
Z milym zaskoczeniem dzien po dniu czytam komentarze na temat
'Ciemnosci', i stoi mi przed oczami bardzo wyraznie moment narodzin
tego wiersza. Wracalam do domu poznym popoludniem, pnac sie stroma
uliczka wiodaca od stacji kolejowej Summer Hill. Slonce bylo juz nisko,
za moimi plecami. Bylam zmeczona, patrzylam pod nogi, na moj
wydluzajacy sie cien. Rozlozylam ramiona - i moj cien powtorzyl ten
gest. Pomyslalam sobie - jaki ten cien bylby ogromny, gdybym miala
peleryne. Pomyslalam sobie - jak ten cien by sie zdziwil, gdybym nagle
oderwala sie od ziemi i pofrunela.. Pomyslalam - jaki ten cien jest
ciemny i gesty na rozgrzanym trotuarze. Gdybym schylila sie i
przytulila go do twarzy - jaki bylby jego zapach? Ten obraz nie chcial
mnie opuscic przez wiele dni. Wiedzialam, ze przyniesie mi wiersz.
Obracalam ten obraz w myslach, podsuwalam mu to takie, to inne
znaczenie - odwracal glowe, nie chcial. Wybredny jestes, powiedzialam
mu, trudno z toba zyc. Zamienmy sie - odpowiedzial cien.
Teraz juz wiem, ze ciemnosc nie byla metafora smierci. Moze - nie
tylko, czy niekoniecznie smierci. Ta ciemnosc ktora wkrada sie w nas za
najlzejszym musnieciem o jej brzeg moze byc niemal wszystkim. Na
przyklad klamstwem - pamietacie Okudzawe -
Pierwsze klamstwo, myslisz - ech, zazartowal ktos
Drugie klamstwo gorzki smiech - smiechu nigdy dosc...
A pociag? Tez zaczelo sie zwyczajnie. To bylo w moich czasach
sydnejskich. Dojezdzalam do pracy poltorej godziny w jedna strone.
Upal, tlok. Duszno. Zamknelam na moment oczy. I nagle znalazlam sie na
pustej, stromej ulicy. Po obu stronach wysokie kamienice, zamkniete
okna, ani zywego ducha. Ale wiedzialam, ze ktos, ze cos, mnie sciga.
Nie moglam biec, moglam tylko wlec nogi po ziemi. Nie moglam nawet
pofrunac, co w snach nigdy nie sprawia mi najmniejszej trudnosci.
Podfruwalam nisko nad ziemia, beznadziejnie powoli, ciezko, niezdarnie.
Niebezpieczenstwo bylo tuz tuz, wiec sprobowalam innej sztuczki z moich
uciekinierskich snow - nagle stalam sie malenka, wcisnelam sie miedzy
cegly, w malenka szpare. To byl blad - stamtad nie bylo juz ucieczki.
Moja ostatnia sztuczka by wyrwac sie z takiego snu to usilowac
krzyczec. Tez nie moglam, gardlo mialam zdlawione strachem, podnioslam
reke by otrzec pot z czola - i otworzylam oczy. Serce bilo mi jak
szalone. Rozejrzalam sie po zatloczonym przedziale. Spodziewalam sie
zbiegowiska, na usta juz mi wyplywal glupawy usmiech - 'I am sorry...'.
A tu nic. Taki dramat, taka szamotanina, a facet naprzeciwko dalej
czyta gazete, babcia obok mnie schylona nad robotka na drutach... jakby
nic sie nie stalo. Wysiadlam na stacji Summer Hill. Na peronie zlapalam
czyjes spojrzenie - teraz juz wiem. Pan rzeczywiscie byl w tym
pociagu...
Teraz mieszkam w miescie bez pociagow, bez autobusow. A sny?
mieszkaja juz tylko
w moich myslach
jak na starych rycinach
wymarle gatunki
wielkie slowa
co nie zmienily niczego
twarze
ktorych juz nie ma
domy
opustoszale
zarosniete
sciezki wydeptane
przez wszystkie pory roku
a tak sa zachlanne
wypalone moje sny
tak silne
ze jezeli wciaz jestem
to tylko dla nich
-anna-
Temat: Co nowego ... vol2
Amarot wrote:
Twoje, zwlaszcza pierwotne, wypowiedzi odbieralem troche tak,
jakbys sie wypieral swojego fimowego zamilowania, a przynajmniej
stwarzal wrazenie, jakby bylo ono jednym z dwudziestu pieciu.
Jasne, ze niczego sie nie wypieram. Nie probuje tez sprawiac wrazenia,
ze mam inne hobby poza ogladaniem filmow - mowie to wprost: mam. :)
a jednoczesnie raz na jakis czas dyskusje staja sie niezle.
Ej, co jest? Przez wiekszosc czasu sie nudzisz i piszesz tylko z
przyzwoitosci?!
Zgadzam sie, ze czas wrocic na tematy filmowe. Sycylijczyka
widzialem z rok temu i uznalem go marniutki film, upadek Cimino
- i w sumie nie mam o nim wiele do powiedzenia.
Co do upadku Cimino, to nie potrafie sie wypowiedziec. Zbyt wielu rzeczy
goscia nie widzialem (choc cos mi podpowiada, ze lada tydzien zobacze
wreszcie Heaven's Gate). Jesli rozwiniesz, chetnie uslysze twoja opinie.
Natomiast Sycylijczyk - na pewno nie uwazam, ze film jest marniutki.
Sama historia owszem - uboga. To przeciez raptem opowiesc o sycylijskim
Janosiku, nadmuchana do rozmiarow godnych narodowej epopei. Pod tym
wzgledem Cimino zupelnie nie dostosowal tonu do faktycznej historii. Ale
jest w tym filmie kilka znakomitych scen - np. praktycznie wszystkie
pojawienia sie Jossa Acklanda jako lokalnego bossa, czy obie egzekucje.
Film jest pieknie przemyslany od wzgledem plastycznym - i tutaj wielki
zaskok ze strony Polsatu: puscili to w wersji panoramicznej 2,35:1 (film
powstal w Panavision). Wiem, ze od dawna o tym smece, ale podczas seansu
znowu mialem wrazenie, ze po prostu nie da sie tego przyciac do
rozmiarow zwyklego telewizora. Cimino wykorzystywal cala ramke obrazu
czasami w taki sposob, ze bylem zupelnie zastrzelony. Niektore ujecia
wygladaja jak inspirowane Caravaggiem (sceny z rannym Lambertem na
poczatku), inne jak stare ryciny - np. znakomite ujecie, w ktorym
Terence Stamp patrzy przez lunete - w jednej czesci ekranu jest koncowka
lunety z nalozonym obrazem, jaki przez nia widac, w drugiej czesci twarz
Stampa. Przez pare chwil narracja jest jednoczesna - widac tego, ktory
oglada i to co oglada. W latach 60 i 70 dla takiego efektu dzielilo sie
ekran, ale pomysl Cimino wydaje mi sie znacznie bardziej subtelny.
Czasami na ekranie pojawiaja sie enigmatyczne kompozycje jak ze starych
obrazow z motywami religijnymi. Innym razem na twarz postaci jadacej
samochodem naklada sie twarz Lamberta z plakatu, jakby byla to ta sama
osoba. Do tego Terence Stamp i John Turturro w dobrych rolach.
Ostatecznie film zawodzi sama historia - jest srednio ciekawa. Nie mam
pojecia, jak wygladala faktyczna historia Giuliano, ale przypuszczam ze
byla bardziej skomplikowana niz tych kilka prostych spraw, jakie
pokazano w filmie. Zupelnie nie pasuje do tego to mesjanistyczne
podejscie. Jest tu tez pare zupelnie kuriozalnych scen - np. scena
gwaltu na ksiezniczce to zenada. Ale ostatecznie musze stwierdzic, ze to
jeden znajlepiej wygladajacych filmow, jakie widzialem w tym roku.
Wprawdzie zbyt bombastyczny i upadajacy pod wlasnym ciezarem, ale
zatrzymal mnie przy ekranie bez znudzenia.
R.
Temat: Co nowego ... vol2
| Twoje, zwlaszcza pierwotne, wypowiedzi odbieralem troche tak,
| jakbys sie wypieral swojego fimowego zamilowania, a przynajmniej
| stwarzal wrazenie, jakby bylo ono jednym z dwudziestu pieciu.
Jasne, ze niczego sie nie wypieram. Nie probuje tez sprawiac wrazenia,
ze mam inne hobby poza ogladaniem filmow - mowie to wprost: mam. :)
Jesli dopowiesz, ze na kazde z tych pozostalych hobby przeznaczasz
tyle czasu i zangazowania, co na kino, to jestes prawdziwym
czlowiekiem renesansu :)
| a jednoczesnie raz na jakis czas dyskusje staja sie niezle.
Ej, co jest? Przez wiekszosc czasu sie nudzisz i piszesz tylko z
przyzwoitosci?!
Przeciwnie. W pocie czola wymyslam, co jeszcze ciekawego mozna
napisac, ale efekty, ktore mnie zadowalaja ogladam wlasnie 'raz na
jakis czas'.
[Sycylijczyk/Cimino]
Natomiast Sycylijczyk - na pewno nie uwazam, ze film jest marniutki.
Sama historia owszem - uboga. To przeciez raptem opowiesc o sycylijskim
Janosiku, nadmuchana do rozmiarow godnych narodowej epopei. Pod tym
wzgledem Cimino zupelnie nie dostosowal tonu do faktycznej historii. Ale
jest w tym filmie kilka znakomitych scen - np. praktycznie wszystkie
pojawienia sie Jossa Acklanda jako lokalnego bossa, czy obie egzekucje.
Film jest pieknie przemyslany od wzgledem plastycznym - i tutaj wielki
zaskok ze strony Polsatu: puscili to w wersji panoramicznej 2,35:1 (film
powstal w Panavision). Wiem, ze od dawna o tym smece, ale podczas seansu
znowu mialem wrazenie, ze po prostu nie da sie tego przyciac do
rozmiarow zwyklego telewizora. Cimino wykorzystywal cala ramke obrazu
czasami w taki sposob, ze bylem zupelnie zastrzelony. Niektore ujecia
wygladaja jak inspirowane Caravaggiem (sceny z rannym Lambertem na
poczatku), inne jak stare ryciny - np. znakomite ujecie, w ktorym
Terence Stamp patrzy przez lunete - w jednej czesci ekranu jest koncowka
lunety z nalozonym obrazem, jaki przez nia widac, w drugiej czesci twarz
Stampa. Przez pare chwil narracja jest jednoczesna - widac tego, ktory
oglada i to co oglada. W latach 60 i 70 dla takiego efektu dzielilo sie
ekran, ale pomysl Cimino wydaje mi sie znacznie bardziej subtelny.
Czasami na ekranie pojawiaja sie enigmatyczne kompozycje jak ze starych
obrazow z motywami religijnymi. Innym razem na twarz postaci jadacej
samochodem naklada sie twarz Lamberta z plakatu, jakby byla to ta sama
osoba. Do tego Terence Stamp i John Turturro w dobrych rolach.
Zaczne od uwagi na marginesie, nawiazujac do tego, co piszesz o wersji
panoramicznej. Do poznego wieczora liczylem wczoraj, ze TVN nada
Halloween w wersji podobnej do tej, jaka ogladalismy na LD.
Tymczasem nie dosc, ze tak sie nie stalo, to jeszcze boogeyman
zostal przetlumaczony jako 'straszydlo', w zwiazku z czym
sztandarowy dialog JLC z Loomisem w finale filmu zupelnie
stracil swoja moc.
Sycylijczyk nie podobal mi sie glownie z powodu Lamberta. Facet
chodzi sztywny, troche probuje nasladowac Michaela Corleone, ale
jest za slabym aktorem, by wyrazic prawdziwa zlosc. Jego twarz
pozostaje niema. Jak pisalem, widzialem film jakis czas temu, wiec
konkretnych scen juz nie pamietam. Zapamietalem glownie Stampa,
ktory zdaje sie, nie chcial sie wycofac z branzy i w pewnym momencie
tlumaczy, ze nie ucieknie, bo ma astme. To byla jedyna postac, ktora
mnie w tym filmie ruszyla. Poza tym odgladamy taka troche epopeje
bez rak i nog - sa sceny bitewne, ale brakuje interludiow, ktore jak w
Ojcu Chrzestnym - bylyby do zapamietania - konski leb, bal, smierc
Sonny'ego.
Cimino jest uwazany za jednego z najbardziej niezrealizowanych
rezyserow Ameryki. Wiadomo jak zaczynal - po Lowcy Jeleni wolno
my bylo wszystko. Wrotom Niebios mozna zarzucac wiele, ale na pewno
nie to, ze nie zawieraja dramatycznych, a takze niestandardowych
fragmentow. Po nich Cimino pauzowal dobrych pare lat. Po powrocie
zrealizowal malo znany Rok Smoka, a potem gdy dostal wieksza kase,
w jakims sensie probowal powtorzyc rozmach WN. Jak mowie, odebralem
Sycylijczyka wlasnie jako nieudana probe powrotu rezysera do tematow,
w jakich sie nie sprawdzil - wielkich freskow historycznych, z zupelnie
pomylonym pomyslem obsadzenia bezbarwnego Lamberta w roli przywodcy.
amarot
Temat: Czemu tu taka cisza o Pakistanie?
Przyczyna wielu ludzkich tragedii jest ludzka ignorancja . Spojrzmy na stare
ryciny z casow gdy odkrywano nowy swiat. Jak pokazywano wtedy mieszkancow nowych
ladow? Ano z rogami i ogonami. Coz wiec dziwnego ze bogobojni chrzescijanie
chcielii nawracac sila na jedynie sluszna religie. Dzis tak jak i pol mileniu
temu podobnie manipuluje sie uczuciami ludzkimi. slusza temu gazeciano
naglowkowe skroty myslowe (islamo-faszyzm itp. Tak skonstruowane aby je mozna
bylo latwo zapamietac i powtarzac.
Jakie jest wiec zycie za mozami i gorami w kraju islamskim? Nie mozna na to
odpowiedziec jednym zadaniem. Pewnie jest tam tak jak w europie czy ameryce, co
kraj to obyczaj. Mam przyjaciela Persa , znam go lat wiele. I jego opowiesc o
Iranie jest taka.
Historycznie patrzac Iran (Persja ) zawsze byl lokalnym mocarstwem. Najezdzany
przez sasiadow zawsze w koncu ich wykopal. Od czasow gdy ropa stala sie
produktem poszukiwanym stala sie takze przklenstwem iranu. Najpierw przysli
anglicy i osadzili na tronie nowego szacha i zaczeli cagnac rope. Nowy szach
mimo ze nie mial zadnej formalnej edukacji byl czlowiekiem inteligentnym.
poelnil jednak blad i zabardzo flirtowal z niemcami. No i coz przytrafil mu sie
wypadek. Zastapiono go jego synem tez Reza. Mlody Reza dostal troche ochlapow od
firm olejowych.
I zycie toczylo sie dalej. Analfabetyzm 64% parlament a jakze 51% mianowanych
przez szacha 49% wybieranych w wyborach (1 partia monarchistyczna kandydaci
zatwierdzani przez szacha) bieda w kraju az piszczy. W 1953 pewien premier
probowal zreformowac tem monarchizm absolutny i zblizyc go do monarchii
parlamentarne.j Za pomoca cia skonczyl w areszcie dozywotnim.
Chomeini ( taki iranski kardynal wyszynski polaczony z Janem pawlem II) znalazl
sie na emigracji gdy powiedzial szachowi “badz sluga swego narodu a nie slugusem
obcych”. Korupcja i brak poszanowania dla chamow roslo z roku na rok. Islam byl
(mechety) mniejscem gdzie roslo niezadowolenie. Tak jak koscoly w polsce swego
czasu. W koncu wszystko peklo.
Ludnosci w iranie dzis 80 milionow za szacha 32 miliony. Dzis w iranie 97 %
czyta i pisze. Sa wybory z udzialem wielu partii. radze sprawdzic liste
czlankow parlamenyu i rzadu , ile kobiet. I mniejszosci narodowych i Zydow
Prywatny i panstwowy system edukacji po uniwesytet i system opieki zdrowotnej.
Jak ktos nie ma szmalu czy pracy czy jest qu.. nieszczesliwy z innego powodu to
idzie do kosciola (meczetu0 bo koscol konstytucyjnie jest zobowiazany mu pomoc.
Konstytucje iranu mozna znalesc na necie.
Teraz konia z rzetem temu kto znajdzie orginal mowy prezydenta iranu w ktorym
nawoluje on do wymazania izraela z mapy.
I to na tyle. Dociekliwi zaczna teraz szukac i sprawdzac a ci co wola ciemnote
beda sie przygotowywac do walki z diablami ze wspolczesnej ryciny zwanej TV. Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Most Szczytnicki do rozbiórki?
embriao napisał:
> Jaki warszawski? Jaki szczytnicki? Jak jeden moze przejac cos od drugiego jak
> na tym samym ciagu leza...
> Przeciez Szczytnicki ledwo zostal wyremontowany a wy juz chcecie go rozbierac?
>
> Nic nie rozumiem.
E tam, w tym samym ciągu z Warszawskim są - od wschodu: Pokoju lub Piaskowy i
Młyńskie lub Uniwersyteckie
W ciągu ze Szczytnickim są Grunwaldzki przed i Jagiellońskie za.
Jak zamkniesz Szczytnicki, to objazd w stronę Warszawy musisz poprowadzić
Warszawskim (a wrocławianie będą jeździć przez Zwierzyniecki, Mickiewicza itd)
Ale wyburzać Szczytnicki? Nie szkoda Wam? Zostawiliśmy mosty Mieszczańskie, bo
zabytkowe, dlaczego mamy wyburzać Szczytnicki?
Mały cytat:
=========================
Wrocławskie Mosty
=========================
Na starych rycinach obrazujących ówczesny kształt mostu Książęcego możemy
dostrzec dekoracyjne balustrady oraz punkty widokowe z latarniami. Ponadto w
balustradach dekoracyjnych filarów była czytelna secesyjna stylizacja form
gotyckich. Dziś nie możemy oglądać na żywo tamtej konstrukcji i architektury. W
latach 1933-34 most przebudowano. Głównymi pracami było poszerzenie do 22,30m,
do tego pozostawiono trzon dotychczasowego mostu i po obu jego stronach
dobudowywano konstrukcje poszerzające. W taki właśnie sposób powstała
konstrukcja przęseł oraz podpór, która została podzielona na trzy odrębne
części. Część środkowa to dawny most ceglany z 1890 r., natomiast dwie części
skrajne wykonano z betonu zbrojonego z okładziną w postaci bloków granitowych.
Filary mostu, analogicznie jak pomost, dzielą się na trzy części, ale od strony
górnej wody spoczywają na starych ławach fundamentalnych, zaś po stronie
przeciwnej na ławach z lat trzydziestych. Powróćmy jednak do balustrad tego
obiektu, gdyż to właśnie na nich "wypisane" są najciekawsze elementy całej
konstrukcji. A mianowicie są to dwa ażurowe motywy plastyczne, których
stylizacja jest przykładem dekoratywizmu nowej sztuki III Rzeszy.
Charakterystyczna jest tutaj ostrość form. Jeden z motywów przedstawia
pięciopolowy herb Wrocławia obowiązujący do 1938 r. Elementy plastyczne
uzupełnia światło: w dzień promienie słoneczne, a wieczorami osiem wysoko
zawieszonych latani elektrycznych. Z lat wojennych most "wyszedł obronną ręką",
później nadano mu nową nazwę, nawiązującą do pobliskiego parku Szczytnickiego.
Obecnie nazywa się mostem Szczytnickim i jak wiele innych przepraw zdobi koryto
rzeki Odry.
===================== Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Balcerowicz:Kurs zlotego wplywa na wzrost bezroboc
gdzie chedozyl Krol Kazimierz Wielki
Ja latwo nie kapituluje, to byl tylko taki sobie manewr.
Widze Feezyk ze mnie rozkladasz na czynniki pierwsze ...czymze tak ci dozarlam?
I w dodatku jestes bardziej zjadliwy niz bakteria.
Nie chce w kolko gdakac jak kura na jajach ale istnieje obowiazek BEZPŁATNEGO
przekazywania egzempalzry zcasopism (dlazcego denerwuje ciebie slowo periodyk?)
wskazanym bibliotekom nalozony przez specjalna ustawe na wydawcow. W zamian za
to darowizny takie wydawcy moga sobie odpisywac od podatku.
I nie pajacykuj o gazetach w ktorych panie maja cycki na wierzchu bo to nie o
to chodzi.
Nie wiem czemu u diabla twierdzisz iz ksiegowosc to jakies nienowoczesne
zajecie??? Jest to bardzo postepowa dyscyplina, ze wzgledu na rozwoj calej
ekonomii , wciaz zmieniaja sie koncepcje i rozwiazania dotyczace
ewidencjonowania zdarzen gospodarczych a informacje jakie generuje system
rachunkowosci sa wrecz bezcenne i bez tego nie istnialby w ogole obrot
gospodarczy. Skad ci to do glowy przyszlo ? Chyba chciales mnie uderzyc na
oslep jak ja JR.
Polska wzorowala sie na nowozcesnych rozwiazanich zachodnich wiec nie wkladaj
mi w usta tego czego nie powiedzialam.
Co w tym dziwnego ze polscy ksiegowi doszli do metody ABC juz 20 lat temu????
Nawet sam Darwin stwierdzil iz ewolucja biegnie niezaleznie od siebie i
rownozcesnie. Przeczysz temu co odkryl wielki Darwin?? Ty absolwent UJ z
dyplomem mgr nauk pzryrodniczych??????
Wracajac do ksiegowosci wlasnie daje sie zauwazyc ogromne zainteresowanie ta
dyscypilna (to swiadczy o jej znaczeniu). Obecnie nikogo nie dziwi iz na
studiach podyplomowych z rachunkowosci mozna spotkac prawnikow czy inzynierow
Widze caly czas w twojej pisaninie aluzje do mojej polszczyzny. Owszem, nie
wiem za dobrze czy mowi sie poprawnie byc W czy NA katedrze takiej i takiej , z
tym stopniem doktora zamiast tytulu siem zgodzem, ale z Sienkiewiczem NIE.
Napisalam tlumaczyc kaleckiego i robic to z Sienkiewiczem. Co w tym
niepoprawnego? jedynie "robic to z" jest po prostu malo eleganckie i bez klasy
ale poprawne gramatycznie.
Spiesze sie na ekspres do Wawy wiec nie moge odpisac szezrej na twoje kpiny z
mojej znajomosci jez obcych i cieplych posadek, innym razem moze.
Licek. Skoro elitarny (wcale tego nie widac, elitaryzm widac po Macieju choc on
z Ozarowa, pewnie w domu rodzinnym tym nasiakl) to Nowodworek. albo Sobieski.
Ale z drugiej strony tez Pijarzy, wychodzili stamtad nadpobudliwi erotycznie
mlodziency, masz cos z tego.
kazimierz byl odrebna osada z wlasnymi murami obronnymi
na starych rycinach widac Wisle w miejscu dzisiejszej ul Dietla. Krol Kazimierz
i owszem lubil chedozyc ale nie w Kazimierzu, mial byc tam pierwotnie
zlokalizowany Uniwersytet, z tego co mi sie o uszy obilo to wsiadal na kon i
pedzil z kopyta tam gdzie dzisiaj ulica Podchorazych. Napzreciw WSP znajduje
sie budynek na terenie parku nalezacy do jakiejs jednostki wojskowej w ktorym
znajdowaly sie kiedys (moze i dzisiaj tez?) laboratoria Wydzialu Farmacji AM.
Nawet zachowaly sie grube sredniowieczne mury z palacyku w ktorym mieszkala
jakas nadobna kurew krolewska. I tam gdzie dzisiaj slychac grzechotanie i
brzeki szklanych probowek rozlegaly sie setki lat temu lubiezne jeki i krzyki
tej pary.
Calkiem bliziutko znajduje sie ulica Kazimierza Wielkiego i pewnie tam mieszkal
nasz feezyk. I to by sie moglo zgadzac bo z tej ulicy calkiem blisko do
Nowodworka i Sobieskiego.
No widzisz Demonie Bezwodny?? Swoja droga pomysl nad nickiem dla mnie, marcee
mi juz dawno obrzydla a marcel_prostak (choc bardzo mi sie podoba) jest do
zmiany. Jakis malolat z Krakowa imc marceliszpak mnie prosil o zmiane, warto
ulec mlodemu. Co masz myslec o jakich tam zasranych ujemnych impulsach
monetranych. Czy ja nie jestem lepsza??
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: O tym jak Polacy cywilizowali nowy świat
Polacy na sześciu kontynentach
Sława!
KSIĄŻKI
globtroter.onet.pl/900,ksiazki.html
Zobacz także
Fragmenty
• Dlaczego napisałem tę książkę?
• Czy istnieli Polscy wikingowie?
• Czas odkryć jeszcze nie minął
ODKRYWANIE ŚWIATA
Ryszard Badowski
wydawca: Pascal
data wydania: 2001
ISBN: 83-7304-013-7
liczba stron: 320
Format - 230x290 mm:
Oprawa - twarda lakierowana:
Ocena:
Oceń tą książkę Oceń:543210
Odkrywanie Świata. Polacy na sześciu kontynentach Ryszarda Badowskiego to
książka o polskich podróżnikach - od tych najdawniejszych do współczesnych
obieżyświatów.
Album ten odsłania przed czytelnikiem bogactwo polskich osiągnięć w dziele
poznawania i opisywania świata. Podkreśla to, z czego właściwie nie zdajemy
sobie sprawy: jesteśmy narodem otwartym, ciekawym świata, przekraczającym
(często wbrew piętrzącym się przeszkodom) wszelkie granice i to już od niemal
dziesięciu wieków. W ?Odkrywaniu świata" po drogach i bezdrożach świata wędrują
średniowieczni mnisi, dyplomaci, awanturnicy, łowcy przygód, poszukiwacze
skarbów, handlarze niewolników, banici, tułacze.
W czasach nieco mniej odległych spotykamy badaczy i naukowców najróżniejszych
dziedzin, emigrantów, zesłańców. Dwudziestowiecznych odkrywców reprezentują
zdobywcy najwyższych szczytów i najgłębszych kanionów, pogromcy
najpotężniejszych rzek, wybitni polarnicy, samotni żeglarze, a także etnolodzy,
filozofowie, którzy w kontaktach z najmniej znanymi ludami świata szukają
odpowiedzi na odwieczne pytania.
Odkrywanie świata" to historia polskiego podróżowania - pieszo, konno, saniami,
na pokładach ogromnych trzeszczących statków, niewielkich jachtów, pontonem,
kajakiem, samolotem, samochodem czy koleją.
Książka dzieli się na cztery części:
Pierwsi na sześciu kontynentach opowiada o najstarszych polskich śladach na
każdym z kontynentów, o czasach z których te ślady pochodzą, tych którzy je
pozostawili i okolicznościach, w jakich do tego doszło.
Na krańcach globu to wyprawa do miejsc, gdzie kończy się mapa. Opowieści
naprawdę niezwykłe m.in. o polskich wikingach, o lotniku, który po latach
wrócił z zaświatów, o pierwszych spotkaniach z kosmatym ludem na odległych
Kurylach i audiencji u króla Oceanii.
Podróże niezwykłe Chrzest na równiku, spotkanie z ludożercami (niekoniecznie
przy kolacji i niekoniecznie w roli potrawy), wyprawa dookoła świata (okazuje
się, że na początek wystarczy 100 złotych), pierwsze polskie podróżniczki,
czyli damy, którym niestraszne wszelkie trudy podróży, mężczyźni, którym żadna
z gór się nie oprze. Podróże, o jakich się marzy.
Kolumbowie XX wieku Nieprawdopodobny Tony Halik i jego wyczyny (jako dodatek
instrukcja - jak z kanistra zrobić pralkę), zdobywcy biegunów, najwyższych
szczytów, najgłębszych kanionów, królowie samotnych rejsów, pogromcy
najpotężniejszych rzek. W takim towarzystwie przekonujemy się, że czas odkryć
jeszcze nie minął.
Na każdym z przystanków niezwykłej wyprawy szlakiem polskich podróżników -
wspomnienia, refleksje i anegdotki jednego z nich - autora, pierwszego
polskiego zdobywcy wszystkich kontynentów, twórcy legendarnego już Klubu
Sześciu Kontynentów.
O atrakcyjności książki-albumu decyduje niezwykle starannie przygotowana szata
graficzna: intrygujące fotografie, cenne zdjęcia archiwalne, stare ryciny i
współczesne ilustracje, mapki ułatwiające czytanie tekstu i przepiękne mapy
sprzed kilku wieków. Wszystkie współczesne zdjęcia zamieszczone w albumie to
prace polskich fotografów-podróżników. Wśród nich głośne nazwiska: Grzegorz
Micuła, Witold Danilkiewicz, Janusz Kasza. Niektórzy, tacy jak Zbigniew Bzdak,
Marek Kamiński, Wiesław Mrówczyński to jednocześnie bohaterowie książki.
Forum Słowiańskie
gg 1728585 Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Perełka na pl. Św. Macieja!!!
Perełka na pl. Św. Macieja!!!
To będzie perełka
Poniedziałek, 26 kwietnia 2004r.
Plac Świętego Macieja zostanie odnowiony. Będzie zielono, przytulnie i
czysto. A pośrodku stanie ogromna fontanna, której słup wody sięgnie
trzeciego piętra
Otoczony poniemieckimi kamienicami zieleniec na placu Świętego Macieja należy
do najbardziej zaniedbanych skwerów we Wrocławiu. Jest tam trochę zieleni,
jednak to tylko resztki po rabatach i krzewach zasadzonych dziesiątki lat
temu. W ubiegłym roku zasypano tam basen przeciwpożarowy. To był pierwszy
krok do przywracania dawnej świetności temu miejscu.
Na wykonanie pozostałych prac miasto ogłosiło przetarg, jednak nikt nie
wygrał.
Jak na starych rycinach - Plac zostanie odtworzony w zarysie, jaki
przedstawiają ryciny i zdjęcia z XIX wieku - tłumaczy Teresa Minikowska,
główny specjalista ds. przygotowania terenów zieleni w Zarządzie Zieleni
Miejskiej. - Podobny będzie także układ ścieżek.
Głównym elementem architektonicznym, który pojawi się na skwerze, będzie
fontanna. Z jej okrągłej misy, o średnicy dwunastu metrów, będzie tryskał w
górę ośmiometrowy słup wody - na wysokość trzeciego piętra. Całość będzie
podświetlona.
W innej części placu, gdzie kiedyś stał pomnik artylerzystów, zostanie
wybudowana glorietta (rodzaj murowanej altany). Okrągłe ogrodzenie, zajmujące
3/4 koła, pokryte zostanie zielenią, gdzieniegdzie w prześwitach pojawią się
ławki. W środku koła posadzone zostanie wielopienne drzewo.
Zielono i kwitnąco Oprócz pomnika i fontanny, na placu św. Macieja pojawi się
także mnóstwo nowych roślin.
- Nasadzenia szpalerowe mają odgrodzić cały teren od okalających go
ruchliwych ulic - tłumaczy Teresa Minikowska. Poza tym na osi głównej placu
pojawią się róże, pigwowce i inne ozdobne, kwitnące krzewy. Całość zostanie
oświetlona przez stylizowane latarnie, a przy alejkach pojawią się
stylizowane ławki. Wszystko będzie wyglądać tak, jak w XIX wieku, kiedy plac
był najładniejszy.
Będzie bezpiecznie Nadodrze, na terenie którego znajduje się plac, nie należy
do najbezpieczniejszych miejsc w mieście. Dlatego nowo wyremontowany teren
będzie w całości ogrodzony. Zarząd zieleni miejskiej przygotował projekt
monitoringu placu. Nad bezpieczeństwem odpoczywających tam osób będą czuwać
dwie kamery. Jeżeli uda się wyłonić w kolejnym przetargu wykonawcę całego
projektu, prace mogłyby się rozpocząć już w lipcu. Zakończenie inwestycji
przewidziano w połowie przyszłego roku.
Paweł Fąfara - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Dlaczego POLACY zniszczyli KŁODZKO?
Dlaczego POLACY zniszczyli KŁODZKO?
Po niedawnej mojej wizycie w Kłodzku postanowiłem zaglądnąć do starszej
literatury poświęconej historii i zabytkom tego miasta. Jakież było moje
zdziwienie i zarazem oburzenie bezmyślnością naszych rodaków, którzy nie tylko
nie potrafili uszanować otrzymanego w darze od Rosjan zupełnie niezniszczonego
dziedzictwa materialnego i kulturalnego Niemców i Czechów kłodzkich
(Krasnoarmiejcy nawet nie tknęli miasta), lecz co gorsza, na przestrzeni
kilkudziesięciu lat dokonali rażących zaniedbań i zniszczeń zabytkowej
architektury starówki kłodzkiej, łącznie z karygodnymi wyburzeniami całych ulic
i kwartałów. To, co zrobiono woła o pomstę do nieba. Akcję wyburzeń rozpoczęto
w drugiej połowie lat 60. Kontynuowano ją w następnych dziesięcioleciach.
Idiotyczne i chore pomysły pseudoarchitektów, którzy zapręgnęli "odsłonić"
twierdzę kłodzką spowodowały wyburzenie całej północnej pierzei Rynku
(nazwanego przewrotnie i na złość Czechom Placem Bolesława Chrobrego) oraz osi
średniowiecznej osady niemieckiej, wiodącej na północ ku koszarom
fryderycjańskim (ul. Łukasiewicza). Domy te pochodziły w większości przypadków
z okresów renesansu i baroku, posiadały piękne portale. Nijak nie da się tych
wyburzeń usprawiedliwić powodziami, wszak starówka znajduje się bardzo wysoko
na skarpie i zalewaniu ulegał jedynie tzw. Piasek - wyspa między korytem Nysy a
Młynówki. Obecnie zaś, zamiast odbudowywać stare domy i wykorzystać jedyną
nadarzającą się okazję odtworzenia starszych (przedeklektycznych) form elewacji
(a więc barokowych i renesansowych) na podstawie licznych przecież zachowanych
starych rycin), stawia się nowoczesne bloko-domy z pseudohistorycznymi
ostrokończystymi szczytami. Na dodatek maluje się je na landrynkowe kolory i
wszystko wygląda co najmniej żałośnie. Czy takie, odpustowe dziedzictwo chcą po
sobie pozostawić Polacy w Kłodzku i to pokazać zjednoczonej Europie? Widać
wyraźnie, że Europa (i zachodnia kultura) w Kłodzku skończyła się w 1945 roku,
z chwilą odejścia Niemców. Polacy, którzy przyszli tu po nich niewątpliwie nie
zasłużyli na taki dar, zniweczyli bowiem szansę wypromowania Kłodzka na
wyjątkową atrakcję turystyczną. Gyby Kłodzko przejęli Czesi (tak jak chcieli -
wszak Kłodzko było ściśle związane przez kilka stuleci z Królestwem Czech)
miasto to z pewnością uniknęłoby destrukcji i do dziś pozostałoby perełką
architektoniczną - wystarczy pojechać do Czech i zobaczyć jak utrzymane są
miasta zamieszkane dawniej przez Niemców. Niestety, Polacy zachowali się jak
szarańcza, która potrafi tylko niszczyć. Wstyd i hańba na całą Europę!!! Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Porządki u Rzygaczy
Z Gazety W. - kto nie czytał :))
"Stary wodociąg pod gdańską fontanną Neptuna
Dorota Mikłaszewicz (21-07-02 16:00)
Na Długim Targu, pod najpiękniejszą gdańską fontanną, jest ciemny tunel, o
którym wie niewielu mieszkańców miasta. W nim można znaleźć dowody na to, że
bóg morza korzystał z pomocy miejskich pachołków.
Dowody zna pan Wacław Rasnowski, konserwator zabytków, który od lat opiekuje
się fontanną. - Gdy w 1633 r. stanęła przed Dworem Artusa, nie podłączono jej
do miejskiego wodociągu, który wybudowano w poprzednim stuleciu - opowiada. -
Nie wiem dlaczego, może po prostu tak zaplanował Abraham van den Block, autor
zarówno posągu Neptuna, jak i obecnej elewacji dworu. Woda spływała do fontanny
ze zbiornika, który znajdował się na poddaszu Dworu Artusa. Pewnie przez całe
przedpołudnie nosili ją tam wiadrami miejscy pachołkowie.
W południe odkręcali zawory i woda mogła spłynąć na dół rurami, przechodzącymi
przez filar elewacji dworu. - Neptun tak długo tryskał wodą, póki ten zbiornik
nie został opróżniony - mówi Rasnowski. - Wody nie było trzeba zbyt wiele, bo
na początku fontanna miała tylko około dwudziestu otworów.
Dopiero ponad dwa wieki później stopy posągu zostały otoczone koronką, z której
dziś tryskają w górę dziesiątki strumyczków. A na początku bóg morza czerpał
wodę z rur podłączonych pod ziemią, przez mały otwór wykuty w ceglanej ścianie
szesnastowiecznego kanału. Spory fragment tego kanału przetrwał do dziś. W
wilgotnym, mrocznym, sklepionym półkoliście wnętrzu - tak niskim, że nie może
się w nim wyprostować dorosły człowiek - działają nowoczesne urządzenia
zasilające fontannę. Nie słychać tu kroków setek osób spacerujących nad naszymi
głowami.
- Ponad 400 lat temu tunel był głębszy o kilkadziesiąt centymetrów - mówi
Wacław Rasnowski. - Drewniane rury, którymi wtedy rozprowadzano wodę po
mieście, leżały odsłonięte na dnie. Dziś też tu są, tylko że tkwią w ziemi. Gdy
odkopaliśmy je przed laty spostrzegliśmy, że omijają fontannę i biegną na drugą
stronę Długiego Targu.
Na kilku starych rycinach widać, że istniały tam studnie, z których czerpali
wodę mieszczanie. Podobne były po północnej stronie ul. Długiej. Woda płynęła
do nich właśnie tym wodociągiem, którego fragment zachował się pod Neptunem.
Łączyła się z nim znacznie starsza piwniczka, na której w XVII w. budowniczowie
oparli barokowe przedproże Ratusza Głównego Miasta. Dzisiaj "odkleja" się ono
od bryły ratusza - m.in. dlatego, że piwniczne mury są już zniszczone i
popękane, jak okazało się w trakcie skończonych tam niedawno wykopalisk."
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Siedem grzechów głównych Trójmiasta
Tragedią Gdańska jest to, że nie ma tu pieknej, nowoczesnej awangardowej
architektury, która byłaby harmonijna z przeszłością miasta ale dodawała mu
nowy styl oddający ducha XXI wieku, tak, żeby za 200 lat ktoś miał co oglądać z
tego okresu.
W Gdańsku jest obecnie zła i skzodliwa tendencja do uczynienia z miasta
skansenu. Część wpływowych osób uważa, że to co najlepsze już w Gdańsku
zbudowano i należy zatrzymać jego rozwój na etapie architektury sprzed ponad
100 lat.
Gdańsk został prawie cąłkowicie zniszczony pod kniec wojny. Po wojnie
odbudowano go częściowo i nie do końca szczęśliwie. Zbudowano fasade dawnego
miasta, zapominajac o jego pierwotnych funkcjach. Przez to dawne Głowne Miasto
stalo sie makieta, fasada dla turysta, przestalo zyc swym naturalnym zyciem.
Wiem, wtedy trudno bylo zrobic cos innego, poza tym system zdusil wselka
prywatna inicjatywe.
Mamy jednak efekt taki, jaki mamy. Na dodtake czesc odbudowanych domow, to sa
po prostu bloki z lat piecdziesiatcy przyobleczone w historyczny kostium.
Obecnie nie nalezy naslodowac tego modelu. Przyklad odbudowy jednej pierzei
Stawigiewnej jest alarmujacy i pouczajacy. Zbudowano byle jak (tanie i tnadetne
materialy) pseudorekonstrukcje. Gdy budujemy rekonstrukcje, wymagania musza byc
wysokie, tylko materialy oryginalen albo, gdy nie ma innego wyjscia podobne do
oryginalnych. Zadnych gipsow, styropianow, tanich gladzi tynkowych, kafelek i
plastkowych okien. To ejst zenada, ze miasto pozwala na takie rzeczy w swym
historycznym sercu.
Albo odbudowujemy zabytek pieczoliwicie albo nie budujemy w tym miejscu cos
zupelnie nowego, nowoczesnego w formie, ale harmonizujacego sie z otoczeniem.
Przyklady Barcelony, Londynu, Bremy, Hamburga czy Amsterdamu daja duzo cennych
wskazowek, ze mozna to udanie zrobic.
Nie wszystko co jest sprzed 1945 roku i widnieje na starych rycinach i
zdjeciach jest wartosciowe. Kiedys tez budowano tandete i brzydote. Nalezy
odtwarzac tylko naprawde wartosciowe i ciekawe obiekty, nie kopiowac wszystko
co bylo dawniej.
Szkoda, ze w Gdansku przed wojna nie powstal budynek tej klasy i wartosci co
tzw. "Kameleon" we Wroclawiu,(u zbiegu ulic Szewskiej i Oławskiej). Jest to
znakomity przyklad jako mozna wkomponowac odwazna, modernsityczna architekture
w zabytkowa zabudowe.
Natomiast uwazam, ze na terench postoczniowych trzeba sie otworzyc na wysoka
zabudowe. Maisto musi miec nowe centrum na miare XXI wieku. Niech nikt nie
mowie, ze zaburzy to os widokowa miasta. Oczywiscie, ze nie, jezeli te budynki
beda wartosciowe, dobrze zaprojektowane, wkompowane i wykonane z dobrych
materialow.
Gdyby kilkaste lat temu w Gdansku bano sie stawiac wysokich konstrukcji nigdy
by nie powstal Kosciol NMP czy Ratusz.
Trzeba tez zastawnoic sie jak wyburzyc okropne bloki punktowce na skraju
Dolnego Miasta. Sa naprawde obrzydliwe i trzeba je zastapic czyms zupelnie
innym.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: 8m nie chce piersi pomocy!!!!!!!!!!!
Czesc!
Zasada jest taka, ze do roku czasu dzienne menu dziecka powinno sie skladac z
2/3 mleka. Czyli przykladowo, z 6-ciu posilkow 4-ry powinny byc mleczne. Ja
wczoraj tez pytalam na forum, ile raz dziennie karmia mamy swoich
osmiomiesieczniakow piersia, nie wliczjac innych potraw jak owockow i warzyw. I
tak srednio wyszlo, ze przynajmniej 4-ry razy dziennie, czyli prawidlowo.
KARMIENIE - UWAGI PRAKTYCZNE
mleko mamy jest nadal podstawą żywienia, do końca pierwszego roku stanowi
przynajmniej 2/3 jadłospisu można eksperymentować i wprowadzać stopniowo
kolejne produkty do jadłospisu:
łyżeczkę oliwy lub masła do zupki
kaszkę kukurydzianą lub gryczaną
gotowane żółtko jaja (1-2 razy w tygodniu)
ew. mięso indyka lub królika (ugotowane i drobno posiekane)
nieznane dotychczas owoce i warzywa
Zasada podawania jest taka sama jak miesiąc temu. Podajemy produkty bezmleczne
i bezglutenowe. Jeden produkt przez 3-5 dni. Zaczynamy od 1 łyżeczki,
codziennie zwiększamy ilość o 1-3 łyżeczki. Ostatniego dnia testu dajemy
dziecku potrawę do syta. Jeśli przez te dni nie zaobserwujemy żadnych objawów
nietolerancji dany produkt może zostać w diecie.
Nową umiejętnością, którą warto wykorzystać jest jedzenie rzeczy podanych do
rączki. Mogą to być: chrupki kukurydziane, banan, biszkopty bezglutenowe,
gotowane warzywa np. kalafior, marchewka, brokuły, ziemniak, fasolka
szparagowa, dojrzała gruszka, morela. Jedzenie rączką sprawia malcowi ogromną
radość. Warto dawać jeden nieduży kawałek do łapki lub kilka małych na
plastikowy talerzyk. Zbyt duża chrupka, po kilku gryzach szybko wyląduje na
ziemi. Talerzyk też ma taką szansę, więc kładźmy nań niewiele. Są na rynku
talerzyki na przyssawkę!
Uwaga! Do rączki nie podajemy twardszych owoców, czy warzyw, które nie
rozpływają się w ustach, bo dopóki dziecko nie potrafi żuć, twardy, odgryziony
przypadkowo kawałek, może wpaść do tchawicy.
Aby uniknąć dławienia trzeba asystować dziecku przy jedzeniu, choćby być w
pobliżu. Nie wolno dawać jedzenia w samochodzie, na huśtawce itp.
Jeśli dziecko zacznie się dławić, trzeba szybko przełożyć je przez rękę lub
kolano, głową w dół. Można poklepać po plecach. Jeśli to nie daje efektu,
trzeba włożyć dwa palce do gardła i wyjąć nieszczęsny kawałek. Nie należy
chwytać za nóżki i wieszać do góry nogami, jak na starych rycinach. Można
dziecku zrobić krzywdę i bardzo wystraszyć.
Dziecko w tym wieku nie musi pić soków, bo pije mleko z piersi. Ale jeśli mama
wychodzi do pracy, musi zostawiać płyny do picia. Soczki z podstawowych owoców
i odciągany pokarm. Można teraz spróbować użyć kubeczka z dzióbkiem zamiast
łyżeczki lub butelki ze smoczkiem.
Dr. Magdalena Nehring-Gugulska
PZDR,
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Warszawa, jakiej nie ma (Życie)
Kino Praha, niegdysiejsza chluba prawobrzeżnej Warszawy niedługo przestanie
istnieć. I chociaż kina żal, to jednak w historii stolicy było wiele
innych, dużo ważniejszych obiektów, które zachowały się jedynie na starych
rycinach.
Wybudowane blisko 50 lat temu kino Praha było prezentem dla Warszawy od
bratniego narodu Czechosłowacji. Obok nieistniejącego już dzisiaj kina
Moskwa przy ul. Puławskiej, było jednym z pierwszych wybudowanych po
wojnie. Jego wnętrza zdobiły unikalne rzeźby, nawiązujące do odbudowy
miasta. Kilkanaście dni temu odbył się w nim ostatni seans, a niedługo
zamiast widzów pojawią się w nim robotnicy i zaczną rozbiórkę. Na jego
miejscu ma powstać nowoczesny multipleks, na miarę europejskiej stolicy.
Warszawiakom jednak żal jest starego kina.
W dziejach naszego miasta było jednak wiele innych obiektów, które odegrały
w nich ważną rolę, a których dziś już nie ma. Warszawa jest pełna
pozostałości po nich, na codzień obojętnie mijanych przez jej mieszkańców.
Barokowe centrum handlowe
Wędrówkę w poszukiwaniu niektórych z nich zaczynamy od pl. Teatralnego.
Nie jest prawdą, że wielkie centra handlowo-rozrywkowe są wymysłem naszych
czasów. Pierwszy tego typu obiekt pojawił się w Warszawie pod koniec XVII
wieku. Mowa o Marywilu wzniesionym na polecenie królowej Marii Kazimiery,
ukochanej żony króla Jana III Sobieskiego. Znajdował się on mniej więcej w
tym miejscu, gdzie dziś stoi gmach Teatru Wielkiego. Marywil został
zaprojektowany przez Tylmana z Gameren, jednego z najwybitniejszych
warszawskich architektów na przestrzeni wieków. Był to okazały,
pięcioboczny, dwupiętrowy budynek z wielkim dziedzińcem w środku. Jego
ozdobami były brama wjazdowa i usytuowana po przeciwległej stronie
dziedzińca barokowa wieża. Wewnątrz znajdowały się trzy przestronne
apartamenty, w których często gościła rodzina królewska. Ale nie tylko.
Marywil wyposażony był także w sklepy i magazyny oraz mieszkania dla
wynajmujących je kupców. Po udanej transakcji kupcy mogli zaś pomodlić się
w kaplicy.
Chociaż w Marywilu można było zaopatrzyć się we wszelkie dobra, to jednak
nie wszyscy mieszkańcy Warszawy byli zadowoleni z jego istnienia.
Marywilskie lokale wynajmowano bowiem wyłącznie kupcom cudzoziemskim,
którzy stanowili konkurencję dla polskich. Ci ostatni nie dali sobie jednak
w kaszę dmuchać. Wymogli na ówczesnych władzach miasta wybudowanie
podobnego obiektu, wokół nieistniejącego już dziś także ratusza na rynku
Starego Miasta.
Marywil istniał do początku XIX stulecia. Potem został rozebrany a
wspomnienie o nim przetrwało jedynie w nazwie głównej ulicy Białołęki.
Most Zygmunta Augusta
Ślady innego, ważnego niegdyś dla miasta obiektu znajdują się niedaleko
brzegu Wisły przy ul. Boleść 2. Dla współczesnych warszawiaków jest to po
prostu teatr "Stara Prochownia". Ale w XVI w. była to brama, przez którą
wjeżdżano na most zbudowany według projektu Erazma Czioto z Zakroczymia.
Zaprojektował go na polecenie króla Zygmunta Augusta. Władca chciał
zapewnić stałą przeprawę przez Wisłę szlachcicom zjeżdżającym do Warszawy
na obrady Sejmu Polsko-Litewskiego. Wcześniej musieli oni korzystać z
demontowanych na zimę tzw. mostów łyżwowych, lub promów. Był to wówczas
największy most w Europie. Dzisiejszą siedzibę teatru kazała zaś zbudować
siostra króla - Anna Jagiellonka. Chciała w ten sposób po śmierci brata
przypodobać się szlachcie. Tak zapewniła sobie polską koronę i - co było
jej największym pragnieniem - wyszła za mąż. Jej małżonkiem został książę
siedmiogrodzki Stefan Batory. Wolał on jednak łamać w rękach podkowy, niż
zażywać uciech z prawie pięćdziesięcioletnią królową.
Brama mostowa przetrwała jednak do dziś, w przeciwieństwie do samego mostu,
który pewnej zimy został zniesiony przez krę.
Brama Krakowska i atrakcje Ogrodu Saskiego
Do naszych czasów nie przetrwała także niestety Brama Krakowska. Została
zbudowana w XIVw wraz z murami obronnymi miasta. Była najbardziej
reprezentacyjną bramą wjazdową do Warszawy. Trzy wieki później wspomniany
wyżej Tylman z Gameren podwyższył ją do wysokości 15 m. i ozdobił posągami.
Jej przedłużeniem był istniejący do dziś dwuprzęsłowy most gotycki. Na
początku XIX w. wybitny architekt Jakub Kubicki otrzymał polecenie
wytyczenia placu Zamkowego. Wybitny skąd inąd twórca, nie potrafił docenić
historycznych wartości bramy i bez skrupułów ją rozebrał. Ceglany most
zasypano i odkopano ponowie dopiero w 1977 r.
Przez inną nieistniejącą już dziś bramę wchodziło się do Ogrodu Saskiego.
Był on o wiele większy niż obecnie. Piękna barokowa Żelazna Brama
znajdowała się niepodal dzisiejszej hali Mirowskiej. Składała się z trzech
łuków zwieńczonych tympanonem. O tym, że kiedyś istniała świadczy dziś
jedynie nazwa osiedla "Za Żelazną Bramą". W Ogrodzie Saskim znajdowało się
wiele innych obiektów, o których dziś już nikt nie pamięta. Jednym z nich
była okazała kolumnada z pijalnią wód mineralnych, jakiej nie powstydziłyby
się najsłynniejsze uzdrowiska Europy. Dawni mieszkańcy stolicy mogli więc
korzystać z dobrodziejstw wód nie ruszając się z miasta.
Inną nieistniejącą dziś budowlą był Teatr Letni, Przy ładnej pogodzie
wystawiano w nim zarówno dzieła mistrzów jak i szmirowate farsy. Budynek
był okrągły i drewniany. Z tej racji warszawiacy przezwali go "budą".
BRONISŁAWA MUCHA
Temat: OSTATNIE DZIKIE KONIE EUROPY
OSTATNIE DZIKIE KONIE EUROPY
Sława!
Kiedy je widzisz po raz pierwszy, masz wrażenie, że zachowują się jak domowe
konie. Podchodzą do człowieka, jedzą z ręki. Wystarczy jednak, że zostaniesz
z nimi trochę dłużej. Po godzinie tracisz wątpliwości. To są dzikie
zwierzęta. Prawdziwie dzikie – opowiada Paolo Volponi, fotograf, który przez
rok śledził żyjące na wolności koniki polskie.
Ich przodek, tarpan, ostatni dziki koń Europy, wymarł ponad 100 lat temu. Na
początku XVII wieku, gdy zwierzęta te jeszcze swobodnie galopowały po naszym
kontynencie, istniały dwie ich odmiany: leśna i stepowa. Ta pierwsza kryła
się w puszczach ówczesnej Polski, Litwy i Prus. Druga zamieszkiwała stepy
czarnomorskie. Obie ginęły w szybkim tempie. Najpierw zniknęły leśne tarpany.
W drugiej połowie XVII wieku można ją było zobaczyć już tylko w Puszczy
Białowieskiej. W roku 1780 niedobitki odłowiono i przekazano do zwierzyńca
hrabiów Zamojskich. 26 lat później rozdano je chłopom. Ci krzyżowali dzikie
konie z domowymi i w ten sposób wyniszczyli ostatnie leśne tarpany.
Stepowy konik przetrwał trochę dłużej, ale jego liczebność szybko spadała.
Ostatniego żywego tarpana schwytano w roku 1884 i zawieziono go do zoo w
Moskwie. Tam przeżył jeszcze tylko trzy lata. Na tym historia tarpana by się
zakończyła, gdyby nie pewien uparty naukowiec.
W roku 1914 dwaj badacze, Jan Grabowski i Stanisław Schuch, odkryli, że w
okolicach Biłgoraja na Roztoczu chłopi hodują konie zadziwiająco podobne do
wymarłych tarpanów. A właśnie w tym rejonie rozdano rolnikom zwierzęta
Zamoyskich. Czas odkrycia – I wojna światowa – opóźnił publikację ich wyników
o parę lat. Praca ukazała się drukiem dopiero w roku 1921. Ale gdy wpadła w
ręce Tadeusza Vetulaniego, sprawy potoczyły się nowymi koleinami.
Biłgorajskie konie bardzo go zainteresowały. To dzięki niemu już w 1923 r.
powstała pierwsza hodowla tajemniczych koników.
Ale plany prof. Vetulaniego były jeszcze śmielsze. Chciał odtworzyć formę
leśną tarpana. Swoje marzenia zaczął realizować w roku 1936. Wówczas to w
Białowieży utworzono rezerwat, do którego prof. Vetulani sprowadził odkupione
od biłgorajskich chłopów konie. W ciągu stu lat od czasu, gdy ze zwierzyńca
Zamoyskich trafiły w ręce rolników, zdążyły się już wielokrotnie skrzyżować z
końmi domowymi. Ale prof. Vetulani był uparty. Mądrze uparty. Zdawał sobie
sprawę, że wymarłego konia nie da się przywrócić do życia. Formę, którą
hodował, nazwał więc “konikiem polskim typu tarpan”. Analizując stare ryciny
i opisy, wyznaczył kilka cech, które miały charakteryzować tarpany. I dążył,
by rozwinęły się one i u koników polskich, co w dużej mierze się udało.
Koniki polskie, tak jak i ich dzicy przodkowie, mają myszowatą maść, ciemną
pręgę na grzbiecie, pręgi na nogach, niewielki wzrost i jaśniejącą zimą
sierść. Tylko grzywa nie chce stać tak jak u tarpanów. Najważniejszym jednak
testem ich “dzikości” powinno być życie na swobodzie. Poradzą sobie czy nie?
Prof. Vetulaniamu nie udało się odpowiedzieć na to pytanie. Jego prace
przerwała II wojna światowa. Koniki polskie z Białowieży wyginęły lub zostały
wywiezione do Niemiec. Po wojnie prof. Vetulani chciał powrócić do swoich
eksperymentów. Udało mu się częściowo odtworzyć stado, wkrótce jednak zmarł.
By nie zaprzepaścić jego prac, naukowcy postanowili utworzyć rezerwat, w
którym koniki polskie mogłyby posmakować dzikiego życia. Pierwsze stado
wypuczczono na wolność w roku 1955. Ich miejscem życia stał się Półwysep
Popielniański, wciśnięty między mazurskie jeziora Warnołty, Śniardwy, Bełdany
i Mikołajskie. Dziś jest to obszar ponad 1600 ha. W roku 1982 powstał drugi
rezerwat dla dzikich koników polskich – w Roztoczańskim Parku Narodowym, obok
Zwierzyńca. Osiem lat później na wolność wypuszczono kolejne stada – w
rezerwacie nad jeziorem Oświn i w Biebrzańskim Parku Narodowym.
Dzikie koniki polskie są przyzwyczajone do obecności ludzi. Nie lubią jednak,
gdy człowiek okazuje im swą wyższość. Nigdy nie pozwalają się uwiązać. A gdy
położy im się rękę na kłębie – uciekają lub kopią.
– Aby robić im zdjęcia, musiałem je do siebie przyzwyczaić – opowiada Paolo
Volponi. – Spędzałem więc z nimi wiele czasu. Bywało, że zbyt wiele. Raz
bardzo długo przebywałem w tabunie ogiera Nokturna. A był to okres rui.
Nokturn bardzo uważnie pilnował wówczas klaczy. Jeśli któraś próbowała się
oddalić, szybko zapędzał ją z powrotem do stada. Po skończeniu zdjęć
postanowiłem odejść. Ogier zniżył głowę i... zaczął zapędzać mnie z powrotem
do tabunu. Dużo czasu zajęło mi przekonanie go, że jednak nie jestem koniem.
A tym bardziej klaczą.
ng.onet.pl/68,19799,galeria.html
Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: POLSKI KALENDARZ ŚWIĄTECZNY
...Mikołajki
W tradycji europejskiej i polskiej, zwłaszcza tej najnowszej, św. Mikołaj jest
przede wszystkim znany jako opiekun, przyjaciel i dobrodziej dzieci i jako
sprawca ich wielkich radości i wielkich, każdego roku przeżywanych emocji.
Dzieci grzeczne, które dobrze się sprawują, w dniu swego święta obdarza
szczodrze łakociami i różnymi prezentami, dla niegrzecznych zaś i niepobożnych
przynosi, ku przestrodze, pozłacane (a więc nie bardzo groźne) rózeczki.
Św. Mikołaj - dawca prezentów - znany jest już na całym świecie.
Dlatego każdego roku dzieci z niecierpliwością czekają na przybycie dobrego
świętego i na prezenty - niespodzianki.
Wierzą, że 6 grudnia i w wigilię Bożego Narodzenia włoży im je do bucików, do
pończoch, pod poduszkę, pozostawi przy nakryciu, ułoży ukradkiem pod choinką,
albo nawet wręczy je im osobiście.
Zwyczaj obchodzenia domów przez przebranego św. Mikołaja i rozdawania dzieciom
upominków w dniu 6 grudnia (prawdopodobnie niemieckiego pochodzenia) znany był
w Polsce już w XIX w.; na Śląsku, na Ziemi Krakowskiej, Lubelskiej i na
Mazurach, a później także i w innych regionach Polski.
Św. Mikołaj w towarzystwie aniołka z dzwoneczkiem i rogatego diabła odwiedzał
domy, przepytywał dzieci z pacierza, dowiadywał się od rodziców jak się
sprawowały, a następnie wręczał im łakocie i - bardzo rzadko - rózeczki.
Obecnie zwyczaj ten przerodził się w popularną w całej Polsce zabawę zwaną
mikołajkami, odbywającą się w szkołach, przedszkolach, młodzieżowych grupach
rówieśniczych, połączoną z wręczaniem sobie prezentów.
W tym dniu (zwłaszcza na południu Polski, ale ostatnio także i w innych
regionach) upominki i łakocie dzieci otrzymują także z rąk swych rodziców
i krewnych.
Postać świętego Mikołaja i legenda o nim związały się także z obchodami
świątecznymi Bożego Narodzenia, a przede wszystkim z obchodami dnia
wigilijnego.
Zgodnie z tą legendą - rodem ze Skandynawii - w wigilię o zmierzchu św. Mikołaj
przybywa na Ziemię i przynosi prezenty wszystkim dzieciom.
Przed Bożym Narodzeniem dzieci z całego świata i także dzieci polskie piszą,
a młodsze dyktują rodzicom, listy do św. Mikołaja i adresują je do różnych
miejsc na kuli ziemskiej i w kosmosie.
Legendy różnych krajów mówią bowiem o rozmaitych miejscach zamieszkania św.
Mikołaja.
Dzieci adresują więc swe listy np. do Laponii, do Szwecji, Na Biegun Północny,
na Koło Polarne, na Grenlandię, a ostatnio coraz częściej do Ravaniemi
w Finlandii (która to miejscowość w 1985 r. ogłoszona została oficjalnie Ziemią
Świętego Mikołaja), albo św. Mikołaj w Niebie, Niebo, Chmurka, czy po prostu
św. Mikołaj.
Tak zaadresowany list wręczony mamie lub tacie z pewnością dotrze do adresata
i spełnione zostaną wszystkie zawarte w nim prośby, a dowodem tego jest
upragniony prezent.
Dzieci polskie bowiem, tak jak dzieci na całym świecie wierzą, że -
czarodziejskim sposobem - wszystkie bez wyjątku listy docierają do św.
Mikołaja.
A chociaż legendy dotyczące miejsca zamieszkania św. Mikołaja nie są całkiem
zgodne ze sobą, to pewne jest że mieszka on, jeśli nie w niebie, to blisko
nieba, gdzieś na czubku świata (a więc może na Kole Polarnym), w każdym razie
jest to kraina niezwykła i przyjazna dzieciom.
Według legend skandynawskich, chętnie przyjmowanych przez dzieci w Polsce,
domem św. Mikołaja ma być chatka uszata, w której słychać wyraźnie płynące
z całego świata prośby dziecięce o prezenty.
Począwszy od dnia 6 grudnia aż do Bożego Narodzenia św. Mikołaj spogląda
z reklam i witryn sklepowych, z opakowań na prezenty, spaceruje ulicami miast,
pozuje do fotografii z dziećmi w wielkich sklepach, zwłaszcza przy stoiskach
z zabawkami, częstuje je słodyczami w cukierniach i sklepach cukierniczych.
Św. Mikołaj w ostatnich czasach zmienił swój wygląd.
Dawny poważny, godny i uroczysty biskup w ceremonialnych szatach kościelnych,
w biskupiej infule na głowie, ze złotym pastorałem w dłoni (tak bywał
przedstawiany na obrazach religijnych, ikonach i świętych obrazach, także na
obrazkach wkładanych do modlitewników i na starych rycinach), stał się obecnie
krzepkim, tęgim, tryskającym zdrowiem i dobrym humorem staruszkiem, o rumianej
twarzy, śmiejących się oczach, białej brodzie i białych podkręconych wąsach;
nosi czerwone ubranie, płaszcz obszyty białym futrem oraz czapkę z pomponem
i zawsze ma ze sobą wielki worek wyładowany prezentami.
Nie zmieniła się natomiast niezwykła dobroć św. Mikołaja, jego miłość do dzieci
i szczodrość oraz jego posłannictwo aby rozdawać dary, sprawiać cudowne
niespodzianki, czynić dobro i uszczęśliwiać.
"Polskie Tradycje Świąteczne" - aut. Barbara Ogrodowska Przeczytaj więcej odpowiedzi
Strona 2 z 2 • Znaleziono 121 rezultatów • 1, 2