Czytasz wypowiedzi znalezione dla zapytania: Stare zabawki
Temat: Przedszkole "PATRYK" w Olsztynie
Witam. ja też się dołączę do tego wątku. I z marszu mówię wszystkim nie polecam
Przedszkola Patryk nikomu! Pracowałam tam przez pół roku. Widziałam wszystko
od podszewki. Pracowałam na Pieczewie. To co tam widziałam (praca z dziećmi,
posiłki, rzekomy angielski i rytmika to żenada!) Państwo Łu...scu mają tylko
przedszkole na Zielonej Górce jako swoją wizytówkę! Tylko tam się normalnie z
dziećmi pracuje. A pozostałe placówki to czysta fikcja! Rodzinna atmosfera,
angielski codziennie, dużo plastyki, muzyki - fikcja tylko na plakatach
reklamowych. Nie wiem za co oni biorą pieniądze! Ludzie, tam dzieci myją ręce
w zimniej wodzie, kartki do rysowania są wydzielane (jedna dziennie), stare
zabawki, połamane kredki, sama przynosiłam z domy nowe! Dzieci z nudów
umierały jak im czegoś nie wymyśliłam (a byłam tylko pomocą, a nie
nauczycielką!) Posiłki nie smaczne, jak można dzieciom na obiad serwować np.
ozorki! Ohyda! Wątroba z cebulą?? Dzieci tego nie lubią! A zajęcia z
angielskiego? 5 minut i w kółko to samo, sama lepiej bym je poprowadziła.
Tańce? Sama potrafię włączyć magnetofon i niech sobie poskaczą
A podobno powstała jakaś nowa placówka na Starówce, czy w okolicach dla dzieci
1,5 - 5 lat. I wiecie co słyszałam od znajomej która w Patryku pracuje, bo nie
znalazła innej pracy: to, co tam się dzieje to koszmar. Placówka to opieka nad
dziećmi na godziny.
Tam dzieci nie mają na czym spać: 17 dzieci w grupie takich malutkich a tylko 7
zdezelowanych materacyków. Zimna woda w kranie, brak zaplecza kuchennego do
przygotowywania posiłków. dzieci jedzą na jednorazowych talerzykach, które panie
myją w zimnej wodzie! Tam to tylko sanepid nasłać!!
Boże jak można dorabiać się kasy w tak perfidny sposób kosztem dzieci! I ta
cała wielka pani Ce...lia została olsztynianką roku! chyba głosowała sama na
siebie!!! Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: bączek -gdzie moge kupic?
bączek -gdzie moge kupic?
Witam.Chciałam zapytać gdzie w polsce mogłabym dostac bączka bo w irlandi nie
ma takich starych zabawek ,albo w znanych mi sklepach nie ma ,ale mieszkam w
dublinie sklepow tu jest mnustwo dla dzieci ale baczka nie widac .z gory
dziekuje Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: w co się bawią wasze 16 miesięczne pociechy?
U nas tez słabo czasami z tymi zabawami i wymysliłam sobie taki plan-
rano wstajemy tak ok.8smej, mały oglądsa Klub Przyjaciół Myszki
Miki- 2 odcinki, ja w tym czasie robie sniadanie, ogarniam siebie,
jemy sobie, potem ubieram dziecia i o 9:30 jedziemy do Klubu malucha
i siedzimy tam do ok 13stej. Przyjezdzamy to spi ok 2 godzin, ja w
tym czasie obiad, wstaje jemy, potem- reszta dnia właśnie jest
najgorsza, kupiłam ciastoline , na początku był szał a teraz kilka
minut i rzuca, rysujemy, bawimy sie w pociąg, ostatnio zrobiłam
dzieciowi szałas z krzeseł i zawiesiłam koce, dałam latarkę i
siedzaił tam dośc długo, najpierw szałas robił za garaz dla
samochodów, potem poprzenosił tam wszystkie pluszaki i na prawdę
siedział tam długo, potem czytanie książek. No ale najbardziej lubi
biegać, bawic się w chowanego, turlamy się po podłodze, robimy
rowerki, ćwiczenia. mamy tez taki niby kosz na brudną bielizna, ale
trzymamy w nim stare zabawki (z okresu niemowlectwa), bierzemy ten
kosz i młody wywala z niego wszytkie zabawki i opowiadamy sobie co
gdzie ma oczy, uszy i jakie odgłosy wydaje (to trwa jakąś godzinkę),
pozxa tym kupiłam w leroy merlin takie pudło na zabawki na kółkach,
z którego potem tez wywalamy wsztkie zabawki, mały potem wsiada w to
pudło i wożę go po całym domu, mamy przystanki, mały trzyma wtedy w
ręku elektryczna nianię i udaje po swojemu, ze teraz wszyscy
wysiadaja z pociągu (gada po swojemu)- po czym wysiada z pudła,
zakręci się i znowu wsiada i jedziemy do nastepnej stacji ,
generalnie mnie to nudzą te zabawy, ale mały strasznie się z tego
wszytkiego cieszy. a i kupiłam taki zestaw plastikowych naczyń, jak
obieram ziemniaki to daje mu jednego ziemniaka i plastikowy nozyk i
on też obiera, albo rozkładam ręczniki papierowe na podłodze w
kuchni, wlewam małemu troche wody do czajniczka plastikowego, daje
torebke herbaty i prosze go zeby parzył ja dla mnie, potem prosze o
rózne smaki, potem o kawkę, kakao, on mi przynosi, ja dolewam potem
wody a ja niby herbate pije i wylewam do zlewu i oddaje mu pustą
filizaneczkę (ta zabawa tez dość długo trwa a ja moge w tym czasie
duzo zrobić w domu), no i dzień jakoś zlatuje. W kąpieli tez motywy
z kawka i herbatką- parzy dla mnie w wannie, a potem to przychodzi
tatus i on się produkuje )- przewaznie przykrecaja jakieś śrubki
albo rozkładają samochodzik na części pierwsze a potem go składają... Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Zabawki od 6-go miesiąca
Witam
Moja córcia (8 mies.) ostatnionajberdziej lubi sie bawić różnymi pudełkami,
buteleczkami, różnymi kuchennymi plastikowymi rzeczami, typu sitko, lejek itp.
Myślę że jest to dla niej ciekawsze, niz ciągle te same stare zabawki.
Pozdrawiam Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Państwowe przedszkole=patologia????
zebra12 napisała:
> I ona uważa, że państwowe placówki to patologia. Że chodzą tam
> dzieci alkoholików, meneli, Cyganów itp.
Uwazam, ze nie mozna tak generalizowac. Bo zarowno wsrod
panstwowych, jak i prywatnych sa placowki po prostu kiepskie, a
zdarzaja sie takze b. chwalone. Zalezy, co kto oczekuje od
przedszkola. Czy ma to byc jedynie "przechowalnia", gdzie dziecko
jest, kiedy rodzice pracuja, a przy okazji czegos sie nauczy, cos
pospiewa i namaluje. Czy odwrotnie - chodzi do przedszkola, by jak
najlepiej spedziec czas, miec zapewniony przyzwoity czy
ponadprzecietny poziom aktywnosci psycho-ruchowej.
> nie każde prywatne jest dobre. U nas na osiedlu jest prywatne
> przedszkole, gdzie czesne kosztuje ponoć 380 zł. Moja koleżanka
> stwierdziła, że to za tanio na dobre przedszkole...
A w jakim miescie to przedszkole? Bo skala kraju robi tutaj jednak...
Inna rzecz - przyzwoity poziom (wszystkiego w zasadzie) raczej
kosztuje.
> Uważa, ze zapisując dziecko do państwowego przedszkola narażam je
> na obściskiwania, lizania, ślinienia
Nie bardzo rozumie, o co tu chodzi...
> choroby
Choroby sa wszedzie. Przed tym akurat sie nie ucieknie. Niestety.
> Czy Wy też tak myślicie?
My akurat nie mielismy szans na panstwowa placwke. Ale nie
poslalabym dziecka. Ze wzgledu na to, ze zazwyczaj sa przepelnione,
marna kadra, bo slabe zarobki. Mlode, ambitne dziewczyny po studiach
chca moc normalnie zyc, wiec jesli maja
wybor: "panstwowe"/"prywatne", to wola pewnie pracowac w prywatnym.
Choc to tez jest pewne uproszczenie. Mnie panstw. p. kojarzy sie
jednak ze skostniala kadra, paniami, ktore sie nie zajmuja edukacja
dzieci, krzycza na dzieci, patrza tylko, by sie im krzywda nie
dziala. Moja kolezanka poslala dzieci do pantw. p. (centrum Łodzi -
melina na melinie, dzieci biedne, brudne), choc miala kase na
prywatne... B. mnie tym zaskoczyla, bo miejsce bylo oblesne, a panie
wlasnie takie, jak opisalam. Podworze cale w piachu, dookola
przytlaczajace sciany kamienic, pordzewiale, stare zabawki na
zewnatrz. Wewnatrz pewnie podobnie. Nie ma w takich miejscach kasy
na rozwoj po prostu. Ale to tez zalezy od gmniny - jak bogata, to
dotuje.
> Czy mając pieniądze zapisałybyście do przedszkola
> prywatnego, czy państwowego?
Do pryw. Napisalam, dlaczego. Wszystko jest kwestia priorytetow.
Maria Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: przedszkole prywatne na Ursynowie - pomocy!
moje dziecko chodzi do EPD drugi rok
jestem bardzo zadowolona
pomijajac zmiane wychowawczyni - z jednej sympatycznej mlodej
kobiety na druga, nie zauwazylam zmian na niekorzysc
to nieprawda, ze wszystko sie tam sype
to nieprawda, ze sa stare zabawki
to nieprawda, ze daja dzieciom paskudne jedzenia
sprawdzalam
mam dziecko niejadka, ktore byle czego nie zje
a w przedszkolu je
po "aferze" z molestowaniem faktycznie dwie osoby sa z dziecmi na
zajeciach
sprawdzam co jakis czas i sa faktycznie
dla mnie problemem sa rodzice
dlaczego?
a no czasem czekajac na dziecko slucham jak mamy w szatni gderaja
nawet nie chce mi sie opisywac bredni, ktore wygaduja
zalamalam sie po tym jak jedna z mamusiek opowiadala innej, ze to
skandal, ze poja dzieci mlekiem UHT w przedszkolu bo ona czytala
(ciekawe gdzie?), ze mleko UHT to sama trucizna i nie wlono go pic
nawet doroslym
chcialam dodac, ze na zebranie z pania prowadzaca grupe i
przedszkolnym pedagogiem, ktory jest i dziala - przyszlo nas 5 osob -
z calej 15-osobowej grupy
pytalam pania pedagog czy w innych grupach jest tak samo
powiedziala, ze byl tlum
w innych stawilo sie po 3 rodzicow
na zebraniu zaprezentowano nam podreczniki i zbiory cwiczen dla
dzieciakow i program edukacji na ten rok
a obie opanie odpowiadaly na nasze pytania
spotkanie trwalo chyba ze 3 godziny
niestety jest tak, ze rodzice przywoza dzieci wczesnie rano i pozno
odbieraja, stawiaja wymagania i niczym sie nie interesuja wiecej
no moze poza plotkami
jezeli nie odpowiada ci przedszkole - zabierz z niego dziecko
i po sprawie
nie ma obowiazku posylac go do tego akurat przedszkola
serio Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: gdzie przedszkole dla 2-latka na Goclawiu?
Hmmm, piszesz, ze 950 to znaczy sie podrozalo o 100pln. Moja corka chodzi tam
juz rok, zaczla od 2 lat i mysle, ze mam duzo do powiedzenia o tym przedszkolu.
Dla mam, ktore szukaja pieknych wnetrz i drogich zabawek to pierwsze wrazenie
nie bedzie dobre ale dla mam ktore cenia sobie edukacje na wysokim poziomie,
czyli nie tylko opieke ale nauczanie dziecka, zdrowa kuchnie, jedzenie
przygotowywane z dnia na dzien z dobrej jakosci produktow, wykfalifikowane
nauczycielki, czystosc, kreatywnosc w organizowaniu zabaw dla dzieci, jezyk
angielski dobrze prowadzony, imprezy dla rodzicow przygotowywane przez
dzieci... i wiele innych waznych spraw to Pinokio jest wlasnie tym miejscem!!!
Moja corka jest zachwycona przedszkolem, zna wszystkie dzieci - w rekacjach
przyjacielskich, grupa stala prawie przez rok. A my jestesmy pod wrazeniem jej
umiejetnosci i elokwencji. Dla mnie najlepszym sprawdzianem przedszkola jest
ewidentny niesamowity rozwoj dziecka, zdrowie i radosc.
Przedszkole ma swoje rytualy, a ta "stara baba" to przesympatyczna starsza
pani, ktora ma ogromna wiedze, jest w wyksztalcenia pielegniarka, sama gotuje
dla dzici jedzenie i pilnuje czystosci i porzadku.
Sa jeszcze dwie panie wychowawczynie, jedna z 12 letnim doswiadczeniem,
niesamowicie uczy dzieciaki piosenek, wierszykow... i organizuje im zabawy
ztych starych zabawek, klocki, ukladanki a nawet woreczki z ryzem, zadne
najnowsze zjezdzalnie, czy inne drogie modne zabawki (jestem przeciwniczka tych
wszystkich nowosci, po cholere to madremu i inteligentnemu dziecku, trzeba
wyobraznie rozwijac!!). Jest tez mloda pani, ktora ma niesamowity spokoj w
sobie i cierpliwosc do dzieci i zapowiada sie na swietna przedszkolanke.
Dla mam, ktore maja dzieci jeszcze z pielucha, tutaj to nie jest problem ale
kazde dziecko uczy sie nocniczkowania a jak trzeba to przewijaja i myja a nie
wszedzie tak jest.
Dla mnie to jest najlepsze przedszkole, nie zmienie go przez najblizsze lata
ale nikogo nie namawiam, tam i tak jest prawie komplet a niezadowolonych i
nadasanych mam nie chcemy W koncu sa i takie gdzie na wejsciu sa piekne
zabawki i inne czarodziejskie cuda... i moze one tez sa dobre. Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: maluszki wrześniowo-październikowe 2002
Hejka wszystkim, Witam nowe mamy,
Mamy nową zabawę. Buduję wieżę lub schody z klocków i Julcia stawia kaczkę na
wieży albo pokazuje jak ta wchodzi lub schodzi po schodach. Śmiechu jest co nie
miara.
Pokazałam jej taki program na komputerze, w którym są zwierzątka i można
posłuchać ich głosów, była zachwycona. Ja raczej wystrzegam się telewizji i
komputera dla dzieci ale raz na jakiś czas... nie zaszkodzi.
Powtarza po nas słowa, czasem aż nie mogę się nadziwić np. delfin (oczywiście
nie zupełnie wychodzi delfin ale bardzo przypomina). Jak jej się spodoba słowo
do znudzenia każe powtarzać. Ostatnio utknęłam w książeczce na żabie
(oczywiście z rechotaniem)przez pięć minut było pokazywanie palcem i pytanie
dzie, co u nas oznacza co to.
Wczoraj Julka wróciła z tatą ze spaceru, otworzyła sobie sama termos, wyjęła
łyżeczkę i przybiegła z nią wołając ama, ama. Jak jemy razem sprawdza co my
mamy i chce to samo. Najbardziej lubi kanapki z szyneczką. Jak jej wkładam do
miseczki to najpierw szeroko się uśmiecha a potem dwoma paluszkami, jak dama
bierze po kawałeczku i zajada.
JUlka wraca do starych zabawek. Na nowo odkrywa grzechotki, maskotki i bańki
wstańki. A nieustającym hitem jest rzucanie z mamą i tatą piłką plażową. Mała
jest strasznie wesoła, jak się przytulamy albo coś jej się spodoba to siedzi i
się na glos hichra. Jak chce na ręce to klęka na kolankach, podnosi rączki do
góry i robi przysiady.
Nie mogę się nadziwić jaki jest z nią kontakt.
My dzisiaj nie przyjedziemy bo złapał nas katar i wyjdziemy tylko na krótko.
Ja pracuję 10 godzin w tygodniowo co wiąże się z tym, że dwa razy nie ma mnie
od 7.30 do 13.30. W tym czasie Julcia jest z tatą. Na szczęście udało mi się
wywalczyć pół etatu i mogę być dużo z Julką w domku.
Pozdrawiam serdecznie Zosia i Juleczka-słoneczko.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Czerwiec2004-czekam na Was-częśćII
Huśtawka
Joanzac podsunełam mi świetny pomysł, chyba dzisiaj wybiorę się i kupie malemu
huśtawkę. Stare zabawki już go nudza, a tak to zawsze będzie miał coś nowego.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Kwiecien 2004, cd. 5 :)
Piękny dzień!
U nas zapowiada się dziś piękny dzień! Nareszcie! Wczoraj lało całe popołudnie!
Byliśmy wczoraj u pani alergolog. Skasowała nas 70zł, ale oczywiście wszystko
co powiedziała wiedziałam już wcześniej przepisała kilka wziewek kazała kupić
tubę do podawania inhalacji (inhalator jest dla takiego małego dziecka
nieodpowiedni) i kazała zrobić wszystkie możliwe badania! No i po wizycie u
niej utwierdziłam się w przekonaniu, że jednak wybierzemy się do pani alergolog
do której jeździ ze swoimi dziećmi moja siostra. Przynajmniej zaoszczędzę na
kosztach wizyt, bo tamta pani alergolog przyjmuje na NFZ a jak widzę po
dzieciach mojej siostry leczenie jest ok!
Jeśli chodzi o wzrastanie naszych dzieci, to faktycznie Michał sięga teraz do
wielu miejsc, które wcześniej były dla niego nieosiągalne. Każdą rzecz, którą
uda mu się wyłowić z rzeczy zabronionych ogląda z każdej strony, zaraz próbuje
rozbroić na możliwie najmniejsze części. I ostatnio zaczyna również bawić się
tematycznie ale myślałam, że to wpływ mojej siostrzenicy, która
Michała "szkoli" ale jak widzę po opisie Malilki to po prostu taki okres!
U nas hitem są teraz samochody i ludziki z duplo i playmobil! No i oczywiście
stare "zabawki" czyli komórki, i telewizor ale w innej wersji. Nie jest to już
gryzienie i uderzanie ale kombinowanie, co się da przycisnąć i jaki skutek to
powoduje!
Ostatnio ubawiłyśmy się z moją Mamą, bo jak Michał dorwał się do telefonu to
chodził po całym domu i udawał, że z kimś rozmawia! Wyglądało to na prawdę
komicznie, szczególnie, że ten jego monolog był prowadzony ze
zmienianą "intonacją" głosu
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Wiara i co dalej...
Mam wrażenie, że celem Twojego listu nie jest dyskusja, lecz wypowiedzenie
przemyśleń dla łatwiejszego ich uporządkowania. Mam rację?
Bo może niepotrzebnie w ogóle odnoszę się do poszczególnych treści jakie
zawierasz w
wypowiedziach. Pozwól, że wypowiem swoją opinię: otóż wydaje mi się, że
jesteś młodym człowiekiem, któy zaczyna wychodzić z okresu dzieciństwa,
nie
bawią Cię już stare zabawki, a jeszcze ine uważasz się za gotowego na
dorosłość. Poszukujesz sensu życia, tak, jakby było to coś absolutnie
"wyrażalnego" w sensie werbalnym. Twoje poszukiwania prawdy wiążą się ze
zmiana postrzegania świata. Być może rozpadu świata już skonstruowanego
(kumple z podwórka, zmiana szkoły itp.).
Fajnie, że trafiłeś na tę grupę, bo to oznacza, że poszukujesz jakieś
rozwiązania, nie zamykając się na nowe spojrzenia.
Przed jednym natomiast chciałbym Cię od razu przestrzec. Spotkasz tu
przedstawicieli rozmaitych wyznań. Każde z nich jest "jedynie słuszne",
nie
spiesz się więc z przyznaiem racji lub zaangażowaniem się w coś. Masz na
to
mnóstwo czasu. Nawet Konstantyn ochrzcił się dopiero na łożu śmierci.
Pzdr
Asmi
Hmm... Odnoszę wrażenie, że ta grupa należy tylko do osób, które wybrały już
jakąś "uporządkowaną drogę" {z tych jak mniemam "ogólnodostępnych") i
dyskusja polega tylko na udowadnianiu słuszności swoich przekonań. Każdy
inny pogląd na otaczającą nas rzeczywistość to niedorzeczność, bluźnierstwo.
Całe szczęście że to nie średniowiecze, bo już dawno płonął bym na stosie.
Myślę, że każdy poszukuje sensu życia, bez względu na wiek, w mniejszym lub
większym stopniu, może nawet nieświadomie. Młody człowiek, który wychodzi z
okresu dzieciństwa chyba ma na to najmniej czasu. Tyle się wokół niego
różnych nowych rzeczy dzieje, że większość czasu zajmuje mu poznawanie.
Ocenianie i dopatrywanie się sensu przychodzi dopiero z czasem i
doświadczeniem.
Cieszę się że są tu przedstawiciele różnych wyznań. Inne spojrzenie i
odmienne poglądy mogą dużo wnieść do dyskusji i poszerzać horyzonty myślowe.
Nie mam klapek na oczach i daleki jestem od pośpiechu w przyznawaniu komuś
racji, nie mówiąc już o zaangażowaniu się w coś.
Na łożu śmierci ma się zazwyczaj mało czasu na podjęcie decyzji. Ogólny stan
psycho-fizyczny i strach w takiej chwili na pewno ma duży wpływ na ocenę
sytuacji. Nikt zdrowy pewnie nigdy sobie tego nie wyobrazi. Logicznie rzecz
biorąc z tym Konstantynem to mało przekonywujący argument. Można by
powiedzieć że "tonący się brzytwy chwyta". (nie uniżając oczywiście nikomu,
to tylko czysto hipotetyczne założenie)
Pozdrawiam!
Temat: Kompatybilnosc az do bolu
Czy ktos z otrzaskanych z tematem moglby podzielic
sie swoimi uwagami na nastepujacy temat:
dlaczego w swiatku komputerowym uparcie dazy sie
do maksymalnej kompatybilnosci wstecz przy
wdrazaniu nowych generacji procesorow, jezykow
programowania, systemow itd. nie zwazajac na
balagan, do ktorego taka tendencja niechybnie
doprowadza?
Np. na moim komputerze Pentium moge znalezc
wiele obecnie nieuzywanych przerwan takich jak
przerwanie dla ROM Basica. Oczywiscie nie dziala,
bo zadziala tylko na maszynach IBM, ale miejsce
dla nich jest zarezerwowane. Po co? Zeby umozliwic
prace programom z 1984 roku ?
Dlaczego nie usunie sie w koncu archaicznej blokady
640 KB pamieci i blokow 64KB? Nie mowie, zeby
zrobic to teraz, ale dlaczego nie slychac zapowiedzi,
ze np. od 2005 real mode nie bedzie. Przeciez i tak
od dluzszego juz czasu zadna perspektywicznie myslaca
firma nie tworzy aplikacji wylacznie pod DOSa, nie mowiac
juz o aplikacjach dzialajacych w dososkim real-mode.
No bo, nie obrazajac nikogo, real-mode sluzy w roku 1998
do trzech celow:
- do nauki programowania dla poczatkujacych
- do przelaczania sie w tryb chroniony ;-)
- do pisania wstepnych wersji programow, ktore
potem przeksztalci sie w protected-mode.
Swoja droga taki protected mode jaki mamy teraz
( i o jakim ja mam pojecie, bo nie twierdze, ze znam
go dobrze ) ma pewne niedoskonalosci. Chociazby,
zeby wywolac standardowe przerwanie 10h trzeba sie
odwolac do pomocy innego przerwania, ktore nam
dopiero zasymuluje wywolanie przerwania w real-mode.
Czy nie mozna bylo tego zrobic jakos bardziej elegancko
i prosciej?
Z jednej strony komputer '98 zawalony jest jak strych
starociami takimi jak ( przykladowo ):
- przerwania w konwencji real-mode
- 64KB bloki, blokada 640KB, XMS, EMS
- instrukcjami LODSB, STOSB, choc od 486 wzwyz
dzialaja to wolniej niz MOV AL, ES:[DI]; INC DI itd.
- VESA oferujaca tryby CGA, Herkules (!), VGA,
choc 99% ma SVGA a reszta to "starsze"
pokolenie trzymajace z sentymentu stare zabawki.
a z drugiej strony firmy pozwalaja sobie na takie
dowcipy jak:
- W Windowsach 95 OSR system poleca takie
sformatowanie dysku ( 32-bitowe ), ze co prawda
bedzie dzialal szybciej, ale nie bedzie widziany przez
DOSa. To po co w takim razie Win95 OSR maja jeszcze
wbudowanego dosa? Czy to takie poczucie humoru Billa?
Do wyboru? Dos widzi dysk lub Dos nie widzi dysku lecz
calosc dziala szybciej ?
- programy 16-bitowe uruchomione na Pentium II 233 (chyba?) MMX
Intela dzialja wolniej (serio!, bylo w kolo tego duzo szumu, pewnie
slyszeliscie ) niz na P133. Czyli firma Intel udaje, ze dba o to by
nawet AlleyCata ( z 1984 roku ? ) na P MMX dalo sie uruchomic,
ale juz kompletnie jej wisi, ze procesor bedzie musial wyczyniac przez
to nieludzkie cuda i zwolni o 1000%. Czyli taka kompatybilnosc za
wszelka cene, realizowanie idei po trupach wbrew zasadom zdrowego
rozsadku.
Swoja droga ciekawe czy na zebraniu ze swoimi inzynierami
dyrektor dzialu projektantow Intela mowi:
"Chlopaki P7 800MHz dziala zeczywiscie jak burza, ale musicie
calkowicie zmienic architekture bo klienci sie skarza, ze im
CGA nie chce chodzic" ;-(
Dla tych co nie grali w AlleyCata wyjasniam ze jest to jedna z
pierwszych i jedna z lepszych ( mam sentyment ) gier na PC,
CGA, kotek skacze po plotku, wskakuje do okien i tam ma rozne
przygody. Pisane jeszcze metoda maszynowa ( 10100100111010101 )
czyli nawet bez assemblera ;-)
No, powiedzcie sami co o tym sadzicie.
Ja jestem za wprowadzeniem gwarancji kompatybilnosci np. 10-letniej.
Tj. gwarantujemy, ze programy napisane na dzisiejsze PC beda
dzialac za 10 lat na 100%, ale nie jest powiedziane, ze pozniej
takze. Chyba, ze na jakims "emulatorze" starego PC. No bo
przeciez cegle mozna emulowac na SVGA w trybie 1024x768 TrueColor.
A co, moze nie mozna? ;-)
Temat: naczynie
elka-one wrote:
Wybacz, Elu, ale ciacham. Przede wszystkim strasznie mi w wierszu
przeszkadza interpunkcja, muszę dokonywać sztuk ekwilibrystycznych by
nie deformowała czytania.
Tytuł:
Zbyt wiele by wszystko na raz wymieniać, ale podstawowe centrum
znaczeniowe to średniowieczno-barokowa symbolika 'domu dla zbiegłych
lubości'. Bóg co prawda lepi z gliny lub mułu i dlatego niedoskonałość
jest zamierzona, a człowieczy dualizm jak orzeszek kryje opozycję dla
wierzchniego płaszczyka. Ja wolę 'kobietę'. Kolejne odczytania to
rogi, kotły i graale - i tu (pomijając opowieści których wspominać nie
trzeba) nawet popkulturowa papka karci przekonanie o drogocenności
samego naczynia. Można do woli miksować Króla Rybaka z Indianą
Jonesem, wydźwięk jest podobny: nie złoto (bo w istocie cenna jest
zawartość kreowana przez czystość i szczerosc zamiarów; przez
miłosierdzie lub dobroć), lecz blacha, glina, materiał pozbawiony
szlachetnosci - który szlachetność zyskuje przez ludzką wolę.
nigdy byś nie zgadł, że to złoto
tu się odwrócił banał
Dwie możliwości: czytanie tylko jako wypowiedź ciągła (wtedy odracanie
banału staje się prawdą objawioną [życiową ;)], lub zabawa dramatyczna
(która pewnie jest naddatkiem, ale bardzo mi sie by podobała):
- Nigdy byś nie zgadł że to złoto
[Didaskalia: Tu się odwrócił - banał]
Takie czytanie przydaje konkretnego adresata. Wypowiedź nie jest
kierowana już bezpośrednio do czytelnika; staje się próba przekonania
wewnętrznej (dla wiersza) postaci, specyficzną dwuosobową terapią na
niewiarę we własne mozliwości.
choć zmatowiałe,
czyste złoto,
a rysa prawie niewidoczna.
Złoto matowieje w dosyć długotrwałym procesie zanieczyszczania i
utleniania, ale czasem wystarczy na nie chuchnąć. Z czasów dziecięctwa
pamietam jakiś film, którego nigdy juz później nie widziałem:
poszukiwanie wielkiego złotego dzwonu, zakończone odnalezieniem wyspy
z kaplicą i niewielkim, marnym dzwonkiem podwieszonym u powały. Gorycz
poszukiwaczy dosyć szybko została osłodzona: okazało się że cała
kaplica jest dzwonem ze szczerego złota dla niepoznaki obrzuconym zaprawą.
Rysa czy też skaza jest znakiem niedoskonałości, świadczącym
jednocześnie o wyjątkowości i wrazeniu czegoś drogocennego (dziecięce
kocyki, stare zabawki, doświadczenia życiowe pozostawiające ślad,
inkluzje w bursztynie, itd)
odbija się w nim wszystko
bez wyboru, chciwie
światło załamuje się w pęknięciu
i świat dzieje się inny,
niż jest
Nic nie poradzimy; czy mowa o człowieku, czy o konkretnym adresacie
rezydującym w wierszu, nadal mamu do czynienia z próbą
dowartościowania. Ot, takie staranie by modernistycznie niemy nie
zwieszał głowy.
Złoto jest kruszcem obojetnym, to my je demonizujemy. Złoto samo w
sobie posiada tylko potencjał. Jego wykorzystanie zależy (patrz wyżej:
naczynia) od tego kto go używa. Jedyną prawdą jest tylko alchemiczna
przemiana złota w złoto: złota surowego w złoto przetopione ludzkim
postrzeganiem (charaktery, osobowości, takietam). Człowiek jest
garncarzem (jak kto woli odlewnikiem-kowalem - znowu mi się modernizm ;).
ale jest jedyne w swoim rodzaju,
nie zamieniłbyś go na inne
Prosta (by nie rzec banalna) puenta.
Mam pomysł: wiersz jest osobisty i dlatego mógłby być lepszy ;) Nie
postuluję wcale poprawiania, bo i nie wiem jak. Wymagam od niego by
był czymś innym niż jest, a to nie tak. Wiem o czym ten wiersz (a co
gdzieniegdzie przebija się pewnie w komentarzu) i wiem o czym nie
jest. Daje tyle ile ma i to wystarczy.
w.
Temat: naczynie
elka-one wrote:
Wybacz, Elu, ale ciacham. Przede wszystkim strasznie mi w wierszu
przeszkadza interpunkcja, muszę dokonywać sztuk ekwilibrystycznych by
nie deformowała czytania.
Ciachaj, ciachaj. O interpunkcji już z KasiąKam. Trochę poprawiłam.
Tytuł:
Zbyt wiele by wszystko na raz wymieniać, ale podstawowe centrum
znaczeniowe to średniowieczno-barokowa symbolika 'domu dla zbiegłych
lubości'.[......................]
Ciacham z bólem :-(, wchłaniając jednak wszystko.
| nigdy byś nie zgadł, że to złoto
| tu się odwrócił banał
Dwie możliwości: czytanie tylko jako wypowiedź ciągła (wtedy odwracanie
banału staje się prawdą objawioną [życiową ;)],
Oczywiście pierwsza. Że okazało się złotem, choć się nie świeci.
lub zabawa dramatyczna
(która pewnie jest naddatkiem, ale bardzo mi się by podobała):
- Nigdy byś nie zgadł że to złoto
[Didaskalia: Tu się odwrócił - banał]
Jest niestety naddatkiem, ale świetny pomysł. Może wykorzystasz?
| choć zmatowiałe,
| czyste złoto,
| a rysa prawie niewidoczna.
[..........................]
Rysa czy też skaza jest znakiem niedoskonałości, świadczącym
jednocześnie o wyjątkowości i wrażeniu czegoś drogocennego (dziecięce
kocyki, stare zabawki, doświadczenia życiowe pozostawiające ślad,
inkluzje w bursztynie, itd)
Dokładnie tak.
| odbija się w nim wszystko
| bez wyboru, chciwie
| światło załamuje się w pęknięciu
| i świat dzieje się inny,
| niż jest
Nic nie poradzimy; czy mowa o człowieku, czy o konkretnym adresacie
rezydującym w wierszu, nadal mamy do czynienia z próbą
dowartościowania. Ot, takie staranie by modernistycznie niemy nie
zwieszał głowy.
Znów w sedno.
Złoto jest kruszcem obojętnym, to my je demonizujemy. Złoto samo w
sobie posiada tylko potencjał. Jego wykorzystanie zależy (patrz wyżej:
naczynia) od tego kto go używa. Jedyną prawdą jest tylko alchemiczna
przemiana złota w złoto: złota surowego w złoto przetopione ludzkim
postrzeganiem (charaktery, osobowości, takietam). Człowiek jest
garncarzem (jak kto woli odlewnikiem-kowalem - znowu mi się modernizm ;).
Tak, dużo tej symboliki, ale moja była taka prosta, potoczna. "Szczerozłote"
symbolicznie jako wartościowe.
| ale jest jedyne w swoim rodzaju,
| nie zamieniłbyś go na inne
Prosta (by nie rzec banalna) puenta.
Banalna, przyznaję.
Mam pomysł: wiersz jest osobisty i dlatego mógłby być lepszy ;) Nie
postuluję wcale poprawiania, bo i nie wiem jak. Wymagam od niego by
był czymś innym niż jest, a to nie tak. Wiem o czym ten wiersz (a co
gdzieniegdzie przebija się pewnie w komentarzu) i wiem o czym nie
jest. Daje tyle ile ma i to wystarczy.
Daje tyle, ile ma. Może ma nie za dużo. I dlatego poprawiony nie będzie (poza
małą korektą wynikającą z uwag KasiKam), czego słusznie nie postulujesz :-)
w.
Dzięki za tyle ciekawych uwag, których pewnie nie był wart.
Pozdrawiam Cię, miły wilku, niedzielnie
Temat: poczucie własności - czy to takie ważne?
Nie, jezeli dziecko nie bawi się zabawkami, to nie można uznać, ze nie są już
jego. Sa nadal jego, ale najprawdopodobniej chętnie zgodzi się na ich oddanie -
świadome. Samo przerwanie zabaw, znudzenie się czymś, to nie to samo, co utrata
prawa do własnosci. Szchowałaś do szafy zabawki córki, tak? A wyciągnęłaś
zabawki synków? Nie, wyciągnęłas nadal zabawki córki, ktorymi ona się już nie
bawi. I tu bylby moment na nauczenie dziecko chojnosci i dzielenia
sie "Popatrz, to Twoje stare zabawki, dla małych dzieci. Wybierz te, ktorymi
już nie będziesz sie bawiła , może daj je braciszkom. A może są takie, które
jeszcze chcesz mieć, a tylko im pozyczysz?". A tak Twoja córa slusznie sadzi,
ze jej zabawki pozostały jej zabawkami. Po prosty dalas ten sam prezent jednemu
dziecku, a potem drugiemu - i dziwisz się, ze pierwotny wlaściciel jest zły?
Twój przyklad z adopcja wskazuje raczej na to, ze mój sposób rozumowanie jest
słuszny. Matka musi nie tylko dziecko oddać, ale także świadomie się go wyrzec -
bez tego dziecko nie idzie do adopcji.
Poczucie wałsnosci jest jednym z fundamentów poczucia bezpieczeństwa. Zastanow
się i popatrz na rzeczy, które sa Twoje i wyobraź sobie nastepującą sytuację.
Wracasz do domu, a w domu nie ma połowy rzeczy, na przykład książek, ktore
miałaś od dzieciństwa, ale ich nie czytałaś, dawno nie noszonych ubrań itd. .
Mąż oddał je bardziej potrzebującym. Na Twoje protesty odpowiada - wiesz, nie u
używałas ich, a więc nie były już Twoje, mogłem z nimi zrobić co tylko zechcę.
Czy nadal czulabys, ze to Twoj dom, do ktorego mozesz bezpiecznie wracać? Czy
czułabys, ze masz cokolwiek - czy tez bałabys się cały czas utraty rzeczy,
ktore uwazałas za swoje?
Czy w swoim rodzinnym domu naprawde nie mialas nic własnego i Twoi rodzice, bez
porozumienia z Toba oddawali Twoje rzeczy innym? Jak piszesz - nie. Więc nawet
nie wyobrazasz sobie, co czuje dziecko, ktore nie moze dysponowac swoją
własnoscią. W kazdej chwili jej rzeczy moga - bez jej zgody i wiedzy - zostać
odebrane i oddane. Nie tylko traci w ten sposób poczucie bezpieczeństwa,
stałosci, ale jej bracia staja się jej konkurentami, osobami ktore odbieraja,
za pozwoleniem matki, jej własność.
I mylisz się - w Twoim domu to co dzieci nie jest dzieci - jest Wasze i tylko
Wasze, bo podstawową zasadą własnosci jest możliwość dysponowania nią. Czyli Wy
macie wszystko i tylko pozwalacie dzieciom (do czasu) korzystać z pewnych
rzeczy.
Wspólne zabawki (np. gry) moga być, ale pod warunkiem, ze nie budzi to u dzieci
agresji i nie wyszarpuja sobie ich wzajemnie.
Natomiast uwazam,że nie wszyscy musza miec wszystko. Czasem lepiej jest, gdy
zabawki nie sa wspólne, ale wymuszaja wspólną zabawę (np. rózne komplety
lego, , dwie różne gry - ja ciebie zapraszam do gry w domino, a ty mnie - w
bierki), niż trzy identyczne zabawki, które naprawde służą tylko do utrwalania
poczucia, ze "mamy wszyscy to samo i tyle samo".
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Co ja mam zrobić żeby Ją odzyskać ?
Co ja mam zrobić żeby Ją odzyskać ?
Gdy spojrzałem w jej oczy! Zrozumiałem, co chciała mi powiedzieć. Bałem się
zapytać ... czy myślę dobrze! Lecz moje serce rwało się do zadania pytania: „
Magda czy to już koniec!?” Moje serce nie wytrzymało – zadało pytanie(!) ...
lecz nic nie usłyszała! Moje oczy widziały tylko kiwnięcie głową, zwykły wyraz
twarzy. Wtedy zrozumiałem, że to ... !!! Wiedziałem, że straciłem coś co dla
mnie było wszystkim! Straciłem kogoś kogo tak mocno pokochałem ... , ale co to
znaczy kogoś kochać? Ostatnio często się nad tym zastanawiam. Moim zdaniem
jeśli coś miedzy ludźmi kończy się – oznacz to że się nigdy nie zaczęło.
Wszystko stało się niczym – gdy całe moje poukładane życie straciła Ją.
Wszystko straciło swój blask, majestat i sens. Poczułem się wtedy jak
„zwyczajny” pluszowy misiek ( zabawka ), która została schowana do pudełka!
Dlaczego? Hmm na te pytanie są zapewne różne odpowiedzi!!! Ja znalazłem kilka:
jedna z nich mówi po prostu – „znudziłeś się mi już”, druga zaś – „ po co mi
stara zabawka, jeśli mam teraz nową” Te wszystkie odpowiedzi – ah to tylko
myśli z którymi muszę się borykać, myśli z którymi musze walczyć sam!
Ostatnimi czasy myślę o różnych rzeczach! Lecz zawsze pod koniec dochocze do
jednej ...... „Dlaczego jest się nikim dla kogoś, kto jest dla Ciebie
wszystkim” Wiem że wspomnienia bolą – ale czy tak musi być? Dlaczego zawsze
jest tak, że jak wszystko układa się dobrze – zawsze coś zawala cale
rusztowanie które tak ciężko stawiałeś! Dlaczego jedno słowo, jedne ruch tak
dużo zmienia? Nad tym pytaniem zapewne ludzie zastanawiali się (!),
zastanawiają się (!) i zastanawiać się będą (!). Ale czy człowiek musi być
krzywdzony przez drugiego. Jeśli tak jest to dlaczego ludzie wyznają sobie
miłość! Hmm miłość?? Co to w ogóle jest – teraz boje się że to tylko słowo
które nie istnieje, że to tylko fikcyjne szczęcie które ludzie sami sobie
tworzą – DLACZEGO? ( nie wiem – może z nudów :/) Często boję się być sam, ale
wiem że z Nią moje życie posiadałoby wszystko! Zawsze z upragnieniem czekałem
kiedy znowu Ją zobaczę, kiedy zobaczę Jej oczy Jej spojrzenie!!! Moje uczucie
do Niej rosło z dnia na dzień! Wtedy wiedziałem że to Ona. Ona ukradła moje
serduszko i zabrała do niego kluczyk. Teraz gdy już nie ma Jej, gdy wiem że
mnie zostawiła. Czy będę wstanie kogoś pokochać! Czy odważę się jeszcze komuś
zaufać, otworzyć swoje serce? Czy kiedyś o niej zapomnę? Myślę że na pewno nie
teraz nie za tydzień, za dwa tygodnie ........ po prostu za dłużej ! Ale tu
pojawia się kolejne pytanie, kolejny dylemat! Czy ja aby na pewno chce o Niej
zapomnieć!? Przecież Ona pokazała mi co to znaczy kochać. Spędziłem z Nią tyle
wspaniałych chwil ......... dlaczego mam o tym zapomnieć!? Na początku Ją
szanowałem, potem z dnia na dzień co raz to bardziej lubiłem, aż w końcu
zrozumiałem że Ja kocham. A teraz po tym jak mnie tak mocno skrzywdziła(!?),
Zostawiając mnie, bez jakich kolwiek większych wyjaśnień! Jedyne co
powiedziała to że już mnie „ nie kocha ” , że to wszystko w niej „wygasło”,
„wypaliło się”, nawet nie chciała walczyć! Czyżby te wszystkie chwile które
zemną spędziła nic dla Niej nie znaczyły? Ah na te pytanie też niestety muszę
szukać odpowiedzi sam!! Ale największym problemem jest to że kobieta, którą
kochasz nie chce nawet z tobą rozmawiać. Chce żebyś ją zostawił! Ale
................. to nie jest takie łatwe! Przecież ty masz tyle pytań a
....... żadnych odpowiedzi. Często mi się wydaje że życie ludzkie to sen albo
jakaś bajka ze snu zawsze się budzisz a bajka zawszę się kończy! Ale czy tak
musi być!? Czy szczęście człowieka zawsze musi mieć swój koniec? Hmm!? Nie do
wytrzymania jest to że ktoś jeszcze bawi się twoimi uczuciami. To tak mocno
boli .............!! Każdy upadek podobno wzmacnia nas , ale ile razy będę
musiał upaść żeby zapomnieć, żeby zrozumieć!? Błądzę w otchłani czasu, topiąc
się w smutku przegranych marzeń! Są pytania na które nie znam odpowiedzi, są
drogi z których nie ma powrotu, są uczucia, które nie przestaną ranić! Czy to
co czujemy pozwala na wierzyć, wytrwale dążyć do swoich marzeń, nawet jeśli
wiemy, że z góry są one przegrane. Uciekają mi przez palce dni! Stalowe barwy
pustych i głębokich myśli rozbierają moją wrażliwość, krok po kroku! Często
miłe rzeczy, stają się zaczątkiem okropnej porażki!
..............................................................................
Mineło już ponad 5 miesięcy a Ja dlaje ją kocham, tesknie, pragnę Jej obecnośći!
.............................................................................. Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Usłyszane dowcipy.
Pewna matka wraca wieczorem do domu i znajduje taki oto liścik :
Kochana mamusiu,
Przykro mi, że muszę ci powiedzieć, że wyprowadzam się z domu do mojego chłopaka.
To miłość mojego życia.
Powinnaś go poznać, jest taki cudny z tymi swoimi tatuażami, piercingiem, a w dodatku ma super motor.
Ale to jeszcze nie wszystko, kochana mamo.
Wreszcie udało mi się zajść w ciążę, a Abdoul mówi, że będziemy wieść cudowne życie w jego przyczepie pośrodku lasu.
Abdoul chce mieć ze mną dużo dzieci. Ja też o tym marzę.
Zdałam sobie wreszcie sprawę z tego, że marihuana jest zdrowa i uśmierza ból. Będziemy ją uprawiać i rozdawać naszym przyjaciołom, żeby nie cierpieli, gdy będą na głodzie
(jak im zabraknie heroiny, czy kokainy).
W międzyczasie, mam nadzieję, naukowcy wynajdą wreszcie jakieś lekarstwo na AIDS, żeby Abdoul poczuł się trochę lepiej. Wiesz, on naprawdę na to zasługuje.
Nie martw się o mnie, mamusiu, mam już 13 lat i mogę sama się o siebie zatroszczyć. A nawet, gdyby mi brakowało trochę doświadczenia, to rekompensuje to Abdoul, w końcu ma 44 lata...
Mam nadzieję, że niedługo będę mogła cię odwiedzić, żebyś poznała swoje wnuki. Ale najpierw jadę przyczepą z Abdoulem do jego rodziców, żebyśmy mogli wziąć ślub. To mu się przyda, żeby dostał wreszcie kartę stałego pobytu.
Twoja kochająca córka
PS :
Plotę bzdury, mamusiu. Jestem u sąsiadów ! Chciałam po prostu ci powiedzieć, że w życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż karteczka z ocenami, którą znajdziesz na nocnym stoliku...
A oto odpowiedź tatusia :
Przekazałem list twojej matce. Czytając go dostała zawału sera i musieliśmy zawieźć ją do szpitala. W tej chwili leki jeszcze utrzymują ją przy życiu. Kiedy wyjaśniłem naszym adwokatom co się stało, polecili nam się ciebie wyrzec. Nie jesteś już więc naszą córką i wykreśliliśmy cię z naszych testamentów. Wyrzuciliśmy do śmieci wszystkie twoje rzeczy i zaadaptowaliśmy twój pokój na graciarnię. Zmieniliśmy również zamki w drzwiach. Będziesz musiała znaleźć sobie jakieś mieszkanie, ale nie próbuj nawet użyć naszej karty kredytowej - anulowaliśmy ją. Zamknęliśmy też twoje konto w banku (pieniądze, które na nim były, pójdą na leczenie twojej matki). Nie próbuj do nas dzwonić i prosić o pieniądze, zresztą i tak rozwiązaliśmy umowę na twoją komórkę. Twoje stare zabawki, instrumenty muzyczne, kolekcję CD i zdjęcia sprzedaliśmy sąsiadowi (temu, co mówiłaś, że podgląda cię przez okno jak się ubierasz). Ach, oczywiście będziesz musiała znaleźć sobie jakąś pracę, bo nie będziemy dłużej płacić ani za ciebie, ani za twoją naukę, ani za lekcje muzyki. Gdybyś nie mogła znaleźć pracy i mieszkania, radzę ci skontaktować się z Paulo. To gość, którego poznałem w wojsku, nie wiem dokładnie czym się zajmuje... ale wysłałem mu twoje zdjęcie i odpisał mi, że taka dziewczyna jak ty nie będzie miała żadnych problemów z utrzymaniem się w niektórych krajach afrykańskich, które on akurat dobrze zna. Zresztą mógłby ci pomóc.
Mam nadzieję, że będziesz bardzo szczęśliwa na twojej nowej drodze życia.
Człowiek, którego nazywałaś Tatusiem
PS :
Kochanie, to tylko żart. Oglądam właśnie telewizję z twoją matką, która czuje się świetnie. Chciałem tylko ci uświadomić, że w życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż 8 tygodniowy szlaban na telewizję i wszystkie wyjścia z domu za fatalne oceny i za twój malutki żarcik.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: znalazlam to robiac porzadki przy przeprowadzce
znalazlam to robiac porzadki przy przeprowadzce
napisalam - ale zapomnialam o tym zupelnie!!! - je daaawno temu.
1. Lac des Truites
woła
z każdym dniem, z każdą nocą
woła to we mnie
powoli nie ma już nic
prócz tego wołania
i pójść za tym głosem
nieustającym i cichym
do miejsca, które znam tak dobrze
bo śniło mi się tyle razy
a przecież wiem, że nie mogę teraz umierać
bo znów tu powrócę
pójdę więc tą ścieżką
pod górę po białych kamieniach
zacznę od ciała
by uczynić je lżejszym
na rozdrożu porzucę przyzwyczajenia
niech tam walczą ze sobą
a to, co złe we mnie
utopię w Jeziorze Pstrągów
i będę czekała na brzegu
aż dotkniesz mego ramienia.
2. Do M
jesteś we mnie cichym bólem,
moim małym końcem świata
a czasami jesteś rzeką, w której się zanurzam.
To wszystko nie jest łatwe.
Ale czy ktoś obiecał, że będzie.
Pusta jest przestrzeń. Cichy czas.
Tak daleko od ciebie, że prawie blisko.
Tak daleko od ciebie, że prawie z tobą.
3.
nie wiem kim
ani po co jestem.
Wiem, ze muszę się dowiedzieć.
I nigdy się nie dowiem.
Tej falującej odpowiedzi.
4. Jest noc
i myślę o tym, czego nigdy nie zobaczę,
i o tym, co zobaczę, nie pragnąc tego wcale;
o tym, czego nigdy nie przeżyję
i o tym, co przeżyć się boję, a co będzie mi dane.
Myślę o ludziach,
Którzy nigdy nie zatrzymają na mnie wzroku
I o tych, którzy zrobią to na zbyt długo;
Myślę o obecności mającej wypełnić nieobecność
O pragnieniu zaspokajanym jedynie częściowo
A więc nigdy
I o tym, że to dobrze,
Bo zaspokojone pozbawiłoby mnie istnienia;
Myślę tez o tym, co zdarza się pomiędzy,
Zawisa na chwilę w powietrzu i rozpływa się
Jak Uśmiech Kota z Cheshire;
Miejsca, w których nigdy nie będę,
Zapachy, których nie poczuję,
Białe, mokre kamyki, których nie dotknę,
I to, co czeka na mnie
Na ten moment jedyny, właściwy,
To dobre i to złe,
Na które nie mam żadnego wpływu.
5. Przyjacielu
myślę o tobie przyjacielu,
który kiedyś mnie odwiedziłeś.
Usiadłeś zakładając nogę na nogę.
Podałam ci kawę i wino,
Ziewnąłeś przyjacielu
Usta zasłaniając dłonią.
Wypaliłeś paczkę papierosów
Dużo palisz przyjacielu.
Spojrzałeś w lustro
Raz może dwa razy
I poprawiłeś dłonią włosy.
„Zadzwonię” – powiedziałeś
i wyszedłeś. Przyjacielu.
6. oto umarłam.
Wyniesiono moje zwłoki tam gdzie wysypisko.
Pośród kamieni butelek po piwie
Połamanych puszek i starych zabawek
Leżę i czekam
Aż otworzy się niebo.
Skopane me zwłoki
Zelżone sponiewierane po stokroć.
Ktoś mnie zabił, kto?
Już nie pamiętam
Jakim to słowem
Strącono mnie w ten świat nieżywy
Jakim to gestem zepchnięto aż tutaj.
Wszystko mi jedno
Nareszcie mam spokój.
7. I prowadzę to dzieło zniszczenia
konsekwentnie
I mówi się: Bóg, miłość, rozpacz, bycie.
Nie wiem, czy to rozumiem.
Szepnąć: nie mogę dłużej, nie chcę.
Taki szept jest niebezpieczny,
Dlaczego udawać, że jest się czymś
Więcej niż zwierzęciem.
Moja świadomość pełna pułapek.
8. To drzewo nie zazieleniło się jeszcze,
gałęzie chude i ciemne wznosi ku niebu
w korzeniach kryjąc swą tajemnicę.
To drzewo wyznacza środek Raju
Tu, na tym kawałku zieleni w mieście,
Pośród brudnych ulic, śmietników, kanałów;
Tu, gdzie ludzie zbudowali sobie piekło
Na swoje własne podobieństwo i życzenie,
To drzewo jest drzewem życia i pragnieniem.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Dostalam historyjke od kogos z Krakowa
Dostalam historyjke od kogos z Krakowa
Nie wiem czy to smieszne, ale chyba tak, wiec wklejam do
przeczytania ...
Dla rodziców i nie tylko ...
Pewna matka wraca wieczorem do domu i znajduje taki oto liścik :
Kochana mamusiu,
Przykro mi, że muszę ci powiedzieć, że wyprowadzam się z domu do
mojego chłopaka.
To miłość mojego życia.
Powinnaś go poznać, jest taki cudny z tymi swoimi tatuażami,
piercingiem, a w dodatku ma super motor.
Ale to jeszcze nie wszystko, kochana mamo.
Wreszcie udało mi się zajść w ciążę, a Abdoul mówi, że będziemy
wieść cudowne życie w jego przyczepie pośrodku lasu.
Abdoul chce mieć ze mną dużo dzieci. Ja też o tym marzę.
Zdałam sobie wreszcie sprawę z tego, że marihuana jest zdrowa i
uśmierza ból. Będziemy ją uprawiać i rozdawać naszym przyjaciołom,
żeby nie cierpieli, gdy będą na głodzie
(jak im zabraknie heroiny, czy kokainy).
W międzyczasie, mam nadzieję, naukowcy wynajdą wreszcie jakieś
lekarstwo na AIDS, żeby Abdoul poczuł się trochę lepiej. Wiesz, on
naprawdę na to zasługuje.
Nie martw się o mnie, mamusiu, mam już 13 lat i mogę sama się o
siebie zatroszczyć. A nawet, gdyby mi brakowało trochę
doświadczenia, to rekompensuje to Abdoul, w końcu ma 44 lata
Mam nadzieję, że niedługo będę mogła cię odwiedzić, żebyś poznała
swoje wnuki. Ale najpierw jadę przyczepą z Abdoulem do jego
rodziców, żebyśmy mogli wziąć ślub. To mu się przyda, żeby dostał
wreszcie kartę stałego pobytu.
Twoja kochająca córka
PS :
Plotę bzdury, mamusiu. Jestem u sąsiadów ! Chciałam po prostu ci
powiedzieć, że w życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż karteczka z
ocenami, którą znajdziesz na nocnym stoliku
A oto odpowiedź tatusia :
Przekazałem list twojej matce. Czytając go dostała zawału serca i
musieliśmy zawieźć ją do szpitala. W tej chwili leki jeszcze
utrzymują ją przy życiu. Kiedy wyjaśniłem naszym adwokatom co się
stało, polecili nam się ciebie wyrzec. Nie jesteś już więc naszą
córką i wykreśliliśmy cię z naszych testamentów. Wyrzuciliśmy do
śmieci wszystkie twoje rzeczy i zaadaptowaliśmy twój pokój na
graciarnię. Zmieniliśmy również zamki w drzwiach. Będziesz musiała
znaleźć sobie jakieś mieszkanie, ale nie próbuj nawet użyć naszej
karty kredytowej - anulowaliśmy ją. Zamknęliśmy też twoje konto w
banku (pieniądze, które na nim były, pójdą na leczenie twojej
matki). Nie próbuj do nas dzwonić i prosić o pieniądze, zresztą i
tak rozwiązaliśmy umowę na twoją komórkę. Twoje stare zabawki,
instrumenty muzyczne, kolekcję CD i zdjęcia sprzedaliśmy sąsiadowi
(temu, co mówiłaś, że podgląda cię przez okno jak się ubierasz).
Ach, oczywiście będziesz musiała znaleźć sobie jakąś pracę, bo nie
będziemy dłużej płacić ani za ciebie, ani za twoją naukę, ani za
lekcje muzyki. Gdybyś nie mogła znaleźć pracy i mieszkania, radzę ci
skontaktować się z Paulo. To gość, którego poznałem w wojsku, nie
wiem dokładnie czym się zajmuje ale wysłałem mu twoje zdjęcie i
odpisał mi, że taka dziewczyna jak ty nie będzie miała żadnych
problemów z utrzymaniem się w niektórych krajach afrykańskich, które
on akurat dobrze zna. Zresztą mógłby ci pomóc.
Mam nadzieję, że będziesz bardzo szczęśliwa na twojej nowej drodze
życia.
Człowiek, którego nazywałaś Tatusiem
PS :
Kochanie, to tylko żart. Oglądam właśnie telewizję z twoją matką,
która czuje się świetnie. Chciałem tylko ci uświadomić, że w życiu
zdarzają się gorsze rzeczy niż 8 tygodniowy szlaban na telewizję i
wszystkie wyjścia z domu za fatalne oceny i za twój malutki żarcik.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: PLOTKI TOWARZYSKIE
jeni w Canossie - do Gini i Kunce
Kunce, dzięki - chyba masz rację. Przesoliłem. Zdawałem sobie sprawę,
że tekst jest ryzykowny, powinienem był go odłożyć i następnego dnia
dokładnie mu się przyjrzeć.
Tym bardziej, że mnie samego zaniepokoił pewien passus w poście Abe
do mnie:
> Dotyczy o tyle, ze zostałeś w nim wymieniony z nicka.
> Nie podejmuję się dyskusji na temat trafności pozostałych,
> dotyczących Ciebie informacji.
My tu sobie czasami jakieś satyryczne kawałki piszemy, a ktoś,
zwłaszcza nieuważny przypadkowy czytelnik nieoblatany w forumowych
konwencjach rzeczywiście mógłby sobie wyobrażać, że jest w tym
zawarta potężna dawka informacji o realnym świecie i realnych osobach.
Granice bywają nieostre, a intencje autora często dla mnie samego są
niejasne.
Dlatego na wstępie podkreślam: powyższy tekst w żadnej mierze nie dotyczył
realnego życia i pozaforumowej działalności Gini. Gini, jestem
przekonany, że jesteś uczciwą kobietą, dobrą matką i żoną, etc.
Wszelkie "interesy", "kasy" itp to byty fikcyjne czy wirtualne,
dokładnie tak, jak wirtualne są te damskie łaszki, sale czy
dziurki od klucza.
Niestety: jak słusznie, Kunce, zauważasz, nawet z tymi zastrzeżeniami
podstawowym spoiwem tekstu jest komercyjny charakter fikcyjnej
działalności Gini. To o krok za daleko dla kogoś, kto jak ja
w relacjach z kobietami (w realu i na forum) jednak stara się trzymać
pewnych staromodnych zasad.
Dlatego wycofuję ten tekst. Włażę pod stół i odszczekuję: hau, hau!
Odszczekuję jako całościową konstrukcję opartą na tym nieszczęsnym
założeniu o komercyjnej motywacji. Nie odszczekuję akapitu o Euromirze,
Nurnim i Józku oraz kilku innych klocków, o których niżej.
Gini, przepraszam za ten tekst.
Gini, niestety nie wycofuję się ze swoich wcześniejszych złośliwości
pod Twoim adresem (np. tekstu styczniowego). Nie wykluczam też, że
kiedyś jeszcze sięgnę po te stare zabawki, a także niektóre nowe,
np. bieliznę erotyczną - bez takiego kontekstu. Powinnaś to rozumieć -
sama chętnie wracasz do spraw dużo starszych. Chwilowo będę się
starał Cię omijać.
Helgo, proszę Cię, byś nie zwracała się do Gini "Madame", bo to
mój wynalazek z tego tekstu, który chciałbym w tym kontekście skreślić.
Kunce, nie mogę się jednak powstrzymać: byłbym wdzięczny, gdybyś
mi wskazała jakiegoś gentlemana wśród Twych forumowych znajomych,
na którym mógłbym się wzorować. Nie chciałbym się znowu pakować
w jakieś ryzykowne historie. W szczególności, jak się domyślasz,
interesuje mnie, czy uważasz za gentlemana Euromira.
Przepraszam raz jeszcze i przesyłam obu Paniom przez wirtualnego
posłańca po wirtualnym bukiecie kwiatów.
Nieśmiało całuję wirtualne rączki
jeni
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Na dobry humor ;)
Na dobry humor ;)
Pewna matka wraca wieczorem do domu i znajduje taki oto liścik :
Kochana mamusiu,
Przykro mi, że muszę ci powiedzieć, że wyprowadzam się z domu do mojego chłopaka.
To miłość mojego życia.
Powinnaś go poznać, jest taki cudny z tymi swoimi tatuażami, piercingiem, a w
dodatku ma super motor.
Ale to jeszcze nie wszystko, kochana mamo.
Wreszcie udało mi się zajść w ciążę, a Abdoul mówi, że będziemy wieść cudowne
życie w jego przyczepie pośrodku lasu.
Abdoul chce mieć ze mną dużo dzieci. Ja też o tym marzę.
Zdałam sobie wreszcie sprawę z tego, że marihuana jest zdrowa i uśmierza ból.
Będziemy ją uprawiać i rozdawać naszym przyjaciołom, żeby nie cierpieli, gdy
będą na głodzie
(jak im zabraknie heroiny, czy kokainy).
W międzyczasie, mam nadzieję, naukowcy wynajdą wreszcie jakieś lekarstwo na
AIDS, żeby Abdoul poczuł się trochę lepiej. Wiesz, on naprawdę na to zasługuje.
Nie martw się o mnie, mamusiu, mam już 13 lat i mogę sama się o siebie
zatroszczyć. A nawet, gdyby mi brakowało trochę doświadczenia, to rekompensuje
to Abdoul, w końcu ma 44 lata!
Mam nadzieję, że niedługo będę mogła cię odwiedzić, żebyś poznała swoje wnuki.
Ale najpierw jadę przyczepą z Abdoulem do jego rodziców, żebyśmy mogli wziąć
ślub. To mu się przyda, żeby dostał wreszcie kartę stałego pobytu.
Twoja kochająca córka
PS :
Plotę bzdury, mamusiu. Jestem u sąsiadów ! Chciałam po prostu ci powiedzieć,
że w życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż karteczka z ocenami, którą
znajdziesz na nocnym stoliku?
A oto odpowiedź tatusia :
Przekazałem list twojej matce. Czytając go dostała zawału sera i musieliśmy
zawieźć ją do szpitala. W tej chwili leki jeszcze utrzymują ją przy życiu.
Kiedy wyjaśniłem naszym adwokatom co się stało, polecili nam się ciebie
wyrzec. Nie jesteś już więc naszą córką i wykreśliliśmy cię z naszych
testamentów. Wyrzuciliśmy do śmieci wszystkie twoje rzeczy i zaadaptowaliśmy
twój pokój na graciarnię. Zmieniliśmy również zamki w drzwiach. Będziesz
musiała znaleźć sobie jakieś mieszkanie, ale nie próbuj nawet użyć naszej
karty kredytowej" anulowaliśmy ją. Zamknęliśmy też twoje konto w banku
(pieniądze, które na nim były, pójdą na leczenie twojej matki). Nie próbuj do
nas dzwonić i prosić o pieniądze, zresztą i tak rozwiązaliśmy umowę na twoją
komórkę. Twoje stare zabawki, instrumenty muzyczne, kolekcję CD i zdjęcia
sprzedaliśmy sąsiadowi (temu, co mówiłaś, że podgląda cię przez okno jak się
ubierasz). Ach, oczywiście będziesz musiała znaleźć sobie jakąś pracę, bo nie
będziemy dłużej płacić ani za ciebie, ani za twoją naukę, ani za lekcje
muzyki. Gdybyś nie mogła znaleźć pracy i mieszkania, radzę ci skontaktować się
z Paulo. To gość, którego poznałem w wojsku, nie wiem dokładnie czym się
zajmuj, ale wysłałem mu twoje zdjęcie i odpisał mi, że taka dziewczyna jak ty
nie będzie miała żadnych problemów z utrzymaniem się w niektórych krajach
afrykańskich, które on akurat dobrze zna. Zresztą mógłby ci pomóc.
Mam nadzieję, że będziesz bardzo szczęśliwa na twojej nowej drodze życia.
Człowiek, którego nazywałaś Tatusiem
PS :
Kochanie, to tylko żart. Oglądam właśnie telewizję z twoją matką, która czuje
się świetnie. Chciałem tylko ci uświadomić, że w życiu zdarzają się gorsze
rzeczy niż 8 tygodniowy szlaban na telewizję i wszystkie wyjścia z domu za
fatalne oceny i za twój malutki żarcik. Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: zabawa z rocznym dzieckiem
W "balonika" (znasz to? - podobne do kółka graniastego). Dopóki nie chodził, to
z młodym na rękach, a potem już na własnych nogach. Zresztą w "kółko graniaste"
też. Teraz już przerabiamy inwencję własną (ma 3,5 roku), więc mamy też zabawę w
"kwadracik graniasty, trójkącik graniasty, autko graniaste itp" ))
Poza tym - bańki mydlane, chlapanie się w wodzie w umywalce (czasem mu
dosypywałam ciut-ciut nadmanganianu potasu, bo się fajnie rozpuszcza albo po
prostu zabarwiałam wodę farbkami).
Masażyki na plecach do rytmu wierszyków - typu "idzie rak nieborak, czasem
naprzód, czasem wspak. Idzie rak nieborak - jak uszczypnie - będzie znak" itp. -
jest taka świetna książka Marty Bogdanowicz: "Przytulanki, czyli wierszyki na
dziecięce masażyki". Z wierszykami i opisem masażu. A potem już się wymyśla samemu.
Wszelkiego typu przewalanki na materacu albo na podłodze - inspiracje z zajęć
metodą Sherborne, ale można wymyślać mnóstwo własnych rzeczy.
Kosi kosi łapki z modyfikacjami typu: "kosi-kosi łapki, pójdziemy do babki,
pójdziemy do mamy, mama da śmietany, ... pójdziemy do taty, tata da sałaty, ...
pójdziemy do cioci, ciocia da łakoci, ...pójdziemy do wuja, zobaczymy zbója, ...
pójdziemy do dziadka, dostaniemy kwiatka, ...pójdziemy do stryja, dostaniemy
kija" itp. Albo w innej wersji "kosi-kosi łapki, pójdziemy do babki, babcia da
nam bułkę, dziadek da nam półkę", "... babcia da nam masło, dziadek da nam
ciasto, ...babcia da nam jajko, dziadek da nam fajką" itp. Długo to można
ciągnąć ))
Nowe zastosowania starych zabawek: np. kólka z piramidki służą do kręcenia ich i
"gaszenia" dłonią,
Naklejanie na łapki, ubranko itp. pasków kolorowej folii samoprzylepnej z wolnym
jednym brzegiem, tak żeby dziecko mogło to dosyć łatwo oderwać - to świetnie
ćwiczy palce. Można je też naklejać np. na szafki w kuchni na wysokości oczu
malucha, ja tak robiłam, jak musiałam coś w kuchni zrobić, a do tego czymś zająć
młodego.
Darcie gazet na strzępy.
Też w kuchni właśnie około roku - jak musiałam się czymś zająć i skanalizować
przy tym energię młodego, to sadzałam go w wysokim krzesełku, stawiałam mu na
blacie koszyk z różnymi torebkami kisieli, budyni, galaretek i innych sosów w
proszku, on to wszystko wywalał po jednym na podłogę, ja rach-ciach-ciach,
pakowałam wszystko z powrotem do koszyka i stawiałam znów przed nim, no i zabawa
się powtarzała. Mimo wkładu pracy własnej jednak się opłacało - młodemu
wywalanie zajmowało dobre 5-10 minut (większość torebek jeszcze oglądał), ja
przez ten czas mogłam coś zrobić, a windowanie tego majdanu z podłogi na góre
trwało raptem pół minuty.
Na razie więcej nie pamiętam (kurcze, jak to jednak szybko ucieka, ale wszystko
przede mną, będę musiała sobie przypomnieć, bo następne moje dziecię ma 0,5 roku
), jak sobie jeszcze przypomnę, to napiszę.
Pozdrawiam! Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: państwowe-prywatne DWA śWIATY!!!?
państwowe-prywatne DWA śWIATY!!!?
Witam, zauważyłam ostatnio u córci kolosalną zmianę w zachowaniu i ciekawa
jestem, czy macie podobne spostrzeżenia u swoich dzieci w podobnej sytuacji.
Otóż, posłałam Lusię w zeszłym roku do przedszkola państwowego (rozważałam
prywatne, bo wszyscy wkoło przekonywali mnie,że jest dużo lepsze :opieka,
zabawki, posiłki itp). Ale wybrałam to bliżej, żeby na krócej wychodzić z
pracy odbierając ją z przedszkola.
Do czego się przyzwyczaiłam w przedszkolu państwowym:
1. Do przesympatycznej atmosfery!! (Aż się chciało wyrwać z pracy) !
2. Do zdawania codziennej relacji z dzisiejszego zachowania mojego dziecka
przez opiekunkę główną, czy pomocnicę, czy panią woźną, czy nawet kucharkę!!!
3. Do sygnalizowania, że w szatni leży zasiusiana pościel do wymiany.
4. Do oglądania przyczepionych na ścianach prac mojego dziecka
5. Do widoku bawiących się razem dzieci z wszyskich grup wiekowych w świetlicy
i na tyle zaapsorbowany zabawą personel, że czasami trzeba było się dobrze
przyjrzeć gdzie odpowiedzieć dzień dobry!
Na nieszczęście zaczęły się wakacje i o ile pierwszy miesiąc przeminął na
wyjazdach, basenach i zwiedzaniach, tak w drugim trzeba było wrócić do pracy.
O ile rozbawione i pełne wrażeń po zajęciach w przedszkolu dziecko może
posiedzieć ze mną te kilka godzin w pracy, która i tak mieści się w domu, więc
dochodzi podwórko, piasek, basen, dzieciaki z sąsiedztwa.. O tyle całe dnie
w tym samym miejscu to już koszmar i dla niej (nuda) i dla mnie (wybór
klient-dziecko). Za porozumieniem stron Luśka poszła do prywatnego.
Moje spostrzeżenia stamtąd:
1. Zabawki oryginalne plus
2. Nie ma tam żadnej pani są ciocie
To tyle z pozytywów
1. Atmosfera tragedia, do dziś nie wiem kto jest kim
2. Nikt nie wita mojego dziecka rano i nikt nie macha po południu, idzie do
sali samo a póżniej babcia odbiera z placu zabaw
3. Nikt niezapytany słowem nie odezwie się na jakikolwiek temat związany z
dzieckiem, a zapytany odpowieda z wielką łaską
4. Nikt nie powie o zasikanej pościeli (mam możliwość zobaczenia jej na drugi
dzień rano)
5. Oddają mi dziecko z bielizną a czasami nawet ubraniem założonym na lewą stronę
6. Lusia po dwóch tygodniach straciła prawie całą swoją dziecięcą delikatność,
do wszystkich strzela z paluszków, kopie, drapie, w sklepię rząda zakupów
nigdy wcześniej nie miałam z nią takich problemów.
Póki co do przedszkola chodzi chętnie więc....
Ale jedno jest pewne, od września Laurusia wraca do swojej kochanej pani Kasi
, pani Danusi, pani Ani i pani Edytki oraz pani kucharki i do starych zabawek
i koleżanek, z których rodzicami można pogadać czekając na dziecko mimio, że
w tym prywatnym przedszkolu, gdzie jest troje dzieci na jedno miejsce, jakoś
cudem znałazło się miejsce dla Luśki
Pozdrawiam was serdecznie Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Czy jestem przewrażliwiona czy może normalna ?
Czy jestem przewrażliwiona czy może normalna ?
Drodzy Rodzice i Panie Nauczycielki !!!!
Mój problem jak większości z nas dotyczy pierwszych prób adaptacyjnych w
przedszkolu mojej naprawdę starającej się być dzielną córeczki. Nie
kwestionuję tego, że dzieci mogą płakać, rozumiem podłoże psychologiczne,
rozumiem jej i mój stres. Ale jest kilka rzeczy których nie rozumiem, a które
dotyczą personelu przedszkola (państwowego). Być może tak być powinno, ale
nikt nie umie mi racjonalnie wytłumaczyć, więc może tutaj ktoś by mi pomógł:
1. dlaczego dzieci nie mogą korzystać z piaskownicy, z huśtawek, zjeżdżalni.
Maluchy przyglądają się dzieciaczkom z grupy II (im już wolno) i siedzą na
małej drewnianej ciuchci w wydzielonej ćwiartce naprawdę dużego (ale nie
zagospodarowanego) ogrodu i co raz są pouczane na wpół podniesionym głosem -
wracaj, wróć, gdzie idziesz !!!!Prócz trzech samochodów na sznurku (małe
samochodziki z sali) i dwóch ławek nie mają czym się bawić. Dla mnie to jak
pokazać im kawałek tortu i tyle.. tylko patrz!
2. dlaczego Pani nie przytuli mojej córeczki, która stoi od 2 h na środku
sali i płacze. stoi przed nią i płacze, patrzy jej w oczy i płacze i nic....
płacze mój mąż, który obserwuje wszystko przez okno - jak Pani przykazała na
głos: Pan ją zostawi i idzie do pracy.
Tę konieczność rozumiem, ale czemu nie można przykucnąć, wziąść za raczkę, a
może nawet na rączki. Wiem, że mój maluch nie będzie już w centrum uwagi tak
jak w domu, ale chciałabym troszkę ciepła, uśmiechu, czy to za wiele...
3. dlaczego Pani odmawia dokładki mleka (o to akurat poprosił kolega mojej
córci), czy naprawdę nie znalazło by się trochę mleka....
4. dlaczego w przedszkolu oprócz kiepsko przygotowanego zaplecza zabawek na
ogródku w sali również jest nie wiele starych zabawek ? Na co są przeznaczane
pieniędze z rady Rodziców (miesięcznie 40 zł.)
5. Dlaczego w pierwszym tygodniu (od 1-12.09) "Miła Pani" każe rodzicom
odbierać dzieci o 12 przed leżakowaniem, nawet jeśli dziecko ma ochotę zostać
w przedszkolu. Dlaczego mnie przekonuje, że będzie i tak płakać ( a w ogóle
nie płakało)? A gdy już "Miłej Pani" brakło argumentów pojawiła się groźba
zaprowadzenia dziecka do starszej grupy, żeby z nimi leżakowała ? Pani ma
wtedy wolne od 12.00 ?
6. Dlaczego Pani nie bawi się z dziećmi, pewnie połamałaby swoje wielkie
szpile, a może jej rola to siedzenie za biurkiem, a może dzieci są za małe ?
7. Dlaczego na dzieci się gwiżdże i woła wszyskie do łazienki na siusiu.
Czy tak się robi?
8. Dlaczego wiem od tylu rodziców, że nasza "MIŁA PANI" - nawet nie potrafi
być miła, ma bardzo kiepską opinię, którą da się wyrazić słowami _ DA SIĘ
PRZEŻYĆ. Ale czy o to chodzi ?
Moi Drodzy pewnie bym tak jeszcze pisała i pisała - ale nie chcę na siłę
wymyślać. Chciałabym to zrozumieć, bo może po prostu ktoś czegoś mi nie
wytłumaczył, mi i innym rodzicom. A może jestem normalna i czas przełamać
teamt tabu "NIEMIŁEJ PANI" z pierwszej grupy, na widok której dzieci dostają
bólu brzucha i popuszczaja w majtki. Może to w końcu ja powinnam coś zrobić -
Zapytałam kiedyś cichutko wychowawczynię "dlaczego.." - a "Miła Pani"
odpowiada - proszę nie wymagać ode mnie.... widać że nie pracowała Pani w
przedszkole " - zastanawiam się czy muszę w nim pracować, żeby wiedzieć
Wszystkim z góry bardzo dziękuję za komentarze.
MONISIEK Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Styczniowe Pciechy 2005 cd.
Hej dziewczyny,
troszke mnie nie bylo,najpierw czasu bylo malo,potem maz formatowal
komputer,wgrywal wszystko na raty a i tak do pozna mu schodzilo
potem znowu jakos sie zebrac nie moglam.
Poczytalam Wasze posty i juz Pat wstal.Narazie wlaczylam mu bajki
ale tylko na chwile,zeby popisac troszke.Wczesniej tylko na mini
mini ogladal no i czasami dobranocke ale juz z tatusiem na
cartoonach zaczal ogladac i teraz na mini mini jest tylko "Nie"! i
koniec.
Z kotem powoli zaczynamy sie oswaiac i on z nami ale Pat ma buzie
podrapana,chociaz setki razy tlumacze,ze za ogon nie wolno to go za
uszy tarmosi i to dosc mocno az czasem sie zastanawiam czy to dobry
pomysl z tym kotem.Ale teraz tez juz nie chcialabym go wyrzucac czy
oddawac komus,bo jest naprawde czysty,od poczatku zalatwia sie do
kuwety,tylko ciagle rozsypuje zwirek i mam mnostwo sprzatania.
Nie wiem,czy pisalam,ze odrobaczylismy kota i Pata zeby cos sie nie
zaleglo jeszcze czeka nas kastrowanie kota-kolejny wydatek.
Pat ma prawie czaly czas katar,dostawal zyrtec i nic wiec to raczej
nie alergiczny.Od grudnia bedzie dostawal rybo-cos tam na
uodpornienie a teraz caly czas tran i witaminy.
Sepsa ciagle szaleje,umieraja dorosli-ciagle w wiadomosciach slysze.
Mamokasienki Pat tez ma takie naloty i mimo tlumaczen,proszenia i
wogole nic jakos nie dociera do niego az czasem mysle zeby szybciej
do tego przedszkola go oddac bo nie wyrabiam.Do tego strasznie mi
ucieka,ja jeszcze pod klatka a on juz w sklepie.Dobrze,ze zawsze na
zabawkach ale nigdy nie wiem co mu do glowy wpadnie.Zabawek tez mase
pochowalam i nawet go nie wzrusza,zreszto tylko nowosci go troche
zajmuja a stare zabawki moge zabierac.Tylko ksiazeczki
oglada,"czyta",ostatnio kupilam "Pawel i Gawel" to sam czyta i spory
kawalek juz na pamiec zna i czasem mowi,ze musi mi poczytac.
Wczoraj na dworze spotkalismy dziewczynke(19m-cy) z babcia i mnie
zagiely.Babcia pisala na sniegu cyferki od 1-10 i mala wszystkie
znala,chociaz jeszcze niektorych dobrze nie wypowiadala.Pat
wczesniej chetnie poznawal literki a teraz juz go nie interesuja i
zapomnial juz troche.
Ta lalka z llegro chyba juz w zeszlym roku byla i dla mnie jest
poprostu wstretna.Wtedy byly takie kudlate.Za darmo bym jej nie
chciala.
Elkusiu,dobrze ze jestes,nie wszystko uklada sie tak jakbysmy
chcieli,ktos tam na gorze ma inne plany wobec nas.
Mega trzymaj sie dzielnie,jeszcze troszke i bedzie Was wiecej.
Ja tez juz w domu nie wytrzymuje,jeszcze w lecie to caly dzien na
dworze a teraz godzinka albo dwie,nawet pogadac nie ma z kim,bo
przez te mrozy to chyba wszyscy w domach siedza.
Koncze narazie bo juz Pat mi na kolana wchodzi.
Pozdrawiamy. Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Umysł poza czasem????
Opowieść z książki ciekawa.. Ale teraz z kolei ja podan autentyczny
przypadek.
W W Warszawie mieszka rodzina mająca dwoje dzieci.Syn 15 lat i córka 9 lat.
Babka córki (czyli mmatka matki) zginęlą w wypadku samochodowym pod Wrocławiem
na rok przed urodzniem się córki. Kiedy córka doszła do 8 lat wieku , któregoś
dnia powiedziała do swojej matki :" mamo, czy wiesz,że ja jestem twoją mamą ?
Tą która zginęła jak się rozbił nasz samochód, pamiętasz? Matka oczywiście nie
uwierzyła w to, ale po kilku dniach gdy wróciły do tej rozmowy - córka
powiedzziała jaka była marka samochodu, jaki kolor karoserii i kolor obić,
który był nietypowy , nie-fabryczny tylko wykonany na zamówienie. Ten samochód
po katastrofie poszedł na złom...Podała też okoliczności w jakich zdarzył się
wypadek. Powiedziła ,że widziała wówczas " z góry jak lekarz pogotowia staral
się ją reanimowaać w karetce i powtórzyła słowa, którymi wówczas klął.( a kłął
po francusku, bo był repatriantem z Francji).
Ojciec dziecka skontaktował się z tym lekarzem, który nadal pracował w
Pogotowiu i stwierdził, że mała mówiła prawdę.
Ojciec córeczki - konstruktor-wykładowca na wyższej uczelni w Warszawie, matka
córki - jest profesorem innej uczelni. Któregoś ranka, a było to w niedzielę,
przy wspólnym śniadaniu todziców i obojga dzieci -matka powiedziała : miałm dziś
w nocy piękny sen - byłam w jakimś pięknym domu , jakby pałacu...... i w tym
momencie córka przerwała matce: Mamo ,nic nie mów ja dalej powiem co ci się
śniło...Ten dom miał duże okna pólkoliście u góry zakończone. Za oknami był
piękny ogród, pełen różowych róż, które dochodziły aż do ogrodzenia za
ogrodem. Ale przy samym domu i po tymi oknami rósły tylko białe róże...Ty
otworzyłaś obie połówki okna, wyjrzałaś na zewnątrz i powiedziałaś : ach jaka
ja jestem szczęśliwa i zrobiłaś oboma rękami taki ruch ,jakbyś chiała ten ogód
i dom objąć rękami - to mówiąć pokazała jaki ruch zrobiła matka....a ona teraz
już żupełnie zbaraniała. Mała pokazała identyczny ruch....
Matka zaniemówiła ze zdumienia , bo córka opowiedziła jej jej własny sen, mała
powiedziała : "wierzysz mi teraz moja córko ? To ja, twoja mama, wróciłam bo
zginęlam nagle i nie wypełniłam mojej misji zyciowej.... teraz , jak dorosnę
wykonam ją... a ten dom podobny do pałacu będzie kiedyś moją i twoją własnością"
Czy to kolejna opowiastka ? Nie, badałem ten przypadek osobiście w towarzystwie
pszchologa
i specjalisty od hipnozy, który przesłuchał zarówno matkę jak i córkę pod
hipnozą za ich zgodą. Wszystko się zgadzało, i wyszły na jaw jeszcze inne
dane, które są nie przeznaczone dla osób postronnych, to ich rodzinne sprawy.
Paula napisał(a):
Jest to tytuł bardzo ciekawej książki o reinkarnacji. Sama nie wiem co o tym
myśleć i do końca w to nie wierzę, ale był tam opisany taki jeden
przypadek.....
Pewne małżeństwo(nazwijmy ich Kowalscy) miało dwie córki, jedna była starsza
o kilka lat. Pewnego dnia idąc chodnikiem wjechał na nie samochód i obie
zginęły na miejscu. Rodzice bardzo rozpaczali po śmierci córek, a ich
ojciec zaczął sie interesować reinkarnacją. Wkrótce po upływie kilkunastu
miesięcy od tragicznego wydarzenia okazało się, że pani Kowalska jest w
ciąży. Jej mąż głęboko wierzył że urodzi ona bliźniaczki i że będą to
następne wcielenia ich zmarłych córek. Jednak na badaniach lekarz
powiedział, że z pewnością jest to tylko jeden płód. A jednak pani Kowalska
urodziła bliźniaczki. Trzeba jeszcze podkreślić że młodsza ze zmarlych
dziewczynek miał charakterystyczną plamę w okolicach głowy, a nowo narodzona
dziewczynka, ta ktora byla młodsza o 5 minut, miała identyczne znamię w tym
samym miejscu. Pani Kowalska twierdziła ze to zbieg okoliczności ale jej mąż
wierzył że to są te same córki które tragicznie zginęły tylko że są w innych
ciałach. Państwo Kowalscy przeprowadzili się do innej miejscowości, a
starego domu w ogóle nie odwiedzali. Gdy dziewczynki miały okolo 3 latka
przyjechali zobaczec dom, w którym dawniej mieszkali ze zmarłymi córeczkami.
Trzyletnie siostry wskazały na huśtawkę i jedna krzykła : "o tutaj się
bawiłyśmy" , znalazłszy w domu stare zabawki powiedziały " to nasze lalki
moja Zuza twoja Ala" ( zmarłe dziewczynki nadały takie imiona tym lalkom).
Przerażeni rodzice nie wiedzieli co robić, przeciez dziewczynki byly u po
raz pierwszy a znały każdy zakamarek, każdą zabawkę....
Jednak gdy siostry skończyły 5 lat nie miały juz żadnych wspomnien z
rzekomego poprzedniego wcielenia.Nie pamietały również tego jak w wieku 3
lat rozpoznawały tamte przedmioty, wszystko wiec wróciło do "normy". Ale czy
dobrze ze wszystko wróciło do normy???
Miłych refleksji
Pozdrowienia
Paula
Temat: Home sweet home
E! E!
Nie splycilem tylko podpuscilem:)
Pytanie: " Co mnie tu trzyma? to ze tu tak ladnie czy ze tam brzydko?"
Nie jest to kwestia estetyczna , tym bardziej ze obaj wiemy, ze jest to bardzo
wzgledne... po pierwsze primo co jest piekne w Polsce niekoniecznie byloby
uznane za piekne tu w Usa czy innej Korei Pn czy nawet Pd , o Czechoslowacji
nie wspomne. Po drugie primo nie wierze, ze my jestesmy zdolni wszystko
dostrzegac, to co jest naprawde piekne. NASZ pobyt tu, nie ma nic wspolnego ze
tam tak "pieknie" a tu ze "brzydko" lub odwrotnie, jesli juz jestesmy tu , to
sadze ze jedynym powodem jest to, ze w Polsce nie mozna bylo Żyć w miare
bezstresowo, nie chodzi mi o zycie z wodotryskami, co drugi dzien spa i drink w
pubie, ale o normalne zycie czlowieka ktory chce sie uczyc/pracowac, ktory
chce po rozliczeniu sie z podatkow wyjechac do Zakopca raz w roku, lub kupic
sobie co miesiac dwie plyty CD (np DB) lub nowa ksiazke Kapuscinskiego, o
takich atrakcjach jak koncert w Katowicach czy w W-wie nie wspomne. Chyba
trzyma nas to , ze normalnie pracujac o to wszystko nie musimy sie martwic,
pijaczki maja bez problemu kase na alkohol, maniacy muzyczni maja kase na
koncert i plyty itp.... A jesli ktokolwiek ma "wyzsze" wymagania tez mozna isc
do teatru, opery, lub zatopic sie w rozmyslaniach po rozmowie z ksiedzem.
Sadze ze trzyma nas to miejsce poniewaz najzwyczajniej w swiecie podstawowe
rzeczy nie sa tu problemem tak jak w Polsce:((
A jesli chodzi o pojecie domu, czy dom to mamusia, stare zabawki, rodzinna
wioseczka czy uwarunkowania spoleczne i kulturalne, tradycja wyniesiona z
rodziny badz kosciola......... pewnie dom to wszystkie punkty tu wymienione, bo
(dopiero teraz upraszczajac) raczej nie mozna mowic ze dom nasz to np. blok
dziesieciopietrowy z cuchnacym zsypem na polskim osiedlu, lub moglibysmy tez
przesadzic , ze najwazniejsze sa kultura z tradycja z innymi uwarunkowaniami
spolecznymi , bo okazaloby sie , ze gdziekolwiek znajdziemy odpowiednia duza
grupe polakow ktorzy bez problemu moga pielegnowac przyzwyczajenia/tradycje z
kraju ojczystego to tam mamy do czynienia z domem/mala ojczyzna (jakkolwiek
bysmy to nie nazwali)
Jesli chodzi o roznice, nie ma co szukac roznic, zawsze znajdzie sie ich
tysiace, miliony, ja szczerze piszac , sadze ze wszyscy powinni szukac
podobienstw (tych pozytywnych) wtedy wlasnie gdy zobaczymy ze tak naprawde
bialostoczczaki i np warszawiacy sa tacy sami , a nawet tarnowiacy i
gdanszczanie uscisna sobie dlonie, to bedzie naprawde nasz dom, poniewaz
bedziemy np. Do siebie sie lepiej odnoscic, lepiej niz w Polsce (chcialbym
dozyc tej chwili)
Przyszlosc , priorytety , marzenia, toz to sa najwazniejsze rzeczy w naszym
zyciu (milosc tez tu powinna sie znalezc) tylko dzieki takiemu spojrzeniu na
swiat cokolwiek moze sie posunac do przodu. Cala Polonia amerykanska jest tu
wlasnie z tego powodu , ze miala marzenia i ma je nadal!!!!!! Te marzenia
dotycza lepszej przyszlosci , dla siebie , dzieci, bliskich, marzenia
dotyczace, domu, samochodu, podrozy, tylko w priorytetach jest zamet, ale to
chyba normalne u jakiejkolwiek nacji. W spisie powszechnym 2000r. (wyniki dla
miasta Chicago) okazalo sie , ze polacy posiadaja najlepsze nieruchomosci
(pomijam Downtown, tym bardziej ze to nie samo czikago) dlaczego??? Marzenia
jeszcze w polsce byly takie, ludzie pragneli posiadac wlasne gniazdko!!!!!
Priorytet, marzenie, patrzenie w przyszlosc, budowanie stabilnego miejsca do
bezpiecznego wychowania dzieci, proba znalezienia sobie miejsca w ktorym
czlowiek chcialby spedzic reszte zycia...to wszystko mozna w tym znalezc.
„jestem przekonany, ze dom jest czyms bardzo uczuciowym, gleboko
schowanym w sercu, w naszym charakterze... po nowemu nasz dom jest zajeb$%@&
wirtualna substancja zawieszona gdzies pomiedzy bolem dnia dzisiejszego,
wspomnieniami z dziecinstwa a marzeniami o przyszlosci „ Jeszcze raz
musialem zacytowac samego siebie aby przypomniec, ze ja nie naguje tesknoty za
czymkolwiek, tesknota to uczucia, a ja jestem zdania, ze „dom tam gdzie serce
nasze” (jak to podobno powiedzieli templariusze:))) ) Czyli tez po czesci tam
gdzie mieszkalismy przed laty , chodzi o ojczyzne, miasta, budynki., ludzi ,
zdarzenia. Ot co!
Lekel tak naprawde , jesli chodzi o moj post, to zostal przez Ciebie dosc
opatrznie zrozumiany, moze napisalem go za bardzo pokretnie, poniewaz to co
chcialem napisac lezy gleboko w sercu. Caly czas tesknie i tesknic bede, za
duzo lat spedzilem w Polsce zanim tu przyjechalem, i oczywiscie jak wiekszosc w
marzeniach widze siebie w Polsce:) Ale to nie nie oznacza ze zle bym sie czul
tu gdyby moje marzenia sie spelnily a do Polski wpadalbym na wakacje, a moje
dzieci urodzone tu w stanach jestem przekonany ze rozmawialyby po polsku, tak
jak ja, a one same uczylyby tego swoje dzieciaki!
A dlaczego?
bo jestes POLAKIEM I ja tez jestem!
co nie zmienia faktu, ze w mojej krwi plynie krew niemiecka, jakas tam litewsko
ruska, a idac dalej, wszyscy polacy pewnie maja w sobie krew mongolska, ruska,
i jeszcze dodam, ze podobno kazdy mial w rodzinie zyda. A nasza tradycja to
takie skrzyzowanie religii katolickiej ze 100% obrzedami poganskimi, piszemy
alfabetem lacinskim a cyferki piszemy po arabsku, niby wladcy byli zawsze tacy
prozachodni a korupcja jak na wschodzie.
To qrna gdzie jest nasza ojczyzna?!?!
Aby jakos to madrze zakonczyc , to samo pytanie moze przyniesc dwie
odpowiedzi...obie dobre!!! A oto cytata z filmu zdaje sie " Konwoj" z Krisem
Kristoffersonem, pani redaktor z mikrofonem pyta sie starego kierowce
ciezarowki
-Gdzie sie pan urodzil???
-W cipie !!! odpowiedzial
afiderzejn ewrybady
m
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Temat: Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać - ...
Przychodzę kilka minut przed czasem, ledwo znalazłem ulicę
Gzymsików – ciąg baraków dla wyeksmitowanych z mieszkań, czy
jakichś innych lokali zastępczych, ostatni barak w nieco lepszym
stanie, odmalowany, w środku na pomarańczowo. Za progiem czeka
Pan sprzedający bilety. Skojarzenie z antycznym bożkiem jak
najbardziej wskazane – metr sześćdziesiąt w pasie ( ? - może
raczej w brzuchu ), metr dziewięćdziesiąt od lakierowanych butów
do czubka ogolonej na łyso głowy, po drodze zginęła gdzieś
szyja. Informuje o cenie, łapię się jeszcze na studencki –
oszukuję w ten sposób rozmaite instytucje, nawet nie muszę
pokazywać legitymacji. 20 zł i wchodzę, a raczej próbuję, bo Pan
ryczącym głosem zagradza wejście. Nie ma żartów, czekamy – razem
z grupą osób odbierających wejściówki na hasło „Krystyna”. Wejść
można, gdy uzbiera się odpowiednia liczba chętnych – Pan
informuje, że ma coś ważnego do powiedzenia i nie będzie
powtarzał, następnie zaczyna swoje. Mówi pięć razy szybciej niż
ja. Co tam ja, pięć razy szybciej niż mój wujek, który mówi
najszybciej w naszej rodzinie. Mimo to nikt nie protestuje, gdy
pyta, czy wszyscy zrozumieli. Jak się potem okazało, objaśniał
po prostu, co nas czeka w poszczególnych pomieszczeniach
pomarańczowego korytarza.
Sam korytarz pali swoim kolorem, tak jak zjedzony owoc
pomarańczy w kącikach ust. Na ścianach zdjęcia z przedstawień i
oprawione w ramki cytaty z Hrabala, np. taki „ Koniec świata nie
zdarza się często, ale jeśli już, to zwykle w poniedziałek o
wpół do ósmej wieczór” (cytuję z pamięci ). Wzdłuż przechadzają
się różne dziwne postacie, kobieta w eleganckiej sukni,
mężczyzna w jasnym garniturze, oboje jakby wyjęci z
dziewiętnastego wieku. Wkrótce zaczną taniec do muzyki płynącej
z głośników, a potem kobieta ucieknie z wrzaskiem. Ale taniec w
korytarzu pełnym ludzi to naprawdę majstersztyk.
Oprócz nich jakiś facet proponuje grę w przedmuchiwanie monet po
lusterku albo w kapsle. W kapsle bym może wygrał, kiedyś byłem
niezły, ale nie mam odwagi przy tych wszystkich ludziach. Nie ma
z resztą zbyt wielu chętnych, więc zaraz przestaje się zajmować
zabawami i zaczyna wkręcać jakąś żarówkę w suficie, stojąc na
drabinie. Gdy skończył, zatrzasnął ją z taką siłą, że mało nie
dostałem zawału – i pewnie nie ja jeden. Akurat wchodziłem wtedy
do pierwszego z pomieszczeń – wyglądało jak piwiarnia, z ladą
pani podaje karteczki, za które po spektaklu będzie można dostać
piwo. Za nią przygotowane chyba z pięć skrzynek. Widzów ledwo
trzydziestu, więc pewnie będzie niezła impreza w aktorskim
gronie. Sam pokoik znowu w stylu secesyjnym, na półce za szybą
jakaś półnaga pani czyta „Pociągi pod specjalnym nadzorem”.
Powoli zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością na rzecz...tej
innej rzeczywistości, która zadomowiła się w pomarańczowym
baraku, niepomna tego, że przecież tuż za oknem stoi mój
samochód, silnik dziewięćdziesiąt koni, rok produkcji prawie
1999, niebieski, stoi z resztą na zakazie, zaraz przyjdzie
milicjant i da mandat, a przecież z wnętrza pomarańczy nijak nie
da się go zapłacić. Poza tym przez te sto kilkanaście lat, które
dzielą mnie w tej chwili od roku 2003 urosną niebotyczne
odsetki.....
Póki co jednak idę do drugiego pokoiku – raczej przechodzę, bo
nie da się tam wejść, pełno maszyn do pisania, starych zabawek,
maszyn do szycia, szczotek do czyszczenia wszystkich brudów tego
świata i innych szpejów czy też gratów. Słowem – skup surowców
wtórnych. Taka kartka wisi z resztą nad stojącym niemal w
futrynie biurku. A za biurkiem – mężczyzna w meloniku, starym
garniturze, okularach i z parasolem pod pachą. Trzyma nogi na
biurku i czyta. Pewnie Hrabala, ale nie wypada tak sprawdzać
nachalnie ( trzeba by się nachylić ). W końcu obowiązują
dziewiętnastowieczne maniery. Po drodze do następnego
pomieszczenia mija mnie młody chłopak w przydługim garniturze,
ciągnąc za sobą wózek z butelkami po piwie i wódce. Pod
marynarką kurczowo chowa następne, może nawet pełne. Te kapsle,
w które można zagrać to pewnie z jego butelek. Po lewej duże,
obite wyciszającym materiałem drzwi strzeżone przez portiera.
Znowu słychać trzask składanej drabiny, kolejne zawały. A na
zawał najlepsza herbata – można ją sobie zrobić w tym następnym
pomieszczeniu, do którego szedłem. Właściwie jest to kuchnia. I
trzeba umyć naczynia po sobie, takie zarządzenie kierownika na
drzwiach. A po herbacie siku – to w kolejnym pokoju. Nie wiem
jak wyglądał, bo obok wejścia siedzi klozetowa panienka, a ja
mam całe 10 zł i ani śladu drobnych, które trzeba by rzucić.
Choć jakiś cham wyszedł bez płacenia i mówi, że strasznie głośna
muzyka w środku. Przez uchylone drzwi widzę, że muzyka ta gra na
czerwono.
Przechadzam się tam i z powrotem, oglądam obrazki na ścianach,
słucham dźwięków tanga, portier jeszcze nie otwiera.
A teraz finał – w korytarzu spotykam Szajbusa. Spotykam, to może
za duże słowo, po prostu mijamy się, on mnie pewnie nie pamięta,
nie chce się przyznać, ja też nie mam powodów do wylewnego
powitania. Ciekawe kto komu zrobiłby większy obciach – Szajbus
jest elegancko ubrany, postarał się. Nawet w miarę spokojnie
rozmawia z jakimiś znajomymi, choć chyba go olewają. Nie
wytrzymuje dopiero podchodząc do portiera. Ale to tylko chwila
słabości.
Wtem muzyka gaśnie, z głośników słychać szum ruszającego
parowozu. I gwizdek – to już na żywo, gwiżdże Dyrektor – ten od
zarządzenia w kuchni. Wygląda jak przedwojenny atleta – jeszcze
większy i grubszy niż Pan. Za Dyrektorem pani dróżnik ( bez
czapki, ale za to z kolejowymi latarkami za biustonoszem ).
Światełka przebijają bluzkę, wygląda jakby to pociąg nadjeżdżał.
Tyle wstępu – zaraz wchodzimy na widownię, portier już otworzył.
Sam spektakl to pantomima przedstawiająca w zabawny sposób ważne
wydarzenia z życia – urodziny, śmierć, komunię, ślub. W
przerwach pomiędzy poszczególnymi sekwencjami na scenę wjeżdża
Pan – jak się okazuje jest tu aktorem i przedstawia swoje
przedstawienie. Ale szczegóły to już musisz sama zobaczyć.
A piwo na kartkę rewelacyjne – kształt butelki taki starodawny.
Wziąłem do domu, prowadzę samochód. Butelka idealnie mieści się
w skrytce obok ręcznego hamulca. Mandatu nie było.
Przeczytaj więcej odpowiedzi
Strona 3 z 3 • Znaleziono 260 rezultatów • 1, 2, 3