Czytasz wypowiedzi znalezione dla zapytania: Stare Rożno





Temat: Dlaczego daliście się nabrać Marcinkiewiczowi?
Jeszcze bardziej atrakcyjny Kazimierz
"Ci, którzy w ostatnich dniach orzekali definitywny koniec Marcinkiewicza,
wywlekając mu z lubością różne stare wypowiedzi w duchu "wartości rodzinnych",
nic po prostu nie rozumieją. Marcinkiewicz, wymieniając żonę na nowy model, nie
popełnił żadnego wizerunkowego samobójstwa, tylko wręcz przeciwnie, pozbył się
wizerunkowego garba, jakim było jego młodzieńcze zetchaeonowstwo i harcerzykowatość.

To nie prowadzanie się przez żonatego chłopa z nową laską i krzyki prasowych
mędrków o hipokryzji, ale właśnie tatusiowanie czworgu dzieciom z tą samą od lat
kobietą mogło mu w oczach statystycznego Polaka zaszkodzić. A teraz okazało się,
że facet jest spoko koleś.

Mówię zupełnie serio: tradycyjnie pojmowana uczciwość, czy nie daj Boże prawość,
to w Polsce dla polityka ciemny grób i radiomaryjna nisza. W Polsce trzeba być
jak "Oluś" Kwaśniewski. Jakże go Polactwo kochało: tu nakłamał z dyplomem, tu
popił i wiochy narobił, tu szwagrowi pomógł zarobić kasę na mebelkach? Albo
Lepper? Przecież widać było na pierwszy rzut, że typek w stylu prezesa Ochódzkiego.

A teraz proszę, przykład najnowszy, Wałęsa: dopóki miał opinię człowieka
uczciwego, bohatera, pies z kulawą nogą go nie chciał. Dopiero, gdy ujrzeli w
nim Polacy kapusia i krętacza, codziennie podającego inną wersję swych związków
z bezpieką, notowania poszybowały mu do poziomu wspomnianego Olusia.

Kazimierz Marcinkiewicz, pokazując, że umie się zakręcić i coś sobie załatwić -
w tym wypadku nową laskę zamiast starej żony - zrzuca z siebie odium polityka
konserwatywnego i chrześcijańskiego. Co w postkomunistycznym społeczeństwie,
wychowanym na "pancernych" i Klosie, i od małego przyuczanym, że tylko frajerzy
nie kombinują i nie korzystają z okazji, by się ustawić, jest warunkiem
popularności i sukcesu.

To politycy uważani za uczciwych są tu skreśleni - nudni i śmieszni, jak Marek
Jurek czy Lech Kaczyński, obciachowi, trącący kruchtą i w ogóle dla Polaka
wkur?, powiedzmy: wkurzający, z tym bezczelnym kłuciem ludzi w oczy swą prawością."

fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/jeszcze-bardziej-atrakcyjny-kazimierz,1251725,2789 Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Czy ktoś pamięta...?
Siedzisz przed ekranem? To Kaza może pomóc . Ja wielokrotnie znajdowałem rózne
stare wynalazki ,których nie mam na płytach Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Piosenki, które poprawiają humor
Nooo, Sultans of Swing baaardzo mi się dobrze kojarzy.
I jeszcze różne stare, ostatnio kolega puścił Hendrixa - to z lekka się
rozpłynęłam Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: kryterium przenoszenia postów
Widzisz Miki....nie "przegadasz" RJ.Jego prawda jest jedynie
objawiona prawda i koniec.Smieje sie ludziom w twarz.A tu przekrecil
i wypaczyl kontekst .Cwano zagrywa ze jako moderator forum pisze
jako podswietlony na czerwono,a jako niby-zwykly uzytkownik forum
Roman_J juz na czano,jak kazdy...
Bardzo cwana zagrywka taktyczna,ale tylko do czasu,az sie ktos w tym
polapie.
Czy Roman_J "czerwony" nie moze i nie powinien cenzurowac(Moderowac)
Romana_J "czarnego"??-oczywiscie to zartobliwe pytanie retoryczne.A
zarowno jako "czerwony" jak i "czarny" robi,czyli pisze to samo i w
ten sam sposob.
Niech bedzie moderatorem forum,niech bedzie tez jego "normalnym"
uzytkownikiem,ale niech wezmie pod uwage to co ludzie pisza,i
wyciagnie wnioski.Trzeba byc podatnym na krytyke,zwlaszcza gdy ta
jest uzasadniona w mysl tego ze"Prawdziwa cnota krytyk sie nie boi".
Naprawde,sanokrytyka,inne spojrzenie na siebie,a co za tym idzie
wyciagniecie wnioskow i poprawa nie sa zadna ujma na honorze.
Wyciaga Roman_J rozne stare zaszlosci,podpiera sie linkami i
cytatami-czyzby poza tym brak bylo argumentow?
A jakze dziwne jest to,ze RJ milczy w sprawie pozwalania na
szykanowanie ZD "plocczanina"???I owszem jak zauwazyl Miki i
zauwazylem tez ja,ZD pisze rozne bzdury,ale tez i ma celne uwagi.
Dlaczego moderator forum Roman_J nie usuwa np antysemickich postow
ZD,idlaczego nie usuwa wpisow tych osob(trolli) ktore zaraz ZD
osaczaja i wyzywaja??A czlowiek sie wkurza,i spirala chamstwa
nakreca sie na forum.Dlaczego?Bo nikt nie reaguje.
Ale jak ma reagowac skoro moderator forum na to pozwala,malo tego
robi sobie osobiste wycieczki w chamskim stylu typu "Filemonie" do
Mikiego a do Kwisniewskiego per "Krzysiu"???
Kropla drazy skale,i kazde nawet najmniejsze tego typu
zachowanie,jak to "filemonie" ,przyzwala na eskalacje chamstwa na
tym forum.Pora wyciagnac wnioski Romanie,to naprawde zadna ujma.
Ja pisze tu jako nie zalogowany,choc posiadam login na GW,ale nie
widze juz potrzeby ,zeby sie logowac,bo i nie komentuje nic na tym
forum,za wyjatkiem tego tu postu w ktorym kilka razy sie juz
udzielilem,dla dobra sprawy.Mozna mnie obecnie nazwac trollem,ale
czy kazdy ,kto tu napisze nie logujac sie jako stalu uzytkownik
forum,jest trollem???Uwazam ,ze nie,bo czesto ci niezalogowani
umieja kulturalnie i rzeczowo na temat dyskutowac z innymi
forumowiczami.A ci ktorzy szaleja,to pewnie jakas banda niewyzytych
dzieci-to prawdziwe trolle.
Takze podsumowujac: czas wyciganac wnioski i zaczac wcielac je w
zycie a bedzie dobrze. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Znów znika kawałek pruszkowskiej historii !!!!
Tak sobie przegladam i czytam rozne stare watki o historii Pruszkowa, i tak
mnie zainteresowalo - stoi jeszcze ten dom ? Rozebrali ? Postawili kamien, czy
plexi...?


Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Grochówka Tuska czyli Niepodległość "na wesoło" :(
bpkw napisał:
> I kolejna "ekipa" golodupcow z oczami wypelnionymi pogonia za rozumem
przejmie stery...

Andrzej Waligórski
"Modlitwa laika"
(z cytatami z Tuwima i z Konopnickiej )

Panie! Najmędrszy z profesorów!
Chciej przyjąć wniosek mój paniczny:
Zachowaj nas od Nikiforów
W dziedzinach pozaartystycznych!
Niech żyją wolni i szczęśliwi,
Niech rzeźbią lub malują jaja,
Lecz niech naiwny prymitywizm
Po innych pionach się nie szlaja.
Wszyscyśmy winni im uznanie,
Podziw dla formy i pomysłów,
Lecz ty fachowców daj nam, Panie,
Do ekonomii i przemysłu.
Chmury nad nami rozpal w łunę,
Uderz nam w serca złotym dzwonem,
Niech ruszą w kraj ogromnym tłumem
Kadry, dogłębnie wyszkolone.
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty,
W zyski zamienić śmiało straty,
Po co ma biedny być, choć czysty,
Niech będzie czysty i bogaty!
Niech więcej Twego brzmi imienia
W uczynkach ludzi niż w ich pieśni.
Głupcom odejmij dar marzenia,
A sny szlachetnych ucieleśnij.
Czasem zaś uderz się po mieczu,
Niech ktoś się twoim gniewem strapi,
Kto jest nieukiem po ćwierćwieczu,
Ten, widać, uczyć się nie kwapił.
Niech twoi słudzy go wywiodą
W lasy i gaje, w głąb przyrody,
By zamiast nam u nóg być kłodą,
Prawdziwe mógł piłować kłody.
To będzie jego młodość druga,
Gdy z kija, deski albo gnata
Nożem pajaca se wystruga,
Lecz nie wystruga z nas wariata.
O Panie, co telewizorów
Oczyma widzisz nas w całości,
Deglomerację Nikiforów
Zechciej zarządzić w swej mądrości,
I weź jej ster w surowe dłonie,
Bo czas tracimy wciąż w nadmiarze,
Błagając różne stare konie:
- Pójdź, koniu, ja cię uczyć każę!
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Szkola nr.7 czesc jedenasta!
Gratulacje dla betis. Pewnie że przesadziłem z tą "pętlą", ale z istotą sprawy
maiałem chyba rację. Czy to jest tak, że do Allana można przesyłać różne stare
zdjęcia? Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Autostradą za darmo
Modlitwa laika
Mam nadzieję, że zasad finansowania
budowy autostrad nie będą nas uczyć
historycy:

Andrzej Waligórski
"Modlitwa laika"
(z cytatami z Tuwima i z Konopnickiej )

Panie! Najmędrszy z profesorów!
Chciej przyjąć wniosek mój paniczny:
Zachowaj nas od Nikiforów
W dziedzinach pozaartystycznych!

Niech żyją wolni i szczęśliwi,
Niech rzeźbią lub malują jaja,
Lecz niech naiwny prymitywizm
Po innych pionach się nie szlaja.

Wszyscyśmy winni im uznanie,
Podziw dla formy i pomysłów,
Lecz ty fachowców daj nam, Panie,
Do ekonomii i przemysłu.

Chmury nad nami rozpal w łunę,
Uderz nam w serca złotym dzwonem,
Niech ruszą w kraj ogromnym tłumem
Kadry, dogłębnie wyszkolone.

Daj nam uprzątnąć dom ojczysty,
W zyski zamienić śmiało straty,
Po co ma biedny być, choć czysty,
Niech będzie czysty i bogaty!

Niech więcej Twego brzmi imienia
W uczynkach ludzi niż w ich pieśni.
Głupcom odejmij dar marzenia,
A sny szlachetnych ucieleśnij.

Czasem zaś uderz się po mieczu,
Niech ktoś się twoim gniewem strapi,
Kto jest nieukiem po ćwierćwieczu,
Ten, widać, uczyć się nie kwapił.

Niech twoi słudzy go wywiodą
W lasy i gaje, w głąb przyrody,
By zamiast nam u nóg być kłodą,
Prawdziwe mógł piłować kłody.

To będzie jego młodość druga,
Gdy z kija, deski albo gnata
Nożem pajaca se wystruga,
Lecz nie wystruga z nas wariata.

O Panie, co telewizorów
Oczyma widzisz nas w całości,
Deglomerację Nikiforów
Zechciej zarządzić w swej mądrości,

I weź jej ster w surowe dłonie,
Bo czas tracimy wciąż w nadmiarze,
Błagając różne stare konie:
- Pójdź, koniu, ja cię uczyć każę!

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: w SLD przewodzą teraz CZERWONE PAMPERSY
różne stare efery nie zostały rozliczone..i tych z lewa i tych z prawa... Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Dzisiaj obchodze ...urodziny..
Be standartowego "wszystkiego...." itd, dedykuję ci wierszyk bezaluzyjny z
wirtualna flaszką :

MODLITWA DO KAROLA MARKSA

Modlitwa laika

(z cytatami z Tuwima i z Konopnickiej)

Panie, pozbyłem się oporów
I wniosek złożyć chcę paniczny:
Zachowaj nas od Nikiforów
W dziedzinach pozaartystycznych.
Niech żyją wolni i szczęśliwi,
Niech rzeźbią lub malują jaja,
Lecz niech naiwny prymitywizm
Po innych pionach się nie szlaja.
Wiem Panie, wiele już zrobiono,
niejeden usunięto zator,
Lecz tu i ówdzie, jak muchomor
Pośród prawdziwków tkwi amator.
Twoje nauki studiujemy,
Wierzymy w kształt wielkiego dzieła
I wszyscy chętnie cię poprzemy
W odnowie, która się zaczęła.
"Chmury nad nami rozpal w łunę,
Uderz nam w serca złotym dzwonem"
Niech przyjdą dużo większym tłumem
Kadry, solidnie wyszkolone.
"Niech więcej Twego brzmi imienia
W uczynkach ludzi, niż w ich pieśni,
Głupcom odejmij dar marzenia
A sny szlachetnych - ucieleśniaj".
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty,
W zyski zamienić pozwól straty,
Po co ma biedny być, choć czysty?
Niech będzie czysty i bogaty.
Lecz czasem uderz się po mieczu,
Niech ktoś się Twoim gniewem strapi,
Kto jest nieukiem po ćwierćwieczu,
Ten widać uczyć się nie kwapił.
Spraw by nadeszła wielka fala
Co wszystkie bramy pootwiera,
A facet z wykształceniem drwala
Niech nie dotyka komputera.
Niech twoi ludzie go wywiodą
W lasy i w gaje, w głąb przyrody,
By zamiast nam u nóg być kłodą -
Prawdziwe mógł piłować kłody.
Tam go ucieszy bór i struga,
Tam i pokrzyczy, i polata,
Nożem pajaca se wystruga
lecz nie wystruga z nas wariata.
Panie, najmędrszy z profesorów
Który nas widzisz z wysokości!
Dezintegrację Nikiforów
Zechciej zarządzić w swej mądrości,
I weź jej ster w surowsze dłonie,
Bo czas tracimy wciąż w nadmiarze
Błagając różne stare konie:
" - Pójdź koniu, ja cię uczyć każę!"
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: II-LO-Wr
Waligórski - o kim on pisał?
"Druga wersja - Modlitwa laika

(z cytatami z Tuwima i z Konopnickiej)

Panie, pozbyłem się oporów
I wniosek złożyć chcę paniczny:
Zachowaj nas od Nikiforów
W dziedzinach pozaartystycznych.
Niech żyją wolni i szczęśliwi,
Niech rzeźbią lub malują jaja,
Lecz niech naiwny prymitywizm
Po innych pionach się nie szlaja.
Wiem Panie, wiele już zrobiono,
niejeden usunięto zator,
Lecz tu i ówdzie, jak muchomor
Pośród prawdziwków tkwi amator.
Twoje nauki studiujemy,
Wierzymy w kształt wielkiego dzieła
I wszyscy chętnie cię poprzemy
W odnowie, która się zaczęła.
"Chmury nad nami rozpal w łunę,
Uderz nam w serca złotym dzwonem"
Niech przyjdą dużo większym tłumem
Kadry, solidnie wyszkolone.
"Niech więcej Twego brzmi imienia
W uczynkach ludzi, niż w ich pieśni,
Głupcom odejmij dar marzenia
A sny szlachetnych - ucieleśniaj".
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty,
W zyski zamienić pozwól straty,
Po co ma biedny być, choć czysty?
Niech będzie czysty i bogaty.
Lecz czasem uderz się po mieczu,
Niech ktoś się Twoim gniewem strapi,
Kto jest nieukiem po ćwierćwieczu,
Ten widać uczyć się nie kwapił.
Spraw by nadeszła wielka fala
Co wszystkie bramy pootwiera,
A facet z wykształceniem drwala
Niech nie dotyka komputera.
Niech twoi ludzie go wywiodą
W lasy i w gaje, w głąb przyrody,
By zamiast nam u nóg być kłodą -
Prawdziwe mógł piłować kłody.
Tam go ucieszy bór i struga,
Tam i pokrzyczy, i polata,
Nożem pajaca se wystruga
lecz nie wystruga z nas wariata.
Panie, najmędrszy z profesorów
Który nas widzisz z wysokości!
Dezintegrację Nikiforów
Zechciej zarządzić w swej mądrości,
I weź jej ster w surowsze dłonie,
Bo czas tracimy wciąż w nadmiarze
Błagając różne stare konie:
" - Pójdź koniu, ja cię uczyć każę!"
Wydaje mi się, że jest to wciąż aktualne?!?! Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Przerwa na refleksję i szczyptę człowieczeństwa...
Modlitwa laika
Andrzej Waligórski

Druga wersja - Modlitwy do Karola Marksa

(z cytatami z Tuwima i z Konopnickiej )

Panie! Najmędrszy z profesorów!
Chciej przyjąć wniosek mój paniczny:
Zachowaj nas od Nikiforów
W dziedzinach pozaartystycznych!
Niech żyją wolni i szczęśliwi,
Niech rzeźbią lub malują jaja,
Lecz niech naiwny prymitywizm
Po innych pionach się nie szlaja.
Wszyscyśmy winni im uznanie,
Podziw dla formy i pomysłów,
Lecz ty fachowców daj nam, Panie,
Do ekonomii i przemysłu.
Chmury nad nami rozpal w łunę,
Uderz nam w serca złotym dzwonem,
Niech ruszą w kraj ogromnym tłumem
Kadry, dogłębnie wyszkolone.
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty,
W zyski zamienić śmiało straty,
Po co ma biedny być, choć czysty,
Niech będzie czysty i bogaty!
Niech więcej Twego brzmi imienia
W uczynkach ludzi niż w ich pieśni.
Głupcom odejmij dar marzenia,
A sny szlachetnych ucieleśnij.
Czasem zaś uderz się po mieczu,
Niech ktoś się twoim gniewem strapi,
Kto jest nieukiem po ćwierćwieczu,
Ten, widać, uczyć się nie kwapił.
Niech twoi słudzy go wywiodą
W lasy i gaje, w głąb przyrody,
By zamiast nam u nóg być kłodą,
Prawdziwe mógł piłować kłody.
To będzie jego młodość druga,
Gdy z kija, deski albo gnata
Nożem pajaca se wystruga,
Lecz nie wystruga z nas wariata.
O Panie, co telewizorów
Oczyma widzisz nas w całości,
Deglomerację Nikiforów
Zechciej zarządzić w swej mądrości,
I weź jej ster w surowe dłonie,
Bo czas tracimy wciąż w nadmiarze,
Błagając różne stare konie:
- Pójdź, koniu, ja cię uczyć każę!
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Przerwa na refleksję i szczyptę człowieczeństwa...
Andrzej Waligórski

MODLITWA DO KAROLA MARKSA

Druga wersja - Modlitwa laika

(z cytatami z Tuwima i z Konopnickiej)

Panie, pozbyłem się oporów
I wniosek złożyć chcę paniczny:
Zachowaj nas od Nikiforów
W dziedzinach pozaartystycznych.
Niech żyją wolni i szczęśliwi,
Niech rzeźbią lub malują jaja,
Lecz niech naiwny prymitywizm
Po innych pionach się nie szlaja.
Wiem Panie, wiele już zrobiono,
niejeden usunięto zator,
Lecz tu i ówdzie, jak muchomor
Pośród prawdziwków tkwi amator.
Twoje nauki studiujemy,
Wierzymy w kształt wielkiego dzieła
I wszyscy chętnie cię poprzemy
W odnowie, która się zaczęła.
"Chmury nad nami rozpal w łunę,
Uderz nam w serca złotym dzwonem"
Niech przyjdą dużo większym tłumem
Kadry, solidnie wyszkolone.
"Niech więcej Twego brzmi imienia
W uczynkach ludzi, niż w ich pieśni,
Głupcom odejmij dar marzenia
A sny szlachetnych - ucieleśniaj".
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty,
W zyski zamienić pozwól straty,
Po co ma biedny być, choć czysty?
Niech będzie czysty i bogaty.
Lecz czasem uderz się po mieczu,
Niech ktoś się Twoim gniewem strapi,
Kto jest nieukiem po ćwierćwieczu,
Ten widać uczyć się nie kwapił.
Spraw by nadeszła wielka fala
Co wszystkie bramy pootwiera,
A facet z wykształceniem drwala
Niech nie dotyka komputera.
Niech twoi ludzie go wywiodą
W lasy i w gaje, w głąb przyrody,
By zamiast nam u nóg być kłodą -
Prawdziwe mógł piłować kłody.
Tam go ucieszy bór i struga,
Tam i pokrzyczy, i polata,
Nożem pajaca se wystruga
lecz nie wystruga z nas wariata.
Panie, najmędrszy z profesorów
Który nas widzisz z wysokości!
Dezintegrację Nikiforów
Zechciej zarządzić w swej mądrości,
I weź jej ster w surowsze dłonie,
Bo czas tracimy wciąż w nadmiarze
Błagając różne stare konie:
" - Pójdź koniu, ja cię uczyć każę!"
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Rodzajniki

Rzekł "Sze" <s@NOSPAM.gazeta.pl:


| Tak jest chyba w ogóle z
| ideografiką: wprawdzie ułatwia zrozumienie słowa pisanego, ale
najpierw
| trzeba się tego bardzo żmudnie i pracowicie uczyć (Makuszyński: "Jest
tych
| znaków nie tak wiele/ Ze czterdzieści coś tysięcy/ Więc się krótko
będzie
| uczył/ Sto lat może, lecz nie więcej").

| Bez przesady - do czytania gazety wystarczy ze 2 tys.,

Po chińsku więcej, to po japońsku tyle starczy. Zresztą co znaczy "bez
przesady"?! Dwa tysiące znaków do opanowania to mało?!


W Japonii program podstawówki. Obowiązkowe minimum.


| Wszystkich jest około 60 tys., ale to raczej domena filologów.

Raczej pod 50 tys., zresztą duża część to różne stare wersje, warianty,
czy
nawet tzw. hapaks legomena czyli rzeczy wymyślane doraźnie dla zapisania
jakiegoś słowa, które nigdy się nie przyjęły w systemie.


A także formy niepoprawne... Liczba 55 tys. to jaiś taki straszak z
artykułów popularnonaukowych.


| No właśnie uważam, że nie spowoduje. Kontekst dostatecznie różnicuje.

| Czy na pewno? 24 różne SHI z intonacją opadającą?

Na pewno. Nawet bez zapisanej intonacji. Bo gdzieś ze 22 z nich to jakieś
rzeczy rzadko spotykane, a reszta na pewno nie będzie należeć do tych
samych
przestrzeni semantycznych (np. 'szeroki' i 'wąski' czy 'zielony' i
'różowy').
Poza tym współczesna chińszczyzna nie opiera się na pojedynczych morfemach
czyli monosylabach - właśnie dlatego, żeby był kontekst.


Trudno to nawet nazwać kontekstem. Było to nim, gdy jacyś starożytni,
monosylabiczni chińczycy zaczynali mieć problemy ze słowami, które na skutek
zmian fonetycznych zaczęły brzmieć tak samo. Teraz może i są 24 różne
MORFEMY "shi z intonacją opadającą" (choć pewnie część, to etymologicznie to
samo, tylko różnym znakiem). Nie ma za to 24 różnych SŁÓW o takim samym
brzmieniu, bo słowa są w przeważającej większości dwumorfemowe.


Inaczej język nie byłby komunikatywny w mowie, a pismo jest w końcu tylko
zapisem mowy. Oczywiście, nierozsądnym byłoby odrzucać pismo w
rozważaniach
językoznawczych - na pewno ma wpływ na język, ale nie przesadzajmy z tym
wpływem - język radzi sobie świetnie bez pisma.


Starochiński by sobie nie poradził (^__^ Nie przy dzisiejszej wymowie. A na
takiej zasadzie go za cesarzy używano.


| Są zresztą przykłady wielowiekowego
| funkcjonowania języków z niedostosowanym do nich alfabetem (np. farsi i
| turecki z arabskim).

Ale farsi używa bądź co bądź alfabetu fonetycznego. Jego niedostatki to
nic w
porównaniu z trudnościami ideografiki.


Ideografia przynajmniej nie udaje, że jest fonetyczna; nie wprowadza w błąd.


| A próbował ktoś pisać "krzaczkami" po polsku?
| Mnie się udało kilka prostych zdań, ale zasady łączenia ideogramów z
| końcówkami gramatycznymi musiałyby być jeszcze bardziej pokręcone niż w
| japońskim...

Można. Zasada pozostaje ta sama: rdzeń ideogramem plus fonetyczna
końcówka,
tylko się trzeba zastanowić, co z alternacjami tematycznymi, których w
japońskim prawie nie ma ('noga' - 'nodze' itp.).


No, jak nie ma?!

"nuKu" - "nuIte" -- to nie jest alternacja?

w ramach wyjątku jest też nawet:

"ku(ru)" - "ki(te)" - "ko(nai)" (w nawiasie końcówka pisana sylabicznie;
reszta "krzaczkiem" -- za każdym razem tym samym)

[...]

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Rodzajniki


Wiktor S.:
| co z alternacjami tematycznymi, których w
| japońskim prawie nie ma ('noga' - 'nodze' itp.).

| No, jak nie ma?!

| "nuKu" - "nuIte" -- to nie jest alternacja?


Przecież mówię, że prawie. U nas i tak jest tego znacznie, znacznie więcej, w
japońskim odpadają przecież alternacje przy odmianie rzeczownika, choć
słowotwórstwo znowuż powoduje kolejne zmiany na styku morfemów. Ale i tak nie
to, co choćby w językach słowiańskich.


Dabro:
| rzeczy rzadko spotykane, a reszta na pewno nie będzie należeć do tych
| samych przestrzeni semantycznych (np. 'szeroki' i 'wąski' czy 'zielony' i
| 'różowy').
No nie zupełnie:
być, próbować, urzędnik, styl, rynek...


No właśnie... Raczej trudne do pomylenia w kontekście... I to nie tylko w
tekście, ale i w obrębie wyrazu, bo przecież mówimy o morfemach. Poza tym
przypominam, co powiedziałem, że "współczesna chińszczyzna nie opiera się na
pojedynczych morfemach", tylko na wyrazach wielomorfemicznych, powstałych
właśnie w celu uniknięcia dwuznaczności.


Znalazłem na ten temat taki oto tekst:
However, up until the early 1980s school children continued to learn Chinese
characters (a minimum of 1000 called the ChonChaMun - ???) because they
continued to be used in some newspapers and in academic manuscripts.
President Chon Du Hwan's administration removed HanCha from school curricula
although many schools have reintroduced the study of HanCha.


Ciekawe, bo wszyscy znani mi Koreańczycy w wieku około trzydziestki, czyli
chodzący do szkoły właśnie w latach 80., znali ideografikę ze szkoły. Może
Chon Du Hwan tylko wyrzucił obowiązkową naukę ideogramów z oficjalnych
programów, a szkoły i tak robiły po swojemu. Jakby u nas Jaruzelski wyrzucił
był rosyjski z programów szkolnych, wszyscy by się natychmiast
podporządkowali, nie :-)


| ten tradycjonalizm Chińczyków-komunistów jest
| trochę dziwny, skoro jednak nie odrzucili ani nie zreformowali
| ideografiki, poprzestając na dość niewielkich zmianach.
Może na początku władzy komunistycznej były na to szanse, ale dzisiaj raczej
się na to nie porwą. Jezyk (i pismo) są IMHO dla chińskiej władzy ważnym
narzędziem unifikacji kraju i podtrzymania dumy narodowej (czy jak kto woli
nacjonalizmu). Jeśli, co prawdopodobne, Chińczycy zmierzają do budowy
azjatyckiego imperium, to nie będą raczej modyfikować swego dziedzictwa na
wzór zachodni - obojętnie, czy miałoby to sens, czy nie.


Dokładnie tak. Prędzej już wrócą do starej ideografiki. Ja się dziwiłem
tylko, że TAK MAŁO zmienili.


| Po chińsku więcej, to po japońsku tyle starczy. Zresztą co znaczy "bez
| przesady"?! Dwa tysiące znaków do opanowania to mało?!
W Japonii program podstawówki. Obowiązkowe minimum.


Podstawówka (6 klas) to obowiązkowe 1006 znaków, zatem połowa. Ale dalej
mówię, że to strasznie dużo.


| Wszystkich jest około 60 tys., ale to raczej domena filologów.
| Raczej pod 50 tys., zresztą duża część to różne stare wersje, warianty,
| czy nawet tzw. hapaks legomena czyli rzeczy wymyślane doraźnie dla
| zapisania jakiegoś słowa, które nigdy się nie przyjęły w systemie.
A także formy niepoprawne... Liczba 55 tys. to jaiś taki straszak z
artykułów popularnonaukowych.


No właśnie... Może &#8222;niestandardowe&#8221;, a nie &#8222;niepoprawne&#8221;. Ze zdumieniem
zobaczyłem liczbę 85,568 znaków w chińskim słowniku Zhonghua Zihai na podanej
powyżej stronie... Bardzo ciekawe, co tam jest. Pewnie wszystko, włącznie z
pierwszymi napisami na kościach wróżebnych i każdą błędną postacią, jaką
jakikolwiek Chińczyk kiedykolwiek napisał. Zresztą z tak olbrzymią liczbą w
żadnych źródłach się nie zetknąłem.


| Poza tym współczesna chińszczyzna nie opiera się na pojedynczych morfemach
| czyli monosylabach - właśnie dlatego, żeby był kontekst.
Trudno to nawet nazwać kontekstem. Było to nim, gdy jacyś starożytni,
monosylabiczni chińczycy zaczynali mieć problemy ze słowami, które na skutek
zmian fonetycznych zaczęły brzmieć tak samo. Teraz może i są 24 różne
MORFEMY "shi z intonacją opadającą" (choć pewnie część, to etymologicznie to
samo, tylko różnym znakiem). Nie ma za to 24 różnych SŁÓW o takim samym
brzmieniu, bo słowa są w przeważającej większości dwumorfemowe.


Cóż, sąsiedni morfem kontekstem jest i teraz, nawet jeśli funkcjonuje w
obrębie jednego wyrazu.

Pozdrawiam

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: W-wa Swinojscie ktoredy ?


Wybieram sie w tygodniu
do Swinoujscia . Nie znam tej trasy .
Slyszalem ze lepszej jakosci jest droga
przez Poznan .Jezeli tak to gdzie sa sensowne
stacje ( parkingi )  by sie zatrzymac , bo to jednak
8 godzin jazdy . Moze istnieja w sieci jakies
szczegolowe opisy tej trasy ( gdzie nalezy uwazac,
utrudnienia w ruchu )??
Pozdrawiam

 KajZed


Troche cos o tym wiem bo ojciec traker....
Ja bym jechal na [7]Plonsk--[dziurawą 10]--Torun--[troche lepsza
10]--Bydgoszcz--[dobra 23 znaki beda na  koszalin]--Zamarte (nie pomyl sie w
tej miejscowosci-na takiej gorce bedziesz skrecal ostro w lewo(prosto to bys
dojechal do mnie ok.15kmChojnice)--[23] koszalin--[dobra 11]--kolobrzeg--[
dobra,waska,maly ruch 102 trzebiatow,kamien P.]--[107 , 3]--wolin,dalej
trafisz.

Uwazaj na "miskow"
Plonsk,
Siekluki (bodajze "40" tam jest)
Drobin ( jak bedziesz wjezdzal do drobina z takiej  gory to juz zwalniaj i
patrz na krzyzowke)
Sierpc(dosc czesto stoja tam kolo sklepu po lewej str.)
Kawalek za sierpcem bedziesz widzial po lewej siakies figury z drewna.Za
nimi bedzie zakret i lekko z gorki-tam bedzie siakis zajazd tam stoja tez
Lipno (na 70% beda stali albo przy wiezdzie od str. wawy oczywiscie albo
dalej na krzyzowce ze swiatlami, tam jest dluga prosta i "40 albo 60" nie
daj sie skusic na jechanie wiecej)
Czernikowo (sporadycznie tam sa ale jednak Cie ostrzege)
Hmm wlasciwie od Czernikowa do Torunia to uwazaj bo tam stoja w roznych
m-scach.
Z torunia do bydgoszczy to nie wiem zbyt bo czesto tam nie przejezdzam :-(
Jakbys byl trochu obcykany to moznaby ominac bydgoszcz skrotami, ale zeby to
tlumaczyc to by mi troche zajelo.
Jak bedziesz w  bydgoszczy to pamietaj - na koszalin [23]
Jak z [10] wjedziesz na [23] zaczna sie dwa pasy - uwazaj, nie rozpedzaj sie
zbyt, tam stoja.Jak zacznie sie las-mozesz przygazowac.
Koniecznie ciut przed miejscowoscia(zobaczysz rozne stare,dziwne
maszyny) -stopka- wjedz na parking.Warto cos tam przekasic ;-)
CZasami tez stoja na obwodnicy koronowa (w takim dole ma krzyzowce).
Od czluchowa do gwiezdzina uwazaj tylko na miejscowosci (czasami w nich
stoja)
Bialy Bor (tam wlasciewie nie rozpedzisz sie ale jezeli jednak to uwazaj)
Manowo-troche przed koszalinem(tez uwazaj)
Kretomino-zaraz koszalin (Troche zwolinij, bedzie tam przejazd za przejazdem
mozesz sypac :-))
Z koszalina na kolobrzeg... cholera wiem ze gdzies lubia czasem postoic ale
nie pamietam miejscowosci.
Mozesz podrodze wstapic do ustronia morskiego (ok 3km od trasy)
Dalej do samego trzebiatowa a potem Kamienia p bedziesz mial czysty horyzont
na 99% (bo na 100 nigdy nie mozna byc pewnym)
Dopiero w wolinie zwolnij bo widzialem ich tam.Dalej juz sobie poradzisz
(male pol godziny jazdy)
Zobacz na mapie bo to sie wydaje ze droga jest skomplkowana.Przedewszystkim
bedziesz mial spoko krajobraz.
Ta droga bedziesz mial 632km. 8h starczy? no jak bedziesz jechal non-stop to
yu.

Mowisz ze przez P-ń ? (630km)... tam to koleiny i Tiry(no jak bys jechal
Tir`em to co innego)
I bez CB to na 100% gliniarz wywinie Ci suszarka a na niej 115km ;-)

Wawka - bydgoszcz - szczecin ?(604km)... hm  dziadoska droga i tez same
TIR`y (przewaznie rosjanie itp.)

Napisz ktoredy pojedziesz to Ci troche doradze co i jak :-)) (Co nie
stracisz troche grosza na "miskow")
Szerokiej drogi!

~~~~Pozdrowienia~~(73 to CB)~~~~~
#_ Trucker :    truck@poland.com
#_ Trucker :        news.cavern.pl
#_ Gadula  :             1066978
#_ IRC      :            Trucker1
#_ =CB-19     Hard Rock Canal
#_ E-30[2]      <<<<Highroad|

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: dom na wsi lub malej miejscowosci


Kupie dom na wsi lub malej miejscowosci, moze byc do remontu. Wojewodztwo


pomorskie lub kujawsko pomorskie.

Niedawno ogladalem bardzo ciekawy obiekt lezacy na granicy
kujawsko-pomorskiego i mazowieckiego, ale juz po stronie mazowieckiej
Zobacz http://www.poczta-polska.pl/mw/1999-9.htm
  Przez wiele lat przejezdzalem obok malego zameczku mysliwskiego w Nowym
Duninowie nad Wisla. Stal pusty i powoli sie rozsypywal i zarastal krzakami.
Po pewnym czasie przestalem nawet zwracac na niego uwage. Kilka dni temu
jednak podjechalem i widze ze ktos oczyscil krzewy, zasial trawe i posadzil
kwiaty. Budynek jest ogrodzony, w oknach firanki a dokola zameczku i
pomiedzy wejsciem glownym a furtka - kosztka brukowa .
Zobaczylem czlkowieka pracujacego w ogrodzie i nie moglem wytrzymac aby mu
nie przeszkodzic w pracy. Okazalo sie ze czlowiek ten pochodzi z Duninowa
ale opuscil te wioske w 1939r, jak na poczatku wojny zgineli jego rodzice a
on sam trafil do obozu. Pozniej mieszkal caly czas w Warszawie. Po przejciu
na emeryture odwiedzal czasami daleka rodzine mieszkajaca tam i bardzo
ciekawil go ten zameczek. Okazalo sie ze mozna go bylo zakupic za smieszne
pieniadze. W 1992r, stal sie panem na zamku i osiadl tam na stale dzielac
comiesieczna emeryture na kwote na przezycie i kwote na kolejne prace
remontowe. trwalo to wiele lat, zaczynal od jednej izby a teraz mieszka juz
prawie we wszystkich 12. Sam naprawial wszystkie 44 okna. Tylko kilka z nich
ma typowe lukowate sklepienia, pozostale sa to zwykle pokoje, tylko
strasznie wysokie 4,3m. Z emerytury dokupywal sobie rozne stare meble od
okolicznych mieszkancow a region ten jest tak biedny ze za rownowartosc
butelki wodki ludzie miejscowi byli w stanie wykonac kazda prace. Bylem
pelen podziwu dla jego pasji i samozaparcia. Do tej pory jeszcze nie jest
gotowy zaden kominek ani piec, bo to troche za duzy wydatek jednorazowo.
Zima ogrzewa on tylko jedno lub dwa pomieszczenia.  Zwiedzilem wszystkie
katy i zaprzyjaznilem sie z nim. Jest tam nawet wieza w ktorej mozna zamknac
jaks ksiezniczke. W zameczku tym sa nawet drzwi, ktore same sie otwieraja,
czyli zamek ma swego ducha :)))) Do czasu az ktos naprawi futryne.

Czlowiek ten powiedzial mi ze kilkaset metrow dalej stoja dwa palace z
ktorych jeden jest zamieszkaly ale drugi stoi pusty i niszczeje. Obejrzalem
te ruiny i dowiedzialem sie jaka jest cena. Za 107.000 zl mozna kupic park
ze starymi lipami, przeplywajaca rzeczka, dwoma mostkami i palacem w ktorym
sa 24 pokoje. Zmierzylem budynek i zdumialy mnie jego wymiary 40 x 14m =
560m2 na parterze, tyle samo na pietrze, oraz jeszcze okolo 200m na
poddaszu.. Prawie caly budynek jest tez podpiwniczony.

W budynku tym sa sciany w dobrym stanie ale ...... nie ma ani jednej szyby w
oknach, pozrywano boazerie, podlogi, rozebrano piece, nawet ze scian ktos
powykuwal przewody elektryczne. To niestety efekt tamtejszej biedy, podobno
za marne grosze miejscowi ludzie sprzedawali przyjezdnym cale piece kaflowe.
Po II wojnie swiatowej w budynku tym miescila sie szkola, wiec budynek jest
skanalizowany. Jest to ruina ale ..... za rownowartosc 30metrowej kawalerki
w warszawie. O wiele bardziej podoba mi ten zameczek ale niestety juz za
pozno. Obok jest gminne boisko sportowe, 1km do stacji benzynowej, 100m do
komendy policji, 100m do Wisly a wlasciwie do przystani wokol ktorej
zbudowany jest maly bulwar i kilkoma laweczkami. Do najblizszych miast 18km
do Plocka 18 do Gostynina, 30 do Wloclawka. Jest bezposredni autobus do
Warszawy. Idealne miejsce na jakis pensjonat lub cos w tym rodzaju. Wiem ze
trzeba tam wlozyc wielkie pieniadze w remont. Mozna wprawdzie remontowac
pomieszczenia kolejno, ale nie wyobrazam sobie mieszkac tam i pracowac
kilkadziesiat lub kilkaset kilometrow dalej. Jest to dobre miejsce do
zamieszkania dla kogos kto moze pracowac w domu lub dla emerytow. Mozna
rowniez przeznaczyc to na jakis osrodek rehabilitacyjny lub wczasowy.
Miejscowosc nie jest na tyle atrakcyjna zeby mogl tam funkcjonowac jakis
duzy hotel lub motel. Chyba zeby zainwestopwac jeszcze wieksze pieniadze w
reklame.

        Uwaga: Obiekt jest wpisany do rejestru zabytkow wiec znaczna czesc
wydatkow (do 45%) moze byc zrekompensowana przez konserwatora zabytkow.
Niezaleznie od prowadzonej tam dzialalnosci nie placi sie rowniez podatku od
nieruchomosci.
Pozdrawiam
WT
tomc@qdnet.pl

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Starachowice a Magdalenka
basia.basia napisała:



>
> Niestety muszę się przyznać, że mam braki. Też nie znam filmów,
> które wymieniasz. Zdaje mi się też, że nie miałam szans ich widzieć.
> W zeszłym roku był przegląd filmów Kubricka i poszłam na "Mechaniczną
> Pomarańczę". To było niesamowite. I dalej, a może znów, jest aktualne.
> Nie udało mi się dotąd zobaczyć Barry Lyndona ale ja poluję i upoluję.
> Przepadam za starym i mniej starym kinem amerykańskim. Teraz dzięki kanałom
> TCM i ALE Kino! w mojej kablówce mogę sobie oglądać różne stare hity, których
> nigdy nie było w naszych kinach i to jest wspaniałe. Np. Hitchcock, czrny
> kryminał itd.
> Ale nie uważam, żeby sztuka filmowa podupadła. Rozwija się i pojawiają się
> rzeczy naprawdę wspaniałe. Problemem jest tylko to, że produkuje się tego
> strasznie dużo, mnóstwo jest tzw. chłamu, krytyka nie najlepsza i czasem się
> traci czas. Z drugiej strony nie da się całych dni spędzać w kinie.
> Ostatnio lubię oglądać filmy ze wschodu. Na Bratku wielkie wrażenie
> wywarły "Godziny", na mnie też. A inne filmy z ostatniego okresu o podobnej
> sile wyrazu to japońskie "TABU" (zapomniałam nazwiska reżysera, to ten
> od "Imperium namietności" i "Imperium zmysłów"), który jest wizualnie piękny
a
> mówi o niszczycielskiej sile fizycznego piękna. Niesamowity. A jak to jest
> pokazane! Inny z tamtych stron to "Spragnieni miłości" (tytuł oryginału jest
> In the Mood for Love"), ze wspaniała ścieżką dźwiękową i zupełnie wyjątkową
> narracją. W ankiecie filmu po sezonie 2001, wszyscy wypowiadający się o
> najwartościowszych filmach minionego sezonu wymieniali właśnie ten. A na
> dniach obejrzałam "Balzaca i małą Chinkę". O pożytkach z czytelnictwa -
> najogólniej rzecz biorąc. A przy tym wspaniałe oglądadło - tereny, które będą
> zalane prze Jangcy z powodu tej nowej zapory.
> Jest jeszcze Almodovar i Buzz Luhrman i paru innych, którzy wnoszą coś nowego
> do kina.
> A Twój tekst jest nadzwyczajny i prosimy o więcej.
>
> Serdecznie pozdrawiam

Ze wszystkim sie zgadzam. Mamy dokladnie te same
przemyslenia i wyciagamy takie same wnioski. Ja tez
narzekajac na obecne kino mialem na mysli ow nieszczesny
main stream z Hollywoodu, ten walec, ktory miazdzy wszystko,
co spotka na drodze i sprawia, ze tracimy orientacje
w krajobrazie. Dlatego np. nieufnie odnosze sie do
"Godzin". Nie widzialem tego filmu, ale pare tygodni
temu spotkalem sie z moja dobra znajoma, bardzo nieglupia
dziewczyna (uczeszcza na seminarium dla poczatkujacych
pisarzy w Lipsku, Niemcy naprawde maja cos takiego, ale
jest dobra, dobre opowiadania pisze) i przez caly
wieczor wkladala mi do glowy, ze "Godziny" to bardzo
nieudany film Juz nie pamietam, jak to uzasadniala,
ale mnie przekonala wtedy. Zwracala np. uwage na nahalna
jej zdaniem narracje - owo prymitywne, jak sie wyrazila,
porownywanie bohaterek filmu w analogicznych okresach i
sytuacjach ich zycia. Ja to denerwowalo i mysle, ze mnie
tez by nie zachwycilo. Niemcy mowia na takie zabiegi
"der Zeigefinger" (palec wskazujacy), co jest synonimem
nadmiernych zapedow pedagogicznych (po niemiecku "der
Pädagogiesierungsdrang). Moze Niemcy sa na to wyjatkowo
uczuleni, bo maja do tego sklonnosci, ale mnie to tez
przeszkadza. Chociaz nie wiem, nie widzialem przeciez
tego filmu. Po tym, co napisal Bratek, powinienem go
zobaczyc. Byc moze moja przyjaciolka byla tego dnia
niesprawiedliwa, w zlym humorze i ofiara padl film.
Tak czesto bywa.

Masz absolutna racje co do kina azjatyckiego. To jest
doplyw swiezej krwi. Dzieki Bogu, ze ich mamy - tych
Japonczykow, Koreanczykow i Chinczykow. Sprawiaja,
ze proporcje tego, co sie dzieje w kinie swiatowym,
sa zachowane. Dla mnie rewelacja byl swojego czasu
(koniec lat 80-tych") japonski "Tampopo". Widzieliscie
to moze? Film o zupie z makaronem. Mozna go streszczac
bez konca. Lancuch badaj kilkudziesieciu krociutkich
opowiadan powiazanych z mloda matka, ktora zeby zdobyc
srodki na wychowanie syna postanawia otworzyc w Tokio
bar z zupa makaronowa. Wszystko kreci sie w tym
filmie wokol jedzenia.

Musze juz konczyc, bo sie spoznie

Pozdrawiam


Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Linux Mandrake
Odpowiadam
Gość portalu: TomekMX napisał(a):

> 1. Tego rodzaju problemy najlatwiej sie rozwiazuje na
> mailing list Mandrake (www.mandrake.com) - jesli jestes
> taki expert to powinienes to wiedziec!!!!! Z cala
> pewnoscia dostaniesz odpowiedz i to szybko... ah!!! i
> nic nie kosztuje.


Kto Ci powiedzial ze jestem expertem od Linuxa? Skad masz tkaie informacje,
Tomku? Czy aby nie przesadzasz troche? Jestem expertem od paru innych rzeczy, ale
nie pytalem o Linux'a tylko o Mandrake i scisle instalator. Czy juz teraz widzisz
roznice czy nadal masz klapki na oczach?



> 2. Zaden z Linuxów nie obiecuje gruszek na wierzbie...
> nie bedziesz w stanie zainstalowc niczego zanim nie
> bedziesz pewien czy hardware to wytrzyma (przynajmniej
> dla mnie jest to oczywiste). I nie wmawiaj mi, ze
> mogles zainstalowc ME na 6-letnim laptopie (tak
> zrozumialem z "post'ow")... mozesz to opowiadac... bo
> z cala pewnoscia jest to 486 na 25 Mhz z 4 MB w RAM i z
> HDD nie wiekszym niz 200 MB i oczywiscie bez CD-Rom -
> i jesli tak nie jest... to... - I jesli mam racje (co
> do laptopa), to jako expert pownienes wiedziec, ze
> najnowsze distr. Linuxa juz od dawna nie sa w stanie
> tak latwo poradzic sobie z takim zlomem.


Znowu... kto Ci powiedzial ze jestem ekspertem od Linux'a. Skad wziales tee
bzdure ze sugeruje iz Linux cos obiecuje? Skad sie biora takie glupoty w Twojej
glowie?


Owszem wbrew tremu co bredzisz okazuje sie ze poprzednie wersje Linux'a nie
radzily sobie z laptopami Toshiby. Ostatnia wersja Mandrake Linux'a supportuje
ich wiecej niz inne dystrybucje. Zamiast gebkowac to zajrzyj do bazy danych
sprzetu na stronie Mandrake'a. Wrzuc temat "laptop Toshiba" ti bedziesz cos
wiecej wiedzial o historii problemow z tymi komputerami i Linuxem. Powiem Ci ze
ja czesciowo sobie z nimi poradzilem i Linux na nim juz dzialal. To chodzi o
tego "user friendly" instalator Mandrake ktory ma problemy (a wlasciwie pewnie
programista ktory go pisal) ze sie zapetla i nie przepuszcza instalacji dalej jak
to zrobila dystrybucja Caldery.



> 3. Radze Ci, abys lepiej poszukal "micro" distr's
> linuxa dla tego rodzaju sprzetu... i nie bedziesz mial
> problemow...


Byc moze jest to opcja. Moze sie skusze. Probowalem Mandrake bo wiem ze Caldera
(sporo wieksza dystrybucja niz Mandrake) radzi sobie z tym laptopem ale tylko
czesciowo.


> 4. Jesli cos Ci sie nie podoba u Mandrake, czujesz sie
> oszukany, ze nie daja Ci serwisu jakiego oczekiwales...
> to polecam abys napisal mail na support@mandrake.com i
> moge Ci zagwarantowac ze sie z Toba skontaktuja, aby
> "sprawdzic" fakty i ulepszyc swój serwis... cos, czego
> trudno oczekiwac od innych firm w tej branzy...


No wlasnie to zamierzalem zrobic. Jednak tym razem nie o to chodzi by komus psuc
krew. Wypowiadam opinie o installatorze Mandrake jesli chodzi o starsze
komputery. Ponoc Linux ma za zadanie miedzy innymi ozywic stare komputery o
slabszym hardwarze. Czyzbys juz zapomnial o tych wszystkich projektach
przenoszacych Linuxa na rozne stare platformy?



> TomekMX
>
> P.S. Dzieki Bogu wszyscy jestesmy wolni i mozemy robic
> co nam sie podoba... mozemy myslec i mówic co nam sie
> podoba... mozemy instalowc Mandraka albo i no...
> wiec... gdzie jest problem??????????



Przeczytaj uwazniej moj post to zrozumiewsz w czym problem. Zrob to zamiast sie
zacietrzewiac na punkcie Linuxa do ktorego nie mam zadnych pretensji.


Pozdrawiam Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Piekarnik Amica vs. Gorenje (i inne)
Piekarnik Amica vs. Gorenje (i inne)
Witam,

Usiłujemy skompletować sprzęt AGD do kuchni. W zasadzie wszędzie jest to jakaś
sztuka kompromisu: jakość / funkcjonalność / wygląd / cena. W większości
przypadków udało się to jakoś mam nadzieję wyważyć. najwięcej kłopotów sprawia
piekarnik.

Początkowo (przed przeczytaniem kilkudziesięciu postów) miała być Amica EBSS
28I (w nowej ofercie EBS 8752). W miedzyczasie sporo się naczytałem dobrych
rzeczy o Gorenje B50EP. Obejrzałem sobie obydwa w MM (a dodatkowo jeszcze
Gorenje B9010E) no i pojawił sie dylemat.

Pierwsze wrażenie: Gorenje ładnejszy, nawet inoxowy B9010E nie wspominając o
grafitowej Pininfarinie. Amica taka z lekka grubo ciosana, może trochę przez
ordynarne nadruki na panelu sensorowym. Liczbą funkcji (de facto kombinacji
pracy grzałek i wiatraczków) starałem się nie przejmować 15(a) i 9(g)
aczkolwiek...

Od strony funkcjonalnej za Amicą przemawia posiadanie rożna. Obecnie używamy
starego rożna PREDOM-a, natomiast może przy termoobiegu i innych bajerach może
da się tak samo kuraka upichcić bez rożna - nie wiem, nie próbowałem. Mamy
wprawdzie rożen w mikrofali, ale co najwyżej na przepiórkę :-)

Pewne rzeczy wydają się funkcjonalnie atrakcyjne, natomiast może być to
faktycznie marketingowy bełkot. chodzi mi głównie o ułatwiające utrzymanie w
czystości:
- wkłady katalityczne (Amica)
- opuszczane górne grzałki (Amica)

Piekarnik ma być zamontowany w słupku, więc duże znaczenie ma kwestia
nagrzewania się obudowy. Na forum pojawiały się uwagi własnie co do Amici, że
jednak mocno grzeją, a temp. przedniej szyby moze wynosić nawet 70st.C. Cy
faktycznie tak jest? Jak pod tym względem zachowuje się Gorenje?

Pomijając kwestie estetyki i pewnych z kolei nie do końca potrzebnych
(przynajmniej nam) funkcjonalności typu "programy tematyczne" w Gorenje
pozostaje jeszcze ogólnie rozumiana jakość wspomnanych modeli piekarników, ew.
jakość serwisu, jeżeli takowy byłby potrzebny. Praktyczne doswiadczenia mile
widziane.

Przy okazji pozostałe wybrane:

- zmywarka: najpierw miał być Whirlpool ADG9836, potem SMEG ST1124 - ostatnio
stanęło na Bosch'u SGV57T13EU

- płyta: Amica PS0241 - w zasadzie tylko dlatego, że oprócz dwóch
standardowych średnich pól o stałej średnicy 14,5cm posiada dwa poszerzane z
czego jedno nie jest podłużne typu brytfanka, ale okrągłe za to o dużej
średnicy 21cm - niz znalazłem podobnej płyty innego producenta, wszędzie albo
brytfanka, albo pola owszem okrągłe tyle że o stałej średnicy.

- okap: Miał być albo Amica OKC 9579I, albo Globalo Nomina 90.1 HX, z
delikatnym wskazaniem na Amica, bo o Globalo niewiele jak dotąd słyszałem,
Amica tutaj rozwiązała trochę problem wycofując ten model z oferty, ale kusi
mnie też Bosch 965A swoją podobno cichą pracą, no i Bosch...

...oraz posiadane:

- lodówka: już posiadana wolnostojąca Electrolux ERZ3600X (ogólnie całkiem
fajna: 2 agregaty firmy Danfoss, R600a, klasa A+, komora 0, tylko parownik
chłodziarki trochę bulgocze (mankament R600a ???), zamrażarka o dziwo sporo
cichsza)

- mikrofala: już posiadana LG MK-8083KLR - wystarczy dokupić ramkę za "jedyne"
400zł i można zabudować w słupku nad piekarnikiem.

Wszelkie sugestie nt. w.w. sprzętu, zwłaszcza ze strony szczęśliwych lub
nieszcześliwych posiadaczy ew. osoby serwisujące mile widziane.

Pozdrawiam i życzę trafnych wyborów,
Marcin. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Amerykanie nie chcą pochodzić od małpy?
> homosapiens to wynik przemyslalnych dzialan i istnieje juz od setek milionow
> lat,
O, widzę, że mamy też na forum czytelnika "Zakazanej archeologii"... :-)
Wprawdzie jest mały problem z uzgodnieniem krysznaickich poglądów autorów
(znanych wśród współwyznawców jako Sadaputa Dasa i Drutakarma Dasa) z Biblią
(która m.in. nie mówi o tym, że ludzkość istnieje od pół miliarda lat), ale jak
widzę, nie przeszkadza Ci to, że Wedy są słuszniejsze niż księga Rodzaju?
> sa skamieliny z przed nawet 500 mln lat ukazujace dzialania
> inteligentnych form.
Przykłady?
> Np w epoce dinozaurów maielismy nawet po 8 m wzrostu,
Konkrety?
> ostatni olbrzymi wymarli kilkatysiecy lat temu,
Dowody?
> olbrzymi budowali sfinxa, budowali piramidy w egipcie,
O, to już nie Żydzi uciśnieni przez faraonapred Exodusem? I oczywiście na
wszystkich freskach pokazujących budowę świątyń itp. te tłumy Egipcjan
ciągnących wilekie posągi czy bloki skalne na płozach to jakaś zmyłka?
> budowali stone hange czy jak to sie pisze....
Stonehenge, Dawidzie, Stonehenge.

> walka Dawida z Goliatem to nie tylkio metafora on naprawde walczyl z kolesiem
majacym ok 6 m wzrostu.
A skąd taki wzrost Goliata, przepraszam? Masz jakieś lepsze źródła niż Biblia?
W masoreckiej wersji 1. księgi Samuela (1 Sm 7, 4) Goliat ma 6 łokci i piędź
(ok. 3 m), a w Septuagincie i zwojach znad Morza Martwego - ponad 4 łokcie ("4
łokcie i piędź" - ponad 2 m). Ta druga liczba jest całkiem rozsądna. Zresztą
nawet ta pierwsza - z poprawką na bliskowschodnią przesadę - i kontekst nie
wskazuje na żadnego przedstawiciela jakiejś odrębnej rasy olbrzymów, tylko na
przerośniętego Filistyna.
> Liczne skamieliny i pozostalosci zycia codziennego pochodzace z
> np pokladów wegla, np zloty lancuszek w pokladach węgla kamiennego lub inne
> przybory, np mlotek znajeziony w skamielinie z przed 4 mln lat i wiele wiele
> innych kosci olbrzymow i takie tam mozna obejzec w British Museum oraz w
muzeum
> w Zurichu z tego co pamietam miedzy innymi, wiele z tych exponatow niejest
> wtstawiona, poniewaz wielu idiotom zalezy na tym aby teoria Darwina zyla nadal
Zanim zaczniesz postulować spiskową teorię świata - w szczególnoći konspiracji
idiotów - zastanów się trochę...
Nie było żadnego łańcuszka w pokładach węgla. Jedna z XIX-wiecznych gazetek
amerykańskich (o tym, skąd się brały sensacyjne informacje w takich lokalnych
gazetkach, pisał kiedyś w humoresce Mark Twain) podała, że ktoś wrzucając
węgiel do pieca, znalazł w nim złoty łańcuczek. Kropka. O tym, kto go zgubił
nic nie wiemy (a nawet, czy nie była to "kaczka dziennikarska"). Gdybyśmy mieli
ów łańcuszek misternej karbońskiej roboty - dzieło zręcznych paluszków 8-
metrowych olbrzymów? - może dałoby się ustalić jego producenta i wiek. Ale na
razie to "urban legend".
"Skamieniały młotek" to współczesne narzędzie górnicze, pokryte naciekiem
wapiennym (www.talkorigins.org/indexcc/CC/CC130.html). W sztolniach
można znaleźć różne stare rupiecie porzucone przez górników i pokrywające się w
ciągu kilkudziesięciu lat polewą wapienną - narzędzia, buty itp. Do
ciekawszych "anomalii archeologicznych" tego typu należy przywoływana przez
kreacjonistów "skamieniała" świeca zapłonowa do Forda model T z lat 20. -
www.talkorigins.org/faqs/coso.html :-) Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Kwestia pieniądza
> Wielu utrzymuje się i to nie raz na niezłym poziomie z posiadania
ziemi-
> uprawy

Mnie szczególnie zastanawia to bogactwo ludzi utrzymujących się z
ziemi.Nawet jeśli ktoś sam wszystko robi, tak jak to było na
Zielonym Wzgórzu. Mateusz sam zajmuje się całym gospodarstwem,
Jerryego do pomocy ma tylko w miesiącach letnich. Maryla i Ania
pracują tylko w domu. Nic nie ma o tym żeby pomagały Mateuszowi w
polu czy w gospodarstwie. Maryla doi krowy, ale po za tym niczym
innym w gospodarstwie się nie zajmuje. I przy takim stanie rzeczy
Cuthbertom dobrze się powodzi. Jeśli nie pławią się w luksusie to
tylko dlatego, że oszczędność i skromność jest dla nich cnotą,
szczególnie dla Maryli. Mają duży dom, stać ich na dobre jedzenie, z
okazji wizyt pastora nawet na wykwitne. To czym Ania czestuje Dianę
to też nie są jakieś resztki, czy zwykły chleb. Kiedy Maryla
rezygnuje z wyrabiania w Ani skromności, Cuthbertów stać na
eleganckie stroje dla wychowanki. Mateusz raz po raz robi Ani
prezenty.Po za tym mają jeszcze oszczedności w banku.I to jest
trochę dziwne,że Mateusz sam pracując w gospodarstwie potrafił takie
zyski wyciągnąć z ziemi.Patrząc na sytuację na ziemiach polskich w
tym czasie, to kogoś , kto sam pracował na ziemi stać było na
egzystencję na poziomie chłopa pańszczyźnianego. Zaś ludzie o
dochodach Mateusza Cuthberta miewali zastępy parobków do pracy w
polu i gospodarstwie.
A Mateusz sam zapracował na egzystencję swojej rodziny, na podatki i
jeszcze coś niecoś do banku odłożył.

Jeśli rolnictwo przynosiło takie duże dochody, to tym dziwniejsze
jest że rybacy (jak to zauważyła Kooreczka)to ludzie
biedni.Przecież i rolnik i rybak zajmuje się dostarczaniem żywności
społeczeństwu.Jeśli żywność jest droga, to zarówno rolnikom jak i
rybakom powinno się powodzić dobrze. A tu rybak to biedak. Może
Kanadyjcycy nie lubili ryb?

Zadziwiające jest skąd biorą dochody różne stare panny.Ot choćby
panna Lawenda, czy Helena i Rozalia West.Nic nie ma żeby miały
jakisś majątek, a biedy nie cierpią. Rozumiem że wdowy żyją z
emerytury po mężach, ale panny? Panny powinny zyć na garnuszku u
jakiejś dalszej rodziny.

Zastanawia mnie też fakt, że rodzina pastora Mereditha jest taka
biedna. Czytając LMM można wywnioskować że pastorzy to raczej ludzie
zamożni, a zostanie pastorem to awans społeczny i szacunek
otoczenia. A Pastor Meredith to bieda z nędzą. I dlaczego? Przeciez
ludzie w Glenn to kościoła chodzili, na pensję dla pastora było ich
stać, Meredithom powinno się dobrze powodzić. A tu dzieci wiecznie
głodne i byle jak ubrane. Tak sobie myślę że może tych pieniędzy to
i było dużo tylko ta stara ciotka już nad nicym nie panowała i
wszystko jej przeciekało przez palce. No bo po ślubie pastora z
Rozalią tej biedy już nie widać. A hojność parafian chyba tak nagle
nie wzrosła.


Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Sluzba Zdrowia i Finanse
Sluzba Zdrowia i Finanse
Znacie takie rozne stare filmy w ktorych wystepowali lekarze?

W jednym z nich z izby chorej wychodzi lekarz w marynarce i z lekarska torba i
zwracajac sie do zestresowanego malzonka mowi: zrobilismy absolutnie wszystko
co tylko mozliwe, ale nie udalo sie uratowac panskiej zony.

I byla to zapewne prawda. W tamtych czasach latwo bylo zrobic wszystko co
tylko mozliwe by kogos ratowac. Niedawno dane bylo mi przegladnac podstawowy
podrecznik dla lekarza z poczatkow dwudziestego wieku. Wielkosc tego
podrecznika to tak gdzies tyle ile wynosi dzisiaj przecietny paperback jakiejs
noweli. Przez calosc, nawet jezeli czytac bardzo wolno mozna bylo sie
przemknac przez jeden a gora dwa dni. I to byla cala wiedza owczesnej
medycyny. Przeczytales raz lub dwa razy i juz byles lekarz.
Taki ratunek dla chorej zony kosztowal doktora wiec tylko kilka godzin jego
czasu kiedy to zwilzal wargi chorej wacikiem zwilzonym woda oraz troche lekow
wartosci moze $8 czy $10 bo lekow tez wtedy bylo niewiele.
Byla to prawdziwa tania medycyna o ktorej dzisiaj ciagle marzy minister Religa.
Zawod lekarza w czasach tego filmu nie byl wtedy w cenie. Lekarze traktowani
byli raczej jak fryzjerzy, czyli z lekkim lekcewazeniem bo ich wysilek byl
kosmetyczny i rzadko kiedy zmienial losy chorych na lepsze.

Potem przyszly ciekawsze czasy dla medycyny - lata 60te, 70te, 80te.
Powstaly leki, ktore byly naprawde skuteczne i ktore uzdrowily znaczaca liczbe
chorych: mam glownie na mysli antybiotyki i psychotropy; no i oczywiscie
szczepionki.
Kiedys traktowany pogardliwe cyrulik nagle stal sie kims, kto mogl uzdrowic
nawet ciezko chorego pacjenta (przynajmniej czasami) tak wiec prestiz lekarza
zaczal wzrastac i osiagnal swoj szczyt gdzies w koncu lat 80tych. W wielu
krajach kapitalistycznych (np w USA) w owych czasach zawod lekarza stal sie
nieslychanie lukratywny. Zawod lekarza byl utozsamiany z nieograniczonymi
mozliwosciami zarobkow. Wzenic sie w lekarza bylo marzeniem kazdej urodziwej
panny. Co prawda polscy lekarze niewiele na tym boomie skorzystali poniewaz
zyli pod czerwonymi rzadami PZPR gdzie inteligencje nalezalo trzymac pod butem
z poziomem zarobkow nizszym niz byle pracownik w fabryce. Ale na swiecie bylo
inaczej i lekarz to bylo wtedy panisko.

Nagle gdzies w latach dziewiedziesiatych prestiz lekarza na swiecie przestal
rosnac. Wlasciwie to wrecz zaczal malec. Medycyna dalej byla skuteczna jezeli
chodzi i czesc chorob. Ale leki utracily swoja magiczna slawe. Byle matka
wiedziala, ze jak dziecko ma zapalenie pluc to trzeba podac antybiotyk. Lekarz
niejako potwierdzal to co ona sama wczesniej wiedziala. Do tego wszystkiego
powstal Internet na ktorym pojawila sie informacja medyczna, ktora pozwolila
pacjentom na zdobycie rozleglej wiedzy medycznej dotad niedostepnej dla
nieprofesjonalistow. Pacjent stal sie niejako mniej zalezny od lekarza i mogl
glosowac nogami, tzn leczyc sie u tych lekarzy, ktorzy leczyli po jego mysli i
tym samym mial wplyw na swoje leczenie.
Nauka medyczna w tym samym czasie ulegla przyspieszeniu (zasluga wynalazku
korporacji i gieldy) i jak grzyby po deszczu zaczely pojawiac sie nowe formy
leczenia. Niestety te nowe metody choc niekiedy bardzo skuteczne zaczely byc
nieprzyjemnie drogie. Gdyby medykom na to pozwolic to na leczenie chorej
populacji przeznaczyliby znacznie wiecej niz wynosil budzet narodowy. A kto
wie, moze nawet wiecej gdyby pozwolic im pozyczyc pieniadze z innych zrodel.

Tak wiec w pewnym momencie wszystkie panstwa posiadajace Sluzbe Zdrowia
musialy ograniczyc wydatki na ochrone zdrowia i leczenie niejako od gory.
Zezwolono wiec by tylko okreslony procent dochodu narodowego byl przeznaczony
na ochrone zdrowia i leczenie np 10% - i nie wiecej. I ta pula musiala byc
jakos tam podzielona na procedury i uslugi i od decydentow rzadowych zalezalo
co i jak bedzie leczone.
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: KrKD i dziennikarska demenencja
KrKD i dziennikarska demenencja
Niedawno przeglądając różne stare papiery natrafiłem na ciekawy artykuł o
Krośniewickiej Kolei Dojazdowej będącej wówczas wciąż pod zarządem PKP.
Artykuł zmieszczony został trzy lata temu w łódzkim dodatku Gazety
Wyborczej.
Autor ciekawie opisuje akcję zainicjowaną przez stowarzyszenie „Tender”,
które doprowadziło do wznowienia przejazdów turystycznych wąskotorowym
pociągiem z Krośniewic do Ozorkowa. Podkreślić należy, że opisywane pociągi
przejeżdżały jeszcze po starym wiadukcie niedaleko Topoli Królewskiej.
Fakt odremontowania tego wiaduktu w ubiegłym roku według pewnych dziennikarzy
z redakcji GW został obwołany bzdura roku. Nieodbudowanie wiaduktu oznaczałby
przecięcie na dwie części linii z Krośniewic przez Łęczycę do Ozorkowa i
byłby to koniec tej linii.
Dziwi mnie tylko to, że nastawienie GW do tej sympatycznej wąskotorówki tak
bardzo zmieniło się w ciągu trzech lat. Od miłego artykułu, w pewien sposób,
wspierającego społeczna inicjatywę wznowienia ruchu pociągów do Ozorkowa, do
pełnego potępienia, autorytatywnego werdyktu kapituły złotej muszli
stwierdzającej bezsens działań pracujących społecznie ludzi.
Gdzie w tej całej historii sens? Czy dziennikarska pamięć jest aż tak
nietrwała żeby w ciągu trzech lat zmienić tak bardzo swe zdanie na ten temat?
I pytanie ostatnie: Co się stało z empatia społeczną Gazety Wyborczej?

A oto artykuł:

Gazeta Wyborcza dodatek łódzki,11 lipca 2001 s.6

Weronka ma parę

Pięć lat miłośnicy kolejek wąskotorowych czekali na przywrócenie regularnych
połączeń Krośniewic z Ozorkowem.
W sobotę Weronka - bo tak w okolicach Łodzi i Ozorkowa mówi się o
czterowagonowej kolejce ciągniętej przez parowóz - znów wyjechała na
trzydziestosiedmiokilometrową trasę. I będzie tak jeździć co tydzień, w każdą
sobotę, przez całe wakacje. - Z wyjątkiem 28 lipca - prostuje Władysław
Kacprzak, naczelnik sekcji krośniewickiej kolei dojazdowej. - Na ten dzień
mamy zaplanowaną wycieczkę. Aż na 200 osób.
Chętnych na przejazdy Weronka jak widać nie brakuje. I nic dziwnego. Po
drodze można nie tylko podziwiać okolicę, ale też coś zjeść. Cała podróż (z
dojazdem z Łodzi i z powrotem) to wydatek 20 zł. Plus jeszcze kilka złotych
na kiełbaskę, którą można upiec koło Sierpowa. - Ta kolejka powinna jeździć
cały rok - twierdzi Józef Baraniak, członek stowarzyszenia „Tender", które
powstało dla ratowania krośniewicko-ozorkowskiej kolejki. - Dla młodego
pokolenia to wspaniała lekcja historii, a dla starszego - sentymentalna
podróż w czasy młodości.
MG
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Portret ulicy Kilińskiego
Re: Portret Ulicy Kilinskiego

Ponad 30 lat mieszkam w Stanach Zjednoczonych w poblizu Buffalo NY, i
pare dni temy wpadl mi w rece ?Portret Ulicy Kilinskiego?

W 1941 urodzilem sie i spedzilem wiekszosc swoich szakolnych lat pod numerem
37 na ulicy Kilinskiego.

Babcia moja Maria urodzila sie w Wiedniu, jej panienskie nazwisko brzmialo
Bartoschek. Dziwnym zbiegiem okolicznosci wyszla za maz za stuprocentowego
Polaka o nazwisku Edmund Reimschussel. Przybrala obywatelstwo polskie i pomimo
ze nigdy nie stracila lekkiego austriackiego akcentu uwazala sie za Polke. Byla
polska patriotka. Kiedys jako jeszcze mlody chlopiec pytalem sie jej czy nie
zamierza sie kiedys wybrac do Wiednia. Odpowiedziala mi, ze pamietajac
entuzjazm z jakim wiedenczycy witali wchodzacego do Wiednia Hitlera, jej
noga tam nigdy nie postanie. Slowa tego dotrzymala. Babcia zmarla w roku 1974 i
jest pochowana w Zywcu wraz ze swoim mezem Edmundem.

Po jej smierci rózne stare papiery i dokumenty zostaly spakowane i
przewiezione do Warszawy, gdzie mieszka moja siostra Anna. Pare lat temu,
odwiedzajac ja w Warszawie zabralem ze soba do USA czesc tych dokumentów i
fotografii by miec dla siebie troche pamiatek po Babci. Nikt z nas nie
wiedzial, ze ona (chyba w latach szescdziesiatych) zdecydowala sie pisac
pamietnik, który ja powoli zaczalem tlumaczyc na jezyk Angielski, by moje
dzieci mialy jakas wiedze o ich Polskim pochodzeniu.

Wieksza czesc tego pamietnika dotyczy domu na Kilinskiego 37. Ani Babcia,
ani jej maz Edmund nigdy nie podpisali reichslisty. Dziadek siedzial przez
pewien czas w niemieckim wiezieniu, a Babcia byla skazana na trzy miesiace
aresztu. Ich umiejetnosc poslugiwania sie jezykiem niemieckim i sklonnosc
Niemców do pobierania lapówek wybawily moich przodków z wiekszych klopotów.
Babcia w koncu uniknela wiezienia uciekajac z cala rodzina (wlacznie ze mna) do
Warszawy, gdzie wkrótce znalezlismy sie w Powstaniu Warszawskim.

Dom na Kilinskiego byl powaznym osrodkiem ruchu oporu. Mój ojciec Tadeusz
Wieckowski odbieral nocne zrzuty lotnicze. Zawartosc tych zrzutów byla
niejednokrotnie przechowywana pod naszym adresem, czesto zakopana w
ogrodzie, który teraz juz zostal zabudowany. Dziadek, pracujac w magazynie
odziezy dostarczal dla ruchu oporu niemieckie mundury, pasy i epolety, które
byly schowane w naszej piwnicy. Polacy, dzieki temu przebrani za Niemców lub
gestapowców, byli w stanie zorganizowac kilka odbic rannych jenców ze szpitali.
Tak na przyklad byl uratowany porucznik Butrym. Mój ojciec bral w tym
wydarzeniu udzial osobiscie.

Niemcy czesto przejmowali pokoje na Kilinskiego 37 umieszczajac tam
tymczasowo swoich wyzszej rangi oficerów. Babcia opisuje w swoim pamietniku
szczególowo, jak to na górze mieszkali oficerowie, a na dole w piwnicy
"chlopcy" przygotowywali sie do "akcji". Jej znajomosc jezyka niemieckiego
byla zawsze pomocna i poniewaz zachowywala sie jak dama, Niemcy byli troche
zdezorientowani, nie wiedzieli jak ja traktowac i byli w stosunku do niej
raczej uprzejmi.

Moje personalne wspomnienia z Kilinskiego 37 sa oczywiscie powojenne i z
powodu mojej mlodosci wtedy, bardzo "sloneczne".

Jan M. Wieckowski, M.D. Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: wiecej bus pasow w warszawie !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Chyba nie wiesz o czym piszesz klucz na szyki, szkoła koło domu.
Ok mieszkam na nowym zamkniętym tzw "dobrym: osiedlu osiedlu, lecz niestety do
podstawówki chodzą dzieci różne (stare bloki z lat 70 tych) ale to jeszcze
podstawówa i nie jest tak tragicznie. Sąd jeszcze dwi inne podstawówki na
osiedlu w okolicach, te same problemy i skład Chociaż chodzą dzieci z tzw
marginesu, jak i mocno zaniedbane. Mój starszy syn chodził do te podstawówki ,
młodsza córka też. Z tych trzech podstawówek młodzież idzie do jednego gimnazjum
(powiedzmy ogólnie że b. złego) a reszta jest rozwożona. do innych lepszych w
sąsiedztwie albo w innych dzielnicach. Dlaczego - to lokalne złe gimnazjum -
poziom poniżej średniej warszawskiej, szkoła przetrwania, kilkunastu uczniów to
zwykli bandyci i przestępcy. Wiem że były przypadki rozbojów z nożem w reku (15
latki!!), narkotyki sa dostępne na przerwach w szkole, nauczyciele są
terroryzowani przez kilku może kilkunastu nieletnich przestępców w różnych
klasach (dlatego udają, że nic nie widzą - jeden jak się postawił to musiał
wymieniać opony we wszystkich podziurawionych kołach i chyba malować ze 3
elementy ). Gimnazjum z rejonu jest obowiązkowe. Jednego z takich gostóków znam,
bo chodził do podstawówki z moim synem (ale na szczęście chyba w pierwszej lub
drugiej klasie mój sie postawił i tamtego trochę pobił - trenuje od 5-o roku
sztuki walki - więc miał już dalej spokój bo wyrobił sobie szacunek. Córka też
obecnie ma szacunek w podstawówce ze względu na brata. Obawiam się jednak że
wobec noża lub kilku gostków to i teraz nie miałby szans, a co najwyżej
broniąc się spotęgowłby siłe napaści. Teraz ten łepek ma juz chyba kuratora na
karku, ale gimnazjum skończyć musi.
Jakbym dał klucz na szyki toby go z pewnością skroili i mieszkanie obrobili.
Zaznaczam, że to nie jest Praga Północ ani Służewiec Przemysłowy
Masz odpowiedź dlaczego nie łaska wywieś wysłać dziecko do szkoły obok domu (ok
10 - 12 minut spacerkiem) tylko wożę jakieś 5-6 kilometrów do gimnazjum też
publicznego!!!
Z moich znajomych sąsiadów z osiedla tak postąpiło kilkanaście osób i wszyscy
wożą . W przyszłym roku z córką zrobię to samo - ja jedno odwozić będe a jaby
była potrzeba to żona drugie (mamy na szczecie dwa samochody). Moje dzieci nie
będą chodzić z przestępcami do szkoły a ja nie che obawiać się że ktos ich
pobije, obrabuje czy poda narkotyki, sponiewiera w kiblu jako kota, czy
przecweluje (tak tak podobno był taki przypadek)
Wpierw poznaj temat a później pisz
PS mój syn właśnie dlatego chodzi do innego gimnazjum. bowiem nie jest matołem -
w podstawówce sporo ponad 5, w gimnazjum ok 5 Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Rodzajniki


Dabro:
| Tak jest chyba w ogóle z
| ideografiką: wprawdzie ułatwia zrozumienie słowa pisanego, ale najpierw
| trzeba się tego bardzo żmudnie i pracowicie uczyć (Makuszyński: "Jest tych
| znaków nie tak wiele/ Ze czterdzieści coś tysięcy/ Więc się krótko będzie
| uczył/ Sto lat może, lecz nie więcej").

Bez przesady - do czytania gazety wystarczy ze 2 tys.,


Po chińsku więcej, to po japońsku tyle starczy. Zresztą co znaczy "bez
przesady"?! Dwa tysiące znaków do opanowania to mało?!


Wszystkich jest około 60 tys., ale to raczej domena filologów.


Raczej pod 50 tys., zresztą duża część to różne stare wersje, warianty, czy
nawet tzw. hapaks legomena czyli rzeczy wymyślane doraźnie dla zapisania
jakiegoś słowa, które nigdy się nie przyjęły w systemie.


| No właśnie uważam, że nie spowoduje. Kontekst dostatecznie różnicuje.

Czy na pewno? 24 różne SHI z intonacją opadającą?


Na pewno. Nawet bez zapisanej intonacji. Bo gdzieś ze 22 z nich to jakieś
rzeczy rzadko spotykane, a reszta na pewno nie będzie należeć do tych samych
przestrzeni semantycznych (np. 'szeroki' i 'wąski' czy 'zielony' i 'różowy').
Poza tym współczesna chińszczyzna nie opiera się na pojedynczych morfemach
czyli monosylabach - właśnie dlatego, żeby był kontekst.

Inaczej język nie byłby komunikatywny w mowie, a pismo jest w końcu tylko
zapisem mowy. Oczywiście, nierozsądnym byłoby odrzucać pismo w rozważaniach
językoznawczych - na pewno ma wpływ na język, ale nie przesadzajmy z tym
wpływem - język radzi sobie świetnie bez pisma.


Nie przeczę, że to można zrobić, ale co do sensowności fonetycznego zapisu
chińszczyzny przekonany nie jestem.


Ja też nie. Wcale nie mówię, że "powinni przejść na łacinkę". Mówię tylko, że
technicznie się da i ziemia się nie zawali.


Są zresztą przykłady wielowiekowego
funkcjonowania języków z niedostosowanym do nich alfabetem (np. farsi i
turecki z arabskim).


Ale farsi używa bądź co bądź alfabetu fonetycznego. Jego niedostatki to nic w
porównaniu z trudnościami ideografiki.


BTW, w wielu szkołach koreańskich znowu uczy się chińskich znaków. Nie wiem
co prawda, czy to snobizm, czy potrzeba.


Nie wiem, czy "znowu", bo chyba zawsze uczono. Na pewno pomaga w rozumieniu
ojczystego języka, choć nie trzeba ich używać.


| Tylko zwróć uwagę, że u nas wynika to z zakorzenienia w wielowiekowej
| tradycji piśmiennictwa polskiego (od tysiąca lat - od samego początku -
| piszemy łacinką), z historii języka i wszystko jest umotywowane jakimiś
| zasadami ortografii czy historii języka, a w Wietnamie są to ewidentne
| niedoróbki i realna niewygoda, i to narzucona w końcu przez wstrętnego
| kolonizatora i ciemiężcę :-)

Poważniejsze piśmiennictwo po polsku to XV-XVI wiek. Często z przedziwną i
niestabilną ortografią.


Co tylko świadczy o tym, że od początku się z tym zmagamy i w wytniku wysiłku
pokoleń w końcu doszliśmy do rezultatów w miarę zadowalających i spójnych.


Jeśli są w Polsce zagorzali obrońcy "ó", które
pojawiło się 400 czy 500 lat temu i znaczyło co innego, to dlaczego dziwić
się Chińczykom upierającym się przy całym systemie liczącym 3000 lat.


Nie mówiłem o rezygnacji Chińczyków z ideografiki, tylko o tym, dlaczego
Wietnamczycy sobie nie usprawnili pisowni, choć mogli i właściwie powinni.
Poza tym mówiłem o tym, że ten tradycjonalizm Chińczyków-komunistów jest
trochę dziwny, skoro jednak nie odrzucili ani nie zreformowali ideografiki,
poprzestając na dość niewielkich zmianach.


Wiktor S.:
A próbował ktoś pisać "krzaczkami" po polsku?
Mnie się udało kilka prostych zdań, ale zasady łączenia ideogramów z
końcówkami gramatycznymi musiałyby być jeszcze bardziej pokręcone niż w
japońskim...


Można. Zasada pozostaje ta sama: rdzeń ideogramem plus fonetyczna końcówka,
tylko się trzeba zastanowić, co z alternacjami tematycznymi, których w
japońskim prawie nie ma ('noga' - 'nodze' itp.).

Trudniejsze byłoby to, że japoński ma wiele słów zapożyczonych od razu z
chińskiego, a po polsku trzeba by dopiero wymyślać zapis. Jak zapisać np.
wyraz 'przykład'? Czy wziąć chiński ideogram oznaczający "przykład" i wymusić
czytanie [przykład], czy też wziąć ideogram od czasownika 'kłaść' ('-kład') i
poprzedzić go ideogramem o znaczeniu 'przy-'...?

Japończycy jakoś doszli do tego, jak zapisywać język kompletnie do chińskiego
niepodobny, ale mieli na to półtora tysiąca lat.

Pozdrawiam

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Starachowice a Magdalenka
Gość portalu: wartburg napisał(a):

> basia.basia napisała:
>
> > Gość portalu: bratek napisał(a):
> >
> > > A lubicie "Chinatown"?
> > >
> > > Szkoda, że nastepny film Paculi o korupcji i polityce "Raport pelikan
> a" ni
> > e
> > > udał sie nawet w czesci tak jak "Wszyscy ludzie prezydenta"
> >
> > Lubię.
> > Widzę, że dało by się tu zrobić DKF.
> > Ja jestem kinomanka. Ty też chadzasz, jak widzę.
> > A co z Wartburgiem?
>
> Kiedys bylem kinomanem. Chadzalem i nawet krytyk filmowych
> napisalem kilka. Ale teraz w kinie bywam rzadko. Mysle, ze
> bardzo zmarnialo w ostatnich latach. Mam swoich faworytow, np.
> Kubricka, ktorego moglbym ogladac bez konca. Ale nawet on
> na koniec podupadl. Wieksze wrazenie robi na mnie dzisiaj
> to, co krecil na samym poczatku. Np. "Drogi chwaly" albo
> "The Killing" (tak sie nazywal, o ile sie nie myle, ten
> film ze Sterlingiem Haydenem o napadzie na kase wyscigow
> konnych). To bylo wielkie kino. Albo Fellini wczesny.
> "Nicponiow" pamietacie?
>
> W mojej "stammkneipe", w ktorej bywam czesciej niz w kinie
> - to fakt - widuje czasami znanego kabareciste Martina
> Buchholza. W latach 60-tych wspolpracowal z legenda
> niemieckiego kabaretu politycznego Wolfgangiem Neussem.
> Neuss nakrecil pare kultowych filmow np. "Wir Kellerkinder"
> ("My dzieci piwniczne", klasa sarkazmu porownywalna z
> najlepszymi skeczami z Monty Pythona), gral tez jedna z
> glownych rol w ekranizacji Güntera Grassa "Katz und Maus"
> ("Kot i mysz" - nakrecil to Siegfried Pohland w Gdansku
> w 1966, jeden z moich ulubionych filmow, moze kiedys
> napisze, dlaczego).
>
> Ostatnio przegadalem z Buchholzem caly wieczor o "Nicponiach".
> To byla prawdziwa uczta, bo on wie co nieco o kinie. W latach
> 60-tych pisywal recenzje filmowe dla "Spandauer Volksblatt",
> lewicujacej gazety codziennej wydawanej przez Güntera Grassa i
> Hansa Magnusa Enzensbergera (chyba najlepszego eseiste w
> Niemczech). Buchholz sprzedawal z nimi "Spandauer Volksblatt"
> na Kudamie. Wspominal mi o tym w jakiejs rozmowie. Pare razy
> usilowalem to sobie wyobrazic. Juz wtedy uznawany za nastepce
> Tomasza Manna i Goethego autor "Blaszanego bebenka" jako uliczny
> gazeciarz nagabujacy tlum przy wejsciu do stacji metra.
>
> Zdarzalo sie, ze Buchholz musial napisac recenzje z filmu
> pokazywanego publicznosci festiwalowej na Berlinale o
> osmej wieczorem. Aby mogla ukazac sie w gazecie nastepnego
> dnia rano, musiala byc zlozona przez najpozniej kwadrans po
> jedenastej.
>
> Martin nawet jej nie pisal. Prosto z kina biegl do budki
> telefonicznej. Musial sie spieszyc, zeby krytycy z
> konkurencyjnych gazet mu jej nie zajeli. Swoje recenzje
> dyktowal do sluchawki zdajac sie jedynie na natchnienie.
> Mial dobra sekretarke. Wylapywala mu wszystkie potkniecia
> stylistyczne, bledy logiczne i powtorzenia. Tekst byl
> gotowy do druku po 15 minutach. W taki sposob "napisal"
> recenzje m.in. z "Noza w wodzie" Polanskiego, ktory w
> Berlinie dostal wtedy Srebrnego Niedzwiedzia.
>
>
>
> pozdrawiam

Niestety muszę się przyznać, że mam braki. Też nie znam filmów,
które wymieniasz. Zdaje mi się też, że nie miałam szans ich widzieć.
W zeszłym roku był przegląd filmów Kubricka i poszłam na "Mechaniczną
Pomarańczę". To było niesamowite. I dalej, a może znów, jest aktualne.
Nie udało mi się dotąd zobaczyć Barry Lyndona ale ja poluję i upoluję.
Przepadam za starym i mniej starym kinem amerykańskim. Teraz dzięki kanałom
TCM i ALE Kino! w mojej kablówce mogę sobie oglądać różne stare hity, których
nigdy nie było w naszych kinach i to jest wspaniałe. Np. Hitchcock, czrny
kryminał itd.
Ale nie uważam, żeby sztuka filmowa podupadła. Rozwija się i pojawiają się
rzeczy naprawdę wspaniałe. Problemem jest tylko to, że produkuje się tego
strasznie dużo, mnóstwo jest tzw. chłamu, krytyka nie najlepsza i czasem się
traci czas. Z drugiej strony nie da się całych dni spędzać w kinie.
Ostatnio lubię oglądać filmy ze wschodu. Na Bratku wielkie wrażenie
wywarły "Godziny", na mnie też. A inne filmy z ostatniego okresu o podobnej
sile wyrazu to japońskie "TABU" (zapomniałam nazwiska reżysera, to ten
od "Imperium namietności" i "Imperium zmysłów"), który jest wizualnie piękny a
mówi o niszczycielskiej sile fizycznego piękna. Niesamowity. A jak to jest
pokazane! Inny z tamtych stron to "Spragnieni miłości" (tytuł oryginału jest
In the Mood for Love"), ze wspaniała ścieżką dźwiękową i zupełnie wyjątkową
narracją. W ankiecie filmu po sezonie 2001, wszyscy wypowiadający się o
najwartościowszych filmach minionego sezonu wymieniali właśnie ten. A na
dniach obejrzałam "Balzaca i małą Chinkę". O pożytkach z czytelnictwa -
najogólniej rzecz biorąc. A przy tym wspaniałe oglądadło - tereny, które będą
zalane prze Jangcy z powodu tej nowej zapory.
Jest jeszcze Almodovar i Buzz Luhrman i paru innych, którzy wnoszą coś nowego
do kina.
A Twój tekst jest nadzwyczajny i prosimy o więcej.

Serdecznie pozdrawiam

Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: Kilka wrażeń z dróg Krety
Kilka wrażeń z dróg Krety
W trakcie pobytu na Krecie miałem okazję trochę pojeździć drogami tej
górzystej wyspy. 800 km to niezbyt dużo na polskie warunki ale na Krecie,
gdzie przeważają wąskie i kręte drogi po których jazda z prędkością 40 km/h
to maximum, to wystarczająco dużo aby trochę poznać obyczaje tamtejszych
kierowców i jakość dróg.
No coż, Kreta to część Grecji a Grecja to jedno z najuboższych państw UE
(niedługo się to zmieni). Kreta to z kolei jedna z najuboższych części Grecji
żyjąca z turystyki i produkcji oliwek i winogron.
Drogi. Właściwie tylko jedna jednojezdniowa (odcinkami dwujezdniowa) droga
dobrej jakości i dobrze utrzymana biegnąca wzdłuż północnych wybrzeży,
częściowo z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami i na ogół z poboczem utwardzonym,
ale lokalnie przechodząca przez centra turystyczne z przebiegającą tłuszczą
plażowiczów. Pozostałe drogi raczej kiepskie (chociaż na ważniejszych z nich
nie ma dziur a nawierzchnia jest równa), a w górach kręte i wąskie, z reguły
niedbale oznakowane. W miasteczkach i wioskach gwałtownie się zwężają i
kluczą między zabudowaniami i jazda z prędkością większą niż 30 może być
błędem. Nie ma tu jednak specjalności polskich dróg – kolein.
Ruch drogowy. Raczej mały lub umiarkowany. Stosunkowo mało TIR-ów. Ponieważ
na Krecie popularną formą turystyki jest wypożyczenie samochodu i objazd
wyspy, zatem znaczna część użytkowników dróg to głównie niemieccy turyści. Na
górskich drogach w obszarach nieturystycznych jest pusto i tylko czasem
spotyka się lokalny pick-up albo zdezelowanego opla. Miasta są zatłoczone,
ruch powolny, dużo motocykli i skuterów, bardzo mało rowerzystów.
Samochody. Różne: stare poobijane graty, zadbane nówki, dużo małych
samochodów, mało luksusowych. Najpopularniejsze marki to fiat, opel, vw,
toyota, mitsubishi, citroen, peugeot, seat. Bardzo mało hond i fordów, bardzo
dużo hyundai’ów. Popularne są matizy, seicento, fiat panda (stara). Dla
fabiofobów: są skody, a najczęściej widuje się fabie, ale są też favorit i
octavia. Widuje się bmw, volvo i niekiedy różne szpanerskie auta wyżelowanych
gnojów.
Kierowcy. Ogromna część to zagraniczni turyści w wypożyczonych autach. Jeżdżą
spokojnie i ostrożnie, widać na ogół niepewność prowadzenia samochodu po
krętych, górzystych, wąskich i przepaścistych drogach. Miejscowi jeżdżą
pewnie, ale nie świrują. Widać, że samochód to dla nich przedmiot użytkowy i
po prostu konieczność. Zdarzają się psychopaci drogowi – ci to z reguły
lokalne tjuningowane ćwoki. Nie ma natomiast plagi polskich dróg: gonitw
wściekłych psów – stad głównie okratowanych idiotów uporczywie wciskających
pedały do oporu i bezustannie tasujących się na drodze, wyprzedzających
wszystko i wszędzie najlepiej na 3-go lub 4-go. Po drogach Krety jeździ się
spokojnie, a przy wyprzedzaniu miejscowi zachowują zadziwiającą ostrożność.
Nie raz widziałem jak facet zbierał się do wyprzedzania i czekał aż będzie
bardzo dużo miejsca. Osobiście już dawno zdecydował bym się wykonać manewr.
Trochę drażni powolność przy wyprzedzaniu i mała odległość od wyprzedzanego.
Wypadek widziałem jeden: tjuningowany ćwok wylądował nad ranem na barierce
mostku. Wyglądało to źle.
Bydlęcy tuning. Jak każda patologia współczesnego świata tak i ta dotyka
Kretę. W porównaniu z Polską jest tego robactwa jednak znacznie mniej a i
forma bardziej cywilizowana (jeśli tak w ogóle można powiedzieć). Nie spotyka
się raczej wieśniackiego tjuningu typu golfów, kadetów, uno i poldków z
polskich dróg. Tuning wydaje się być bardziej profesjonalny, dyskretny
powiedziałbym bardziej europejski. Widywałem buczące pudła ale nigdy
przeraźliwie ryczące, wyjące czy pierdzące. Nie widziałem też kuriozalnych
spojlerów. O dziwo miejscowi tuningowcy nie oblepiają szyb workami na śmieci.
To ciekawe zważywszy, że nasłonecznienie i temperatury są tam nieporównanie
większe niż w Polsce. Czyżby greccy tuningowcy nie wpadli jeszcze
na „genialny” pomysł polskiej tjuningowanej hołoty, który mówi, że najlepszym
sposobem klimatyzacji auta jest przyklejenie worka na śmieci? Nie ma też
podświetleń, diodek niebieskich i innych dziwactw. Raz zdarzyło mi się
obserwować wieczorem taki oto widok: stoi pojazd, niebieskie diodki przy
tablicach rej., przy spryskiwaczach, przy wycieraczkach, na zderzakach. Ki
diabeł – myślę – czyżby polska tuningowana swołocz? Podchodzę bliżej...i tu
chwilowe zaskoczenie. Ale tylko chwilowe. Bo to nie polski tuningowiec. Ale
jakiż inny tuningowiec mógłby być bardziej popierd...ny od polskiego
tuningowca? Oczywiście ruski tuningowiec, w ładzie!
Co zatem czyni polskiego i kreteńskiego tuningowca podobnym? Ten sam tępawy
wyraz pyska z rysującym się w każdym calu chamstwem i bezczelnością,
przekładającym się na chamski styl jazdy.
I na koniec podstawowa różnica w porównaniu z Polską. Tam w samochodach nie
montuje się alarmów. Samochód można zostawić otwarty: widywałem auta z
kluczykami w stacyjce. Mówi się, że tam się nie kradnie, a jak ktoś
kradnie..to na pewno Polak...
pozdrawiam serdecznie
Przeczytaj więcej odpowiedzi



Temat: holandia-agencja pracy laudam
Praca dla Laudam - cwaniaczków i wyzyskiwaczy gdzie trzeba zapieprzać aż pot leci z człowieka.Pracuje sie za 2 a nawet 3 ludzi.

6 €/ netto za godzinę płacą( za nadgodziny tak samo 6€ !, nic więcej)
przejazd darmowy (jedynie ich przewoźnikiem) gdy rezygnujemy wcześniej musimy zapłacić 60 €.
Mieszkanie bezpłatne ale gdy rezygnujemy wcześniej musimy zapłacić ponad 30 € za każdy tydzień pobytu.

Praca w Holland Crop niedaleko ROOSENDAAL, zakład mieści się w lesie !
Jest to zwykły obóz pracy , ludzie zmuszani są do pracy po 16 godzin
jesli ktos po 8 godzinach rezygnuje jest straszony karą 50 € za
odmowę pracy . Nie jest odwożony do domu tylko musi czekać w
samochodzie. Pracodawca nie zapewnia żadnych obiadów mimo 16 godzin
pracy . Dostępne są jedynie ciepłe napoje (kawa, herbata, zupa z
proszku) gdyż panuje chłodnicza temperatura 11-12 stopni.
Niektórzy nie mają kanapek , w pobliżu nie ma żadnego sklepu bo zaraz po
przyjeździe są zmuszani do pracy po 16 godzin.
Praca polega na pakowaniu warzyw i owoców , układaniu ich do skrzynek.
Często też trzeba nosić oraz układać skrzynki ważące 15-18 kg.
Tempo narzucane pracownikom jest bardzo duże często sie nie wyrabiają.
Praca w niskiej temperaturze a po deszczu skrzynki są mokre więc łatwo
o przeziębienie (bardzo trudno o zwolnienie w takiej sytuacji).

Kierowcy nie dostają pieniędzy za dowożenie pracowników do zakładu
(lepiej nie przyznawać sie że ma sie prawo jazdy) natomiast
odpowiadają finansowo za mandaty i uszkodzenia pojazdów. Za każdym
razem muszą spisywać stan licznika w samochodzie.
Samochody różne stare gruchoty kilkunastoletnie , jak i nowe ciasne
pandy w których musi jechać 5 osób. We Fiacie Doblo widziałem 8 osób
chociaż ten samochód powinien wozić max.7 osób.(dla jednej brakuje
pasa bezpieczeństwa w samochodzie) Na tylnych miejscach mało miejsca
na nogi więc małe osoby muszą tam powinny siedzieć.

Praca bardzo monotonna np. wykładanie kapusty na taśmę aż oczy "bolą"
od ciągłego śledzenia kresek na folii.Od skrzynek niszczą się
rękawiczki z latexu które wytrzymują 15-45 minut na rękach , a jak sie
zniszczą to ręce farbują od pomalowanych pudełek.
Często palety są zniszczone i można się poranić drzazgami.
Praca zręcznościowa dla kobiet(mają lepiej) a dla facetów fizyczna
więc jeśli ktoś nie jest świeżo po wojsku albo po siłowni niech sobie
daruje wyjazd.

W domkach internet i komputery są oraz telewizory jednak nie ma sił i
czasu z tego korzystać . W domkach różny standard ale raczej nie ma co
narzekać . Jedynie gdy śpi się po 2-4 osoby w pokoju.Osoby są
przenoszone nawet 4 razy w ciągu miesiąca z domku na domek więc ciągle trzeba być na torbach i szybko pakować się.

Opieka kiepska bo na zaliczkę trzeba często czekać ponad tydzień i
doprosić się nie mozna.Drzwi w pokojach nie są zamykane i każdy może
wejść oraz grzebać nam w rzeczach gdy jesteśmy w pracy.
Do pracy nie należy niczego przywozić gdyż zdażały się kradzieże
(nawet kanapki ludzie z głodu kradli innym).Brakuje miejsc podczas
przerw w pomieszczeniach dla niepalących dlatego są zmuszeni do
przebywania z palącymi i wdychania dymu tytoniowego.

Z wypłaty są potrącane pieniądze możliwe że za przejazd bo wychodzi
60€ mniej.Firma jest niepoważna bo zamiast wypłat mieliśmy zaliczki po
kilkaset €uro dopiero później wypłacono nam resztę pieniędzy.
Wypłaty są realizowane niestety co miesiąc więc zaliczka jest
konieczna (dzwonicie do swojego opiekuna).Na pieniądze czeka się 10
dni dłużej niż miesiąc bo tyle mogą być przelewane na polskie konto.
Zdarza się że osoby nie dostają listownego miesięcznego rozliczenia.

Osoby pracujące na Hollandzie są "pod telefonem" tzn. że muszą
przyjechać na każde wezwanie , chociaż w umowie jest napisane że praca
będzie się odbywać miedzy 7-18 ,w praktyce ludzie pracują 24H na
okrągło (z wyjątkiem niedziel gdy prawie wszystkie sklepy w Holandii
są pozamykane).Czasem ludzie są odsyłani do domu po przyjeździe do
pracy bo okazuje się że za dużo ludzi wezwali , lub też była taka
sytuacja że grupa osób została wezwana żeby popracować 1 godzinę i
zarobić 6 € po czym odesłano ich spowrotem do domu.
Laudam nie płaci za przerwy w pracy (60 minut łącznie) tylko płacą za
jedną zmianę 42€ (za 7 godzin) a jestes na zakładzie 8 godzin.
Nawet jeśli nie traficie do Holland Crop od razu, Laudam może was tam
przenieść jeśli zabraknie ludzi.

W Holland Crop nie ma ustalonych godzin pracy i jesteście cały czas
pod telefonem.Asystentów (Piotr K.) nie interesuje że nie macie
jedzenia.Trzeba mieć jedzenia na 16 godzin przyszykowane mimo że 8
godzin pracuje się i odsyłają do domu. Nigdy nic nie wiadomo.
Z dnia na dzień dowiadujecie sie na którą macie być w pracy.
Przejazdy są dość drogie 60€ z firma Skotnik busem , natomiast
samolotem promocyjnie można polecieć za 20€ + dojazd pociągiem ok.15€.
Busy niechętnie zatrzymują sie na postojach i w regulaminie sa
przewidziane tylko 2 postoje.Również nie polecam pić piwa bo się nie
zatrzymają na postoju a od was zażądają pieniedzy.

Laudam to chamstwo , buractwo i wyzysk większy niż w Polsce.
Jakby mogli to by za wszystko dawali karę 50-100 €.
Zarobki jak za taką pracę są bardzo niskie, w Polsce więcej można
zarobić na budowie i mniej namęczyć się. Przeczytaj więcej odpowiedzi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aircar.opx.pl



  • Strona 3 z 4 • Znaleziono 249 rezultatów • 1, 2, 3, 4