Czytasz wypowiedzi znalezione dla zapytania: stateczność statku
Temat: Piętno dla śmierci...
Dnia 2006-02-03 23:38 Delfino Delphis nabazgral:
Chyba mimo wszystko nawet bez furty dlugo poplywa: po pierwsza furta
jest nad poziomem wody, a nawet jak sa wielkie fale, to poklady sa
izolowane.
Sama ilosc wody nie jest grozna dla statku. Najgrozniejsze na statkach
typu ro-ro sa swobodne powierzchnie cieczy (duze poklady nieprzedzielone
grodziami) znacznie zmniejszajace statecznosc statku.
Inna sprawa, ze godzina to bardzo malo na ewakuowanie 1,5k ludzi.
Szczegolnie, ze tak naprawde ze statku nie ma jak uciec. A spuscic
tyle szalup przez kilkudziesieciu czlonkow zalogi, gdy trzeba sie
mocowac z silownikami przy duzym przechyle i jeszcze ogolnej panice,
to niemaly problem.
Godzina to duzo. Wg. Konwencji SOLAS kazdy statek pasazerski musi byc w
stanie ewakuowac wszystkich ludzi w przeciagu 30 min.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Bo sesja jest..
On Sat, 14 Feb 2004, Krystyna Chodorowska wrote:
Z tego co pamiętam, na pytania egzaminacyjne z zakresu BISS-u (Budowa i
Stateczność Statku, "statą" popularnie zwane) dość nieźle odpowiadało
się po lekturze Marchaja; do podręczników tematycznych należało sięgnąć
Dobra, przyjmuję Twoją wersję rzeczywistości....
Jacek "Co ja tam wiem..." Kijewski
Temat: Bo sesja jest..
Jacek Kijewski <ja@sail-ho.plwrote:
| Z tego co pamiętam, na pytania egzaminacyjne z zakresu BISS-u (Budowa i
| Stateczność Statku, "statą" popularnie zwane) dość nieźle odpowiadało
| się po lekturze Marchaja; do podręczników tematycznych należało sięgnąć
Dobra, przyjmuję Twoją wersję rzeczywistości....
Ale nie odpowiedziałeś na pytanie: istnieją takie podręczniki, czy też nie.
Ja niby wiem, o co chodziło i że cały pic nie leżał w tym, coby się nauczyć
w ogóle, tylko nauczyć sie, wykorzystując te konkretne źródła, ale[1].
[1] pamiętam, że na pierwszym roku (którymś) standardem uczelnianym był
podręcznik W. Lengauera, który pełnił jednocześnie, o ile się nie mylę,
funkcję prodziekana do spraw studenckich (W. Lengauer, nie podręcznik).
Przy całej głupocie swojej, miałam jednak szczęście trafić na zajęcia
do ćwiczeniowca, który miał jakieś zadawnione zatargi z wyżej wymienionym
panem przy okazji zdawania u niego tegoż egzaminu jakieś piętnaście lat
wcześniej. W efekcie, na pierwszych zajęciach sprezentował nam kanoniczny
podręcznik, trzymając go dwoma palcami, jakby trzymał coś zdechłego i
oznajmił, że jakby ktoś upierał się przy uczeniu z tego, to oczywiście,
nie widzi przeszkód, ale on by sugerował raczej...(tu pojawił się bliski
zamiennik w postaci dwóch innych tytułów).
pozdrawiam
K.