Czytasz wypowiedzi znalezione dla zapytania: Status spółki
Temat: nowo powstające bloki Myśliborska - Targfort
Gościu co do odbioru części wspólnych masz rację, gdyż mnie też się wydawało, że
latający tłum lokatorów i odbierający części wspólne z przedstawicielem
targfortu jest niemożliwy.
Natomiast co do miejsc parkingowych masz po części rację.
1. Liczba mieszkań 51 w bloku A jest prawidłowa.
2. Wspólczynnik 1,5 jest prawidłowy
3. To oznacza, że na 51 lokali powinno być 76 miejsc
4. Garaży jest dużo mniej pod blokiem stąd konieczność zrobienia miejsc naziemnych
5. Targfort sprzedawał tylko garaże!
6 Nie sprzedawał i nie sprzedaje miejsc parkingowych naziemnych!
7.Skoro nie sprzedawał i nie sprzedaje miejsc naziemnych to dlaczego je robi?
Przecież te miejsca zajmują dużą powierzchnie działki za blokiem B, a zajmą
jeszcze większą jak dojdą miejsca dla bloku B.
Mało tego, dopóki nie wypłynęła sprawa miejsc parkingowych naziemnych na światło
dzienne,to wręcz twierdzili, że nie będzie żadnych miejsc parkingowych
naziemnych tylko garaże! Ja milion razy tą kwestię poruszałam z handlowcem i on
zawsze twierdził, że żadnych miejsc naziemnych nie będzie, tylko garaże i kto
nie kupi garażu będzie miał problem z parkowaniem! Takie było oficjalne
stanowisko firmy bardzo długo i nagle po naszych interwencjach i śledztwie -
zmieniają zdanie i przyznają się, że miejsca będą, bo są po prostu przyparci do
muru!
8.Dla mnie sprawa jest jasna- miejsca naziemne robią , na razie ekologiczne ha
ha ha , które nie kosztują ha ha ha ,aby nadzór odebrał blok i nie doczepił się
, że tych miejsc nie ma.
9 Jak podpiszą wszyscy akty blok A i B , a w aktach nikt nie będzie miał
wpisanego miejsca naziemnego , bo nie kupił go, bo mu nie sprzedali !! to
sytuacja jest następująca: właścicielem działki i miejsc parkingowych jest
targfort, który po aktach , może zmienić przeznaczenie działki i wybudować jak
chodzą już słuchy po bloku, trzeci blok. A to będzie oznaczać, że będzie tu
ciasno, tłoczno jak w chinatown i te osoby, które nie mają garaży to przyjdzie
im zostawiać samochód pod Auchanem.
10. Bo targfort nie pozwoli aby kawał ziemi, który przecież nie kosztuje parę
złotych przeznaczyć na darmowe parkingi czy nawet sprzedaż miejsc parkingowych
naziemnych też im się nie opłaca- bo ile takie miejsce mogłoby kosztować?? 10-15
tys nie więcej? Czy taka kwota pokryje wartość działki i wykonanie miejsc z
kostki, bo o żadnym zarobku nie ma mowy.Sądzę , że nawet nie pokryje kosztu
działki gdyby nawet sprzedali te miejsca wszystkie!
11. Tak więc czy targfort jest dobrym wujkiem z ameryki i da miejsca parkingowe
gratis ? Nie jest i nie da? Wykonuje je, tylko i wyłącznie aby nie mieć problemu
z odbiorem osiedla. Potem zwinie parkingi i działkę, przeznaczy na inwestycje,
która im przyniesie kasę . I dlatego, nie robi od razu porządnego parkingu z
kostki, bo po co ponosić koszty na kostkę.
12. Tylko, że targfort nie zdaje sobie sprawy, że jeżeli ten scenariusz, który
jest wielce prawdopodobny zostanie przez nich zrealizowany to złamią prawo! I ja
będę pierwszą osoba, która zgłosi ich do nadzoru budowlanego, do gminy, do
prokuratury o popełnienie przestępstwa.
13. Ponieważ, z tej całej sytuacji wynika podstawowy wniosek- dostali pozwolenie
z miejscami naziemnymi i garażami, tak aby był współczynnik zachowany! To ich
problem, że tych miejsc nie sprzedawali, że te miejsca zajmują kawał ziemi!
Mogli zrobić inny projekt , żeby nie mieć takiej jazdy z miejscami! Skoro
zrobili taki a nie inny projekt, to ich obowiązkiem jest wykonanie zgodnie z
projektem, raz na zawsze! Jeżeli chcą zrobić numer, ze po aktach zlikwidują
nasze parkingi, a wszystko na to wskazuje, bo będą chcieli działkę przeznaczyć
na coś dochodowego a nie na darmowe parkingi,to popełnia przestępstwo karane z
urzędu! Bo żyjemy jednak w państwie gdzie prawo, demokracja obowiązuje.
Osobiście uważam, że ich tok rozumowania ma pewną logikę - w końcu kierują się
tylko zyskiem a nie filantropią i trudno się dziwić, że parkingi naziemne to dla
nich wrzód na dup...e ale skoro popełnili taki kardynalny błąd już na początku w
złym zaprojektowaniu osiedla to za błędy niech oni płacą a nie my lokatorzy!
14.Masz rację , że pewnych spraw nie przepchniemy- brzydka poręcz świadczy o
braku gustu i że w każdym detalu gdzie tylko mogą tną koszty. Ale takich poręczy
jakie są na klatce, to nawet w czasach ciężkiej komuny nie robiono. Poręcz jest
według przepisów ale litości, czy tam nie ma architekta, czy tam nikt nie ma
krzty gustu i smaku? Czy wszystko muszą robić jak najtaniej , na zasadzie
zrobione i się odwalcie a , że to tandeta, brzydota to już nie ważne! Czy tak
trudno targfortowi, który wziął kupę kasy od nas choć troszkę się
wysilić.Dlaczego nie potrafią zrobić równego ogrodzenia tylko jakieś schodkowe z
obrzydliwym murkiem? Dlaczego kostki, płytek na klatce, nie potrafią ułożyć
równo? Tak trudno zrobić oświetlenie na osiedlu? Przecież mają zatrudnioną
architekt- i co, puszcza takie babole, projektuje takie babole i podpisuje się
pod takimi babolami? To co to za architekt, który nie szanuje swojego nazwiska i
zgadza się na taką tandetę? Mają kierownika budowy, który odbiera roboty? To co
to za kierownik budowy, który odbiera i pozwala , że kostka na drodze położona
jest aby Polska nie zginęła.Co to za kierownik budowy, który akceptuje fuszerki,
wady?
Te kwestie są być może zgodne z przepisami ale mamy 2009 rok i obowiązuję już
trochę inne standardy a ten blok nie miał być z założenia blokiem z mieszkaniami
socjalnymi , gdzie nikt nie będzie się wysilał a my za grube pieniądze
otrzymaliśmy taki produkt- infrastruktura i jakość części wspólnych poniżej
przyjętych poziomów jakości, gustu, estetyki. Na to już nie ma żadnego
logicznego wytłumaczenia jak jedno - ta firma tandeciarstwo ma wpisane w status
spółki i to jest ich motto przewodnie- Drogi Kliencie- u nas z najtańszych
materiałów, u nas tandetnie, u nas bezguście, u nas lipa i fuszerka, u nas
opóźnienie ale żaden inny deweloper nie zapewni Ci gratis tak dużej dawki
adrenaliny każdego dnia.
pozdrawiam
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: W Platformie znów spory
Palikotówka się rozlała
Wódka się rozlała
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na giełdę.
Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca Polmosu
nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie wszystko
zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych, którym świadczył
usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe, trzeba było dokonać
transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki sprzedawała
ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA. Umowa
prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed tym,
jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach zachęcających
do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym obiegu właśnie
zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się w
niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach (ostatnią
we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł. Niezbyt dobrze jej
to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna została ukarana kwotą
blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi Palikotowi
tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej. Narodził się więc
pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty, ilustrujące
przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej jedynym
udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach Holenderskich).
Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te same, które
zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund Corporate
Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł. Janusz Palikot
mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A Polmos zapłacił
MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej żonie, gdyż rozproszył
akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne to,
bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki, prezes
zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic na ten
temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty się
nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także do
Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata Pomianowska,
trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że wódka się w
końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące są
także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą mieć
dużo pieniędzy.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: W czwartek poznamy lidera PO
W czwartek poznamy lidera PO
Co prawda za Trybuna, ale jak to było???
Wódka się rozlała
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na
giełdę. Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca
Polmosu nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie
wszystko zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych,
którym świadczył usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe,
trzeba było dokonać transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki
sprzedawała ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA.
Umowa prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed
tym, jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach
zachęcających do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym
obiegu właśnie zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się
w niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach
(ostatnią we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł.
Niezbyt dobrze jej to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna
została ukarana kwotą blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi
Palikotowi tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej.
Narodził się więc pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty,
ilustrujące przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma
do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej
jedynym udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach
Holenderskich). Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te
same, które zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund
Corporate Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł.
Janusz Palikot mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A
Polmos zapłacił MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej
żonie, gdyż rozproszył akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne
to, bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki,
prezes zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic
na ten temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty
się nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także
do Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata
Pomianowska, trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że
wódka się w końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące
są także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą
mieć dużo pieniędzy.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Pół roku za krytykę Platformy
PRYWATYZACJA • Polmos kupił siebie, ale... <<powrót
Wódka się rozlała
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na giełdę.
Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca Polmosu
nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie wszystko
zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych, którym świadczył
usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe, trzeba było dokonać
transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki sprzedawała
ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA. Umowa
prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed tym,
jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach zachęcających
do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym obiegu właśnie
zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się w
niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach (ostatnią
we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł. Niezbyt dobrze jej
to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna została ukarana kwotą
blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi Palikotowi
tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej. Narodził się więc
pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty, ilustrujące
przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej jedynym
udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach Holenderskich).
Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te same, które
zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund Corporate
Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł. Janusz Palikot
mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A Polmos zapłacił
MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej żonie, gdyż rozproszył
akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne to,
bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki, prezes
zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic na ten
temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty się
nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także do
Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata Pomianowska,
trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że wódka się w
końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące są
także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą mieć
dużo pieniędzy.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Pół roku za krytykę Platformy
PRYWATYZACJA • Polmos kupił siebie, ale... <<powrót
Wódka się rozlała
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na giełdę.
Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca Polmosu
nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie wszystko
zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych, którym świadczył
usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe, trzeba było dokonać
transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki sprzedawała
ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA. Umowa
prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed tym,
jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach zachęcających
do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym obiegu właśnie
zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się w
niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach (ostatnią
we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł. Niezbyt dobrze jej
to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna została ukarana kwotą
blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi Palikotowi
tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej. Narodził się więc
pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty, ilustrujące
przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej jedynym
udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach Holenderskich).
Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te same, które
zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund Corporate
Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł. Janusz Palikot
mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A Polmos zapłacił
MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej żonie, gdyż rozproszył
akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne to,
bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki, prezes
zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic na ten
temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty się
nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także do
Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata Pomianowska,
trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że wódka się w
końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące są
także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą mieć
dużo pieniędzy.
Bez wrazów szacunku
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Pół roku za krytykę Platformy
Wódka się rozlała
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na giełdę.
Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca Polmosu
nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie wszystko
zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych, którym świadczył
usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe, trzeba było dokonać
transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki sprzedawała
ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA. Umowa
prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed tym,
jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach zachęcających
do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym obiegu właśnie
zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się w
niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach (ostatnią
we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł. Niezbyt dobrze jej
to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna została ukarana kwotą
blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi Palikotowi
tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej. Narodził się więc
pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty, ilustrujące
przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej jedynym
udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach Holenderskich).
Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te same, które
zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund Corporate
Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł. Janusz Palikot
mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A Polmos zapłacił
MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej żonie, gdyż rozproszył
akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne to,
bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki, prezes
zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic na ten
temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty się
nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także do
Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata Pomianowska,
trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że wódka się w
końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące są
także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą mieć
dużo pieniędzy.
Tak to się robi w IIIRP Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Pół roku za krytykę Platformy
Jak to się robi w III RP
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na giełdę.
Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca Polmosu
nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie wszystko
zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych, którym świadczył
usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe, trzeba było dokonać
transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki sprzedawała
ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA. Umowa
prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed tym,
jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach zachęcających
do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym obiegu właśnie
zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się w
niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach (ostatnią
we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł. Niezbyt dobrze jej
to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna została ukarana kwotą
blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi Palikotowi
tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej. Narodził się więc
pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty, ilustrujące
przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej jedynym
udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach Holenderskich).
Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te same, które
zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund Corporate
Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł. Janusz Palikot
mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A Polmos zapłacił
MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej żonie, gdyż rozproszył
akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne to,
bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki, prezes
zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic na ten
temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty się
nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także do
Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata Pomianowska,
trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że wódka się w
końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące są
także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą mieć
dużo pieniędzy.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Pół roku za krytykę Platformy
Polmos kupił siebie, ale...
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na giełdę.
Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca Polmosu
nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie wszystko
zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych, którym świadczył
usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe, trzeba było dokonać
transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki sprzedawała
ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA. Umowa
prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed tym,
jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach zachęcających
do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym obiegu właśnie
zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się w
niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach (ostatnią
we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł. Niezbyt dobrze jej
to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna została ukarana kwotą
blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi Palikotowi
tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej. Narodził się więc
pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty, ilustrujące
przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej jedynym
udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach Holenderskich).
Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te same, które
zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund Corporate
Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł. Janusz Palikot
mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A Polmos zapłacił
MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej żonie, gdyż rozproszył
akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne to,
bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki, prezes
zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic na ten
temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty się
nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także do
Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata Pomianowska,
trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że wódka się w
końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące są
także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą mieć
dużo pieniędzy.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Pół roku za krytykę Platformy
PRYWATYZACJA
Czy można kupić firmę nie wydając swoich pieniędzy? Takie zarzuty padają pod
adresem Portugalczyków z Eureko, którzy prywatyzowali PZU. Wygląda jednak na
to, że Polacy nie gęsi i też umieją robić podobne interesy.
Na cenzurowanym jest tym razem Polmos Lublin, który wkrótce ma wejść na giełdę.
Wcześniej jednak firma została kupiona przez spółkę Jabłonna. Nabywca Polmosu
nie miał tyle pieniędzy, by spłacać raty prywatyzacyjne. Prawie wszystko
zresztą, co zarabiał, pochodziło z Polmosu i spółek zależnych, którym świadczył
usługi zarządcze. Skoro te dochody okazały się za małe, trzeba było dokonać
transferu pieniędzy.
KŁOPOTY Z UMOWĄ
Opisał to tygodnik „Nie” zwracając uwagę, że lubelską fabrykę wódki sprzedawała
ta sama ekipa polityczna, która usiłowała sprywatyzować PZU SA. Umowa
prywatyzacyjna zawarta została bowiem we wrześniu 2001 r., krótko przed tym,
jak urzędnicy z AWS mieli się żegnać ze stołkami.
Interes ubił Janusz Palikot, którego możemy obejrzeć w reklamach zachęcających
do kupowania akcji spółki. Zapisy na ich kupno w pierwszym obiegu właśnie
zakończono.
GPW ma przynieść firmie zastrzyk gotówki (ok. 75 mln zł). Najpierw jednak
trzeba było wywiązać się z umowy prywatyzacyjnej. Jabłonna SA zobowiązała się w
niej, że wynegocjowaną cenę za akcje zapłaci w pięciu równych ratach (ostatnią
we wrześniu 2005) oraz podniesie kapitał Polmosu o 3 mln zł. Niezbyt dobrze jej
to szło, bo za opóźnienia w spłacaniu zobowiązań Jabłonna została ukarana kwotą
blisko 1,5 mln zł plus odsetki.
Mimo różnych niejasnych transakcji, emisji obligacji, zakładania spółek
zależnych i zaciągania pożyczek Polmos nie mógł przekazać Januszowi Palikotowi
tyle pieniędzy, by mógł się wywiązać z umowy prywatyzacyjnej. Narodził się więc
pomysł, żeby przepuścić kapitał przez spółki zagraniczne.
Ministerstwo Skarbu Państwa swoje zrobiło. Zmusiło nabywcę firmy, żeby
uregulował raty prywatyzacyjne i nałożyło na niego karę. Jak nas poinformował
rzecznik prasowy resortu Janusz Kwiatkowski, przeglądana jest obecnie
dokumentacja dotycząca sprzedaży Polmosu. Najważniejsze dokumenty, ilustrujące
przepływy finansowe, znajdują się jednak w spółce, a MSP nie ma do nich wglądu.
NIKT NIC NIE WIE
Jabłonna ogłosiła subskrypcję na nową emisję akcji. Polmos Lublin w styczniu
2004 r. zawarł umowę z Market Consulting Europe na sporządzenie analizy rynku
brytyjskiego, gdzie miał podobno zamiar kupić fabrykę produkującą alkohol. Za
tę usługę zapłacił 2 mln euro. Zaraz po tym została utworzona w Luksemburgu
Grund Corporate Finance Partners z kapitałem akcyjnym 30 tys. euro (jej jedynym
udziałowcem jest firma Janusza Palikota z siedzibą na Antylach Holenderskich).
Do Luksemburga popłynęły pieniądze od MCE, prawdopodobnie te same, które
zapłacił Polmos. Na przełomie marca i kwietnia ub.r. firma Grund Corporate
Finance Partners kupiła akcje spółki Jabłonna płacąc 9,4 mln zł. Janusz Palikot
mógł już uregulować swoje zobowiązania wobec skarbu państwa. A Polmos zapłacił
MCE prowizję. Janusz Palikot naraził się przy tym swojej żonie, gdyż rozproszył
akcjonariat bez jej pisemnej zgody.
Stanisław Stec, generalny inspektor kontroli skarbowej, o sprawie Polmosu
Lublin dowiedział się od nas. Przebywa akurat na urlopie, ale obiecał, że jak
tylko wróci do pracy, sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Dziwne to,
bo skądinąd wiemy, że w listopadzie ub.r. Ministerstwo Finansów zleciło
najwyższym władzom podatkowym sprawdzenie Polmosu Lublin.
Komentarza w tej sprawie nie chciał nam udzielić także Wiesław Rozłucki, prezes
zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Powiedział, że nic na ten
temat nie wie.
Trochę więcej dowiedzieliśmy się od Łukasza Dajnowicza, rzecznika prasowego
Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która w grudniu ub.r. dopuściła akcje
Polmosu do obrotu publicznego. Rzecznik poinformował nas, że trwa badanie
prospektu emisyjnego firmy i jeżeli doszło rzeczywiście do naruszenia kodeksu
spółek handlowych, odpowiedzialność za to poniesie zarząd. Nie zgodził się
natomiast z naszą sugestią, że błędem było wpuszczenie Polmosu na giełdę w
sytuacji, gdy postawione zostały kierownictwu firmy bardzo poważne zarzuty. –
To są dwie odrębne sprawy – powiedział. – Status spółki publicznej nie jest
zagrożony.
CZAS KONTROLI
Dziwne jest, że bardzo długo żadna instytucja państwowa sprawą się nie
zajmowała. Nawet gdy podejrzenia wobec lubelskiej spółki zostały podane do
publicznej wiadomości, trwał spokojnie proces jej wprowadzania na giełdę. W
domach maklerskich też nie ostrzegano klientów, że mogą wpaść w pułapkę. Co
będzie bowiem, gdy zarzuty zostaną oficjalnie potwierdzone i trzeba będzie
umowę prywatyzacyjną unieważnić? Wiele przecież wskazuje na to, że nastąpiło
naruszenie artykułu 345 ¤ 1 kodeksu spółek handlowych. Nawet gdyby zarzuty się
nie potwierdziły, nie wolno ich bagatelizować.
Źle się dzieje w branży spirytusowej. Niedawno widzieliśmy w telewizji
pracowników Polmosu Łańcut, którzy protestowali przeciwko prawdopodobnemu
anulowaniu umowy prywatyzacyjnej ich firmy. Od połowy 2004 r. prowadzona jest
kompleksowa kontrola NIK we wszystkich Polmosach. Kontrolerzy zawitali także do
Lublina. Jak nas poinformowała rzecznik prasowa NIK Małgorzata Pomianowska,
trwają już prace nad wystąpieniem pokontrolnym. Widać więc, że wódka się w
końcu rozlała.
Przy okazji dopuszczenia Polmosu Lublin na giełdę prezes firmy Wiesław
Skrobowski poinformował, że pieniądze uzyskane z rynku kapitałowego mają
przyspieszyć rozwój przedsiębiorstwa. W grę wchodzą zarówno inwestycje w
produkcję i dystrybucję, jak i przejęcie marek i firm z branży. Zarząd
zainteresowany jest kupnem od państwa akcji Polmosu Białystok. Interesujące są
także, zdaniem prezesa, takie firmy jak Koneser, Polmosy z Józefowa i
Szczecina. Jeżeli mają być prywatyzowane podobnie jak Polmos Lublin, muszą mieć
dużo pieniędzy.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Strona 2 z 2 • Znaleziono 60 rezultatów • 1, 2